Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2019, 21:36   #67
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Praca strażnika to kupa roboty. Z przewagą kupy, jak po raz kolejny można się było przekonać. Przynajmniej było na co popatrzeć. Tyłek Cass prezentował się świetnie. W wielkim mieście nawet patrzenie na młode i ładne prostytutki było płatne, Heinrich korzystał więc z plusów obecnego zadania. Dziewczyna przydała się też przy kracie. Co prawda Glauber normalnie przywołałby ulicznika, jakich pełno się kręciło w dzielnicy biedoty i za połówkę miedziaka wynajął go do wyciągnięcia bełtu, ale skoro Rudiger przekonał już ją do sięgnięcia po niego, nawet się nie odzywał.

Mieli ślad. Kroen, niech mu ziemia lekką będzie, trafił skurwiela. Dzięki temu mieli najlepszy jak do tej pory ślad. Nie żeby Glauber wierzył, że ślad krwi wśród gówien będzie wyraźny, ale im szybciej wejdą tym szybciej wyjdą z kanałów i tym mniejsza szansa, że zginie na dole. A poza tym “wykazywanie się inicjatywą” było cechą dobrego oficera, a jak jakimś cudem misja się powiedzie, to Schutzmann nie będzie miał innej opcji jak awansować Glaubera.


***

Ostatnia kropla - rozmowa z Weckerem

- Trzy dniówki… - odezwał się Rudiger, a kiedy kanalarz na niego spojrzał zauważył, że dobrze zbudowany zabijaka patrzył na niego wzrokiem zabójcy. Nikt nie był pewien czy żyła pracująca na jego skroni była zjawiskiem normalnym czy wywołały ją zaciśnięte szczęki wojownika. - … i dobrą, samarytańską radę. - dodał mężczyzna zimnym niczym lód głosem. - Nigdy więcej nie proponuj kurestwa moim przyjaciołom. Nigdy. - zaintonował Schultz skupiając swój wzrok na sylwetce śmierdzącego paskuda jakby byli sami w pomieszczeniu.

Po słowach Rudigera, Vorster nie był już taki pewny siebie. Uśmieszek zniknął z jego twarzy, uniósł ręce na wysokość piersi i cofnął się o krok.

- Coś pan taki nerwowy, żartowałem tylko - powiedział nieco ściśniętym głosem. Na Cassandrę już nawet nie spojrzał. - Dobra, to wezmę te sześć szylingów. Co konkretnie potrzebujecie, żebym zrobił? Macie sprzęt na łażenie po kanałach, czy trza będzie z komisariatu pobrać?

Cassandra była mile zaskoczona postawą Rudigera. Nie to, żeby oczekiwała, że by ją jeszcze sam poganiał do łoża śmierdzielka, ale nie spodziewała się tak, według niej, agresywnej i stanowczej postawy. Dzięki temu, jak i reakcji szczurołapa, nabrała aż pewności siebie. W sumie nie była przecież ubrana prowokacyjnie, bo sukienka miała zakryty dekolt, choć może to ten karmazynowy kolor był zbyt sugestywny.

- Przede wszystkim chciałam podziękować za komplement, panie Vorster - zaczęła dziewczyna z niezwykłą powagą, prostując się dumnie - Co prawda był bardzo niegrzeczny i niekulturalny, jednakże uznajmy, że potraktuję to jak docenienie urody i nie będziemy już do tego wracać - Cassandra uśmiechnęła się grzecznie, acz jej wyraz twarzy pozostał chłodny. Dobrze było zachować pozytywne stosunki, nawet z takim szlamem jak ten z którym rozmawiała. Kontakty. Nastolatka wiedziała, że są ważne.

- Sprzęt zostanie udostępniony, naturalnie. Prawda, Heinrich? - spojrzała ciepło na strażnika i zatrzepotała rzęsami. Warto próbować, może łapacz pomyśli, że jest jakąś ważną personą i przyszła z ochroną i jeszcze legalnym strażnikiem? - Powiesz Panu coś na temat kontraktu jaki z nim zawrzemy, proszę? Na pewno zrobiłbyś to lepiej niż ja.

Wecker zmarszczył brwi, popatrzył to na Cassandrę, to na Heinricha. W końcu się odezwał:
- Co ty, Glauber, kobita teraz ci mówi, co masz robić? Tak gada, jakbyś ty był tu ‘przynieś, wynieś, pozamiataj’. Pod pantoflem żeś skończył? - Kanalarz prychnął. Wyraźnie mu się to nie podobało. Cassandra udała poważną postawę i po prostu przewróciła oczami. W głębi duszy jednak zrobiło jej się przykro, bo chciała choć raz być kimś ważnym. Jak zwykle jednak była nikim.

- Oj, Wecker, Wecker, kiedy Ty się nauczysz - westchnął strażnik - idź Schutzmannowi pomarudzić, że nie podobają ci się jego rozkazy. To ja tu ciągnę tych o, tłumaczę, że Vorster to swój chłop co zęby zjadł w kanałach, nikt tak jak on ich nie zna, a Ty takie pierwsze wrażenie robisz… W papierach mam, że każda pomoc im się należy. Każda, rozumiesz? W granicach prawa, oczywiście. W strażnicy dostaną niemal wszystko co chcą, może i nawet katapultę im z cekhauzu wypożyczą. A wysokie buty, do których gówno się nie będzie wlewać, gorzałka, do celów medycznych, czyli czysta, broń nieprzeżarta rdzą, to niemal na pewno. Byłbyś miły, może zażądaliby nie tylko ekwipunku dla siebie, ale i dla przewodnika. A tak nie dość że w ryj możesz dostać zamiast brzdęków to jeszcze w prawie będą jak zażądają pomocy, no takie mają uprawnienia od samej góry. A dziewczyna i tak za droga na takich jak my - podsumował Heinrich - no, także daj im listę potrzebnych rzeczy, a ja się postaram, żeby i dla Ciebie coś skapło - przekonywał “kolegę” do pełnej współpracy.

- Ty mi tu gówna Heinrich do uszuf nie wlewaj, bo nie w takim żem pływał - rzucił Vorster. - Od Schutzmanna żadnych poleceń nie dostałem, wolne mam, mówiłem już. Ale za sześć szylingów was oprowadzę, zresztą, twój koleżka już się zgodził. A jak sam mówisz, fachura jestem, co lepszego nie znajdziesz. Samo przeżycie najazdu tych jebanych szczurośmieci przy Burzy coś znaczy, nie? Ciekawe, gdzie ty byłeś, jak cię tam nie było, jak chłopaki ginęli. - Wecker zmarszczył brwi. - Rzeczy do kanałów sam im załatwisz. Pójdziesz do magazynu na komendzie i powiesz, że cię przysłałem po "śmieci kanalarza". Dostaniecie kalosze, spodnie, kurtki ochronne i maski. Broń mają mieć swoją, innej nie dostaną, bo nie są ze straży. Ja swoje rzeczy sam se załatwię. Gdzie chcecie włazić i czego szukacie w tych kanałach? Muszę wiedzieć, gdzie mam was prowadzić... Wycieczka krajoznawcza to nie będzie. - Skupił wzrok na Glauberze.

- Wejście niedaleko Saarstraße 7 w Starym Kwartale - od razu zaproponował Heinrich. Co prawda będzie trzeba przekonać pozostałą trójkę, ale dwójka co była z nim powinna go poprzeć. Już lepszego śladu raczej nie znajdą.

Vorster na chwilę uniósł wzrok, wpatrując się w sufit, jakby nagle ukazała mu się tam mapa całych kanałów.

- Daleko od serca kanałów, ale da radę. Jest tam główna ścieżka i sporo rozgałęzień, może na coś trafimy. Ale jakby co, to powiesz Schutzmannowi, że też się przyłożyłem, jakbyście jakiś sukces odnieśli. Zwłaszcza, że mnie z urlopu ściągasz, łachudro. - Wecker znów wyszczerzył swoje żółte, nierówne i połamane zęby. Chyba on też liczył na jakiś awans w hierarchii.

- Jutro w południe przy wejściu do kanałów? - Heinrich zadał pytanie wszystkim zainteresowanym.

- Mi pasuje, zdążę się najebać i wytrzeźwieć. Oby te twoje panienki też były na miejscu i w formie -
rzucił Wecker, po czym ruszył z powrotem do stolika zajmowanego przez kompanów. - Tylko bądź o czasie, Glauber, nie cierpię spóźnialskich. - Krzyknął jeszcze, lawirując między stołami.

- Sami widzicie z kim tu się trzeba męczyć. A on i tak jest z kanałowych najlepszy. I najmniej chleje - podsumował wzdychając Glauber - Idziemy do Waszych kompanów?

- Chciałbym jeszcze z wami udać się w jedno miejsce. - powiedział Rudiger patrząc na pozostałą dwójkę. - W Gildii Czarodziejów i Alchemików ponoć można nabyć sprawdzone mikstury lecznicze. Przydadzą się gdyby ktoś z nas został ranny. Kosztują kilka Koron sztuka, ale warto być przygotowanym. - wojownik zastanowił się chwilę. - Jak ktoś z was będzie ich potrzebował odstąpię. Życie ważniejsze niż kilka monet.

- Jeśli martwicie się, że coś wam się stanie w kanałach, to możesz zakupić. Mnie nie stać, to się nie dorzucę, przykro mi - Cass wzruszyła jednym ramieniem jakby od niechcenia.

- Ja je kupię sam. - powiedział zabijaka do Cass. - Jednak jak ktoś z was będzie ranny to oddam mu miksturę. Jak nie będą potrzebne to zostawię je sobie na wszelki wypadek. Wbrew pozorom i ja byłem raz czy dwa razy szyty. - uśmiechnął się parszywie na samo wspomnienie otrzymanych ran.

- Jedną mam, nigdy nie wiadomo co na służbie się stanie. Ale możemy się przejść - zgodził się Heinrich. W pracy i tak stale łaził, żadna różnica dokąd. Przy Gildii, przestępczości prawie nie było. Za duże było tam ryzyko, że skradziona rzecz urwie palce, zarazi jakaś chorobą czy spowoduje aresztowanie.

- Chyba nie potrzeba nam więcej spacerów - niby powiedziała, a trochę spytała, Cassandra, spoglądając to na jednego, to na drugiego mężczyznę.
- Skoro udało wam się ustalić co było potrzeba to wróćmy do reszty, może już na nas czekają.

- Zawsze możemy odprowadzić ją do reszty, a do Gildii zajrzeć jutro po drodze do strażnicy po wyposażenie. Może uda się coś wyciągnąć z magazynu…

- “Odprowadzić ją”?
- zapytała dziewczyna naburmuszając policzki - Ja tu stoję i to słyszę! - niemal tupnęła nogą, ale cudem się powstrzymała. Zmrużyła tylko szmaragdowe oczy i fuknęła odwracając się na pięcie - Sama się odprowadzę. - po tych słowach zaczęła samotnie, buńczucznym krokiem, kierować się w stronę gospody.

- No i chuj - na głos, ale jednak po cichu, podsumował strażnik - chodźmy, zanim ktoś ją zgwałci i okradnie, dziewka nie zna miasta - najchętniej przełożyłby to dziewczę przez kolano i klapsem wytłumaczył celowość słuchania się bardziej doświadczonych kolegów, ale wszyscy w grupie trzęśli się nad nią jak nad jakąś księżniczką.

- Okradnie?
- uśmiechnął się do strażnika Rudiger. - Pewnie wydała wszystkie pieniądze za ikonę już wczoraj. - dodał po chwili kalkulacji. - Lepiej pilnuj mnie, Heinrich. - zaśmiał się Schultz. - Mam chyba najwięcej złota w tej ekipie.

Chciała być przydatna i pomocna, a została potraktowana jak powietrze. Czyli jak zawsze. Gdyby nie obecność rzezimieszka, który jako jedyny wykazał nią zainteresowanie, pewnie nigdy nawet nie odważyłaby się próbować rozmawiać czy choćby słowa pisnąć do gównojada, który chciał ją wydupczyć. Ba! Pewnie jeszcze inni by się zgodzili na układ, handlując nią jak przedmiotem. Kiedy szła gniewnym krokiem czuła, jak złość pomału ustępuje smutkowi, który się pogłębiał. W końcu Rudiger i strażnik dorównali jej kroku, gdyż ona była niska i robiła bardzo małe kroczki, przez co przemieszczała się wolniej niż oni. Gwałtownie zatrzymała się. Po paru sekundach odwróciła, a na jej buzi wciąż wisiał pochmurny grymas.

- Hej, może on sam pójdzie po sprzęt, a my razem tam gdzie chciałeś? Nie da się ukryć, że z rynsztokiem dogaduje się najlepiej, a ja tylko psuję wizerunek mizernoty - dogryzła nieprzyjemnie strażnikowi, a słowa kierowała do Rudigera. Po chwili nawet dała parę kroków w jego kierunku i chwyciła go delikatnie za szorstkie palce dłoni i uniosła łebek w górę, patrząc mu w oczy.
- Obudziłeś dziś we mnie odwagę, ale ta zdążyła się ulotnić. Jak zawsze nie przydaję się do niczego, to może chociaż... Może spróbuję wytargować lepszą cenę, abyś miał takich mikstur więcej, hm? - dorzuciła słodkim głosikiem kompletnie ignorując obecność Glaubera, który podniósł wzrok do góry i po raz kolejny zadumał się nad płochością i zmiennością kobiet. Dopiero co nie chciała iść wymawiając się zmęczeniem, a teraz nagle jednak chciała dołączyć do ich "wyprawy po mikstury".

- Dobrze wiesz, że tak nie jest, Cassie. - powiedział Rudiger patrząc na filigranową dziewczynę i delikatnie ściskając jej dłoń. - Jesteś potrzebna nam w tym śledztwie. Z kapłanami i akolitami dałaś sobie świetnie radę. - wojownik spojrzał na Heinricha, którego jego zdaniem kobieta potraktowała nieco zbyt szorstko. Z drugiej strony zabijaka nie zareagował kiedy Heinrich nazwał ją “zbyt drogą” tylko dlatego, że mieli przed sobą ważne zadanie i zaczynał Glaubera lubić. Jak na skurwiela Schultz szybko się przekonywał do ludzi. - Po sprzęt pójdziemy jutro rano, zgadza się? - zapytał rzezimieszek nie puszczając ręki Cassandry - Pójdziemy z Cass po te mikstury i wrócimy do karczmy nim się obejrzysz. - dodał czekając na potwierdzenie ze strony strażnika, który tylko się uśmiechnął. Jakim cudem oni nadal wszyscy żyją... - pokręcił głową.
- Możemy i jutro rano - mruknął. Zresztą, miał dzięki temu czas na kilka rzeczy...

***

Plany strażnika

Wszyscy mieli plany. Glauber także. W wolnej chwili, gdzieś między przekazywaniem wieści o postępach w śledztwie Schutzmannowi (poznali bowiem imię i nazwisko niezidentyfikowanej ofiary), pytaniu go, czy straż zetknęła się już z literami O i F i/lub symbolami (na wszelki wypadek narysował to na kartce) na nagrobkach, dokumentach albo gdzieś, a także, czy jakieś oddziały zapuszczały się już w kanały, a jeśli tak to z jakim skutkiem i na co się natknęły; tłumaczeniu w zbrojowni, że na jutro (zawsze to milej uprzedzić kwatermistrza o zapotrzebowaniu niż zjawić się nagle i zażądać rzeczy "na już", poza tym z kwatermistrzem warto żyć w zgodzie) oprócz sześciu zestawów "dzielnego kanalarza" (podał z grubsza wymiary powstrzymując się od "pomylenia się" co do rozmiaru stóp Cass) potrzebowaliby także kusz i bełtów oraz dodatkowego oleju do latarni; zamierzał także rozpytać swoich informatorów o te dwie litery znalezione na grobie imć Kroena. I o wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach, bladoniebieskich oczach i paskudnej bliźnie na twarzy, który miał złoto na opłacenie pogrzebu. Bo to w Middenheim tanie nie było. Nie prosił o nic więcej niż o przekazanie prośby o kontakt.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 07-09-2019 o 12:29.
hen_cerbin jest offline