Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2019, 03:54   #70
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Tak jak Cassandra się spodziewała - komendant całkowicie zignorował jej słowa, nie obdarzając dziewczyny nawet przelotnym spojrzeniem. Zagubiona nastolatka westchnęła ciężko i już się nie odezwała. Nie czuła żadnego wsparcia, kompetencji aby się odzywać, ani pewności siebie, jaka zwykle ją cechowała. W tej sytuacji jednak nie miała podstaw, aby być dumną kobietą, nikt za nią nie stał, choć Rudiger się starał i czuła to, miała wrażenie, że robi to bardziej z litości niż chęci. Erika pochłonięta była sprawą na poważnie i nie w głowie jej były humorki nastolatki, Konrad jak zawsze się skupił na swojej specjalizacji, analizując zebrane dowodu z miejsca zbrodni oraz zdobyte teraz nowe informacje, zaś Gerwazy pochłonięty był całą intrygą, jakby była to kolejna rzecz warta zainteresowania i zbadania. Cassandra więc została sama ze sobą i swoimi myślami, Glauber ją ignorował tak samo jak inni ze straży. Pewnie jedyne o czym myśleli, to o tym, ile bierze za noc, a nie o czym myśli, co sądzi o sprawie lub tym bardziej co ma do powiedzenia. Przecież najlepiej było gdy się nie odzywała, prawda?


Świątynia Morra była dla Cassandry przygnębiającym miejscem. Zdawało się być tutaj bardzo ponuro, smutno i tak jakoś… Chłodno. Zakryła się szczelnie płaszczem rozglądając się uważnie na boki, jakby z obawy, że zaraz dojrzy jakiś cień za murem, drzewem czy też pomiędzy nagrobkami. Według niej było tutaj zbyt upiornie, aby spędzać więcej czasu, niż to konieczne.
Informacje jakie zostały im przekazane nie były jakieś nadzwyczajne, aczkolwiek nie można było powiedzieć, że nieprzydatne. Najbardziej zaintrygowały dziewczynę litery i była niemal pewna, że to jakiś odłam wiary Sigmara. Ciężko jej było nazywać to sektą, bo gdyby miała, to w jej mniemaniu każda religia była swego rodzaju sektą. Odłam brzmiał dla niej bardziej naturalnie, nawet przeszło jej przez myśl, że mogłaby popytać na targu czy ktoś coś słyszał na ten temat. Oczywiście najlepszym źródłem pewnie okazaliby się akolici, ale przy ostatniej rozmowie odniosła wrażenie, że są już zmęczeni ciągłymi wypytywaniami i gdy tylko ponownie ją zobaczą, od razu negatywnie się nastawią i będzie jej ciężko czegoś się dowiedzieć. Targ zaś był obfity w ludzi wszelkiej maści, tyle różnorodności co w towarach, tak i wśród handlarzy i kupujących.

Później ruszyli do Starego Kwartału, jak się okazało było to kawałek drogi. Mężczyźni parę razy dopytywali przechodniów, czy aby na pewno idą w dobrym kierunku, raz nawet Cassandra spytała, ale miała wrażenie, że Glauber czuł się zażenowany samą jej obecnością. To wszystko całkowicie zbijało jej pewność, zrównując dziewczynę z glebą i jeszcze dociskając mentalnym butem pogardy. Dzielnica była obrzydliwa, a pięknie ubrana, urodziwa dziewczyna pasowała tam jak król bez spodni na środku bagna. Ciągle w myślach próbowała się wspierać, podnosić swoją samoocenę, dodawać sobie otuchy i gdy już niemal zaczynała czuć, że stąpa hardo po ziemi, przyszedł czas aby ponownie zmieszać ją z gównem. Tym razem dosłownie. Kategorycznie odmawiała wsadzania wątłej rączki między obsmarowane łajnem kraty, aby wyciągać jakiś patyk zakończony grotem. Nawet rzuciła obraźliwą inwektywę w stronę Rudigera, który wyraźnie już chciał odpuścić i wtedy Cassandrze zmiękło serce. Mogła się przydać, mogła teraz zrobić coś, dzięki czemu zwróci jego uwagę i być może zachwyci się jej odwagą. Gdyby Erika tutaj była, pewnie by tak kaprysiła. Nastolatka w końcu zgodziła się i nie wiedziała, czy do bełtu, którego próbuje wyciągnąć nie dołoży zaraz kolejnego bełtu - swojego. Kiedy jej policzek dotknął krat mało się nie poryczała. Starała się wcale nie oddychać, woląc umrzeć z braku tlenu, ale mimowolnie odór sam wkradał się do nozdrzy i wędrował dalej niczym cichy zabójca. Cassandra starała się zrobić to bardziej pospiesznie i gdy tylko chwyciła bełt, wyciągnęła go a potem wstała jak poparzona, tupiąc naprzemiennie nogami i telepiąc rączkami jakby chciała strzepać z siebie resztki szamba. Kiedy tak tupała i skakała, machała włosami i panikowała z obrzydzenia niemal becząc żałośnie, Glauber wraz z Schultzem przyglądali się wyciągniętemu przez nią znalezisku niczym zawodowi detektywi, kontemplując nad pozostawioną nań posoką i innymi śladami, jakby to było, co najmniej, dzieło sztuki.


“Ostatnia kropla” na rogu Starego Rynku była kolejnym przystankiem, na który dziewczyna nie była przygotowana. Obskurna, zaśmierdziała, porastająca gdzieniegdzie mchem, wstrętna knajpa, a wewnątrz zaduch i smród przetrawionego alkoholu zmieszanego z gównem i męskim, ostrym potem. Cassandra była już bliska rozpaczy, a kiedy dosiadł się do nich typ równie piękny, co ten przybytek, pod stołem chwyciła rękę Rudigera i ścisnęła ją mocno. Poczuła jak serce podchodzi jej do gardła, jak odechciewa jej się wszystkiego, łącznie z życiem na tym świecie. Zazwyczaj ograniczała się do służenia najemnikom, przyjezdnym i ludziom wędrującym po świecie. Czasami zbirom czy łotrom, ale nigdy wieśniakom, pastuchom, ani innym typom z nizin społecznych, którzy ledwo mieli na pół bochenka chleba, a ona jednak oceniała swoje ciało na nieco więcej. Lustrowała kanalarza po kolei, poczynając od pożółkłych zębów, na którym zaczynał zbierać się aż zielonkawy osad, a może to coś z żarcia w szparze między zębami? Przeszła do jego cery, na której dostrzegła mnóstwo objawów chorób i zaniedbań, więc jego sprzęt pewnie wcale nie był bardziej czysty niż sam właściciel i chociażby wzięcie go do ust dałoby niespotykane wrażenia smakowe, bez wpychania kutasa po same migdałki miałaby odruchy wymiotne - zresztą, już je miała. Jej oczy niemal zaszkliły się, jednak wszystko uległo zmianie gdy odezwał się Schultz. Cassandra spojrzała na niego z niemal rozwartymi ustami. Była zszokowana jego twardą postawą oraz odwagą, którą zabłysnął stając w jej obronie i biorąc ją za priorytet nad sprawą. Była ważna… W końcu mogła to poczuć i poczuła. Była istotną częścią tej małej grupy, a na pewno życia mężczyzny. No i stało się; Cass poczuła się ważna, zachciało jej się grać rolę życia i próbować sił aby przemawiać, grać kimś kim nie była, a zawsze być chciała. Niestety, jej próby skończyły się równie szybko co zaczęły, a skoki jej emocji wahały się niczym sinusoida. Ponownie musiała zamilknąć, nie chcąc psuć tak dobrze ubitego przez rzezimieszka gruntu. Mimo iż zrobiło jej się nieco przykro, to wewnątrz wciąż delektowała się tą namiastką ciepła, jakie rozpalił w jej sercu Rudiger swoją postawą.

Po dogadaniu się z kanalarzem i opuszczeniu speluny, między ich trójką doszło do zgrzytu. Nadmiar mieszanki emocji, jaki siedział schowany we wnętrzu dziewczyny, skotłował się w uczuciowym chaosie i nagle wystrzelił, emanując powstałą w ten sposób złością. Rozgniewana Cassandra zachowała się jak księżniczka, która ma dosyć wszystkiego, a w szczególności tego, jak jest traktowana i jak niewielkie ma znaczenie w całej tej zaistniałej sytuacji. Początkowo nie dotarło do niej to, co Rudiger próbował zasugerować. Tak bardzo skupiła się na negatywach uderzających w jej osobę, że po prostu nie wytrzymała i wylała swój gniew tupiąc nogą i z postawą pełną agresji po prostu odwróciła się chcąc samotnie powrócić do gospody, w której nocowali. Jej kroczki były małe, jak przystało na niską dziewczynę ubraną dodatkowo w sukienkę, a każde stąpnięcie niosło za sobą pogłos uderzających mocno o ścieżkę, twardych obcasów butów. Dla mężczyzn nie było problemem po pewnym czasie niemal zrównując się z nią, ale w ciągu tych kilku minut, Cassandra zdążyła ochłonąć i przemyśleć swoje, jak i ich zachowanie. Szybko do niej dotarło, że nie zachowała się fair w stosunku do Schultza, który od samego początku był dla niej miły i ani razu nie potraktował jej jak powietrze. To Glauber, ten parszywy strażnik, miał ją za zwykłą ptaszynkę, tak samo jak ten wstrętny kanalarz, i nawet nie słuchał tego, co próbowała powiedzieć, a jedynie zachowywał się, jakby była ich pięknym dodatkiem. Naprawdę ślicznym, ale “za drogim” i zapewne “za mało bystrym”.
Te przemyślenia sprawiły, że nastolatka jednak zatrzymała się. Wydawać się mogło na początku, że jednak do nich dołączy i powrócą wspólnie, jednak ona zachowała się inaczej. Zignorowała obecność Glaubera traktując go z wzajemnością, a całą swoją uwagę skupiła na rzezimieszku, który nie był niczemu winien. Nie powinna potraktować go tak źle, kiedy on po prostu próbował zadbać nie tylko o samego siebie, ale i o nią.


Swoim zachowaniem Cassandra błyskawicznie pozbyła się strażnika, wewnętrznie napawając się swoją perfidią i sposobem, w jaki to osiągnęła. Chciała, żeby poczuł się jak zbędny dodatek, bo ani ładny, ani od niej mądrzejszy, więc kalkulując, Cass czuła się od niego lepsza! Nie skupiała się jednak długo na Glauberze i gdy ten zniknął im z oczu, Cass i Rudiger rozpoczęli rozmowę, z którą zwlekali już zbyt długo. Mieli sobie zbyt wiele spraw do wyjaśnienia, a przy tym i zbyt mało czasu. A jednak okazało się, że nie potrzebowali używać wielu słów, aby dojść do tak oczywistego wniosku; musieli być razem. Chcieli być ze sobą, spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, uczyć się od siebie, dbać o siebie, kochać się… Zdawało się, że już dawno dla każdego, kto ich obserwował, było to oczywiste, a mimo to ta dwójka, doszła do tego dopiero teraz. Nie zważali jednak na to, czy moment był odpowiedni. W tym świecie pewnie żaden nigdy nie będzie dobry na to, by się wiązać i próbować coś stworzyć, ale tak naprawdę nawet w chwilach niedopowiedzenia, i tak zachowywali się, jakby byli dla siebie stworzeni.
Nastolatka była dumna. Tym razem nie z siebie, a z mężczyzny. W jej oczach był idealny i niezastąpiony. Był silny i delikatny zarazem, czuły dla niej i oschły dla natrętów, dobry a jednocześnie zły, troskliwy, kochany, miły, przystojny, waleczny, odważny, utalentowany… Po prostu perfekcyjny. W jednej chwili to napięcie, które tkwiło między nimi, zostało jednocześnie rozładowane i nakręcone jeszcze bardziej. Nie potrafiła oderwać się od jego pocałunku, który z początku delikatny, przeradzał się po czasie w bardzo namiętny. Silna ręka którą oplótł wokół jej wąskiej talii, ogrzewała filigranowe, kobiece ciało, przesyłając prąd emocji i podniecenia w niższe partie części jej ciała. Gdyby ta rozmowa przebiegła w innych warunkach, nastolatka pewnie nie powstrzymałaby siebie przed tym, aby właśnie w tej chwili ulec momentowi i kochać się z wojownikiem. W wyobraźni już widziała obraz, gdy leży na niej pozbawiony ubrania i wbija się w jej wilgotne wnętrze silnym i stanowczym ruchem, pogłębiając i przyspieszając, ściskając jej ręce nad jej głową, delektując się słodkim pojękiwaniem wydobywającym się z ponętnych ust…
Musiała to przerwać. Odkleić się od niego i powrócić do rzeczywistości. Ochłonąć, przestać o tym myśleć, skupić się. Musiała, próbowała, starała się… I w końcu odniosła sukces. Choć wciąż gdy na niego spojrzała, obraz przypuszczalnej, namiętnej nocy powracał.


Trzymając się za rękę i spoglądając co chwilę na siebie z uśmiechem, udali się wspólnie do Gildii po mikstury, które ponoć potrafiły w niezwykły sposób wspomóc gojenie się ran. Cassandra używając swojego uroku próbowała negocjować cenę. Jej uroda nabrała dodatkowego blasku, kiedy emanowała niedawno zdobytym szczęściem, co tylko wspomogło jej próby uzyskania niższej ceny. Podziękowała serdecznie sprzedającemu, ściskając mu nawet rękę i obdarowała swojego wojownika szerokim uśmiechem, będąc zadowolona z tego, że dzięki niej udało mu się coś zaoszczędzić.
Kierując dalsze kroki w stronę gospody “Pod kulawym psem”, zahaczyli po drodze o dzielnicę handlową. Przechodząc przez targ Rudiger nie miał łatwego życia. Cassandra skakała od straganu do straganu, zachwycając się niemal każdą pierdołą i świecidełkiem. Interesowała ją biżuteria, drogie kamienie, ozdoby do włosów, broszki do płaszcza, aż po wszelkie śliczne drobiazgi służące krawcowym do upiększania swoich dzieł. Opowiadała Schultzowi o kolorach, czym się różni kolor limonkowy od wiosennego oraz dlaczego szafir to nie to samo co królewski błękit. W ostateczności i tak skończyło się na tym, że zamiast kupić jej pierścionek za dwadzieścia złotych koron, nakupował rzeczy typowo praktycznych. Mimo takiego obrotu spraw, nastolatka i tak tryskała niezahamowaną energią, entuzjazmem i radością. Ostatni raz gdy widział ją w takim stanie, byli razem w Nuln. Potem wszystko się popierdoliło.
Była jeszcze jedna sprawa, którą dziewczyna chciała załatwić, a którą zaskoczyła pozytywnie Rudigera.
- Pamiętasz co nam powiedział ten kapłan w Świątyni Morra? - zapytała ukochanego, choć wcale nie liczyła na odpowiedź - Spróbuję się spytać kilku handlarzy, może coś wiedzą. - oznajmiła z uśmiechem i zrobiła jak powiedziała.
Wypytywała o literki “O” i “F” oddzielone ikoną skrzyżowanego miecza i młota oraz o mężczyznę, którego opisywała jako wysokiego o ciemnych włosach, bladoniebieskich oczach i takiej pokaźnej, charakterystycznej bliźnie na twarzy. Miała wrażenie, że targ i okolice to jedno z lepszych miejsc do pozyskiwania informacji, szczególnie o innych ludziach. Po tych wszystkich obowiązkach, dniu pełnym emocji i nieoczekiwanych obrotów spraw, wraz ze swym idealnym mężczyzną wróciła do gospody, przytulając się czule do jego boku.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline