- Również nie sądzę, żeby to byli bandyci - Gwen poparła cyrulika - Zwyczajny brak motywu, nie opłacało by im się to nawet, gdyby pastuch zwrócił im uwagę, albo widział jak kogoś okradają. Ta śmierć musiała mieć głębsze znaczenie - kobieta wierzyła w swoje słowa. Nie od dziś znane są światu mordy mające na celu chociażby wyssanie z kogoś życiowej energii... Tak, Gwen miała obsesję na punkcie wampirów, nie była ona jednak bezpodstawna, aczkolwiek możliwość maczania w tym krwiopijczych kłów już odrzuciła.
- Pójdziemy o świcie, po zmroku, choć byłoby to wskazane aby informacje przekazać jak najszybciej, to jednak nie jest bezpiecznie. Jeśli ktoś ma dostarczyć ostrzeżenie, to lepiej, żeby dożył - Gwendoline rozgadała się. Być może sprawa ta była warta strzępienia języka. W zasadzie jako strażnik grobów zazwyczaj po prostu mówiła do samej siebie, tutaj jej myśli były słyszalne, bo już nie była sama i może to tyle z różnicy, bo zwłoki były elementem wspólnym.
Skoro już mieli iść do krasnoludów, to i warto było tę brandy wziąć, co wspominał im khazad, który dał jej śliczny kamyczek. Wtedy może w końcu dowiedzieliby się czegoś przydatnego, a nie uczyli się na pamięć żałosnych rymowanek i dowiadywali się o tym, że któryś z wieśniaków dostał sraczki.