08-09-2019, 14:16
|
#82 |
| - Gawain nie żyje - powtórzył oszołomiony Eugeniusz, który właśnie na klęczkach modlił się za młynarzowe dziatki i całe Drzewce.
Mieszko przyglądał się swojemu opiekunowi bardziej rozzłoszczony niż przygnębiony. Na jego twarzy rysowało się “a nie mówiłem”, które miało oskarżyć wszystkich wielkopańskich o zbrodnie, jakich się dopuszczają.
Kapłan z trudem wstał z kolan i pokuśtykał do swojego fotelu, na którym spoczął z cichym westchnieniem. - W moim sercu tliła się nadzieja, że obejdzie się bez takich okropieństw - odezwał się po chwili, wspierając czoło dłonią. - Biedny Albert zostanie teraz bez ojca - dodał, patrząc smutno przed siebie. - Trzeba będzie zająć się sierotą i odprawić Waltersowi należyty mu pogrzeb. - I tyle? - wyrwał się młody sługa. - Pochowamy ciało i zapomnimy o wszystkim, jakby nic się nie wydarzyło? - zagaił w gniewie. - O niczym nie będziemy zapominać, chłopcze - pouczył go Eugeniusz. - Przede wszystkim nie doprowadzimy do dalszego rozlewu krwi. - A w tym czasie ten przeklęty Otton będzie grabił i mordował kolejnych chłopów - prychnął Mieszko. - Po pierwsze nie bluźnij - skarcił wielebny Niemysł. - Po drugie oddamy włodarzowi co włodarskie. Źle się stało, że chłopstwo rozkradło dwór pana, nawet jeśli został tymczasowo porzucony. Chciwość prędzej czy później zostanie ukarana. - To nie usprawiedliwia zbrodni! - protestował chłopak. - Wystarczy. Od tej chwili przestaniesz nosić w sobie złość za wydarzenia przeszłości i skupisz się razem ze mną na Lesie Mgieł - uciszył Eugeniusz, a jego spojrzenie nie znosiło sprzeciwu.
Wydawało się, że Mieszko tak łatwo nie da się stłamsić, ale ostatecznie spuścił zrezygnowany wzrok i dosiadł się do kapłana. - Cóż możemy począć przeciw potędze pogańskich bogów? Zamieszkują te lasy od wieków, nie pozwolą zniszczyć ich domu - odezwał się zrezygnowany chłopak. - Wiem, że nie poddadzą się bez walki, chłopcze. Jednak nie doceniasz potęgi Stwórcy, który swym ogniem wypala każdą piędź herezji.
Mieszko wydawał się nieprzekonany. - Musimy rozgłosić słowo, by każdy wierny przyszedł do nas ze swoimi świętymi symbolami, które pobłogosławię płomieniem Stwórcy. Nosząc je przy sobie, będą strzeżeni przez samego Boga. - I to pomoże? - zapytał niepewnie młody sługa. - Oczywiście, synu. Im mocniejszą wiarą darzysz Stwórcę, tym większą potęgą cię obdarza. Musimy mu po prostu zaufać - wytłumaczył wielebny Niemysł.
Mieszko tylko skinął głową, nic nie dodając. - Wspomnę o tym na zebraniu - zagaił kapłan, wstając z fotela. Następnie ruszył do wyjścia, po drodze nakładając nakrycie głowy. - Zaopiekuj się świątynią i nigdzie nie wychodź - pouczył na odchodnym.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
| |