Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-09-2019, 10:19   #81
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

- A na co?! - Vaida wcale nie była w nastroju na pozwalanie by Pańskie parobki (bo tak myślała o żołnierzach) cokolwiek jej przeszukiwały.
- Powiedz co szukasz to ci powiem czy mam. - Vaida nie wiedziała oczywiście, czy będzie mieć coś takiego. Co natomiast wiedziała to to, że nie ma takiej opcji coby paskud odepchnął ją z progu własnej chaty, toteż skóra na zaciśniętych kostkach pięści już jej zbielała.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 08-09-2019, 14:16   #82
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Gawain nie żyje - powtórzył oszołomiony Eugeniusz, który właśnie na klęczkach modlił się za młynarzowe dziatki i całe Drzewce.

Mieszko przyglądał się swojemu opiekunowi bardziej rozzłoszczony niż przygnębiony. Na jego twarzy rysowało się “a nie mówiłem”, które miało oskarżyć wszystkich wielkopańskich o zbrodnie, jakich się dopuszczają.

Kapłan z trudem wstał z kolan i pokuśtykał do swojego fotelu, na którym spoczął z cichym westchnieniem.
- W moim sercu tliła się nadzieja, że obejdzie się bez takich okropieństw - odezwał się po chwili, wspierając czoło dłonią. - Biedny Albert zostanie teraz bez ojca - dodał, patrząc smutno przed siebie. - Trzeba będzie zająć się sierotą i odprawić Waltersowi należyty mu pogrzeb.

- I tyle? - wyrwał się młody sługa. - Pochowamy ciało i zapomnimy o wszystkim, jakby nic się nie wydarzyło? - zagaił w gniewie.

- O niczym nie będziemy zapominać, chłopcze - pouczył go Eugeniusz. - Przede wszystkim nie doprowadzimy do dalszego rozlewu krwi.

- A w tym czasie ten przeklęty Otton będzie grabił i mordował kolejnych chłopów - prychnął Mieszko.

- Po pierwsze nie bluźnij - skarcił wielebny Niemysł. - Po drugie oddamy włodarzowi co włodarskie. Źle się stało, że chłopstwo rozkradło dwór pana, nawet jeśli został tymczasowo porzucony. Chciwość prędzej czy później zostanie ukarana.

- To nie usprawiedliwia zbrodni! - protestował chłopak.

- Wystarczy. Od tej chwili przestaniesz nosić w sobie złość za wydarzenia przeszłości i skupisz się razem ze mną na Lesie Mgieł - uciszył Eugeniusz, a jego spojrzenie nie znosiło sprzeciwu.

Wydawało się, że Mieszko tak łatwo nie da się stłamsić, ale ostatecznie spuścił zrezygnowany wzrok i dosiadł się do kapłana.

- Cóż możemy począć przeciw potędze pogańskich bogów? Zamieszkują te lasy od wieków, nie pozwolą zniszczyć ich domu - odezwał się zrezygnowany chłopak.

- Wiem, że nie poddadzą się bez walki, chłopcze. Jednak nie doceniasz potęgi Stwórcy, który swym ogniem wypala każdą piędź herezji.

Mieszko wydawał się nieprzekonany.

- Musimy rozgłosić słowo, by każdy wierny przyszedł do nas ze swoimi świętymi symbolami, które pobłogosławię płomieniem Stwórcy. Nosząc je przy sobie, będą strzeżeni przez samego Boga.

- I to pomoże? - zapytał niepewnie młody sługa.

- Oczywiście, synu. Im mocniejszą wiarą darzysz Stwórcę, tym większą potęgą cię obdarza. Musimy mu po prostu zaufać - wytłumaczył wielebny Niemysł.

Mieszko tylko skinął głową, nic nie dodając.

- Wspomnę o tym na zebraniu - zagaił kapłan, wstając z fotela. Następnie ruszył do wyjścia, po drodze nakładając nakrycie głowy.
- Zaopiekuj się świątynią i nigdzie nie wychodź - pouczył na odchodnym.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 08-09-2019, 20:40   #83
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Znachorka zaśmiała się pod nosem. Dla Arniki jedynym przystojnym mężczyzną w tej wiosce był jej własny mąż i musiała przyznać córce rację, że inni byli tacy nijacy. Na wspomnienie przez Rutę o problemach jakie miała nim poślubiła Horsta, uśmiechnęła się z melancholią.

- To prawda - pokiwała głową pani Grolsch. - Ale z tymi problemami byliśmy razem i wspólnie udało nam się je przezwyciężyć. Twoja babka Czeremcha i wuj Jeremi też nas wspierali od początku - dodała dla podkreślenia, że nie byli w tym sami. - Córuś, jeśli masz pytania to pytaj. Lepiej zadać głupie pytanie niż wydurnić się czynami zrobionymi z niewiedzy - zachęciła.

- Tak tylko byłam ciekawa… - odparła dziewczyna bez przekonania, kopiąc pobliski kamyczek. - Nie zamierzam się z niczym wydurniać.
Ruta wyraźnie wolała unikać dalszej rozmowy na ten temat. Przykucnęła, by oddać się drapaniu za uchem Psotki. Czarna kotka wyprężała się przy tym do granic możliwości, by umożliwić pieszczoty na całym obszarze szyi.

Arnika zatrzymała się i popatrzyła z uśmiechem na córkę bawiącą się ze zwierzęciem.
- Podoba ci się ten cały Mieszko, tak? - ni to zapytała ni to stwierdziła.

Choć wydawało się to niemożliwe, Ruta spąsowiała jeszcze bardziej.
- Co ty wygadujesz, matko?! - poderwała się z miejsca. - Chodźmy już do babci…

- Córuś, nie jest problemem to, że chłopak najpewniej nie ma grosza przy duszy jak i pochodzenia niewiadomego - ciągnęła kobieta, głucha wymigiwanie się Ruty. - Bo nawet jeśli biedny i sierota to jeśli ma serce do pracy to jakoś to by było - Arnika szła tuż za małoletnią. - To co jest w nim problematyczne to to, że jest na drodze w której służy i miłuje tylko Stwórce. Póki tak jest to sprawa jest jasna. Chyba, że odejdzie... - urwała i w milczeniu dotarły pod drzwi chaty Czeremchy. Tu przywitane zostały przez kolejne kocie mordki wpatrujące się w nie i kilka podeszło prosząc się o pieszczoty, lecz Psotka krótkimi prychnięciami oznajmiała, że ręce Ruty są dla niej na wyłączność.

- Przyszłyśmy - rzuciła Arnika od progu, wchodząc do wnętrza niewielkiego domku. Postawiła koszyk na niewielkim stoliku i zaczęła wyciągać z niego jedzenie przygotowane dla starowinki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-09-2019, 22:14   #84
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Mimo iż Marysia miała jeszcze sporo pracy i nie chciała marnować czasu z tym człowiekiem, szybko jednak uznała że warto zachować się uprzejmie... Nie mogła powiedzieć, że miło jej było poznać, ale wypadało podjąć rozmowę.
- Marysia, Marysia Szewcowa - przedstawiła się w odpowiedzi, skinąwszy nieznacznie głową. Aby wyjść na bardziej dostojną, dodała sobie przydomek, zwany też nazwiskiem, którego tak naprawdę wcześniej nie miała. Bo czemu by nie.
- Ależ. Nie musiałeś się tu trudzić, tylko po to aby mi się przedstawić - rzekła lekko bagatelizującym głosem, stawiając kawałek drewna na pieńku do rąbania.

- Właściwie to tak czy inaczej ktoś musiałby się tu pojawić. Czcigodny pan Otton chciałby dokonać in-wen-ta-ry-za-cji. Prędzej czy później… - intendent przeliterował kluczowe słowo, zakładając że może się ono okazać zbyt trudne dla prostej dziewczyny. Choć zapowiadał spisywanie przedmiotów, nietrudno było się zorientować, iż jego wzrok częściej błądził po sylwetce wieśniaczki.

- Aha... A co dokładnie oznacza inwentaryz-racja? - spytała ciekawsko Marysia, nie bardzo rozumiejąc jakie są zamiary Pana Ottona.
Dostrzegając wzrok rozmówcy, zerknęła na siebie kontrolnie, domyślając się że coś było z nią nie tak. Głupio by było gdyby rozmawiać z tym panem, gdyby odpiął się jej guzik koszuli i widać było jej bieliznę, albo gdyby uklęknęła na kurzej kupie i miała paskudną plamę na całym kolanie, albo gdyby wiatr dmuchnął piórko które przyczepiło się do niej w jakimś nieodpowiednim miejscu. Możliwości było wiele.
Szybko się jednak okazało, że zarówno strój Marysi jak i ona sama były w porządku. A to oznaczało, że gapił się na nią - o tak... Marysia nie była pewna dlaczego, ale uznała że tak właśnie rozmawiają ludzie z dużego miasta, ci obcujący ze szlachtą. Starała się więc nie pokazać po sobie, że jej zdaniem coś tu jest nie tak.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 09-09-2019 o 09:21.
Mekow jest offline  
Stary 09-09-2019, 22:30   #85
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Chata Czeremchy

Nietrudno było zrozumieć, iż Arnika chciała po prostu wytłumaczyć córce sytuację, aby ta nie popełniła żadnej głupoty. Każdy dobry rodzic postąpiłby w tej sytuacji podobnie. Młode dziewczę nie miało jednak cierpliwości. Ciężko było powiedzieć czy Ruta była teraz czerwona z powodu wstydu czy też narastającej w niej wściekłości. Wyraźnie nie podobały jej się rozsądne tłumaczenia matki. Nikt nie lubił słuchać o przeszkodach. A już na pewno nie za młodu!
- Matko, zrozumiałam! - rzuciła nieco opryskliwie Ruta. Do Horsta nigdy by się tak nie odezwała. Ojciec wydawał się znacznie groźniejszy. Arnika z kolei jawiła się jako uosobienie łagodności i cierpliwości. Choć dzieci w ogólnym rozrachunku ją szanowały, to jednak czasem zdarzał im się wybuch.

Zmęczenie Luthera było w pełni uzasadnione. Choć młodemu Grolschowi nie brakowało pary w łapach, to jednak niesienie bezwładnego ciała przez las wyczerpałoby nawet największego atletę. Byłoby o wiele prościej, gdyby chłopak po prostu przerzucił sobie Nawojkę przez bark niczym dywan - niemniej postanowił tego nie robić. Może z troski, może na znak szacunku. A może z obu powodów? Efekt był jednak taki, iż ramiona Luthera paliły niemiłosiernie. Felerne biodro również przypominało młodzieńcowi, iż o pełni zdrowia może zapomnieć.
Nie można było odmówić mu jednak ofiarności. Nie odpuszczał pomimo wyczerpania. Dawał z siebie wszystko, by ocalić Nawoję. Wysiłki młodzieńca przyniosły w końcu rezultaty. Gdy ciało dziewczyny już niemalże wypadało z rąk młodego Grolscha, z mgły wyłoniła się chata Czeremchy. Udało mu się.


//NC: Mag, Marrrt - możecie swobodnie rozgrywać dalszą akcję między sobą (czy to na forum, czy w dialogach - jak Wam wygodniej). Nie ma limitu wpisów. Jeśli potrzebne są dane medyczne dotyczące stanu Nawojki, dawajcie znać to zapodam.




Młyn

Racimir uśmiechnął się nieznacznie pod wąsem, kiedy Maryna powtórzyła jego słowa. Nietrudno było odgadnąć kto jest murowaną kandydatką do oświadczyn. Młynarz nie bez powodu tak często odwiedzał wdowę. Prawda była taka, że i jej, i jemu ciężej było bez współmałżonka. A recepta na to przecież prosta, czyż nie? Mężczyzna był jednak zbyt dobrym ojcem, aby ciągnąć rozważania matrymonialne w chwili, kiedy jego dziatki gdzieś zaginęły.
- Łoni zawsze gdzieś biegajo jak poszczeleni, ale teraz to przesadzili. Łojca starego tak martwić - sarkał co rusz Racimir. Krzątał się po izbie, nijak nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Siadał przy stole, to znów wstawał i patrzył za okno czy ktoś nie nadciąga. - Jeszcze tego szlachetkę tu przywiało. Same kłopoty. Jakby nie to to nic by się nie wydarzyło.
Młynarz po raz kolejny wyjrzał za okno. Najbardziej martwił się o Nawoję. W duchu przysięgał na wszystkich świętych, że ściągnie córce cugle.
- Zły ojciec ze mnie. Za wiele pozwalam Nawojce. Lata gdzie jej się podoba, a ja potem cały się trzęsę. Chłopoki jak to chłopoki, wiadomo że latają. Ale chłopokom to się nic nie dzieje. Tak to już jest z chłopokami. A z dziołszką taką to nic nie wiadomo. Mało to grasantów różnych jest? Oj niech no ona wróci to już ja jej dam popalić...
Młynarz nie przestawał się odgrażać. Maryna znała go na tyle dobrze żeby wiedzieć, iż to tylko słowa. Racimir miał zbyt dużą słabość do córki, aby nie zacząć od uściskania jej.
- Co to tej Bognie strzeliło do łba, żeby w las lecieć. Pognała jak czort jaki. Nawojka i Światko pewnie polecieli jej szukoć. Oj pokarał mnie Stwórca za pobłażliwość...

Racimir kontynuował biadolenie, podczas gdy Żyrosław ruszył na poszukiwania Jeremiego. Jeśli bór nie chciał wypuścić młynarczyków z objęć, to tylko wiedźmiarz mógł przebłagać duchy lasu...




Karczma

Dobrze się stało, że zlekceważony wcześniej Józef postanowił pofatygować się do karczmy - wszak to właśnie jemu Horst zostawił klucze. Gdyby nie dziadunio, Otton pocałowałby klamkę. A raczej nikogo nie interesowało dalsze testowanie cierpliwości rycerza...
Szlachecka rodzina zajęła tyle izb, ile to tylko było możliwe. Podarek Józefa zrobił bardzo dobre wrażenie. Co prawda Otton nie przejawił zbyt wielkiego zainteresowania (coś tylko mruknął i prychnął), ale zupełnie inaczej zachował się Harald - starszy brat pana wsi.


Był mężczyzną o niezwykle potężnej posturze - wyraźnie górował nawet na tle pozostałych zbrojnych. Aparycja Haralda prezentowała się dość surowo - podgolona czupryna, blizny, kwadratowa szczęka. Jednakże to właśnie oczy olbrzyma wydawały się najłagodniejsze na tle pozostałych mężczyzn. Starszy brat Ottona wypytywał Józefa o szczegóły produkcji miodu i deklarował, iż bardzo chciałby obejrzeć pasiekę. A przy tym zwracał się do dziadka tak, jakby nie istniały podziały stanowe.


//NC: Lynx Lynx, Dhratlach, MTM - macie swobodę, by zorganizować naradę. Rycerze odpoczywają w karczmie. Możecie rozgrywać dalszą akcję między sobą (czy to na forum, czy w dialogach - jak Wam wygodniej). Nie ma limitu wpisów.




Chata Vaidy

- Nie twa sprawa co ja szukam, dziewko! - warknął zbrojny, po czym bezpardonowo pchnął Vaidę tak, iż zrobiła kilka kroków w tył. Znalazła się teraz w chacie, podczas gdy brutalny mężczyzna wchodził do środka. Serwienci Ottona byli uzbrojeni po zęby, ale póki co nie w głowie było im sięganie po broń. Mieliby dobywać miecz na chłopstwo? W dodatku na dziewkę? Choć Vaida dysponowała lepszym bicepsem niż typowa dziewoja, to jednak w oczach zbrojnych nie stanowiła nawet minimalnego zagrożenia. Zwłaszcza, że było ich dwóch.
- Sami popaczym czy tu z dworu czego nie rozkradłaś - dodał mężczyzna, spluwając na podłogę. Nawet jeśli tak naprawdę był parobkiem Ottona, to teraz miał władzę. I wyraźnie lubił z niej korzystać.




Chata Marysi

Gaudenty zaśmiał się głośno, odsłaniając rząd białych zębów. Niewiedza i zaciekawienie Marysi stanowiło doskonałe połączenie dla intendenta. Wydawało się, że tylko czekał na okazję, aby zaimponować dziewczynie obyciem oraz mądrością.
- Inwentaryzacja to spisywanie całego dobytku - oznajmił w końcu mężczyzna. Reakcja Marysi nie umknęła rozbieganym oczom Gaudentego. Wiedział, iż spojrzenia wprawiły ją w pewne zakłopotanie i podobało mu się to.
- Na przykład powinienem przy inwentaryzacji zwrócić uwagę na ten piękny naszyjnik - oznajmił intendent, spoglądając Marysi w dekolt. Bez zbędnych ceregieli wyciągnął rękę, by delikatnie dotknąć malachitowych korali.
- Ale nie wiem czy powinienem. Pan Otto mógłby pomyśleć, że to zostało skradzione z dworu. A tego byśmy nie chcieli, prawda? Bo byłby bardzo, bardzo zły...
 
Bardiel jest offline  
Stary 12-09-2019, 17:58   #86
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Jeremi spojrzał na szwagra, pokiwał głową i powiedział.
- Dobrze zrobiliście, nie birąc nic z dworu. Jeno poślij dziecioki po chatach by ostrzegli kogo sie da. Nie trza nam sie dzielić przy takim panu. Dawni czy spaleńcy, on litości mieć nie będzie, trza nam się razem trzymać. Wiklina w koszu, jak spleciona to mocna jak rozdzielona to słaba, tak i z nami, chłopami. Poślij dziecioki. Jeno nich mówią że to posłanie od wuja Jeremiego. Jak ktoś doniesie to na mnie bedzie nie na was. A ja… ja sobie poradzę. - pokiwał ponownie głową. Nagle się zatrzymał i warknął w powietrze.
- Kto czeka? Gdzie? - pochylił głowę słuchając odpowiedzi. - Cierpliwości już jej braknie powiadasz? Podziękowania przyjmij za ostrzeżenie. - wiedźmiarz wyciągnął z worka kawałek słoniny i rzucił w cień. Po chwili wyłonił się z niego szaro-bury kocur z zadowoleniem niosąc podarek w pysku.
- Wzywany jestem, ale na spotkanie do Józefa przyjść sie postaram. - skinął głową Horstowi i żwawym krokiem skierował się w stronę lasu. Kiedy Jeremi to zrobił, kobieta niespiesznie odrzuciła kaptur. Smagłe lico tajemniczej postaci dostrzegalne było tylko przez chwilę, nim obróciła się w stronę lasu. Najwyraźniej nie zamierzała czekać na wiedźmiarza, lecz zniknęła w gęstwinie. Ten nie wahał się ani chwili. Skłoniwszy się głęboko drzewom ruszył pospiesznie za znikającą w lesie postacią. Jeżeli Dawni chcieli jego krzywdy to mogli ją zrobić na wiele sposobów, ani nie wabiąc go do lasu, ani nawet nie ukazując mu się wcale. Jednak gdy wiedźmiarz zanurzył się w las, po kobiecie nie było już choćby śladu. Dosłownie. Nawet chytry Jeremi nie mógł wypatrzeć na ściółce jakichkolwiek tropów. Na pewno nic, co przypominałoby odcisk kobiecego bucika. Przez las przebiegł najpierw szmer, a chwilę później lekki, kobiecy śmiech. Mężczyzna miał problem ustalić, w którym kierunku znajduje się źródło dźwięków. Zupełnie tak, jakby głosy dochodziły… zewsząd. Być może Dawni nie chcieli krzywdy Jeremiego, ale najwyraźniej mieli skłonność do figli. Oby były to jeno przyjacielskie zaczepki. Wiedźmiarz skłonił się ponownie. Dawnych nie dało się odnaleźć gdy nie chcieli, a zazwyczaj nie chcieli. Okazja była rzadka a w obecnej sytuacji niezwykle potrzebna. Wiedźmiarz uklęknął na ziemi, wyjął z worka niewielki skórzany mieszek wypełniony ziołami i począł czarować. Najpierw złożył pod korzenie najbliższych drzew trochę chleba i soli, uderzył woreczkiem trzy razy o ziemię i rozsypał zioła dookoła siebie.
- O duchy lasu, Dawni posłyszcie mnie, dobrą radą wspomóżcie, tych co z wami chlebem i solą się dzielą ni zapominajcie, a gniew powstrzymajcie! Zły los znowu zawitał w nasze progi! Tym razem nie zarazę przywiódł a pana nowego, co pod grozą bata i miecza każe nam rękę podnieść na wasze ostoje. Nie nasza to wola, nie nasze pragnienie a przymus któremu oporu siły u nas ni ma. Ni karzcie nas za to do czego przymuszeni ostajem! Co czynić skażcie! - wiedący na klęczkach skłonił się nisko, tak by jego twarz skryła się we mchu i wyczekiwał. Zechcą odpowiedzieć, czy też nie?
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline  
Stary 15-09-2019, 11:28   #87
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dzięki Wisieńki i MG za odgrywanie.

Wkrótce do młyna przyczłapała Bogna. Potargana, podrapana, rozchłestana i bez jednego buta, z nieco pokaleczoną stopą. Spojrzała na Racimira i wdowę Marynę z markotną miną, po czym się rozbeczała, trzęsąc na całym ciele.

- Co bucys kiedyk w doma? - zapytała Maryna a m widząc, że sierota się nie uspokaja kontynuowała - idź obmyj gemba bo kijem przyłoża i wracoj in o roz spokojno i pedoj kaj ześ polozła i cyś wyodzioła Nawoja? - Maryna mówiła tak szybko, że prawie brakło jej miejsca na wzięcie oddechu.

Widok dziewczęcej sylwetki na horyzoncie ścisnął Racimira za serce. Poczuł zawód, kiedy okazało się, iż nie jest to Nawoja. Jednakże przesadą byłoby stwierdzenie, iż bezpieczeństwo Bogny nie obchodziło go nic a nic. Czym prędzej zerwał się z miejsca, by wybiec sierocie naprzeciw.
- Bogna, jak ty wyglądasz! Co się stało?! - zakrzyknął młynarz, podbiegając i chwytając dziewczynę za ramiona. Wyglądała jak siedem nieszczęść.

W pierwszym momencie, gdy wdowa Maryna ją zbeształa, Bognę przytkało. Stała bez słowa, chlipiąc już cichaczem, a w główce kotłowało się sto myśli, i bynajmniej niezbyt miłych, odnośnie owej przyszłej(jak na licho) gospodyni młynarzowej. Dopiero gdy Racimir do Bogny dostąpił, i pokazał niemal czyste ojcowskie przejawy, dziewkę "odetkało".
- Gdzie… gdzie Nawojka? - Wyskomlała rudowłosa - ...bo w lesie potwór… - Dodała i nogi się pod nią ugięły, a jedynie przytrzymywana przez gospodarza nie padła na pysk, a tylko na klęczki wciąż w jego silnych dłoniach.
- Gdzie... moja Nawojka? Gdzie moja Nawojka? - Powtarzała ze spojrzeniem wbitym w podłogę, znowu zalewając się łzami. A drżała przy tym niczym osika.

Oschła reakcja Maryny zaskoczyła również Racimira, ale nie miał teraz czasu, żeby spnad tym zastanawiać. Chciał jak najszybciej wypytać o Nawoję, ale szybko zorientował się, iż to nie ma sensu. Gdyby Bogna miała jakiekolwiek informacje na temat córki młynarza, nie wypytywałaby sama.
- Nawojka jeszcze nie wróciła… - odparł po dłuższej chwil, zaś twarz mężczyzny spochmurniała jeszcze bardziej. - Jaki potwór, dziewczyno? Mów szybko co wiesz!
Młynarz potrząsnął lekko sierotą, aby przyspieszyć zeznania.

W międzyczasie zaś Maryna poszła po miskę z zimną wodą aby sierota mogła obmyć twarz. Nie widziała najmniejszego sensu w kontynuowaniu rozmowy przynajmniej dopóki Bogna nie przestanie histeryzować, nie miała na to nerwów.

- W lesie potwór, brzydki potwór! Chciał mnie… zjeść! Okropny, brzydki! Wiem co widziałam! - Spojrzała wyjątkowo pewnie na Racimira - Obrzydliwe zapomniane bóstwo lasu. Chciał mnie złapać i pożreć, ale uciekłam, złapał za buta - Wyrecytowała jednym tchem, po czym odrobinę wysunęła bosą i pokancerowaną stopę w kierunku młynarza - O, i wilk! Duży czarny wilk, jego sługus, też mnie chwycił, o tu! - Wskazała palcem ślady u kostki przy nodze.

Maryna ugryzła się w język, wszak nie była tu jeszcze gospodynią ale za gadanie takich bredni jak nic wygarbowałaby dziołsze skórę. Nie żyła na świecie od wczoraj aby uwierzyć w babskie gadanie o potworach w lesie czy posiadających sługi wilkach. Ot nic innego tylko dziewka wystraszyła się jakiegoś cienia i teraz wygaduje trzy po trzy coby kary uniknąć. Głośno odłożyła nalewajkę na piec, przez co Bogna na moment "podskoczyła", nieco wystraszona.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest teraz online  
Stary 15-09-2019, 11:43   #88
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Józwa po radzie wiedział parę rzeczy. Po pierwsze Czeremcha pokpiła sprawę i wychowała gbura. Po drugie kapłan to kapłan, tylko Stwórca, wiec tragedii nie ma. Podejrzany jednak napitkiem gardzi. Pewnie dlatego go do nas wysłali i gada jak kałan, czyli z takimi słowami o których Stary nigdy nie słyszał. Trzecie to to, że parobki Pana się nie patyczkują. Szkoda Gawaina, ale nigdy go nie lubił i miał racje. Przybłęda i złodziej, ale jego chłopaka musi poszukać. Dziecko nie winne grzechów ojca, a ktoś musi się takim zając. Tylko co się z nim stało. Takie były wnioskowania józwowe.

Pobudka była szybko. Józwa osiągnął już ten wiek iż strach tak spać za długo. Wiesz, że niedługo już zaśniesz na wieki, ale przynajmniej mógł na spokojnie zając się obejściem. Zabrał garnuszek miodku o którym wczoraj zapomniał dać Horstowi i ruszył do karczmy. Arnika by mogła ciasteczka upiec jak Marylka. Dumał sobie staruszek po drodze.

Będzie musiał czuwać przy Panie i być tym no pośre... sołtysem jak by takim. Czyli gadać z chłopami co Pan chce.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 15-09-2019, 12:28   #89
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Narada (Balzamon, Dhratlach, Lynx Lynx, MTM) 1/2

Była już późna pora, kiedy w domostwie starego Józefa rozległo się pukanie. Ciemna sylwetka w kapłańskich szatach pochylała się nad kołatką, co rusz zerkając na boki.
Drzwi otworzyły się ukazując starego Grolsch’a który skinął kapłanowi i odsuwając się bliżej za drzwi zrobił kapłanowi miejsce by mógł wejść.
- Szczęść boże - rzucił kapłan, przekraczając próg. Zaraz też zdjął nakrycie głowy i skinął do Horsta, by ten poprowadził go w głąb domostwa.
- Niech imię Stwórcy będzie chwalone na wieki - rzekł Józwa wstając by powitać kapłana. W końcu kolędy w jego chacie nie było od śmierci poprzedniego klechy, dlatego by oddać honory wielebnemu gościowi i zacnemu chłopowi jakim był Grolsch przygotował swoje ciemne piwo co trzymał na specjalne okazje, a do zakąszenia podał ostatnie wędzone kiełbasy jakie ostały się po zimie.

Po chwili ktoś ponownie zapukał do drzwi. Gdy je otworzono do wnętrza chaty wszedł Jeremi, na jego ubraniu widać było ciemne plamy od wilgoci i gdzieniegdzie gałązki i liście zaplątane w fałdy płaszcza. Kapłan mógł się zastanawiać co tu robi miejscowy owczarz. Horst był najbogatszym chłopem we wsi więc w “starszyźnie” miejsce mu się należało jak psu kość, Józef z kolei jako najstarszy też cieszył się szacunkiem. Ale Jeremi? Cóż takiego było w pasterzu że został zaproszony na to spotkanie? Ten zaś uścisnął się z Grolschem i skłonił głowę przed siwą czupryną gospodarza domu i zwrócił się do kapłana.
- Witajcie. Sporo mamy do obgadania a czasu mało. Bardzo mało. Wielebny jak wam sie podoba nasz nowy pan? - przeszedł od razu do rzeczy.
- Na początek lepiej usiądźmy wszyscy bo spraw do obgadania sporo, a ja mam już nie takie młode nogi- powiedział staruszek do zgromadzonych zachęcając ich gestem by siadali i częstowali się.
- Wielebny, przede mną jeszcze dziesięć mil drogi, normalnie u Horsta bym spał, ale tam tera miejsca brak. A mnie czasu na macanie kto tu przy pańskim a kto na chłopskim zydlu stoi. Tedy skażcie, chłopów dobro wam na sercu czy za pańskimi plecemi ostajacie? - niecierpliwie odparł pasterz, ale piwa sobie nalał. Następnie ułamał chleba i kiełbasy, urwał po kawałku i w kąt na talerzu położył, wylewając też nań trochę piwa.

Wielebny Niemysł zasiadł na swoim miejscu, jednak alkoholu nie tknął, jeno sięgnął po kromkę chleba, by mieć co ugniatać w dłoniach. Kiedy zebrani usiedli z nim przy stole mogli zwrócić uwagę, że klecha wydawał się bardziej wątły, niż kiedy jego autorytet dominował przed ołtarzem.
- Stwórca jest moim jedynym panem - zaczął Eugeniusz, pochylając się nad stołem i przeskakując starczym spojrzeniem z jednej twarzy na drugą. - I Stwórcy woli jestem posłuszny. On zaś troszczy się o maluczkich jak o najcenniejsze swe dzieci - dodał, ciągnąc swój typowy jak na klechę monolog. Jednak kiedy napotkał spojrzenie Jeremiego, jego mina przybrała zimniejszy wyraz. Nie złowrogi, po prostu bardziej skupiony. Jakby rozumiał, że pasterz nie da się “oczarować” jego wykładom.
- Przybyłem tutaj, by upewnić się, że nie dojdzie do niepotrzebnego rozlewu krwi. Nie chcę krzywdy ni waszej, ni pańskiej, jednak… - zasępił się Niemysł. - Krzywda już została zadana. Gawain Walters, ojciec młodego Alberta i wagabunda, Panie świeć nad jego duszą. Poniósł śmierć, kiedy próbował powstrzymać siepaczy Ottona z Karmanii - wyjawił, spuszczając smutne spojrzenie.

- Kurwie syny! - warknął Jeremi. - Nie będzie ani sprawiedliwości ani litości pod władzą Ottona, powiadam ci kapłanie. Z woli Stwórcy i króla nam nadany psia jego mać. Trza nam działać. Za mało nas zdolnych do walki, młodych na wojnie nam wytrzebili albo zaraza zabrała, a u niech miecze i pancerze. Ale trza coś robić. Otton nie długo tu, nie wie kto z kim żyje, nada bogatszym i zasobniejszym, tym co mają kogo do lasu posłać pod dach przyjąć tych co taka służba o śmierć przyprawi. Tak Józefie o tobie też mowa. We trzy dni nikt gospodarstwa nie obrobi, trza nam w kupie się trzymać. - zastanowił się przez chwilę - do siebie mogę przygarnąć tą dwójkę młodych, jak im tam Marysia i Patryk. Na tyle młodzi by za moje dzieci ujść. Co do reszty… Racimir i tak smali cholewki do Maryny, niech zamieszkają we młynie a weselicho wyprawią w bardziej odpowiednim czasie. Jeno trzeba ich do tego przekonać, w tym wasza sprawa. Co jeszcze możem zrobić? - spojrzał po reszcie i upił solidnie z kubka bo od mówienia w gardle zaschło.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 15-09-2019, 13:48   #90
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dialog grupowy: (2/2) MTM, Balzamoon, Lynx Lynx, Dhratlach.

Horst milczał… milczał, aż w końcu odezwał się. Choć jego ton był trzeźwy to na pewien sposób gorzki.
- Zatem widzisz kapłanie. Niby wszyscy pod Stwórcą równi, ale kto u władzy ten skazę nosi w sercu. Nie wszyscy, acz większość. Możesz nam mówić o swojej posłudze, ale wiedz, że błądzisz. Prędzej czy później będziesz musiał obrać stronę. Zrób to nie z nakazu pańskiego, a podług własnego sumienia. Tylko wtedy odnajdziesz spokój. Póki tego nie zrobisz, póty będziesz cierpieć.
Zamknął oczy i westchnął ciężko.
- Gawain był dobry chłop, ale emocje zwiodą nas na manowce. - otworzył oczy - O zaślubinach warto myśleć, ale życie nas wszystkich jest w niebezpieczeństwie. Jeśli Sidhe uznają nas za wroga, jeśli Tylwyth Teg uniosą się złością, a tak będzie gdy las karczować pójdziem, nikt żyw nie ujdzie. Jeno ich nie drażnić. Oni straszliwsi niż Otton. Okrutni, tak, ale sprawiedliwi…
- Pan Harald za to wydaje się w porządnym człekiem. Może jak zobaczy co działania jego brata poczyniły z wioską to może go przekona aby trochę odpuścił. NIe da się ukryć taka pańszczyznę do odrabiania pogrąży wioskę dosyć prędki czas. Póki co zostało zacisnąć pasa i przeczekać, a niedole załagodzić pomysłem ożenków i łączeniem gospodarstw. Ich zwiększona liczba raczej nie będzie niespodziewana. Wszak my tu kapłana trochę czasu nie mieli.
- A tak to Horst, Jeremi wy kojarzycie chyba Pana jak tu latał za młodziaka? Czy za mali byliście?- spytał Józwa bo go na wspominki wzięło.
- Cuś tam pamiętam. To ten coś go z rzeki wyjął? Nada go było ostawić bo gorszego pana ciężko. - westchnął Jeremi - Na brata bym nie liczył, nie jemu ziemia nadana, nie jego prawo, a Otton nie widzi mi sie jako człek skory do rad przyjmowania. Insza rzecz że jak życie znam to w te trzy dni co nam ostawił to żołdactwo przyjdzie i do reperacji dworu zagoni. Horst skoro o zbrojnych mowa, pilnuj dziewcząt by same nigdzie nie chodziły, bo wianek im siłą zdejmą. Trza posłać słowo do wszystkich we wsi by tak robili. Zaś tobie wielebny powiem tylko jedno, o miłości Stwórcy mówisz, o tym że o biednych dba. Piknie dba! Głód, zaraza i wojna co jo z woli Stwórcy nam panujący prowadzili a z której wiele chłopa nie wróciło, a teraz z tego samego nadania i tej samej woli okrutnik za pana. Kościółowi dziesięcinę tyż trzeba oddać i nikt nie bedzie patrzył czy nam co na przednówku ostanie. Nie godoj zatem o miłości i dbaniu, bo z tego co widzim to Stwórca o szlachtę i kościół dba, a maluczkich to ciśnie jak każdy inny! - wiedzący przymknął oczy i zaciskając zęby starał się opanować emocje. - Co do Sidhe to nic zrobić nie możemy, nie nasza to siła by z nimi sie układać, a i przez kościół to zakazane. - spojrzał szwagrowi prosto w oczy po czym spojrzał na kapłana - Wy nie miejscowy wielebny i myślita że my tu bajem, ale zobaczycie sami co Las Mgieł kryje. Wtedy pogadamy. Józefie znajdzie sie u was jakieś łuczywo? Do domu mi trza wracać, młodemu nakazy dać a ciemnica już zapadła… chyba że Horście jeszcze do młodziaków sie przejdziem i do przenosin ich namówim. Nadzieja we mnie taka że rozsądek w tym usłyszą i sie zgodzo. - Jeremiprzegryzł chleba i kiełbasy, zapił piwem.
Horst pokręcił głową. Jeremi był dobry chłop, ale… miał swoje wady. Jak ta i ta druga co to właśnie wychodziła na wierzch. Miał nadzieję na sojusz z kapłanem, zaproszenie wszak przyjął. Po cóż antagonizować i emocjami szafować? Kwestie bezpieczeństwa swych kochanych dziewcząt przemilczał. Dostały niemalże bliźniacze słowa, acz ojcowskie, lecz z tym, by poza doma się nie ruszać jeśli nie jest to bezwzględnie potrzebne, a nawet jeśli to z bratem.
- Jeremi, to nie miejsce na emocje. Jesteśmy tu, by naradzić co począć i zminimalizować straty. Wielebny wiekowy i świat widział. Pewno myśl jakowąś ma.
Wielebny Niemysł siedział nieporuszony, kiedy Jeremi obrzucał go swoimi oskarżeniami. Minę miał iście kamienną, jak to ten cierpliwy ojciec, kiedy zbuntowana latorośl zaczyna mu protestować.
- Mówicie o niesprawiedliwości, a sami do zbrodni podżegacie - westchnął Eugeniusz w stronę pasterza. - Źle uczyniliście, rozkradając majątek włodarza. Gwain, niech mu ziemia lekką będzie, niepotrzebnie protestował, kiedy Otton próbował odzyskać, co mu prawem przysługuje. Do buntu wzywasz? Pragniesz ściągnąć na nas gniew króla? Posłać swoich braci i siostry na ścięcie? Nierozsądne to, bardzo nierozsądne - dodał, kręcąc głową. Odłożył kromkę chleba na bok i wsparł się na łokciach, splatając przed sobą dłonie.
- Nie urodziliście się wczoraj, znacie porządek tego świata. Otton, choć porywczy, daje nam wszystkim szansę. Idzie z duchem czasu, widzi w tym miejscu potencjał. Pomyślcie tylko, że być może za kilka lat Drzewce będą znane z najznakomitszych okrętów w całym królestwie Remy. Wasi synowie i córki z farmerów staną się rzemieślnikami. Czyż nie brzmi to lepiej, niż zginanie karku do końca życia w polu dla tego czy innego pana? - zagaił rozmarzony kapłan.
- Duchami i bożkami z lasów nie musicie mnie straszyć. Ogień Stwórcy pali wszelką herezję. Przynieście do mnie święte symbole a pobłogosławię je, by chroniły waszych synów i całe domostwa. Pochowajmy Gwaina, zaś co do ślubów, serce me się raduje, że będę mógł połączyć dwie dusze świętym węzłem - powiedział na zakończenie.
- Otton chce tylko drewna. Nie my będziemy budować statki, nie nam chwała. - powiedział stary Grolsch myślami będąc gdzie indziej - Wstępna obróbka… być może, ale nie wyśle swych chłopów w świat. Chyba, że dość się wzbogaci naszą krwią, łzami i potem. To nie te oczy kapłanie, a oczy nie kłamią.
Eugeniusz pokiwał głową, wysłuchując słów Horsta.
- Celna uwaga. Aczkolwiek jak sam zauważyłeś, będziemy potrzebowali tartaku, wozów, wołów i Stwórca wie jakich warsztatów. Z tego miejsca będziemy już mogli rozwijać się dalej. Co zaś do Ottona… młody, kipiący energią i złością. Ludzie jednak z czasem się zmieniają. Czasem przychodzi im rozum do głowy. Może kiedy już przełknie obrazę, jakim było zdemolowanie dworu, skupi się wyłącznie na swoich ambicjach, które przekujemy na nasze dobro.
- Kiedy żem o buncie mówił? Toć tylko narzekam, takie to chłopskie prawo, pracować aż krew z palców popłynie i narzekać. Co do planów naszego nowego pana to ostawcie marzenia wielebny, nam bedzie jeno trud i krwawy pot, a nie rzemiosło dla dzieci. Rzeka pod bokiem to drewno spławi bez problemów flisaków tanio najmując. On sobie to dobrze policzył i zaplanował. Jak sie wzbogaci to odejdzie i kupi sobie bogatszą i ważniejszą dziedzinę, w Drzewcach zostaną zaś tylko trupy zapracowanych na śmierć chłopów. Obaczycie. Czas już na mnie. Za gościnę podziękowania przyjmij [bJózefie[/b]]. Idziesz Horst? - owczarz skinął głową wielebnemu i gospodarzowi, następnie spojrzał na szwagra.
[/i]- Prawda, wracać w doma powinienem…[/i] - powiedział ten co go Wiedźmiarz zagadał. - Mój najstarszy, jak po mszy zaginął tak nie wrócił jak wyruszałem i nie ukrywam martwimy się o niego. Jednak nasz kapłan pewno miałby pytania jakoweś, a skoro luźno mówimy czemuż ich nie usłyszeć? Jeśli odpowiedź znamy, czemuż nie pomóc?
-Bywajcie powiedział tylko Józwa i wstał by pożegnać gości. Pogrążony był częściowo w myślach. Narada spełniła swe zadania. Narodzili się, to teraz rozejść się można.
- Pytań więcej poza losem i zdrowiem młynarzowych dziewcząt nie mam - odparł kapłan. - Wtrącę tylko, że wraz z waszymi synami, poślę mojego sługę Mieszko do pracy przy wyrąbie. Upewnię się, że będzie miał ze sobą wszystko co potrzebne, by ustrzec przed złymi mocami. Postaram się też dotrzeć do Ottona, kiedy wszystko się już w miarę ustatkuje i wywiedzieć, jakie naprawdę ma plany co do tego miejsca. Rozumiem dobrze, że nie zamierzacie się układać z okrutnikiem, ale prawda jest taka, iż nie mamy wielu opcji. Może gdyby jego brat, Harald okazał się bardziej przychylny, tak jak to waści Józef wspomniał, moglibyśmy zagwarantować sobie lepszą przyszłość - dodał Eugeniusz, wstając z miejsca. Kromkę, której ostatecznie nie ruszył, schował do kieszeni, jako iż zdążył ją już porządnie pougniatać w dłoniach. - Na ten moment mam do was jedną prośbę, byście miarkowali przed wszelkimi gwałtownymi zapędami. Pamiętajcie, że Ognisko jest po stronie wiernych. Jeśli nowy włodarz nie będzie przestrzegać praw przekazanych nam przez Mamoniasza, Konsylium będzie mogło wystąpić do Princespa o ekskomunikę - dopowiedział z poważnym wyrazem twarzy.
- To nasze jedyne wyjście. - odpowiedział Horst wstając z siedzenia - Zachować spokój i pokładać nadzieję. Oby nowy włodarz okazał się człowiekiem rozumu, jak wy Wielebny.
Spojrzał na Józefa i skinął mu głową. To samo uczynił ku kapłanowi.
- Wybaczcie, ale moje miejsce jest teraz z rodziną.
- Bywaj Horst, jutro wpadnę z rana. Będe robił za pomoc do Pana ala sołtys czy coś koło tego. No chyba, że ty chcesz się tym zajmować?
-Wielebny mógłbym prosić o pobłogosławienie mojego obejścia? Dawno już kapłana nie mieliśmy. Wiele chat od dawna święconych nie było.
Horst uśmiechnął się delikatnie i pokręcił przecząco głową.
- Wiesz dobrze, że to nie dla mnie. Nie mam wątpliwości, że doskonale się w tym sprawdzisz. Jeśli bym mógł jakoś pomóc, wystarczy słowo. Arnika i dzieci na pewno ucieszą się z odwiedzin.
- Z przyjemnością - odpowiedział Eugeniusz na prośbę Józefa. Zaraz też sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął poręczny katechizm. Przyłożył do niego prawą dłoń, przez chwilę mamrocząc coś pod nosem z przymrużonymi powiekami, po czym odezwał się już głośniej.
- Na święty płomień Stwórcy i moc przez Niego mi nadaną, niech Jego błogosławieństwo zstąpi na to domostwo oraz jego mieszkańców. Niech chroni domowników od głodu i wojny i pomnaża ich dobytek ku chwale Pana. A kiedy życia kres nastąpi, niech Jego dzieci zaznają wiecznego ukojenia w Królestwie Niebieskim, amen - przemówił uroczystym tonem. Kiedy skończył, skłonił się do gospodarza i założył swoją odzież wierzchnią.
- Dziękuję za gościnę. Niech Pan nad tobą czuwa - dodał kapłan z przyjaznym uśmiechem.
- Chwalmy Jego imię - powiedział na pożegnanie, a jak wszyscy już poszli ogarnął tylko obejście i poszedł spać jutro długi dzień.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172