Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2019, 16:59   #212
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Wbrew wszelkim przewidywaniom, nie stało się nic. Jeszcze. Wkroczenie na ścieżkę prowadzącą do dworku zwiastowało kłopoty, ale te jeszcze nie nadeszły.

W głowie Sigrun pojawiały się co chwila sprzeczne myśli – czy w istocie warto było iść do dworku ze stalkerami? Czy w gruncie rzeczy nie było lepiej udać się z biologiem i Polakiem na przełaj, prosto do Heathrow? Zadawanie pytań w Strefie było tak bezużyteczne, jak pytanie o mapy. Strefa była jak matematyka, ona nie była do rozumienia, ona była do przyzwyczajenia się do niej. Być może dlatego stalkerzy nie odpowiadali na żadne z pytań, które im zadali. Nie miało to sensu. Sigrun postanowiła zatem przeć naprzód.

Światła w dworku były złymi nowinami. Z dwojga złego wolałaby, żeby całe miejsce to było opuszczone, a nos Pszczółki i jego przeczucie były złe. Przez całą jej wyprawę przez Strefę, Sigrun nauczyła się jednego: ludzi nie było w Strefie. Jeśli z jakiegoś powodu w dworku paliło się światło, nie byli to ludzie.

Oby tylko były puste pomieszczenia, oświetlane Bóg tylko wie jakim cudem technologicznym, które przetrwało tyle czasu. Lub oświetlane kolejnym trikiem Strefy.

- Milusio – Sigrun splunęła i zacisnęła zęby.

W zasadzie, skoro jedyne, co pozostało, to przeżyć, to plan był w gruncie rzeczy bardzo prosty. Wejść do dworku, narobić jak najmniej hałasu, zamelinować się na jakiś czas w dziurze, i czekać na sygnał. Tylko tyle i aż tyle.

Wszystko szło mniej więcej bez większych problemów. Do czasu, kiedy napotkała, jak pamiętała ze słów Nicka, żywokłącze.

Samotny krzak stał jakiś dystans przed nimi i poruszał się, chociaż nie było wiatru. Jeden z tych jej zwyczajowych wkrętów rwał się na usta Sigrun, ot, coś w stylu: "Te, patrz panie, to jeden z tych potworów z mackami, co cię złapią, wciągną w krzak i zerżną w dupę, zupełnie jak w tych śmiesznych chińskich bajkach", Sigrun podarowała sobie jednak jedną ze swoich uwag i po prostu wskazała na krzak czym prędzej:

- Czuj duch! – syknęła niskim głosem, zatrzymując kompanów. - To jest to gówno, o którym gadał Nick. Żywokłącze. Spierdalajmy od tego.

Pozostało tylko zatoczyć półkole. Wolała minąć dziwaczną roślinę (lub cokolwiek, co roślinę przypominało) i pozostawić przynajmniej paręnaście lub parędziesiąt metrów pomiędzy grupą a żywokłączem.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline