Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2007, 20:34   #209
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ulica Phalenopsis

Wczesny ranek był porą, kiedy niewielu osobników kręciło się po ulicach.. A ci nieliczni, kryli się ze strachem po katach na widok złowieszczego orszaku przemierzającego ulice.
Osobnik w zbroi z motywami kości i czaszek otoczony szkieletami i z idącym zakapturzonym elfem obok siebie wzbudzał przerażenie. W normalnych czasach, obaj zostali by już zatrzymani przez straż miejską ( z pomocą miejscowych magów zapewne ) i przesłuchani.. Ale czasy już dawno przestały być normalne.
Stukot kości o bruk skutecznie wypłaszał każdego z drogi obu osobników.
Gdy dotarli do budynku nad kolektorem burzowym, kobold wpuścił ich bez zbędnych ceregieli, po czym błyskawicznie dopadł do drzwi i uciekł pozostawiając budynek na łasce Rasgana i Mi Raaza.. Kompan Turama kazał co prawda, wpuścić jednego, ale kobold miał na tyle rozumu w móżdżku by nie przeciwstawiać się facetowi w otoczeniu szkieletów.
I był wystarczająco tchórzliwym by nie zignorować swą robotę, na rzecz oddalenia się od wzbudzającego jego strach człowieka.
W kanałach panowała ciemność.. którą oczy Rasgana ledwo przenikały (dzięki światłu pochodzącemu z otwartych drzwi. Kapłan zorientował się , że będzie musiał zapewne znów rzucić czar światło który wymodlił u swego boga. Tyle, że czar miał ograniczony czas trwania.. A co potem?
Gdy obaj, zeszli niżej do ich nozdrzy dotarły nieprzyjemne zapachy rozkładu ,zgnilizny i odchodów).
Rasgan dojrzał niewielki rysy na murze.. układające sie w symbol, jaki myśliwy zostawia na drzewach innych myśliwym.. Ale dokładnie rozpoznać go nie mógł. Za mało światła. Tymczasem do uszu obu dotarły krzyki agonii i odgłosy walki.. Ale echo powodowały, że nie dało się ich zlokalizować.

Phalenopsis, zamek króla czarodzieja, wielka biblioteka.

Beriand wiedział, że jego czas się kończy.. Wkrótce Mistrz Biblioteki będzie zamykał to pomieszczenie, a wtedy wyrzuci elfa stąd. I nie ważne czy będą tam krasnoludy czy nie. Musiał zaryzykować , otworzył drzwi wypowiedział słowa zaklęcia i nic się nie stało.. Jedynie wszystkie krasnoludy oblał blask, taki jak przy kapłańskich zaklęciach leczących.
Zimny pot oblał elfa..Za chwilę krasnoludy mogą połamać mu wszystkie kości.. Jednak na szczęście dla Berianda, krasnoludy były zaskoczone przez ten blask i nie zaatakowały jeszcze. Czarodziej wymamrotał przez ściśnięte strachem zęby kolejny czar, jednocześnie błagając w myślach Milczącego Mędrca o ratunek...W samą porę, rzucony czar potężniejszej niewidzialności ukrył elfa, tuz przed samym atakiem krasnoludów. Postać Berianda szybko się rozmyła na ich oczach. Elf rzucił sie do ucieczki, a krasnoludy próbując na słuch namierzyć wroga, atakowały na ślepo.. Ale wiedzieć gdzie znajduje się niewidzialny przeciwnik to jedna, a trafić go, to druga sprawa. Topory cięły powietrze wokół elfa, ale jakimś cudem , zawsze zdążył odskoczyć ..Dobiegł do klatki schodowej i zbiegł w kierunku wylotu do kanałów znajdującej się tuż pod wychodkami.. Gdy tam dotarł, uświadomił sobie jedno ..Nie miał czasu , ani narzędzi by przecinać kraty, zamykające wylot do kanałów. ..Mógł skorzystać z magii, ale ile czarów musiałby poświęcić? A krasnoludy właśnie urządziły sobie polowanie na niego.
Ruszył więc do wieży astrologa, przerwał działanie czaru, zapukał i usłyszał słowa.- Wejść!
Astrolog spojrzał na wyczerpanego bieganiem elfa i spytał. - A ty ,tu czego szukasz i coś taki zabiegany?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline