Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2019, 08:17   #72
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Rozpytywanie o tajemnicze litery "O" i "F" oraz symbol skrzyżowanego miecza i młota nie przyniosło żadnych rezultatów. Nie udało się to Cassie na targu a w siedzibie straży i wśród informatorów Heinrich również poniósł klęskę na tym polu. Podobnie było z wysokim mężczyzną o pobliźnionej twarzy - nikt nie był w stanie powiedzieć niczego więcej na jego temat. Wysłany przez Konrada na miasto czarodziej też niczego nie wskórał; w bibliotekach i antykwariatach nikt nie był w stanie rozwinąć skrótu ani rozszyfrować znaczenia symbolu, więc po prostu odpuściliście tę kwestię, skupiając się na ważniejszych sprawach.
Heinrich, powołując się na Vorstera, pobrał z magazynu sześć kompletów "zestawu kanalarza" na który składały się kalosze pod kolano, maska zasłaniająca nos i usta oraz długi płaszcz i solidne skórzane rękawice. Do tego dostał jedną kuszę z kołczanem bełtów i dwie butelki oleju. Od Schutzmanna dowiedział się, że w kanałach co jakiś czas giną strażnicy, ale komendant nie uważał tego za coś nadzwyczajnego, gdyż ta robota była po prostu niebezpieczna i ci ludzie wiedzieli, na co się pisali.

Przed południem, odziani niczym doświadczeni strażnicy kanałów, ruszyliście na spotkanie z Weckerem w Starym Kwartale. Gdy tam dotarliście, mężczyzna już na was czekał przy otwartej kracie ściekowej. Oprócz zwykłego ekwipunku kanalarza, miał przy sobie kuszę, miecz i latarnię na kiju.
- Zapraszam w moje podwoje. - Wskazał na wejście i zarechotał. Śmierdział przetrawionym alkoholem i chyba nie był do końca trzeźwy. - Poczujecie we własnym nosie, jak to jest być kanalarzem. Ja idę przodem, wy trzymacie się za mną, zresztą, inaczej niż gęsiego nie da się tam łazić. Glauber, ty masz latarnię, więc zabezpieczasz tyły. Jak chcecie gadać w kanałach, to szeptem, a najlepiej po prostu dawać sobie znaki łapami. Acha, byłbym zapomniał. - Wecker zdjął rękawicę i wyciągnął otwartą dłoń w kierunku Rudigera, uśmiechając się parszywie.
Schultz odliczył sześć obiecanych szylingów i wręczył kanalarzowi, a ten z rechotem schował pieniądze do kieszeni spodni.
- No, to teraz możemy już iść. Maski na gęby i za mną - rzucił i ruszył przodem, mijając kupkę łajna, z której poprzedniego dnia Cassie zabrała bełt.

Przez dłuższą chwilę szliście murowanym chodnikiem, a gdy zrobiło się ciemno, Wecker i Heinrich rozpalili latarnie, zalewając okolicę łuną przyjemnego, żółtego światła. Niedługo później korytarz kończył się, odkrywając otwór w podłodze i prowadzącą w dół metalową, nieco pordzewiałą drabinę. Zachowując pełną ostrożność zeszliście po niej i pierwsze, co w was uderzyło, to niewiarygodny wręcz odór fekaliów i zanieczyszczeń, który zapierał aż dech w piersi. Maski nieco ten smród blokowały, jednak nie całkowicie. Wecker zdawał się nic sobie z tego nie robić a najgorzej odczuwał to Gerwazy, który musiał powstrzymywać odruchy wymiotne pomimo maski.


Rozejrzeliście się. Ściany łukowatego, nisko sklepionego korytarza błyszczały od wilgoci w świetle lamp, gdy ruszyliście naprzód. Sufit w najwyższym punkcie mógł mieć nie więcej jak dwa metry wysokości. Po obu stronach korytarza biegły wąskie chodniki, którymi - tak, jak mówił Wecker - można było iść jedynie gęsiego. Pomiędzy nimi płynął ściek - zielono-brązowa breja wszelkich nieczystości, nad którą unosił się zielonkawy obłoczek śmierdzącej pary. Im dalej się posuwaliście, tym powietrze było lepkie i duszne, tak, że aż robiło się niedobrze. Odór bijący z dołu był nieprawdopodobnie obrzydliwy. Co jakiś czas trafialiście na paskudne narośla grzyba na ścianach i chodniku, które momentami ciężko było ominąć. W samej brei płynącej po obu stronach wąskiego przejścia chwilami można było dostrzec najdziwniejsze przedmioty - zniszczony skórzany but, kość udową wyraźnie należącą do człowieka płynącą z prądem, skórzany hełm, kawałki jakichś mebli czy pęknięty miecz.

Brnęliście korytarzami już trzecią godzinę, a wszystko zlewało się w jeden paskudny, śmierdzący widok. Zdawaliście sobie sprawę, że gdyby nie kumpel Heinricha, ciężko byłoby wam znaleźć drogę powrotną. Tym bardziej ożywiliście się, gdy waszym oczom ukazała się niedbale wydrążona w ścianie dziura. Przejście miało na oko ponad półtora metra wysokości, a gruz wyrzucono bezpośrednio na chodnik i do płynących ścieków, przez co w pewnym momencie tworzył śmierdzącą sadzawkę najgorszych odchodów.
- To chyba tego szukaliśta, nie? - Wecker wskazał na dziurę, szpecząc. - Ja dalej nie idę, poczekam tu na was. Będę zabezpieczał tyły, że tak powiem, a wy sprawdźcie, dokąd prowadzi ten tunel.

Nie było sensu dyskutować z kanalarzem, zatem przecisnęliście się przez otwór i ruszyliście dalej, wyciosanym dość świeżo tunelem. Chwilę później zauważyliście łunę światła dochodzącą zza załomu, a gdy wyjrzeliście zza niego ostrożnie, ujrzeliście stojącego na końcu korytarza humanoidalnego osobnika opartego o ścianę, na której płonęła pochodnia. Nieznajomy odziany był w skórzany kaftan, miał na głowie dziwny kaptur a w dłoniach dzierżył zakrzywiony, krótki miecz. Mimo panującego półmroku, łatwo było dostrzec długi pysk zakończony wąsami i czarnym nosem, dwa długie zęby, czerwone ślepia oraz owłosione ciało osobnika i jego niewysoką, wątłą posturę. Szczuroczłek pełnił tutaj chyba funkcję strażnika, co zdradzał zawieszony na jego szyi róg sygnałowy. Znajdował się jakieś dziesięć-dwanaście metrów od was i jeszcze nie odkrył waszej obecności.



 
Mroku jest offline