Magazyn był źle oświetlony, zimny i straszny. Znalezienie w nim czegokolwiek graniczyło z cudem. Zwłaszcza, jak nie wiedziało się, tak naprawdę czego szukać. Cała banda dzieciaków rozbiegła się po różnych kątach magazynu i zaczęła przetrząsać skrzynie, zaglądać pod narzucony na kontenery brezent i grzebać w wielkich kartonach. Każdy znajdujący się tutaj przedmiot był ciekawy, dziwny i tajemniczy jednocześnie. Gdyby nie okoliczności można by pomyśleć, że to jakiś sekretny pokój z elektronicznymi zabawkami.
Niestety rzeczywistość była o wiele bardziej ponura. Podziemia Wielkiego Grawitronu, to nie plac zabaw i wszyscy mieli tego świadomość.
Mimo to Darek nie mógł się powstrzymać i gdy w wielkim szarym pudle znalazł dziwny, szary drążek z przyciskami od razu skojarzył go ze swoimi ulubionymi Gwiezdnymi Wojnami i swoim ulubionym bohaterem.
- Patrzcie! - krzyknął stając w rozkroku - Jestem Luke Skywalker!
Po tych słowach zaczął wymachiwać drążkiem w powietrzu, jak to zwykł czynić Luke.
Jak wielkie było zdziwienie jego przyjaciół, gdy z drążka faktycznie wystrzelił błękitny snop światła, a po chwili powietrze przeszyły dobrze znane
wszystkim dźwięki.
- O kurde! - krzyknął jednocześnie zdziwiony i przestraszony Darek.
- Jak prawdziwy Jedi! - dodał podekscytowany Konrad.
Darek wykonał jeszcze dwa machnięcia i miecz świetlny tak samo nagle, jak rozbłysnął, tak samo nagle zgasł.
- Kurna, co jest! - krzyknął rozzłoszczony i zawiedziony Darek i zaczął walić pięścią w metalowy drążek.
- Darek, lepiej uważaj, bo… - ostrzegła przyjaciela, będąca nadal w szoku Ewka.
- Cicho bądźcie - skarciła wszystkich, stojąca przy drzwiach Lilka - Ktoś tu chyba idzie.
I dokładnie w tym właśnie momencie wydarzyły się dwie rzeczy jednocześnie.
Po pierwsze Ewka uchyliło wieko lekko pogiętego kartonu i na jego dnie dostrzegła metalowy, kanciasty przedmiot. Z lekką obawą dziewczyna wyciągnęła po niego rękę i wtedy karton wypełnił się błękitnym światłem. Pochodziło ono z czegoś, co wyglądało na oczy. Przedmiot bowiem, który znalazła Ewka przypominał ni mniej, ni więcej tylko metalowy hełm, czy może raczej głowę.
Głowa ta wydawała z siebie powtarzające się, piszczące dźwięki, które z chwilą rozbłysku niebieskich oczy ucichły.
Ewce zdawało się, że metalowa głowa uśmiecha się do niej.
- Nareszcie! - usłyszała zgrzytliwy głos - Pora uciekać!
Druga rzecz, która wydarzyła się w tym samym momencie nie była tak przyjemna. Bowiem w tym samym momencie w którym Ewka znalazła metalową i na dodatek gadającą głowę, drzwi magazynu otworzyły się.
Jasny snop światła wdarł się do środka i na chwile oślepił Konrada, Lilkę i Darka. Gdy oczy dzieciaków przyzwyczaiły się do światła zobaczyły, że w progu stoi wysoki mężczyzna w zielonym gumowym kombinezonie i masce przeciwgazowej na twarzy.