Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2019, 22:30   #85
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Chata Czeremchy

Nietrudno było zrozumieć, iż Arnika chciała po prostu wytłumaczyć córce sytuację, aby ta nie popełniła żadnej głupoty. Każdy dobry rodzic postąpiłby w tej sytuacji podobnie. Młode dziewczę nie miało jednak cierpliwości. Ciężko było powiedzieć czy Ruta była teraz czerwona z powodu wstydu czy też narastającej w niej wściekłości. Wyraźnie nie podobały jej się rozsądne tłumaczenia matki. Nikt nie lubił słuchać o przeszkodach. A już na pewno nie za młodu!
- Matko, zrozumiałam! - rzuciła nieco opryskliwie Ruta. Do Horsta nigdy by się tak nie odezwała. Ojciec wydawał się znacznie groźniejszy. Arnika z kolei jawiła się jako uosobienie łagodności i cierpliwości. Choć dzieci w ogólnym rozrachunku ją szanowały, to jednak czasem zdarzał im się wybuch.

Zmęczenie Luthera było w pełni uzasadnione. Choć młodemu Grolschowi nie brakowało pary w łapach, to jednak niesienie bezwładnego ciała przez las wyczerpałoby nawet największego atletę. Byłoby o wiele prościej, gdyby chłopak po prostu przerzucił sobie Nawojkę przez bark niczym dywan - niemniej postanowił tego nie robić. Może z troski, może na znak szacunku. A może z obu powodów? Efekt był jednak taki, iż ramiona Luthera paliły niemiłosiernie. Felerne biodro również przypominało młodzieńcowi, iż o pełni zdrowia może zapomnieć.
Nie można było odmówić mu jednak ofiarności. Nie odpuszczał pomimo wyczerpania. Dawał z siebie wszystko, by ocalić Nawoję. Wysiłki młodzieńca przyniosły w końcu rezultaty. Gdy ciało dziewczyny już niemalże wypadało z rąk młodego Grolscha, z mgły wyłoniła się chata Czeremchy. Udało mu się.


//NC: Mag, Marrrt - możecie swobodnie rozgrywać dalszą akcję między sobą (czy to na forum, czy w dialogach - jak Wam wygodniej). Nie ma limitu wpisów. Jeśli potrzebne są dane medyczne dotyczące stanu Nawojki, dawajcie znać to zapodam.




Młyn

Racimir uśmiechnął się nieznacznie pod wąsem, kiedy Maryna powtórzyła jego słowa. Nietrudno było odgadnąć kto jest murowaną kandydatką do oświadczyn. Młynarz nie bez powodu tak często odwiedzał wdowę. Prawda była taka, że i jej, i jemu ciężej było bez współmałżonka. A recepta na to przecież prosta, czyż nie? Mężczyzna był jednak zbyt dobrym ojcem, aby ciągnąć rozważania matrymonialne w chwili, kiedy jego dziatki gdzieś zaginęły.
- Łoni zawsze gdzieś biegajo jak poszczeleni, ale teraz to przesadzili. Łojca starego tak martwić - sarkał co rusz Racimir. Krzątał się po izbie, nijak nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Siadał przy stole, to znów wstawał i patrzył za okno czy ktoś nie nadciąga. - Jeszcze tego szlachetkę tu przywiało. Same kłopoty. Jakby nie to to nic by się nie wydarzyło.
Młynarz po raz kolejny wyjrzał za okno. Najbardziej martwił się o Nawoję. W duchu przysięgał na wszystkich świętych, że ściągnie córce cugle.
- Zły ojciec ze mnie. Za wiele pozwalam Nawojce. Lata gdzie jej się podoba, a ja potem cały się trzęsę. Chłopoki jak to chłopoki, wiadomo że latają. Ale chłopokom to się nic nie dzieje. Tak to już jest z chłopokami. A z dziołszką taką to nic nie wiadomo. Mało to grasantów różnych jest? Oj niech no ona wróci to już ja jej dam popalić...
Młynarz nie przestawał się odgrażać. Maryna znała go na tyle dobrze żeby wiedzieć, iż to tylko słowa. Racimir miał zbyt dużą słabość do córki, aby nie zacząć od uściskania jej.
- Co to tej Bognie strzeliło do łba, żeby w las lecieć. Pognała jak czort jaki. Nawojka i Światko pewnie polecieli jej szukoć. Oj pokarał mnie Stwórca za pobłażliwość...

Racimir kontynuował biadolenie, podczas gdy Żyrosław ruszył na poszukiwania Jeremiego. Jeśli bór nie chciał wypuścić młynarczyków z objęć, to tylko wiedźmiarz mógł przebłagać duchy lasu...




Karczma

Dobrze się stało, że zlekceważony wcześniej Józef postanowił pofatygować się do karczmy - wszak to właśnie jemu Horst zostawił klucze. Gdyby nie dziadunio, Otton pocałowałby klamkę. A raczej nikogo nie interesowało dalsze testowanie cierpliwości rycerza...
Szlachecka rodzina zajęła tyle izb, ile to tylko było możliwe. Podarek Józefa zrobił bardzo dobre wrażenie. Co prawda Otton nie przejawił zbyt wielkiego zainteresowania (coś tylko mruknął i prychnął), ale zupełnie inaczej zachował się Harald - starszy brat pana wsi.


Był mężczyzną o niezwykle potężnej posturze - wyraźnie górował nawet na tle pozostałych zbrojnych. Aparycja Haralda prezentowała się dość surowo - podgolona czupryna, blizny, kwadratowa szczęka. Jednakże to właśnie oczy olbrzyma wydawały się najłagodniejsze na tle pozostałych mężczyzn. Starszy brat Ottona wypytywał Józefa o szczegóły produkcji miodu i deklarował, iż bardzo chciałby obejrzeć pasiekę. A przy tym zwracał się do dziadka tak, jakby nie istniały podziały stanowe.


//NC: Lynx Lynx, Dhratlach, MTM - macie swobodę, by zorganizować naradę. Rycerze odpoczywają w karczmie. Możecie rozgrywać dalszą akcję między sobą (czy to na forum, czy w dialogach - jak Wam wygodniej). Nie ma limitu wpisów.




Chata Vaidy

- Nie twa sprawa co ja szukam, dziewko! - warknął zbrojny, po czym bezpardonowo pchnął Vaidę tak, iż zrobiła kilka kroków w tył. Znalazła się teraz w chacie, podczas gdy brutalny mężczyzna wchodził do środka. Serwienci Ottona byli uzbrojeni po zęby, ale póki co nie w głowie było im sięganie po broń. Mieliby dobywać miecz na chłopstwo? W dodatku na dziewkę? Choć Vaida dysponowała lepszym bicepsem niż typowa dziewoja, to jednak w oczach zbrojnych nie stanowiła nawet minimalnego zagrożenia. Zwłaszcza, że było ich dwóch.
- Sami popaczym czy tu z dworu czego nie rozkradłaś - dodał mężczyzna, spluwając na podłogę. Nawet jeśli tak naprawdę był parobkiem Ottona, to teraz miał władzę. I wyraźnie lubił z niej korzystać.




Chata Marysi

Gaudenty zaśmiał się głośno, odsłaniając rząd białych zębów. Niewiedza i zaciekawienie Marysi stanowiło doskonałe połączenie dla intendenta. Wydawało się, że tylko czekał na okazję, aby zaimponować dziewczynie obyciem oraz mądrością.
- Inwentaryzacja to spisywanie całego dobytku - oznajmił w końcu mężczyzna. Reakcja Marysi nie umknęła rozbieganym oczom Gaudentego. Wiedział, iż spojrzenia wprawiły ją w pewne zakłopotanie i podobało mu się to.
- Na przykład powinienem przy inwentaryzacji zwrócić uwagę na ten piękny naszyjnik - oznajmił intendent, spoglądając Marysi w dekolt. Bez zbędnych ceregieli wyciągnął rękę, by delikatnie dotknąć malachitowych korali.
- Ale nie wiem czy powinienem. Pan Otto mógłby pomyśleć, że to zostało skradzione z dworu. A tego byśmy nie chcieli, prawda? Bo byłby bardzo, bardzo zły...
 
Bardiel jest offline