Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2019, 23:01   #24
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Po niefortunnym minionym wieczorze sędzia Ludwig Brunstein miał jak najgorsze przeczucia względem Hansa Hansa, tymczasem jednak niechlujny i ordynarny więzień całkowicie go zaskoczył. Nie dość, że przyszedł na czas na przystań, nie dość, że trzeźwy, w zbroi i pod bronią, to jeszcze jął komenderować resztą świty iście niczym oficer zaciężnych żołnierzy. Skomplementowana wcześniej przez czarującego pana Niersa, Katerina Lautermann też musiała poczuć uznanie dla przywódczych cech łysego osiłka, bo chociaż wpierw zlustrowała Hansa wyniosłym i nieco odstręczającym spojrzeniem, po krótkiej chwili podała mu ramię.

Ująwszy ją z marsową miną za łokieć, drab postawił jedną stopę na krawędzi promu, a potem pomógł szlachciance wejść na deski pokładu, łypiąc jednocześnie złowrogo na próbującego go uciszyć Mayera i marszcząc ostrzegawczo brwi w odpowiedzi na cierpkie słowa Niersa.

- Pomóż młodemu konie wprowadzić na pokład, Franz, a nie pouczaj mnie jak obchodzić się z damami! - nie przestając robić groźnych min Hans pozostawił panią Katerinę pośrodku promu, po czym przeniósł swe władcze spojrzenie na starego Oswalda i jego głupawych synów.

- Wielmożna pani bardzo się śpieszy, a życzenie wielmożnej pani jest rozkazem nie tylko dla mnie, ale i dla was! - oznajmił kładąc ręce na biodrach i przyglądający się biegowi wydarzeń sędzia musiał przyznać w duchu, że chyba mimo wszystko to Sigmar go natchnął pomysłem zwerbowania właśnie Hansa. Rosły, okryty kolczym kaftanem i noszący u boku długi miecz, niesławny remerski rzezimieszek zaczął sprawiać znienacka wrażenie prawdziwie mężnego obieżyświata.

Odczekawszy, aż Olivia Hochberg, Mayer i Niers wciągną na pokład promu niechętne przeprawie konie, przewoźnicy naparli tyczkami na rozmokły skarpę i jęli płynąc w kierunku przeciwnego brzegu rzeki. Z każdym ich stęknięciem, z każdym pluśnięciem drewnianych drągów prom zagłębiał się coraz bardziej w ruchliwe wstęgi nadrzecznej mgły, zza których wyzierały rozmazane ciemne kontury puszczy.

Młody Felix przełknął w duchu niezrozumiały afront, jaki uczyniła mu wielmożna pani nie kwitując nawet półgębkiem pytania o schowany w pokrowcu oszczep. Młodzieniec mógłby przysiąc, że jedynie uśmiechnęła się przelotnie kącikami ust, ale wówczas Hans Hans rozpoczął swe hałaśliwe przedstawienie i szansa myśliwego na zaskarbienie sobie uwagi jaśnie pani przepadła w natłoku żywej przemowy opryszka. Ukrywając rozczarowanie takim obrotem spraw, Felix poklepał po szyi luzaka pani Kateriny, posłał uspokajający uśmiech w stronę wyraźnie nerwowej Saxy, której samopoczucia bynajmniej nie poprawiała bliskość ekscentrycznej krewniaczki sędziego.

- Nic się nie bojaj - szepnął do wielkookiej dziewczyny - To ja zabiłem odyńca, a nie ten łysy obszczymur. Ze mną nic złego ci się nie przytrafi.

Uderzenie serca za uderzeniem serca, budzące się do życia Remer zostawało coraz bardziej w tyle, a wraz z nim uporządkowane i spokojne życie większości pasażerów rzecznego promu. Spojrzenia stojących na pokładzie ludzi biegły już w przeciwną stronę, ku czarnej ścianie lasu wyrastającego ponad skarpę na prawym brzegu rzeki, ku rozłożystym koronom i bujnym zaroślom, ku kępom paproci, krzewom leszczyny i kolczastych ostrężyn. Gryfonia Knieja w okolicach Remer pocięta była mniej lub bardziej ubitymi ścieżkami, przebywali w niej drwale, węglarze czy bartnicy, którzy okazjonalnie przybywali do miasteczka - im dalej jednak od Remer miała się znaleźć świta pani Lautermann, tym dzikszych winna się była spodziewać ostępów.

Odprowadzając wzrokiem coraz odleglejszy prom, sędzia Ludwig Brunstein poczuł znienacka jak przebiega go zimny dreszcz niepokoju. Kłębiąca się ponad powierzchnią wody gęsta mgła przybierała dziwne kształty, wiła się na podobieństwa wężowego gniazda próbującego pożreć płynącą poprzez nią tratwę. Mężczyzna zaciągnął mocniej podbity króliczym futrem płaszcz chcąc ochronić się przed porannym chłodem, cofnął się o krok od rzecznej skarpy.

W powietrzu załopotały czarne skrzydła, poniósł się dźwięk ochrypłego krakania. Wielka czarna wrona zatoczyła krąg nad głową sędziego, po czym poleciała nad rzekę, ku przeciwnemu jej brzegowi.

Złowróżbne krakanie czarnego ptaka zdało się Brunsteinowi wyjątkowo złym omenem, toteż sędzia sięgnął do kieszeni płaszcza, wyciągnął z nich wszystkie swe amulety i odmawiając w duchu modlitwę do dobrych bogów ruszył z powrotem ku swej rezydencji.

Klaus Bruckner podążył za nim niczym cień, po raz ostatni rzuciwszy okiem na przybijający już do przeciwnego brzegu prom Oswalda.


Szanowni, mamy za sobą pierwsze starcie o względy i przychylność pani Lautermann. Wydaje się, że największe wrażenie wywarł na niej Hans Hans, toteż sugeruję pozostałym graczom mniej lub bardziej eleganckie przejście do kontrataku, zanim ten cham i prostak zyska status zausznika jaśnie pani i skutecznie Was wygryzie z rywalizacji!

Prom przybije do prawego brzegu bez żadnych komplikacji, więc jeśli ktoś ma pomysł na to jak przy opuszczaniu pokładu udowodnić pani Lautermann swą przydatność w podróży, niechaj czym prędzej pisze. Kto pierwszy, ten lepszy!

Co do koni, przyjąłem, że na prom wciągnęli je wspólnie Olivia, Felix i Karl.


 
Ketharian jest offline