11-09-2019, 20:07
|
#26 |
| Na brak reakcji Kateriny, Mayer wzruszył tylko nieznacznie ramionami. Natomiast powitanie Olivii nieco go zaskoczyło. Ostrożnie uścisnął podaną nie wiedzieć czemu wierzchem do góry dłoń i zajął miejsce na obecnym dziobie tratwy, wpatrując się w skąpaną we mgle puszcze majaczącą na drugim brzegu.
W ciszy nałożył cięciwę na swój łuk, a następnie powoli napiął go do połowy i równie wolno pozwolił ramionom wrócić do stanu spoczynku. Naciąg wyglądał dobrze jak zawsze, a strzały same układały się wygodnie pod ręką. Odruchowo oparł wzmocniony rogiem gryf na bucie i w ciszy czekał końca przeprawy.
Gdy byli już na drugim brzegu zeskoczył z pokładu na większą kępę przybrzeżnej trawy. Pod jego butami wydała mokrawy odgłos, ale nie zapadł się po kostki w błocie. Zawsze to jakiś sukces. Ostrożnymi krokami wszedł dalej na brzeg i rozejrzał się dookoła, kończąc oględziny na grupce schodzącej właśnie z tratwy. - To jak Franz, my razem na przodzie. - Bardziej zaproponował niż zapytał i krytycznie przyjrzał się grupie. - Dobrze aby jaki zbrojny na przedzie i końcu szedł. Reszta jakoś w środek. Gotowi? - Zapytał opierając się o jedno z drzew i zerkając to na zebranych, to w kierunku marszu.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
| |