Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2019, 21:28   #118
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Na rogu sto osiemdziesiątej drugiej i Morris nie stali na szczęście gliniarze, ale podjeżdżający jako pierwsi Mik i Angela widzieli ich bardzo wyraźnie na Grand Concourse, gdzie górą ciągnęła się też podniebna autostrada. Niebiesko-czerwone koguty migały, rozświetlając nocne już ciemności charakterystyczną barwą. Gromadziły się tam też tłumy, okolicy daleko było do spokoju z tego fragmentu Bronxu, który opuścili po spotkaniu z Jinem.
- Dość tego!
- Nie będą nas traktować jak gorszych, skurwysyny! - rozlegały się okrzyki z niewielkich grupek zmierzających właśnie w stronę policji. Jakiś małolat wyskoczył przed motory.
- Z nami czy przeciwko nam?! - wrzasnął, wymachując trzymaną w ręku metalową rurką. Ominęli go, ale na spokojny zaułek nie było co liczyć. Tam już kryli się lokalsi. Cała okolica składała się z ciasno ustawionych budynków, pomiędzy którymi kryła się zarówno ciemność, śmieci jak i niebezpieczeństwo. Mik nie zauważył żadnego białego człowieka. Mieli za to moment, żeby spojrzeć na budynek, potwierdzając to co wcześniej widzieli na mapach.
2256 Morris Avenue wskazywało na niewymiarowy, trzykondygnacyjny, wąski budynek wciśnięty pomiędzy znacznie większych sąsiadów - starego sześcio i nowszego ośmiopiętrowca. Elewacja z czerwonej cegły stanowiła obraz nędzy i rozpaczy, tu i ówdzie wręcz odpadła. Tam gdzie się jeszcze trzymała, brud i ptasie odchody pokrywały prawie całą powierzchnię. Po trzy wąskie okna na drugim i trzecim piętrze połączone były schodami ewakuacyjnymi. Pod oknami wisiał jaskrawy, różowo-fioletowy neon "The Tattoomb". Drzwi wystawowe zostały zamurowane i wraz ze stalowymi drzwiami pomalowane na czarno, ale bezpośrednio nad wejściem świecił się mały napis "otwarte".
Psyche na swoim ścigaczu i w stroju mało bojowym pojawiła się niemal równocześnie co korzystający z wozu Kye i Ann. Pojawienie się ich piątki, chociaż nie wydarzyło się w jednej chwili, szybko zaczęło przyciągać spojrzenia. Wyczuleni miejscowi od razu wychwytywali obcych, na razie jednakże ograniczali się do patrzenia i komentowania między sobą.
Mik zaparkował terenowy motocykl dwa budynki od celu. Nie zdejmował kasku, ale dało się go poznać po posturze, podkreślonej jeszcze grubą zimową motocyklową kurtką.
- Czołem, Suicide Squad - przywitał się przez komunikator na szyfrowanym kanale zastrzeżonym dla ich piątki. - Uściskałbym was, ale nie ma czasu, team Elsifa zaraz będzie nad drugim celem, wchodzimy równo z nimi. Ja wbijam z dachu. Z tyłu budynku jest tylne wyjście na podwórko. Po wejściu do środka zostawię Spydera z widokiem na nie, udostępnię podgląd. Kye, Ann, któreś z was, albo oboje, niech zostanie w wozie i ma baczenie na ulicę, key? Skoro robimy to oficjalnie to poproście Liu, żeby poprosiła gliny, by zabezpieczyli okolicę.
Maroldo nie krępując się gapiami wyjął z bagażnika pistolet maszynowy i kilka małych przedmiotów przypominających granaty. Umocował wszystko do kurtki i po chwili wspinał się już po schodach pożarowych wyższego budynku na rogu 182 alei.
- Tu Keyhead - wysłał Elsifowi wiadomość głosową - my gotowi, za ile wchodzicie?
Psyche zaparkowała w jednym z zaułków, nie przejmując się ewentualną stratą nie swojego motocykla. Wyjęła z torby podróżnej pistolet maszynowy i załadowała do niego magazynek, zapięła torbę i przerzuciła ją sobie przez plecy. Zdjęła kask, odsłaniając delikatną, niebieskowłosą twarz młodej dziewczyny. Obcisłe spodnie, przykrótka bluzka i nie zapięta skórzana kurtka nie robiły z niej na pierwszy rzut oka maszyny do zabijania.
- Jestem - poinformowała pozostałych, z braku sprzężonego komunikatora tworząc sobie grupę kontaktów na holofonie. - Mam ograniczone wyposażenie bojowe, Angela, wchodzimy razem od tyłu?
Wraz z mówieniem przemieszczała się już w stronę budynku. Nie unikając wzroku tutejszych, starała się być tylko poza bezpośrednim widokiem z okien spod numeru 2256.
- Oficjalnie to my możemy mieć przepustki, z glinami się nie dogadamy, dlatego lepiej się sprężajcie. Ich obecność tu może pogorszyć sytuację. Będziemy pilnować frontu - odezwał się głos Remo, kiedy ich magnetyczny samochód, przyciągający jeszcze więcej uwagi niż motory, zaparkował u wjazdu na Morris. - Mik, Psyche, Angela, macie ze mną konferencję na holo, używajcie jak komunikatorów. Elsif, wy macie drugą.
Wyłączył mikrofon i zwrócił się do Ann.
- Jak zameldują, że wchodzą, rusz bardzo powoli ulicą, maleńka. Zatrzymamy się po drugiej stronie numeru 2256. Broń w pogotowiu - rzucił do Dru, samemu wyjmując i kładąc na kolanach swój pistolet.
- Kye, ty pilnuj żeby on nie zwiał do sieci - rzekł Mik, już z dachu pięciopiętrowego bloku na rogu. - Da się odciąć od sieci budynek? A może wrzucić tam EMP na dzień dobry?
- Mamy nie zniszczyć od razu wszystkiego - przypomniała mu Angela. - Podchodzimy od tyłu, Psyche - dodała i obie kobiety bez większego trudu przedostały się przez bramę, a potem przemknęły pod tylne drzwi.
- Lądujemy, wchodzimy od razu - odezwał się głos Elsifa, a u Remo pojawiły się obrazy z dwóch kamer. Jedna była z "oczu" dowódcy, druga kogoś innego, obaj właśnie wyskakiwali z wiszącego tuż nad dachem jakiegoś budynku helikoptera.
Okolica wokół 2256 Morris Avenue pustoszała. Lokalsi mogli walczyć o swoich, ale kiedy trafiała się taka zorganizowana akcja, a oni nie mieli w miejscu docelowym naprawdę dobrych kumpli, to zwykle podawano tyły. Czasem wracali w większej sile, czasami nie. Obecnie to gliny były wrogiem numer jeden, a to co tu się działo nie wpisywało się w ten obraz. Angela przymocowała mały ładunek do stalowych tylnych drzwi.
- Na trzy.
Mik też był już na właściwym dachu. Szedł wzdłuż krawędzi i opuszczonym na nici Spyderem zaglądał do okien, najpierw tych gdzie paliło się światło, by zameldować dziewczynom o liczbie i lokalizacji potencjalnych przeciwników. Równocześnie z wybuchem ładunku na drzwiach umocował hak na okapie dachu.Psyche odbezpieczyła broń i bez słowa skinęła głową Angeli, stając po przeciwnej stronie drzwi niż druga z kobiet, gotowa wejść do środka.
- EMP nie przyniesie żadnych korzyści - ton Remo jasno wskazywał, że ten pomysł nie przypadł mu do gustu. - Jak znajdziecie jakąś elektronikę to podepnijcie się nawet holo, tylko tak mogę go zatrzymać. Nie sądzę, żeby tego typu urządzenia ustawił na wyższych piętrach, na pewno muszą być ciała jak ma wrócić do życia.
Pokazał Ann, aby ruszyła ulicą i podjechała pod budynek. Wóz ruszył. Spyder przebiegał od okna do okna, rejestrując na swoich miniaturowych kamerach zwyczajny obraz Bronxu. Góra zasłonięta lub zabita przysłowiowymi dechami, z dwoma dostępnymi oknami za którymi kryło się zwykłe, ubogo wyposażone mieszkanie. Pierwsze piętro zawierało lokatorów, piękne okazy tutejszej slumsowej fauny. Stado ciemnoskórych bachorów i ich matka wymachująca ścierą. Rozwalony na fotelu, pomarszczony latynos, wpatrzony w ekran holowizji. Jarający trawę, nastoletni murzyn. Absolutnie nic sugerującego istnienie tajnej bazy Navarro i jego stada cyborgów.
Ładunek eksplodował, resztę oporu otwartych drzwi pokonały kopnięciem. Nie znały się osobiście, a mimo to działały jak piękny, idealnie naoliwiony mechanizm.
- Czysto! - zameldowała Angela zaglądając do pierwszego pomieszczenia po lewej. Psyche szła dalej, kolejne, drewniane tym razem drzwi nie stawiły oporu, po kopnięciu z łomotem uderzając w ścianę i otwierając się na pachnącą trawą, tytoniem i innymi używkami przestrzeń z krzesłem do tatuażu. Ściany emanowały przynajmniej pięcioma kolorami, obwieszone szkicami tatuaży lub ich zdjęciami. Powitał ją też krzyk zrywającej się właśnie do pionu dziewczyny. Tatuażysta unosił już ręce do góry, w jednej trzymał maszynkę do tatuowania.
- Co jest kurwa…? - zdążył krzyknąć, zanim zobaczył broń w rękach niewinnie wyglądającej niebieskowłosej. - Spokojnie…
Nikogo poza nimi nie było w środku.

Dwa z wielu ekranów migających w samochodzie pokazywały podobny obraz nagrywany przez dwie kamery szturmujących byłą pocztę najemników. Weszli z dwóch stron, może trzy sekundy później włączył się alarm. Nad głowami bzyczały im drony, fruwając we wszystkie strony. Elsif strącił jednego, który pojawił się z boku i najwyraźniej uzbrajał systemy defensywne. Wchodzili coraz bardziej w głąb, ale mieli większy teren do przeszukania od dziewczyn i Maroldo. Dru odbezpieczył pistolet i trzymał go lekko w górze, gotowego do strzału. Niewielu lokalsów było wciąż widocznych w najbliższej okolicy, ale bez wątpienia część z nich sięgnęła po broń jeszcze chętniej po tym jak usłyszeli wybuch z tyłów szturmowanego budynku. Magnetyczny samochód nie był kuloodporny, miał jednak chociaż przyciemniane szyby. Nawet gangersi czasami mieli wątpliwości, czy warto zaczynać z właścicielami takiego sprzętu. Szczególnie kiedy najwyraźniej nie chodziło o nich samych czy najbliższych kumpli.
- Mam tu dwójkę, nieuzbrojona - zameldowała wszystkim, po czym zwróciła się do tatuażysty - rzuć to, oboje pod ścianę - Psyche ruszyła bronią, pokazując im którą ma na myśli. Błyskawicznymi ruchami gałek ocznych skanowała pomieszczenie, starając się zorientować, czy może być przykrywką działalności tworu sztucznej inteligencji. - Jest tu piwnica? Inne lokale? Pojawił się dzisiaj ktoś nowy? - zadawała szybkie pytania, które tej dwójce musiały wydać się dziwne, ale miała to gdzieś. Jednocześnie myślami napisała wiadomość do Remo.
“Da się ich sprawdzić pod kątem bycia marionetką SI?”.
- Na pierwszym piętrze zwykłe mieszkania z ludźmi - zameldował Mik przez komunikator.
Obserwował jeszcze chwilę jak mieszkańcy zareagują na hałasy z dołu.
“Ogłusz i zwiąż” - przyszła odpowiedź hakera.
Psyche po tej odpowiedzi nie zastanawiała się dłużej. Poczekała tylko aż wyczuje Angelę zaraz obok siebie, wskazała jej dziewczynę, a sama błyskawicznie doskoczyła do mężczyzny, uderzając kolbą w bok głowy wyuczonym ruchem, mającym na celu pozbawić go przytomności, nie zabić. Ich spowolnione, niepewne instynkty obronne raczej nie potwierdzały przynaleźności do armii Zbawiciela. Nie udało im się ani zasłonić, ani uchylić, a zadane wcześniej pytania złapały tatuażystę w pół słowa.
- Nie wiem! Ja tu tylko wynajmuję lok… aaa! - zdążył powiedzieć, zanim zwalił się na ziemię. Angela swoją ofiarę poddusiła, nadgarstki i nogi szybko zostały związane materiałem i znalezionymi kablami. Niewiele interesujących rzeczy znajdowało się w środku, o ile ktoś nie był zainteresowany tatuażem ma się rozumieć. Wyglądało na to, że za nazwą "The Tattoomb" nie kryje się nic tajemniczego.
Remo widział jak najemnicy rozchodzą się dwójkami, w dwóch różnych kierunkach. Nie podłączyli go do sieci, nie mógł więc wyłączyć alarmu. Jeszcze dwa drony zostały zestrzelone, kiedy Elsif i towarzysząca mu kobieta dotarli do schodów, w górę i w dół.
- Którędy najpierw?
Spyder nie wychwycił nic ciekawego. Matka gromadki hałasujących dzieci jakby coś usłyszała, ale tylko na moment zamarła, patrząc w okno. Palacz trawy zaczął się śmiać, a latynos nadal tępo patrzył w ekran. Ot, mały wybuch, pewnie ktoś petardami rzuca. Należy się glinom.
- Elsif, podłącz mnie do wewnętrznej sieci budynku, może będę w stanie wam pomóc - Remo zorientował się, że i oni i on zaspali. Jak samochód znalazł się prawie przed samym numerem 2256, haker rozpoczął skanowanie sieci bezprzewodowych, kalibrując zasięg tylko pod ten budynek.
Psyche popatrzyła na związaną parę, sekundę później przenosząc spojrzenie na Angelę. Dziwne miejsce jak na ukrywanie swojej kopii. Podeszła do drzwi i zamknęła je na zamek.
- Mik, sprawdź najwyższe piętro. Salon tatuażu wygląda na prawdziwy, szukamy dalej. Może jest tu piwnica.
Od razu ruszyła z powrotem do tylnych drzwi.
- Biorę lewą stronę - powiedziała do towarzyszki, zamierzając zbadać każde pomieszczenie.
Dwa piętra wyżej Maroldo właśnie wpadł wraz z szybą do ciemnego i pustego według odczytów termowizji mieszkania. Mógł zejść a potem wejść schodami, ale czas jeśli nawet chwilowo nie gonił, to mógł zaraz zacząć. Czas był niewiadomą. Należało się więc śpieszyć na wszelki wypadek.
- Sprawdzam - zameldował.
Włączył światło, szukając czegokolwiek nietypowego, a przede wszystkim przejścia do części z zabitymi oknami. Tam mogło się coś kryć. Pistolet maszynowy w dłoni był na wypadek gdyby się kryło.
Spydera zostawił na dachu z widokiem na podwórko, udostępniwszy podgląd Remo.
Najemnicy zaczęli szukać komputerów i dopiero po dobrej minucie Kye został podłączony do zabezpieczonej sieci. Druga para w tym czasie zdążyła zwiedzić resztę parteru, odnajdując odciętą drzwiami na elektroniczny zamek przestrzeń. Większość dronów wlatywała i wylatywała z magazynu, pełniącego też funkcję sortowni - paczki były tu w pełni automatycznie ustawiane na odpowiednie półki, skąd zabierały je latające drony. Nieliczne w tym momencie, bowiem ogólna przestrzeń nad Bronxem była zamknięta dla tych urządzeń, ale właściciel być może nie do końca przejmował się wyłączeniem tego do końca. Operator drugiej kamery zajrzał też na piętro i do piwnicy, na górze docierając do czegoś na pierwszy rzut oka sprawiającego wrażenie powierzchni biurowej, na dole zaś napotykając zaporę w postaci stalowych podwójnych drzwi.
 
Lady jest offline