WÄ…tek: [WFRP 2ed] Pan Wron
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2019, 23:24   #28
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, prawy brzeg rzeki

Katerina Lautermann zeskoczyła z krawędzi tratwy w ślad za młodym Felixem, bez trudu utrzymując równowagę na grząskiej skarpie. Na jej wyniosłej twarzy pojawił się przelotny grymas niezadowolenia, kiedy drobiny błota naznaczyły ciemnymi plamami szyte z doskonałej jakości skóry podróżne buty szlachcianki. Kilkoma krokami pokonała wzniesienie terenu i stanęła w cieniu ciągle jeszcze ciemnej puszczy rozglądając się uważnie wokół siebie.

Obserwujący ją kątem oka Mayer zauważył, że nawet jednym słowem nie napomknęła o sprowadzeniu z promu koni, w naturalny dla szlachetnie urodzonej damy sposób oddając tak przyziemne sprawy w ręce swoich służbitów. Chłodna i milcząca, najpierw przyjrzała się grupce stojących opodal wieśniaków: zbieraczy ślimaków, małży, węży i innych drobnych stworzeń sprzedawanych każdego dnia o poranku na targowiskach Remer. Nieco skonfundowani widokiem bogaczki i jej świty, zakutani w baranie kożuchy łapacze żab nie odważyli się podejść bliżej promu, szeptali coś jedynie między sobą z lękliwym szacunkiem. Felix wyprostował się na ów widok z niespodziewaną dumą, czerpiąc nieznaną sobie dotąd przyjemność z możności towarzyszenia tak wielmożnej damie i z wrażenia jakie jego pryncypałka wywierała na pospólstwie.

Lautermann poświęciła wieśniakom tak mało uwagi jak to tylko było możliwe, przenosząc spojrzenie na majaczącą wśród drzew chatę starego Oswalda. Burkliwy właściciel promu mieszkał wraz z synami i córką na prawym brzegu, będąc od lat tematem wielu szeptanych po kątach plotek. Felix słyszał wiele o tej kobiecie, niebywale szpetnej i ponoć nigdy nie opuszczającej chaty. Niektórzy twierdzili wręcz, że obaj synowie Oswalda zostali spłodzeni z jego córką właśnie, przez co wskutek starej krwi urodzili się niespełna rozumu. Inni gotowi byli iść w zakład, że przyszli oni na świat wskutek zmieszania krwi ludzkiej z goblińską. Jaka by nie była prawda, Oswald nigdy o tym nie opowiadał, a przez wzgląd na jego opryskliwą naturę nikt też nie próbował tej zagadki zgłębiać na własną rękę. Już sam fakt, że zamiast za murem miasta rodzina ta żyła w dziczy dawał ludziom wiele do myślenia i szczerze zniechęcał do zadawania niewygodnych pytań.

Głośny łopot skrzydeł i ochrypłe krakanie oderwało wzrok szlachcianki od leśnej rudery. Felix podążył za jej spojrzeniem, zatrzymał wzrok na ledwie widocznej wśród mgły podwójnej szubienicy, którą wzniesiono kilkadziesiąt kroków dalej na łagodnym zboczu nadrzecznej skarpy. Wielka czarna wrona usiadła na szubienicy, podskoczyła na niej kilka razy, zakrakała ponownie. Dwa wiszące w miejscu kaźni ciała obracały się leciutko na wietrze, w groteskowy sposób przypominając wszystkim o surowości imperialnego wymiaru sprawiedliwości.

Pobożni, ale i ogromnie przesądni mieszkańcy Remer nie dokonywali egzekucji przestępców w obrębie miejskich murów. Nikt zdrowy na umyśle nie zamierzał kłaść się spać mając gdzieś za ścianą domostwa wiszącego na stryczku skazańca, wszyscy bowiem znali mrożące krew w żyłach opowieści o bezbożnych i niemożebnie strasznych ożywieńcach. Kiedy zatem musiano już kogoś ukarać na gardle, zabierano takiego nieszczęśnika promem na prawy brzeg rzeki i tam bez zbędnych ceregieli wieszano na zbudowanej specjalnie w tym celu szubienicy pozostawiając ciała na stryczkach, dopóki nie objadły ich ptaki. Dwaj zajmujący akuratnie na szafocie miejsce zbrodniarze wisieli tam od całkiem niedawna, ale w powietrzu już zdążył się roznieść słodkawy odór padliny. Stara pokręcona artretyzmem zielarka, która przywędrowała do Remer z południa prowincji trafiła na stryczek po zadenuncjowaniu przez podejrzliwe mieszczki posądzające ją o warzenie dekoktów na spędzanie płodów. Towarzyszący jej mężczyzna w sile wieku został dla odmiany pochwycony na kłusowaniu w lasach, nad którymi pieczę sprawował murgrabia Cranach, a pozostający suwerenem Remer murgrabia słynął z ogromnej surowości wobec kłusowników wyciągających ręce po jego własność.

Felix zauważył, że pani Lautermann najwięcej czasu poświęciła na obejrzenie szubienicy, chociaż nie przejawiła chęci podejścia do niej bliżej. Młody myśliwy uśmiechnął się z pewną wyższością w duchu, jemu bowiem odór padliny nie był obcy i bynajmniej nie przeszkadzał tak bardzo jak nawykłej do wąchania perfumowanych chusteczek damie. Jeśli zaś to nie przykry zapach był powodem, dla którego pani Lautermann trzymała się z dala od szubienicy, to musiał nim być widok okaleczonych ciał. Przesądni Ostermarkanie byli zarazem nader pragmatyczni, toteż wiszące na stryczkach trupy nie miały ani nóg ani rąk, w akcie miłego Shallyi miłosierdzia uciętych już po powieszeniu, a nie jeszcze przed egzekucją. Ożywieńcy pozbawieni kończyn mieliby ogromne kłopoty z prześladowaniem bogobojnych śmiertelników, nadto zaś mieszkańców Remer strzegł przed ożywieńcami nurt samej rzeki. Nawet dzieci wiedziały, że żaden nieumarły nie mógł przekroczyć granicy wyznaczonej przez płynącą wodę - dlatego właśnie zresztą szubienice wzniesiono w tym, a nie innym miejscu, po przeciwnej do miasteczka stronie Dolnego Talabeku.

Zastanawiający się w myślach nad tym jak Oswald i jego rodzina mogli mieszkać tak blisko przeklętego miejsca kaźni, Felix Mayer uświadomił sobie znienacka, że Katerina Lautermann spogląda na niego, taksując młodzieńca wzrokiem, który zdawał się przenikać go na wskroś.

- To nie oszczep - rzekła znienacka chłodnym władczym półgłosem i młodzieniec potrzebował dłuższej chwili, aby zrozumieć, że szlachcianka odpowiedziała właśnie na zadane jej wcześniej pytanie - Nie oszczep i nie ma z podobnym orężem nic wspólnego. Przestrzegam przed nadmierną ciekawością. Jeśli przyłapię cię na grzebaniu w moich rzeczach, stracisz nie kciuk, a całą rękę.

Felix poczerwieniał lekko, kiedy krew uderzyła mu do skroni, ale szlachcianka zdążyła się w międzyczasie odwrócić do myśliwego plecami, spoglądając z wysokości skarpy na gromadkę zbliżających się do niej członków świty.

- Sędzia Brunstein już wam wspominał jak się zwę i dokąd zmierzam, ale powtórzę to raz jeszcze dla pewności, że wszyscy zapamiętaliście - powiedziała dźwięcznym tonem, w którym dominowała przede wszystkim cierpka nuta dezaprobaty - Jestem Katerina Lautermann. Dla uproszczenia konwersacji zwracajcie się do mnie słowami wasza miłość. Zamierzam jak najszybciej dostać się do Herrendorfu i po załatwieniu ważnych spraw wrócić z powrotem do Bechafen, drogą poprzez Remer. Będziecie mi w tej podróży towarzyszyć. Wierzę, że sędzia dokonał właściwego wyboru, przez co nie będę musiała zaprzątać swojej głowy rozbijaniem obozu, rozkulbaczaniem koni, gotowaniem strawy i wybieraniem najbardziej dogodnych ścieżek. Nie jestem nadto osobą spragnioną konwersacji, wręcz przeciwnie. Jeśli będę odczuwała potrzebę porozmawiania z kimkolwiek z was, na pewno wyjawię ową potrzebę na głos.

Sześcioro służbitów wpatrywało się w przemawiającą z wysokości skarpy kobietę z ogromną uwaga i rzadko spotykaną koncentracją.

- Co najważniejsze, w razie czyjegoś zaniedbania nie zamierzam samodzielnie dochodzić do tego, kto czego zawinił i z jakiego powodu. Kto z was dowodzi tą kompanią?


Nie wątpię, że każde z Was aż się rwie, by zostać prawą ręką tak czarującej osoby, a teraz pojawia się okazja, by to zaszczytne stanowisko zgarnąć! Kto zatem zechce zostać wyniesionym do tytułu dowódcy eskorty? To prestiżowa pozycja, która może przynieść wiele profitów, ale uprzedzam - długotrwałe niezadowolenie szlachcianki może się wiązać również z konsekwencjami (na wszelki wypadek zerknijcie raz jeszcze na te szubienice, a potem już rączki w górę: kto chce być szefem reszty szajki?)!


 
Ketharian jest offline