Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2019, 03:24   #77
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Część II

Zrozumienie i spokój jaki okazał w tej chwili były dla niej bardzo ważne. Nie chciałaby aby przez nią poczuł się źle ani by ogarnął go gniew. To tylko dołożyłoby jej dodatkowego poczucia winy, że znowu coś dzieje się przez nią. Głośny płacz stłumiła wtulając buzię w jego szyję. Wylewała rozpacz tylko dlatego, że bała się jak ją oceni, a nie dlatego że ojciec ją krzywdził. Z nim była już kwita, a przeszłości zmienić się nie dało. Pozostawały tylko emocje i odczucia jakie się w sobie trzymało, przykre myśli którymi chciałoby się zaprzeczyć, ale bez poparcia innych osób było to ciężkie.

Nie chciała jednak długo wylewać łez więc próbowała jak najszybciej się uspokoić. Pomyśleć o tym wszystkim z innej perspektywy, znaleźć coś, o co mogłaby zahaczyć myśli, nie kotłować w nich całokształtu, skupić się. Z trudem brała wdechy, które w tej chwili były bardzo słabe i płytkie. Trwało to jakiś czas nim emocje zaczęły z niej opadać. Pomału drżenie jej ciała ustępowało, tym bardziej gdy słyszała wspierający i łagodny głos Rudigera. Pociągnęła nosem i delikatnie odkleiła się od mężczyzny, aby móc na niego spojrzeć.

- Ale ten twój ojciec to był jednak cwany, co nie? - zaśmiała się przez łzy, przedramieniem ścierając mokre ślady z policzków - Musiał wiedzieć, że zainteresujesz się kobietą w potrzebie i z problemami. - choć starała się uśmiechnąć, jej oczy wciąż były mokre. Nie wzbierały się już jednak w nich nowe łzy. - A może wiedział że ci się podobam, hm? Chwaliłeś mu się napotkaną na targu pięknością? - cmoknęła go krótko w odsłonięty bark i oparła o niego policzek, spoglądając w górę na twarz Schultza. Z każdą chwilą czuła do niego coraz więcej. Z jej oczu jeszcze przez jakiś czas nieświadomie sączyły się łzy.

Rudiger nie popędzał jej w opanowaniu skołatanych nerwów czy też nie zachęcał do dłuższego wypłakiwania się. Cassandra sama wiedziała kiedy poczuje się na siłach. On po prostu był przy niej oferując zdawałoby się tak niewiele. Schultz myślał o jej słowach powoli opanowując początkowo narastającą w nim złość. Nigdy nie czuł takiej obawy czy też nie przejmował się tak bardzo losem drugiej osoby. Nawet zamartwianie się o Wiktora było zupełnie inne, bo był on wielkim, postawnym facetem, którego skrzywdzić było bardzo ciężko. Cassie mogła liczyć na jego całkowite wsparcie chociaż pomoc bliźnim była mu wcześniej obca. Schultz czuł, że przy niej będzie mógł zaznać jeszcze sporo pierwszych razów, których nie doświadczył jako obojętny bandyta.

- On był zupełnie jak ja, Cassie. - powiedział do nastolatki wojownik. - Wiedział, że się tobą zainteresuje, bo sam w moim wieku, z cechami które mam po nim by się tobą zainteresował. - mężczyzna westchnął. - I tu nie chodzi o to, że jesteś oszałamiająco piękna. Wiktor wiedział, że jeżeli mam się zmienić muszę mieć powód, taki jak kobieta w potrzebie, z problemami. - zabijaka delikatnie pogłaskał dziewczynę po długich, miękkich włosach. - Z Wiktorem nigdy nie rozmawialiśmy o miłostkach… - Rudiger spojrzał w oczy kobiety po czym dodał. - Nie wierzę, że znajdzie się w Grodzie facet, któremu byś się nie spodobała, Cassie. Mam nadzieję, że uwierzysz mi kiedy powiem, że to nie twoja śliczna twarz i idealnie uformowane ciało mnie najbardziej urzekły. - wojownik uśmiechnął się.

- Ciężko nie uwierzyć skoro tyle razy mnie od siebie odsuwałeś - choć na twarzy wciąż było widać smutek a dziewczyna pociągała nosem, posłała mu lekki uśmiech. - I nie obchodzi mnie to, że mogę podobać się innym. Nie muszę się nikomu już podobać, tylko tobie - dodała pogłębiając uśmiech i uniosła głowę. Przylgnęła subtelnie ustami do jego ust i musnęła je swoimi ciepłymi od rozpaczy wargami.

- Ściemnia się pomału. - stwierdziła zmieniając temat, aby nie musieć myśleć o przykrej przeszłości - Będziemy jeszcze walczyć? Dasz mi wygrać? - uśmiechnęła się już nieco bardziej, wierzchem dłoni ścierając ostatnie mokre ślady wokół zielonych ocząt.

- To nie tak. - spróbował wytłumaczyć się wojownik. - Odsuwałem się od ciebie dla twojego dobra, Cassie. Z resztą ty to wiesz. - Rudiger uśmiechnął się słysząc o braku potrzeby podobania się innym.

- Możemy jeszcze powalczyć, ale z dawania forów nici. - zaśmiał się Schultz. Zastanawiał się czy aby Erika mówiła Cassie o jej zwycięskim sparingu. Skoro Cass to tak przedstawiła to wyciągnęłaby wniosek, że Rudiger dał się pokonać najemniczce co prawdą niestety nie było. - Na wygrywanie jeszcze przyjdzie czas, kochanie. Póki co muszę cię nauczyć walki o życie. - zabijaka powiedział to poważnym tonem. - Nie chcę cię uzależniać od siebie. Masz sobie poradzić gdyby mnie pewnego dnia zabrakło. - mężczyzna uśmiechnął się powoli wstając i wyciągając rękę aby pomóc wstać nastolatce.

Cassandra przyjęła dłoń i podniosła się na równe nogi. Ciężko jednak było jej przyznać, że nie jest kompletnie w nastroju do ponoszenia porażek, które jedynie by potwierdziły, jak bardzo była i nadal jest beznadziejna. Stała więc tak chwilę niczym niewzruszona góra i patrzyła na mężczyznę jak urocza, bezbronna dziewczynka.

- Nigdy cię nie zabraknie - powiedziała w końcu, trzymając ręce za plecami i kiwając się na piętach - Ponoć złego diabli nie biorą - zażartowała wyszczerzając zęby w złośliwym uśmiechu, mimo iż wciąż czuła lekko napuchnięte od łez powieki. Gdyby nie bliższa relacja między tą dwójką, pewnie nigdy by mu tak nie powiedziała, z obawy, że się pogniewa. Teraz jednak miała wrażenie, że nic takiego się nie stanie.

Rudiger uśmiechnął się po czym wybuchł śmiechem. Wiedział, że Cassie pewnie toczyła w głowie małą bitwę aby zdecydować się na takie słowa. Wojownik wziął ponownie w dłonie tarczę i miecz treningowy. To samo podał nastolatce, która odebrała je od niego marszcząc nos. Pewnie gdyby mogła, rzuciłaby mu jakimś tekstem ze szlabanem na seks, ale i tak przecież nie miał nic takiego z tej relacji póki co. Naprawdę było jej smutno. Nie chciała, ale sama w końcu zaproponowała aby powrócić do treningu. Chciała puścić w niepamięć to, co przed chwilą wywlekła z powrotem z odmętów złych wspomnień.

- Atakuj jakby od tego zależało twoje życie, Cassie. - powiedział Rudiger zimnym głosem. Kontrastował on z lekkim uśmiechem, który posłał dziewczynie. - Po kilku trafieniach będziesz się bronić przed moimi atakami. - wojownik zakręcił szybki młynek mieczem pokazując tym samym, że był gotowy.

Cassandra mruknęła i kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Wzięła kilka głębszych wdechów i ze spokojem wypuściła powietrze, starając się skupić na zadaniu. Przede wszystkim chciała, aby był z niej dumny, jak zawsze. Nikt nigdy nie był w przeszłości, więc bardzo jej na tym zależało.

Przyjęła pozycję unosząc tarczę, aby się przyzwyczajać do jej używalności. Przeskoczyła parę razy z nogi na nogę, lustrując w międzyczasie postawę mężczyzny i szukając w niej słabych punktów, które mogła obrać za łatwy cel. W ostateczności jej spojrzenie spoczęło na jego twarzy, kiedy to posłała mu lekki uśmiech. Po chwili, gdy uznała, że jest już gotowa, wyskoczyła na niego unosząc miecz ku górze chcąc zaatakować bark mężczyzny. Zupełnie w ostatniej chwili, gdy już się zdawało, że Schultz sparuje ten mało finezyjny cios, dziewczyna schyliła się uginając nogi w kolanach i wspierając się na palcach jednej stopy zrobiła obrót, uderzając wojownika tarczą w nogę. Gdy metal zderzył się z jego mięśniami, dziewczyna szybko podniosła się do wyprostu i cofnęła parę kroków.
- Chcę porobić coś fajnego - zamarudziła nie opuszczając gardy i tym samym dając znak, że jeszcze nie skończyła części planu ostatniego treningu.

- Mieliśmy jeszcze z tym poczekać, Cass… - zażartował Rudiger uśmiechając się aby po chwili pokiwać głową z uznaniem i lekko rozmasować trafioną stalą nogę. - Zwykle na treningu wykonuje też sprinty i nieco truchtam. Jak to skończymy możemy pobiegać. - dodał wojownik zastanawiając się co mogłoby być ciekawe. Cassandra jęknęła z niezadowoleniem - Albo możemy też spróbować walki bez broni. Z tym, że musimy uważać podwójnie, bo nie mamy rękawic aby zmiękczyć ewentualne trafienia. Ja będę się tylko bronił, dobra? Tylko bez rzutów, zapasów, dźwigni… - to ostatnie Schultz dodał bojąc się, że w takiej bliskości z seksowną nastolatką dałby się ponieść chwili.

- Ojej, a nie możemy na przykład popatrzeć w gwiazdy? - spytała całkiem jak naiwna nastolatka, która zadurzyła się poraz pierwszy i rodzice zabraniają jej spotykać się z ukochanym nocą. Popatrzyła na niego zza tarczy i ponownie zaatakowała, tym razem jednak bez pasji i polotu, więc dla Rudigera był to cios bardzo łatwy do uniknięcia. Nie spodziewał się jednak tego, że po tym uniku, dziewczyna nie odczeka chwili tak jak zawsze miała w zwyczaju i zaatakuje go ponownie, uderzając drewnianą bronią w ramię. Zatrzymała się w tej pozycji i posłała mu uśmiech.

- Zagadujesz mnie po czym atakujesz… - uśmiechnął się wojownik. - Jeszcze chwila i popatrzymy na gwiazdy. - dodał spoglądając na chwilę w dość mocno zachmurzone niebo. - Nigdy tego nie robiłem. Jeszcze chwila wysiłku. Pokaż na ile cię stać. - ostatnie zdanie było pełne zadziorności. Rudiger szybko zamienił miejscami tarczę z mieczem.

- Zanieś mnie do pokoju to ci pokażę, na ile wysiłku mnie stać - odpowiedziała półżartem rzucając mu prowokujące spojrzenie i lekko zagryzła dolną wargę. Potem wycofała się o kilka kroków i poprawiła uścisk rękojeści w dłoni.

- Konradowi też pokazałaś po wczorajszym transporcie? - zapytał z zadziornym błyskiem w oku Rudiger. Pewnie Cassandra uważała, że był tak zajęty Eriką, że tego nie zauważył. Nic bardziej mylnego. Widział, ale podejrzewał, że do niczego nie dojdzie tak samo jak między nim a najemniczką.

- Pewnie. Nawet nie wiesz ile wysiłku wkładam w samotne zasypianie, kiedy ciebie nie ma obok! - poskarżyła się zadzierając nosa i unosząc brodę. Przyjęła pozycję obronną na znak, że jest gotowa kiwnęła tylko głową.
- Dziwię się, że zauważyłeś. Mało co nie zeżarłeś Eriki spojrzeniem - odgryzła się swoim uroczym, kobiecym głosem, w którym nie dało się wyczuć nawet cienia złośliwości. Cassandra była po prostu przesłodka.

- Taki już jestem. - odpowiedział z uśmiechem Rudiger. - Poświęcam swojemu rozmówcy całą uwagę. Tym bardziej tak dobrej, miłej osobie jak Erika. - dodał wojownik ruszając w kierunku dziewczyny.

- Najwyraźniej nie całą, skoro widziałeś… - wtrąciła Cassandra.

Jego pierwszy atak trafił w tarczę. Był bardzo silny. Cassie zdawało się, że drewniany miecz zaraz pęknie. Pasek tarczy szarpnął przedramieniem dziewczyny, ale był bardzo solidnie zamocowany. Kobieta czuła jak delikatnie ścierpło jej ramię. Miała wrażenie, że stopy przesunęły jej się lekko ku tyłowi.

- Takie albo mocniejsze ataki będzie ci serwował przeciwnik w trakcie walki na śmierć i życie. - powiedział Schultz atakując ponownie w tarczę, ale tym razem własną tarczą. Cassie stała stabilnie, ale mimo to musiała wykonać dwa solidne kroki w tył niemal się przewracając. Wypuściła głośno gwałtownie nabrane powietrze i zacisnęła mocno dłoń w której trzymała tarczę. Wiedziała, że gdyby Schultz chciał mógłby ją obalić, ale zabijaka dobrze szacował granicę, po której przekroczeniu zrobiłoby jej się nieprzyjemnie.

- Jestem z ciebie dumny Cassie. - powiedział Rudiger obniżając tarczę aby móc się dobrze przyjrzeć dziewczynie. Od razu zauważył, jak szeroko się uśmiechnęła - Trafiłaś mnie więcej razy niż zakładałem i sparowałaś więcej moich ciosów niż bym chciał. Świetnie. - zabijaka westchnął spoglądając w niebo. W międzyczasie dziewczyna dygnęła teatralnie - Nadal chcesz popatrzeć na gwiazdy? - zapytał opuszczając miecz i tarczę ku ziemi. Nastolatka podążyła w ślad za opuszczeniem broni i uniosła głowę patrząc w niebo nad ich głowami.
- Chyba trochę pochmurno, co? - zapytała całkiem poważnie, z wyczuwalnym spokojem w głosie.

- O tym samym pomyślałem. - odpowiedział Rudiger podchodząc do stołu i odkładając broń. Cassandra zaczęła odwiązywać tarczę, przywiązaną do jej przedramienia - To co? Kończymy? - zapytał z lekkim ociąganiem. - Zaraz przyślę Konrada aby cię wniósł na górę… - zaśmiał się wojownik, co spotkało się z rzuconym przez Cass w jego kierunku, gniewnym spojrzeniem.

- A co, ciebie już rączki bolą? Zmęczyłeś się? - zapytała z przekąsem i podeszła do stolika odkładając swoje zabawki. Westchnęła potężnie rozmasowując rękę, która teraz bolała, po uderzeniach Schultza.

- Przepraszam za te ostatnie ciosy Cassie. - powiedział Rudiger cicho podchodząc do kobiety i dołączając do masowania jej ramienia. Odwróciła głowę w jego kierunku, spoglądając na zmartwioną twarz Rudigera - Chciałem dać ci pokaz z jaką siłą możesz przyjąć na tarczę. W taki sposób można progresować w końcu nie czując wcześniej obalających nas ciosów. - Schultz spojrzał na Cassie z przeprosinami wymalowanymi na twarzy, a ta po prostu podarowała mu krótkiego całusa. - Co do mnie… - zaczął zabijaka szukając jej wzroku. - Zmęczyłem się tylko trochę, ale bardzo przyjemnie. Przegiąłem z czymś? - zapytał przyglądając się dziewczynie badawczo. Widać było, że zależało mu na niej, ale nie przywykł do cofania się lub chociaż przepraszania.

- No może tylko z tym Konradem - odpowiedziała bez cienia namysłu, zbywając ten poważny ton głosu i zastępując go swoim krótkim śmiechem. Położyła dłoń na policzku mężczyzny, odwracając się do niego przodem i przylegając do niego wilgotnym od potu ciałem. - I może trochę z tym nadstawianiem się, aby pokazać, że nie jestem taka zła - dodała jeszcze unosząc w uśmiechu kącik ust i zbliżając twarz do jego twarzy, szturchnęła nosem podbródek mężczyzny.

- Nie potrafię być dla ciebie taki surowy jak Wiktor dla mnie. - powiedział patrząc na Cass wojownik. - Jesteś dobra. Dużo lepsza niż się spodziewałem. - dodał Rudiger. - Patrząc na ciebie ludzie mogą sądzić, że nie jesteś w stanie nawet pomyśleć o walce. To może być twój olbrzymi atut. - Schultz zrobił zamyśloną minę jakby starając sobie coś przypomnieć. - W rodzinie mieliśmy gościa nazywanego “chudy”. Był szczupły, niewysoki, a jego dłonie delikatne. Nigdy nie podejrzewałem, że mógł kiedyś brać udział w jakiejkolwiek walce. Dwa tygodnie przed odejściem odkryłem, że był to najlepszy skrytobójca całej organizacji. Niepozorny, ze zdolnością do charakteryzacji. Taki “chłopiec do bicia”. Wygląd może być potężną bronią, Cassie. - mężczyzna starał się wyjaśnić kobiecie wysublimowane podejście, do którego byli zdolni ludzie mroczniejszej części miastowej społeczności. Miało to też swoje przełożenie na szeroko pojętą samoobronę. Niedocenienie przeciwnika to bardzo duży i często popełniany błąd.

Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i mruknęła pojękując.
- Raaany, ale ty jesteś poważny! Przecież nie zeszliśmy jeszcze do tych kanałów - zamarudziła z uśmiechem chwytając go za rękę i unosząc nad swoją głową, zrobiła zgrabny obrót jak w tańcu.
- Nic mi nie będzie, nie przejmuj się. Mam dobrego nauczyciela - puściła mu oczko i wciąż trzymając jego dłoń odsunęła się na długość złączonych ich rąk,, aby móc się obkręcić tak, aby jego ręka oplotła ją w talii, a jej ciało wylądowało bokiem w stosunku do niego.
- Pocałuj mnie - mruknęła cicho unosząc głowę i patrząc ponad siebie na jego twarz.

Rudiger miał pewne obawy co do różnicy wieku jaka dzieliła go i Cassandrę. Byli na różnych etapach w życiu i wojownik miał podstawy uważać, że dla niej już zawsze będzie zbyt poważny, a nawet nudny, a ona dla niego zbyt swawolna i dziecięca. Schultz póki co nie dzielił się swoimi obawami z ukochaną. Chciał spróbować i miał nadzieję, że im się uda. Gdyby ktoś miał z tego układu odejść ze zbolałym sercem to wolałby aby to był on.

- Wedle życzenia. - powiedział z lekkim uśmiechem i przybliżył się do dziewczyny po chwili obejmując jej usta swoimi. Schultz nie spieszył się. Trzymając Cass za biodra powoli ją całował. Pocałunek był delikatny na tyle, że nastolatka mogła go w każdej chwili przerwać odchylając głowę do tyłu. Pasja z jaką dziewczyna odwzajemniła pocałunek zaprzeczał jednak temu, jakoby miała w ogóle zamiar się od niego oderwać. Cassandra rozwarła lekko usta pozwalając aby ich języki się zetknęły. W pewnym momencie wojownik docisnął swoje usta mocniej i zaczął gładzić jej język swoim. Muskała namiętnie jego ciepłe wargi, zaś rękę wplotła w jego ciemne włosy. Ramiona dziewczyny spięły się, kiedy wyciągnęła szyję, aby móc swobodnie kosztować tych słodkich pocałunków. Jej język gładził podniebienie i męskie usta, wdając się również w pożądliwy taniec z jego językiem i pogłębiając pocałunek jeszcze bardziej. Nastolatka poczuła jak w jednej chwili ogarnia ją czyste podniecenie, jak ciepło wędruje przez jej kruche ciało, zatapiając się mrowieniem po węwnętrznej stronie ud i w podbrzuszu. Jęknęła gardłowo, nie mając dość siły woli, aby chociaż zechcieć to przerwać. Jej smukła dłoń pogładziła jego bark, tors i brzuch, sukcesywnie zbliżając się do krocza mężczyzny.

Rudiger był o włos od zatracenia się w przyjemności i złamania słowa danego Cassie podczas treningu. Wojownik wiedział, że gdyby jej delikatna, ponętna dłoń powędrowała niżej - do jego krocza - nie dałby rady oprzeć się pokusie i wziąłby ją na miejscu. Zabijaka nie chciał aby jego pierwszy stosunek z Cass tak wyglądał. Na szybko, po zlaniu się potem, na tyłach karczemnego podwórza. Schultz wyobrażał sobie ich pierwszy raz jako coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Chciał aby Cassie czuła się kochana jak nigdy. Miejsce powinno być bezpieczne i intymne. Rudiger musiał dopilnować aby kobieta czuła się bezpieczna i cieszyła się chwilą, a nie zastanawiała ilu innych z wytrzeszczem i wzwodem ich obserwuje.

Wojownik walczył z rozsadzającym jego lędźwia pożądaniem w pewnym momencie bardzo powoli i delikatnie odsuwając się od Cass. Czuł, że jego przyrodzenie już dawno przestało słuchać poleceń. Spodnie w tamtej okolicy były napięte do granic. Rudiger delikatnie przechylił głowę odklejając z cichym mlaśnięciem usta od ust dziewczyny. Cassandra wiedziała, że to była próba ognia nawet dla tak opanowanego faceta jak on. Z resztą było to widać po jego mimice, mowie ciała i kształcie odznaczającym się z przodu jego spodni.

- Da się pani zaprosić na kolację? - zapytał wojownik patrząc Cass w oczy. - Oferuję smaczny posiłek, wino i taniec.

Początkowo dziewczyna spojrzała na niego z nieodgadnioną i pełną zdziwienia miną. Zatrzepotała rzęsami, przyglądając się mężczyźnie, a na jej policzkach wykwitły urocze rumieńce. Dopiero potem uśmiechnęła się wstydliwie i odwróciła wzrok. Dopiero po czasie zrozumiała ten nagły przeskok i zaproszenie.
- Może bez tych tańców - zmarszczyła nos zerkając na niego nieśmiało zza grzywki.
- Nie chcę by się na nas patrzyli, a zeszłego wieczoru wielu się przyglądało. - odpowiedziała i w końcu sama odsunęła się dając krok w tył i poprawiła rozczochrane włosy, jak i wymiętą koszulkę. - Trochę mi gorąco - wyznała próbując zbyć śmiechem swoje podniecenie i zaczęła wachlować twarz otwartymi dłońmi.

- Jeszcze chwile tak postójmy. - zasugerował wojownik kątem oka zerkając na swoje krocze. - Mi też jest gorąco. - dodał z lekkim uśmiechem. - Bez tańców. - pokiwał głową mężczyzna. - Z chęcią bym z tobą zjadł na osobności, ale wiadomo co od razu postronni pomyślą. Jak się czujesz po treningu? Jutro możesz być lekko obolała, ale to zupełnie normalne. - Schultz czuł jak bardzo powoli podniecenie z niego uchodziło. Urocza, wachlująca się nastolatka w wymiętej koszuli wcale nie przyśpieszała tego procesu.

Na sugestię wojownika, aby jeszcze chwilę tutaj pozostać, Cassandra zaśmiała się szczerze, odchylając przy tym lekko głowę do tyłu. Jej śmiech był szczery i naprawdę urokliwy, przywoływał na twarzy rozczulenie.
- Masz rację, trochę przesadziłam - przyznała opierając się pośladkami o stolik i wciąż próbując ochłonąć. Ledwo powstrzymywała się przed zerkaniem na jego nabrzmiałą męskość, mimo iż była ukryta pod skrawkiem materiału, to i tak to na nią działało.
- Wcale mnie nie obchodzi co inni sobie pomyślą o nas. Ludzi nie zmienisz, oni zawsze wiedzą lepiej - Cass podwinęła materiał koszuli i zaczęła się nim wachlować, odsłaniając przy tym szczupły brzuch i głębokie wcięcie w talii.
- Czuję się świetnie. Dziękuję - spojrzała na niego z wdzięcznością - To był dobrze spędzony czas, tym bardziej jeśli jutro naprawdę mamy zejść z tym Obrzydliwcem do kanałów! - wykrzywiła się nieznacznie i przewróciła oczami.
- Za niego też dziękuję… Że stanąłeś w mojej obronie. To było naprawdę miłe. I podniecające.

- Mi również się bardzo podobało. - powiedział z uśmiechem wojownik uprzedzając jakiekolwiek pytanie Cassandry. - Weckerem się nie przejmuj. Już nie spróbuje cię obrazić. - na samo wspomnienie kanalarza barki mężczyzny się spięły ukazując liczne prążki i kilka dodatkowych żył. - Nie musisz za to dziękować. Nie zrobiłem nic specjalnego. Mogłem mu coś zrobić, ale nie chciałem mieć nieprzyjemności u straży i mieszać ciebie w jakieś jatki. - Schultz uśmiechnął się jak przyłapany na czymś nieodpowiednim. - Zbieramy się powoli do środka? - zapytał z przyjemnością zerkając na seksowny brzuch dziewczyny.

- Już umiem walczyć, teraz możemy razem rozkręcać burdy - rzuciła żartem śmiejąc się pod nosem na swój kobiecy, czarujący sposób. - Ale teraz to chyba powinniśmy się umyć, a na pewno ja. Nie wejdę w tym stroju na salę pełną zaślinionych pijaków… - Cass zmrużyła oczy i spojrzała na Rudigera - No chyba, że chcesz się mną pochwalić to możemy iść tak jak jestem.

- Oczywiście, że się umyjemy Cassie. - powiedział Rudiger z uśmiechem. - Nie chciałbym cię katować wiadomym zapachem. - zaśmiał się. - Z twoją urodą nie mamy szans uniknąć gapiów. - westchnął wojownik udając smutny głos. - Taka młoda, śliczna, seksowna kobieta z melodyjnym głosem… - zabijaka spojrzał na nastolatkę z uśmiechem. - Chodź. Niech mi zazdroszczą.

Cassandra zachichotała szczerze rozbawiona i wyciągnęła rączkę w kierunku mężczyzny, aby ten ją pochwycił w swym męskim uścisku.
- Musimy jeszcze tylko zabrać nasze zabawki - dodała mrużąc oczy i uśmiechając się promiennie. - Może widząc cię z takim wyposażeniem będą zazdrościć tylko po cichu - mrugnęła do niego szmaragdowym oczkiem i wesoło pochwyciła za rękę. Bardzo chciała znów go pocałować, ale była pewna, że będzie tak samo jak poprzednim razem. Tylko z tego powodu zdołała się powstrzymać.



Middenheim, Stary Kwartał
Eksploracja kanałów

Nim ruszyli na spotkanie z “Panem Oblechem”, Cass poprosiła Rudigera o pomoc w założeniu najbrzydszej rzeczy, jaką przyszło jej kupić w tym żywocie; a mianowicie skórzanego kaftana. Ponieważ mężczyzna martwił się o jej życie i zdrowie, Cassandra postanowiła chronić się pancerzem, aby nieco uspokoić ukochanego. Tak bardzo jej na nim zależało, że mogła nawet ubrać ten wstrętny strój, a później jeszcze gorszy ubiór, jaki im przydzielono ze straży. Mimo stroju dziewczyna wciąż kroczyła dumnie z uniesioną głową i zadartym nosem, nie dając po sobie poznać, że ta wyprawa przyprawia ją o mdłości, gdy tylko o niej pomyśli. Była to najgorsza rzecz w życiu, jaką zrobiła, a do której nikt tak naprawdę jej nie zmusił, pośrednio ani bezpośrednio. Nie jęknęła, nie zamarudziła, a gdy spotkali Weckera i jego parszywe łapsko wyciągnięte po monety, miała ochotę mu tam napluć i zatuptać go księżniczkowymi razami na śmierć! Powstrzymała się tylko dlatego, że jeszcze przed snem marząc o Schultzu dotarło do niej, że nie jest już tylko zagubioną dziewczyną, teraz może być spełnioną kobietą! Jednak by nią się stać, musiała zmienić nieco swoje zachowanie, przynajmniej pod publikę. Była więc dumna i milcząca, nie pokazująca słabości, twardo stąpająca po chodniczku wybudowanym na skraju rwącego potoku, śmierdzących ścieków!

Tak też właśnie szła, przemierzając z kocią gracją królestwo szczurów i łajna, a kiedy minęła gówno, z którego wczoraj wyciągnęła bełt, teatralnie mu się ukłoniła. Nie odważyła się jednak otworzyć ust z obawy, że rozległy odór szamba wpadnie do jej ust i będzie go musiała przegryźć, połknąć i jeszcze udawać, że wszystko jest w porządku i nic się nie stało. Tak naprawdę to działo się wiele i tylko dzięki słabej sile woli zdołała się nie popłakać, choć gryzące nozdrza aromaty wyciskały z jej pięknych oczu łzy. Ciężko jej było uwierzyć, że maska którą miała na twarzy, była barierą przeciwko zapachom kanalizacji. Mimo swych wątpliwości, nie odważyła się jednak podjąć ryzyka i przetestować, czy intensywność bez niej będzie taka sama czy zgoła inna. Wiele było można powiedzieć o odwadze Cassandry, o jej determinacji oraz grach pozorów, jednakże nawet silny i brutalny zabijaka, nie był w stanie wyplenić z jej wnętrza odruchu bycia księżniczką.

Cassandra próbowała się skupić, z ledwością powstrzymując wymioty. Wcale nie dziwiła się Gerwazemu, że tak silnie reagował, jej też niewiele brakowało do tego, jednak zdołała udowodnić, jaka z niej twardzielka. Wzrok skoncentrowała na różnych bibelotach dryfujących między wczorajszym a dzisiejszym kałem. Miała dziwne wrażenie, że gdyby do reszty oddała się obserwacji płynących z prądem różności, w końcu zdołałaby nawet dojrzeć czyjś oderżnięty w ramach porachunków łeb, a być może nawet ucięte w torturach ludzkie paliczki. Choć mogłoby się zdawać, że brutalność, krew i rozczłonkowane ciała sprawią, że dziewczyna omdleje, ta była przyzwyczajona do takich sytuacji. W Nuln było to jak codzienność, szczególnie w dzielnicy, którą zamieszkiwała. Poza tym jej klienci to w większości byli brutale i podróżnicy, bardzo rzadko zdarzało jej się, że trafiła na nieśmiałego prawiczka, albo grajka z rozbujałym ego, który myślał, że może mieć każdą, a w ostateczności musiał płacić, aby móc zamoczyć swojego smutnego korniszona. Większość historii jakimi ją raczyli, tyczyła się rozpłatywania, cięcia, mordowania, torturowania i wielu innych okropieństw, które po czasie stały się codziennością; a jeszcze jak klient ją zabrał by mu towarzyszyła w jakichś lochach, bo miał fantazje, to nawet widziała jak ucinają jednemu mężczyźnie nogę piłą. Jego przeraźliwy i zbolały jęk mieszał się z pojękiwaniem posuwanej przez napakowanego Norsmena Cassandry. Może mężczyźni z Norski nie byli zbyt okrzesani, za to naprawdę dobrze płacili.

Ku ogromnemu niezadowoleniu nastolatki, wędrówka kanałami ciągnęła się w nieskończoność. Odór stał się już zapachem domowego ogniska, a płynące ścieki były nudne i nawet pływające w nich duperele straciły zainteresowanie Cassie. Po prostu szła, nie mogąc nawet do nikogo się odezwać, ani zwrócić na siebie uwagi, ani też chwycić Schultza za rękę. Czuła się nieswojo, nie będąc w centrum uwagi i idąc gęsiego, a w dodatku za nią lazł ten głupi strażnik, który wczoraj tak ją obraził! Miała ochotę go ofukać jak
intruza i wroga publicznego numer dwa - bo numer jeden był przewodnikiem. Nie mniej jednak jak dało się zauważyć, najgorsze parszywce pracowały dla tej rzekomo “dobrej” strony, prawo, stróże i takie tam pierdoły, kobieta już dawno przestała wierzyć w sprawiedliwość i może tylko dzięki Wiktorowi, poczuła jego namiastkę.
Wspomnienie nie bolało już tak, jak wtedy nim powiedziała o tym Rudigerowi. Być może potrzebowała w końcu zaakceptować to, co było i powiedzieć o tym komuś, poczuć współczucie, troskę i ciepło, odrzucić lęki i irracjonalne poczucie winy. Pragnęła być “kimś” a zawsze czuła się “nikim”. Teraz miała wrażenie, że dzięki wojownikowi, to pomału się zmienia.

Po dwóch miesiącach, sześćdziesięciu dniach, tysiąc czterysta czterdziestu godzinach i osiemdziesiąt sześć tysięcy czterdziestu minutach - w przeliczeniu Cassandry to były właśnie te trzy godziny - grupa pod wodzą przewodnika “Pana Oblecha” dotarła do okrągłej, długiej i niewiele wyższej od Cassie, wyrwie w ścianie. Tunel wyglądał na wydziobany z zamysłem i planem, jakby komuś był potrzebny i miał służyć, co od razu na myśl dziewczyny przywiodło te opowieści o chodzących szczurach. Nie odzywała się jednak wciąż, zachowując pozory twardej zawodniczki i niewzruszonej podróżniczki ostępów ściekowych. Wszyscy prócz Pana Oblecha ruszyli tunelem, cicho i zgrabnie, aby nie wywołać zbędnego hałasu. Ruch ten okazał się strzałem w dziesiątkę, gdyż na końcu tunelu Cassandra dostrzegła poraz pierwszy w swym życiu wspomnianego wielokrotnie Skavena! Oczy rozwarły jej się z ekscytacji, gdyby mogła to zaczęłaby przebierać nóżkami i szarpać Rudiego za płaszcz. Była jednak “poważną i dojrzałą kobietą”, więc jedyne co zrobiła, to zacisnęła kciuki, aby plan jej przyjaciół się udał i tym razem strzałem w dziesiątkę był grot wbijający się w czaszkę wrogiego gryzonia.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline