Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2019, 10:26   #119
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Pod numerem 2256 mieli znacznie mniej do sprawdzenia. Kobiety miały po bokach dwa pomieszczenia gospodarcze, do których jedne drzwi trzeba było wkopać do środka, żeby się otworzyły. Nie krył się w nich Zbawiciel. I klatkę schodową, w górę i w dół. Okazało się, że budynek ma piwnicę, a w niej komórki lokatorskie, które wyglądały trochę jak drewniane klatki, umieszczone rządkiem wzdłuż długości całego budynku. Na pierwszy rzut oka nie kryło się tu nic podejrzanego, nikt się nie kręcił, a zawartość samych komórek zdawała się nie być interesująca.
Mik początkowo miał podobne odczucia. Wbicie się wraz z szybą zwróciło już uwagę kobiety oraz latynosa przed holowizją, który zmarszczył brwi i popatrzył w górę - to obserwowali już Remo i Ferrick na podglądzie ze spydera. Mieszkanie do którego wskoczył było puste, ale zamknięte na klucz, więc musiał narobić jeszcze więcej hałasu zanim wydostał się na zewnątrz. Na korytarzu śmierdziało, następny lokal nie miał nawet drzwi i nosił wyraźne ślady pożaru - oprócz ścian, śmieci i kilku nadpalonych sprzętów nic w nim nie było. I zabitych dechami okien. Drzwi do ostatniego mieszkania jednakże wydawały się antywłamaniówką w dobrym stanie, osadzoną mocno w murze. Przystosowaną nawet do odpierania wzmocnionych ludzi - w ten czy inny sposób, przynajmniej według reklam, które Mik tu i ówdzie widział.
Remo w międzyczasie odnalazł cztery sieci bezprzewodowe. Trzy miały generyczne nazwy zgodne z modemami, czwarta nazywała się "Booba".
- Jak na dole? - odezwał się przez komunikator. - Na drugim piętrze mam lokal z zabitymi oknami i podejrzanie pancernymi drzwiami. Wysadzam. Kurwa, aż mi żal tej kamienicy.
Założył ładunek i ukrył się na półpiętrze.
- Jesteśmy w piwnicy - zameldowała Psyche. - Są tu boksy lokatorskie, nie wygląda to podejrzanie. Byłoby łatwiej, gdybyśmy wiedzieli czego dokładnie szukamy. Angela, dołącz do Mika.
Zaczęła zaglądać do każdego, wręcz wchodzić, lustrując każdym dostępnym rodzajem wizji każdy skrawek, w poszukiwaniu zwłaszcza elektroniki.
- Elsif, najpierw dół. Uwaga na pułapki - Remo rzucił do komunikatora. Sytuacja w budynku 2256 wyglądała na bardziej opanowaną, z tego też względu haker wziął się za łamanie zabezpieczeń firmy kurierskiej, z chęcią wyłączenia całego badziewia i być może dobrania się do zamkniętych przestrzeni. - Te drzwi wyglądają kurewsko podobnie - dopowiedział, widząc w kamerze podwójne pancerne wrota. Sieci bezprzewodowe w swojej najbliższej okolicy na razie zignorował, pozwalając Maroldo i kobietom stosować brutalną technikę przeszukania.

Trudno powiedzieć gdzie elektroniczne drzwi antywłamaniowe miały zamek, ale Mik przyjął mniej więcej środek. Chwilę później eksplozja wstrząsnęła korytarzem, a za nią przyszły następne. Maroldo pociemniało w oczach, wszystkie systemy przygasły na moment przez kierowany ładunek EMP. Dopiero po kilku sekundach zdał sobie sprawę, że to nie na korytarz był kierowany, a do wnętrza. Wybuchło tam coś jeszcze i teraz z pomieszczenia wydobywały się kłęby toksycznego dymu, duszącego i piekącego już od pierwszego wdechu. To już nie mogło pozostać niezauważone przez lokatorów pierwszego piętra. To głównie Ann teraz obserwowała ich na kamerach. Naćpany wstał i zaczął coś krzyczeć, tańcząc po pokoju. To co palił to nie mogła być zwykła trawa. Latynos poderwał się i wyciągnął spod kanapy strzelbę, przeładowując i ruszając w stronę drzwi. Matka zaczęła wrzeszczeć na dzieci, rzucać im kurtki i wypychać w stronę schodów ewakuacyjnych, jednocześnie dzwoniąc do kogoś.
- Lokalsi się gromadzą - ostrzegł ich nagle głos przepatrujacego okolicę Dru. Angela wkrótce dołączyła do Maroldo, ale wejście do lokalu wydawało się niewykonalne bez specjalistycznego sprzętu. Psyche skupiona była na czymś innym, grzebiąc po lokatorskich komórkach, pozornie bez celu. Wyglądało to jak prawdziwa demolka w jej wykonaniu, ale w jednym boksie, tym przylegającym bokiem do murowanej ściany, za zdemolowaną szafką znalazła elektroniczny panel na kod i biometrię.

Najemnicy nie mieli pojęcia co dzieje się w drugiej lokalizacji, w pełni zajęci swoją. Jeden z nich kończył właśnie minować wejście do piwnicy, kiedy Remo usłyszał głos Elsifa.
- Wydaje mi się, że gliny się do nas zbliżają. Mamy mało czasu.
Kye bez trudu dostał się do systemów firmy. Wkrótce wszystkie drony zamarły, wraz z sortownią i alarmem. Udało mu się też otworzyć wewnętrzne drzwi na parterze, podpięte do standardowego systemu firmy. Ktoś tam zajrzał. Dla złodzieja może by się znalazło coś ciekawego, ale Zbawiciel się w tamtym kantorku nie krył. Do piwnicy natomiast dostępu stąd nie miał.
- Mam tu ukryty elektroniczny zamek biometryczny, nie wiem co otwiera - zaraportowała Psyche. - Remo, jesteś w stanie go obejść?
- Zdalnie nie, musicie mnie wpuścić do środka - warknął w odpowiedzi haker, przełączając się na Elsifa. - Wysadzajcie i wchodźcie, gliny stopujcie upoważnieniem, poproszę o kogoś do pomocy. Kiedy to mówił już pisał wiadomość do Liu.
"Sprowadź Elsifowi jakiś garniaków do zajęcia się glinami".
- Podjedź tak, żeby stanąć drzwiami pasażera pod wejściem do salonu tatuażu - Ann była następną, do której się odezwał, już w międzyczasie obracając się do Dru. - Jak zbierają się do ataku to wchodźcie ze mną do środka, firma zapłaci za wóz - wyszczerzył się.
- Latytos z pierwszego piętra ma długiego gnata. - Ferrick manewrując samochodem jednocześnie poinformowała głośno resztę ekipy o tym co zaobserwowała przez kamerę. - Zbliża się do swoich drzwi.
- Otworzę frontowe drzwi - Psyche jak powiedziała tak zrobiła, wracając szybko na górę i odblokowując to co wcześniej zamknęła, czyli wejście do “The Tattoomb”.
- Stamtąd zaraz wyjdzie tubylec ze strzelbą - Mik ostrzegł wchodzącą po schodach Angelę, wskazując ręką drzwi mieszkania. - Ściągnę uwagę, zajdź z tyłu i ogłusz.
Gdy facet otworzył drzwi Mik wybił wystrzelonym hakiem szybę w oknie piętro wyżej, by narobić hałasu i przy okazji oddymić trochę klatkę schodową.
Latynos nie chciał współpracować. Stanął pod drzwiami, z shotgunem gotowym do strzału i zaczął nasłuchiwać. Dożył swoich lat i to wcale nie przez swoją porywczość. Rodzina z mieszkania obok zaczęła już gramolić się na schody przeciwpożarowe, niemal tuż przed parkowanym przez Ann samochodem. Żrący gaz z najwyższego piętra wydostawał się przez zabite okna i także to rozbite wcześniej przez Mika, ale było go mnóstwo. Ćpun zaczął tańczyć przy oknie, otwierając je na oścież i krzycząc coś niezbyt zrozumiałego. Jeden spyder nie był w stanie obserwować tego na bieżąco, a na dodatek zaczęło się też dużo dziać na kamerach od najemników, gdzie błysk oznajmił wysadzenie drzwi do piwnicy. Remo musiał się od tego kompletnie odłączyć, bo Psyche otworzyła mu drzwi wejściowe i oboje wbiegli do środka, przebiegając obok ciągle nieprzytomnej dwójki.
- Jakiś plan? - zapytał spokojnie Dru, zezując na Ann i jednocześnie coraz wyraźniej celując przez przyciemnianą szybę do grupy zbliżających się "tubylców". Część z nich miała broń palną, dziewczyna widziała to bardzo wyraźnie. Gdzieś w pewnym oddaleniu zaczęła wyć policyjna syrena, potem druga. Może ktoś usłyszał wybuchy, może gliny miały inny podgląd na okolicę, ale koguty były na pewno za daleko, aby mogły stanowić bezpośredni ratunek przed tłumem.

- Uważajcie, lokal na górze miał mechanizm autodestrukcji - powiedział Maroldo przez komunikator. - Silne EMP plus jakiś dym lub gaz, nie wiem czy coś tam przetrwało. Na razie dymi w chuj, nie da się wejść.
Mik zatrzymał spydera w oknie latynosa, przesyłając podgląd Angeli.
Poczuł jak uruchamia się filtr oddechu. Wybił ręcznie resztę szyb na klatce na drugim piętrze i zszedł niżej, wyglądając ostrożnie przez okno na ulicę.
- TO OPERACJA ANTYTERRORYSTYCZNA - zawołał przez wszczepiony głośnik. Latynos w swoim mieszkaniu też musiał usłyszeć.- PROSZĘ POZOSTAĆ W DOMACH. OSOBY NA ULICY, NIE ZBLIŻAĆ SIĘ DO BUDYNKU.
Wymierzył z pistoletu maszynowego pod nogi najbliższego tubylca na ulicy.
- Lepiej nie dopuszczać ich bliżej - rzekł przez komunikator. - Oddam strzały ostrzegawcze.

Remo odłączył się od koordynowania akcji, Elsif i jego ludzie musieli sobie radzić sami. Psyche pokazał ręką, aby prowadziła i zaczął już wyjmować kable z decku.
- Muszę się podłączyć, umiesz ostrożnie wyjąć konsolę ze ściany? - zapytał, idąc szybko i nie rozglądając się, prawie przy tym depcząc leżących.
- Jak zaczniesz strzelać to oni tym bardziej - Psyche rzuciła do holo po słowach Maroldo, zbiegając do piwnicy i w drodze wyjmując nóż. - Postaram się - powiedziała do Remo, przyglądając się zamkowi i szukając miejsc do odkręcenia lub podważenia ostrzem.
- Maroldo, zajmij się sprawą w budynku. - Odezwała się Ann próbując powstrzymać Mika przed natychmiastowym rozpoczęciem zamieszek na ulicy. Zaprogramowała kurs pojazdu na autopilocie, kierując go na sąsiednią uliczkę. Tam miał większą szansę przetrwać. Schowała broń do kieszeni kurtki i przeniosła się na siedzenie pasażera. - Teraz biegiem do budynku. - Powiedziała do Dru uruchamiając autopilota i wyskakując na zewnątrz. Mieli kilka sekund by zniknąć zanim samochód odjedzie na wyznaczoną pozycję.

Płynące z głośników słowa o akcji antyterrorystycznej, wraz z całą otoczką w postaci ewakuujących się ludzi, dymu, magnetycznych samochodów i wybijanych szyb, przyhamowały tubylców. Ann i Dru wskoczyli do budynku, zatrzaskując za sobą solidne drzwi, samochód wzniósł się w górę i odleciał. Wtedy tłum przyspieszył dopiero, ale nie żeby się strzelać - chwilowo wygrała solidarność i zaczęli pomagać z drabiną ewakuacyjną. Może nawet ktoś wezwał straż? Nawet latynos cofnął się w stronę okna, bo i on zaczynał czuć żrący opar. Angela zeszła piętro niżej, owijając wcześniej usta i nos materiałem. Nawet filtry Maroldo nie radziły sobie w pełni skutecznie, a dym nie miał szybkiej drogi ewakuacji i bardziej rozchodził się głębiej po budynku niż wylatywał na zewnątrz. Obserwując alejkę między budynkami Mik zobaczył jak kilku tubylców wchodzi tam, kierując się w stronę tylnych drzwi, do których dobiegł już Dru i zamknął je - bardzo prowizorycznie bowiem zamek został wcześniej wysadzony. Teraz przysuwał w ich stronę szafki. Policyjne syreny zbliżały się powoli.
Dwójka w piwnicy czyniła za to postępy. Zamek biometryczny wsadzony między stare, pokruszone cegły nie mógł być dopasowany idealnie i Psyche dobrała się do kabli. Jak tylko Remo podpiął do tego deck, zobaczył na nim napis.
"Z tym mogę pomóc".
Zamek pisnął. I podłoga zaczęła im uciekać spod nóg, przesuwając się w bok i odsłaniając pozbawiony schodów drugi poziom piwnic. Psyche przełączyła się w tryb nocnej wizji i dała podłodze uciec, zeskakując na dół, gotowa na wszystko.
- Piwnica. Otwiera się, wchodzę - zameldowała do holo.
- Jasna cholera - warknął Remo i spróbował wskoczyć na stałą część podłogi, olewając zwisający na kablach deck. To tak jakbyś potrzebował kolejnego potwierdzenia, że student za dużo widzi, stary pryku. To już drugi dzień jak ziemia osuwała mu się spod nóg, o co najmniej dwa za dużo!

Maroldo ze względu na cywilów powstrzymał się na razie od strzelania.
- ZABIERZCIE KOBIETY I DZIECI - zawołał przez głośnik to ludzi pomagających zejść czarnej rodzinie. - POŻAR JEST OPANOWANY, ALE PROSIMY POZOSTAĆ W DOMACH A OSOBY NA ULICY O SPOKOJNE ODDALENIE SIĘ OD BUDYNKU - dodał, bo żadnego pożaru chyba nie było, nawet termowizja nie wykryła ognia. Raczej została uwolniona jakaś trująca substancja a zatem jej źródło musiało się niedługo wyczerpać. Dym na szczęście naturalnie dążył ku górze.
- Miej oko na piętro i ulicę - polecił Angeli a sam zszedł na parter, by pomóc Dru i Ann w odparciu ewentualnego ataku. Sprawdził czy frontowe drzwi są zamknięte i posłał Spydera nad tylne wejście, by zobaczyć co kombinuje podejrzana grupka.
- Idziemy do piwnicy za Remo, Dru. - Ann skierowała się po schodach w dół, za hakerem. - Musimy go osłaniać. Mam nadzieję, że przez ten gaz ludzie będą raczej uciekać z budynku niż próbować do niego wchodzić, ale lepiej bądźmy przygotowani.
Mieszkańcy uciekali. Nawet ktoś zaczął krzyczeć do ćpuna, aby też spierdalał. Po kolejnym ostrzeżeniu z głośnika nie było wielu chętnych do wykonania tego pierwszego kroku. Szturm tylnych drzwi ograniczyli do rzucenia kamieniem czy dwoma. Jak zawsze w takiej sytuacji ktoś musiałby poprowadzić, a wyglądało na to, że nie chcieli o to walczyć. Za to ktoś dostrzegł wreszcie robota kręcącego się po elewacji i spyder musiał zniknąć w środku, unikając w ten sposób kamieni. Angela przypilnowała tylnych drzwi, gdy Ann i Dru zbiegli na dół tylko po to, żeby zobaczyć jak Remo gramoli się na górę, kiedy jego skok okazał się połowicznie skuteczny.

Psyche jedyna widziała wnętrze ziemnej dziury, do której spadła. Pojedyncza żarówka poziom wyżej dawała niewiele światła, ale wszczepy natychmiast przystosowały wzrok do ciemności. Tylko jedna ściana była zagospodarowana. Kable, biurko, komputery, dziwna aparatura i trumna. Metalowy pojemnik wielkości pozwalającej zmieścić człowieka, z otwierającą się klapą i siadającym właśnie nieznanym z twarzy mężczyzną, którego oczy spoczęły na kobiecie. Zmrużył je.
- Znalazłaś mnie. Zadziwia mnie twoja szybkość - uśmiechnął się.

Pociągnęła za spust zanim skończył mówić, celując w głowę. A potem jeszcze raz i jeszcze, za każdym razem podchodząc bliżej.
Pierwsza kula trafiła tam gdzie miała, ale to czym stał się Navarro jeszcze ją przetrwało. Drugiej już chyba nie, a trzeciej na pewno. Oprócz krwi i kości na boki pryskały kawałki elektroniki. Czymkolwiek był, teraz już nawet słabo udawał bycie człowiekiem. Kiedy Psyche do niego dotarła, był absolutnie martwy. Z głowy i ciała ciągle wystawały mu kable, podłączone do komputera i urządzenia nie rozpoznanego przez kobietę.
- Znalazłam go, potrzebne materiały wybuchowe.
- Czekaj, najpierw chcę zgrać dane - sapnął Remo, podciągając się. Następne słowa zagłuszyły strzały. Odezwał się znowu jak przebrzmiały. - Muszę się upewnić, że nie skopiował się znowu gdzieś.

Mik pozostał na parterze.
W oczekiwaniu na rezultat akcji na dole skierował spydera przez okno do zadymionego lokalu na górze. Robocikowi dym nie zaszkodzi a termowizją mógł sprawdzić czy, co wątpliwe, jest tam ktoś żywy lub jakaś działająca elektronika.
Syreny zbliżyły się i radiowozy już wjeżdżały na Morris Avenue. Jechała też straż, co wychwyciła kamera spydera, wchodzącego właśnie do zniszczonego, zadymionego mieszkania. Jemu trucizna nie przeszkadzała. Żadnej żywej duszy. Ani normalnego wyposażenia. Głównie stały tu skrzynie, trochę stojaków, plecaki i worki. Z jednego wysypało się trochę czegoś, co w podczerwieni wyglądało jak kawałki z wnętrza elektronicznych urządzeń, maleńkie płytki scalone. W następnym pokoju znalazł pełno roślinek, bardzo dokładnie teraz gazowanych. Znalazło się nawet trochę butelek. Dym nie pozwalał na pełny ogląd sytuacji, ale miejsce to wyglądało jak magazyn rzeczy nielegalnych.
- Cel wyeliminowany - zameldowała Psyche. - Piwnica czysta. Jak chcesz dane to się pospiesz, Kye. Chcę to unicestwić jak najszybciej. Mik, masz jeszcze ładunki?
- Już znoszę. - Maroldo zbiegł do piwnicy i nie chcąc robić tłoku podał Ann, która stała najbliżej i bądź co bądź, była ekspertem. - Tylko nie wysadźcie budynku, na górze są ludzie. A ci na zewnątrz to żadni Free Souls, nie kwapią się do szturmu, więc luz. Gliny już jadą. Ostatnie piętro to tylko magazyn towaru.
Wrócił na parter, dwa piętra wyżej szukając spyderem źródła tego cholernego dymu, które sądząc po jego ilości musiało być chyba rozmiarów komina fabrycznego. Wyglądało jednak na to, że ten opar został specjalnie opracowany do tego, aby utrzymywać się w powietrzu, ale też przestał już się wydobywać na zewnątrz. Może jego źródłem były małe otwory w ścianach, które odkrył spyder? Nie zdążył zbadać wiele więcej, bo zaraz znów zawołano go na doł. Tym razem haker. Mik kręcił się w kółko jak nie przymierzając ten mechaniczny pajączek.
 
Bounty jest offline