Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2019, 17:58   #86
Balzamoon
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Jeremi spojrzał na szwagra, pokiwał głową i powiedział.
- Dobrze zrobiliście, nie birąc nic z dworu. Jeno poślij dziecioki po chatach by ostrzegli kogo sie da. Nie trza nam sie dzielić przy takim panu. Dawni czy spaleńcy, on litości mieć nie będzie, trza nam się razem trzymać. Wiklina w koszu, jak spleciona to mocna jak rozdzielona to słaba, tak i z nami, chłopami. Poślij dziecioki. Jeno nich mówią że to posłanie od wuja Jeremiego. Jak ktoś doniesie to na mnie bedzie nie na was. A ja… ja sobie poradzę. - pokiwał ponownie głową. Nagle się zatrzymał i warknął w powietrze.
- Kto czeka? Gdzie? - pochylił głowę słuchając odpowiedzi. - Cierpliwości już jej braknie powiadasz? Podziękowania przyjmij za ostrzeżenie. - wiedźmiarz wyciągnął z worka kawałek słoniny i rzucił w cień. Po chwili wyłonił się z niego szaro-bury kocur z zadowoleniem niosąc podarek w pysku.
- Wzywany jestem, ale na spotkanie do Józefa przyjść sie postaram. - skinął głową Horstowi i żwawym krokiem skierował się w stronę lasu. Kiedy Jeremi to zrobił, kobieta niespiesznie odrzuciła kaptur. Smagłe lico tajemniczej postaci dostrzegalne było tylko przez chwilę, nim obróciła się w stronę lasu. Najwyraźniej nie zamierzała czekać na wiedźmiarza, lecz zniknęła w gęstwinie. Ten nie wahał się ani chwili. Skłoniwszy się głęboko drzewom ruszył pospiesznie za znikającą w lesie postacią. Jeżeli Dawni chcieli jego krzywdy to mogli ją zrobić na wiele sposobów, ani nie wabiąc go do lasu, ani nawet nie ukazując mu się wcale. Jednak gdy wiedźmiarz zanurzył się w las, po kobiecie nie było już choćby śladu. Dosłownie. Nawet chytry Jeremi nie mógł wypatrzeć na ściółce jakichkolwiek tropów. Na pewno nic, co przypominałoby odcisk kobiecego bucika. Przez las przebiegł najpierw szmer, a chwilę później lekki, kobiecy śmiech. Mężczyzna miał problem ustalić, w którym kierunku znajduje się źródło dźwięków. Zupełnie tak, jakby głosy dochodziły… zewsząd. Być może Dawni nie chcieli krzywdy Jeremiego, ale najwyraźniej mieli skłonność do figli. Oby były to jeno przyjacielskie zaczepki. Wiedźmiarz skłonił się ponownie. Dawnych nie dało się odnaleźć gdy nie chcieli, a zazwyczaj nie chcieli. Okazja była rzadka a w obecnej sytuacji niezwykle potrzebna. Wiedźmiarz uklęknął na ziemi, wyjął z worka niewielki skórzany mieszek wypełniony ziołami i począł czarować. Najpierw złożył pod korzenie najbliższych drzew trochę chleba i soli, uderzył woreczkiem trzy razy o ziemię i rozsypał zioła dookoła siebie.
- O duchy lasu, Dawni posłyszcie mnie, dobrą radą wspomóżcie, tych co z wami chlebem i solą się dzielą ni zapominajcie, a gniew powstrzymajcie! Zły los znowu zawitał w nasze progi! Tym razem nie zarazę przywiódł a pana nowego, co pod grozą bata i miecza każe nam rękę podnieść na wasze ostoje. Nie nasza to wola, nie nasze pragnienie a przymus któremu oporu siły u nas ni ma. Ni karzcie nas za to do czego przymuszeni ostajem! Co czynić skażcie! - wiedący na klęczkach skłonił się nisko, tak by jego twarz skryła się we mchu i wyczekiwał. Zechcą odpowiedzieć, czy też nie?
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline