Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2019, 21:40   #116
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
+ MG i Kerm <3

Okazało się, że nie trzeba było słodzić Kalizarowi, wystarczyło powiedzieć coś śmiesznego. Ale takiego nieporadnie śmiesznego. Nieintencjonalnie śmiesznego. No i Azie się udało i jak zwykle ratowała ich z sytuacji, bo smok po jej słowach pozwolił im przeszukać wrak. Jamash już wcześniej mówił, że zrobi to sam, więc nie zamierzała mu przeszkadzać, czy zużywać pereł oddychania pod wodą. Nie sądziła jednak, że to wszystko potrwa aż tak długo. Zdziwiła się, że Kalizar nie stracił cierpliwości, chociaż najważniejsze, że towarzysz odnalazł kolejną część klucza. Manea chciała się stąd wynieść jak najszybciej, bo choć smoka widać nie było, to nie mogła opędzić się od wrażenia, że cały czas ich obserwuje i gdy zachce mieć taki kaprys, po prostu ich zaatakuje. Na szczęście dotrzymał słowa i nic takiego się nie zdarzyło.
- Mała ciałkiem, ale sprawna umysłem. - Dorzuciła do pochwał Azy, gdy Darvan skończył. - Znowu nas ratujesz, tym razem w inny sposób. Jesteś jak taki nasz szczęśliwy talizman. Oby do końca, Kochana. - Puściła jej oczko, wiosłując w stronę "Kruka".

Radość Lanteri, gdy otrzymała róg, wcale jej nie dziwiła. Manea sama się cieszyła, że są coraz bliżej skarbu, który osobiście przybliży ją do celu. Cały czas pamiętała o zabójcy ojca, chociaż obecnie nie chciała już, by Jamash był częścią jej załogi, która pomści Madocka. Za pieniądze ze skarbu zwerbuje sobie innych ludzi, całkowicie jej podległych. Jamash mógłby stanowić niepotrzebny problem. Problem, który mogłaby chcieć wyeliminować. Takie myśli przebiegły jej przez umysł i sama dziwiła się, że tak pomyślała. Najwyraźniej jednak zmieniała się pod wpływem ostatnich wydarzeń, wszelakich rozmów i otoczenia. Poza tym nie chciała mieć blisko siebie kogoś, kto podważał każdy jej ruch. Dopóki wiązała ich umowa z Varossą, Manea miała zamiar pomagać undine, gdyby tego potrzebował (bo i on by na pewno pomógł jej), ale potem nie zamierzała wiązać z nim dalszych planów.


Mając wolne, Manea wpadła na pewien pomysł, ale żeby wszystko się udało, potrzebowała miejsca, gdzie będą mogli zaszyć się z Darvanem z dala od pozostałych. Wiedziała, że Julka raczej nie będzie chciała odstąpić im pokoju, a Belinę trochę krępowała się o to prosić, więc padło na Jaspera. Najsłabsze ogniwo. Wyczekała moment, kiedy chłopak będzie znowu trenował na flecie tę swoją kocią muzykę i gdy Gardax kazał mu się zamknąć w pokoju i tam pogrywać, Manea zeszła pod pokład, ruszając wprost do "Buźki". Słysząc fałszowanie dochodzące zza drzwi zapukała mocno, a gdy nie uzyskała odpowiedzi, po prostu zaczęła w nie walić pięścią. Dopiero po dłuższej chwili granie zamilkło i usłyszała zaproszenie do środka.


Pokój Jaspera był bardzo skromny, gdyż składało się na nie łóżko stojące pod ścianą, komoda i stolik, przy którym siedział niedoszły kompozytor. Zdziwił się, widząc Maneę.
- Coś się stało? - zapytał, odkładając flet.
- Tak i nie. To drobiazg w zasadzie - odparła półelfka, siadając obok niego na krześle. - Jak ci idzie?
- Słabo, ale chyba coraz lepiej. Mam w głowie całą melodię i wiem, co chcę zagrać, ale brakuje umiejętności
- skrzywił się.
- Może powinieneś iść z tym do Anabell? Ona jest w tym dobra, miała nawet kiedyś swój zespół, więc na pewno ci pomoże. - Manea uśmiechnęła się do niego.
- Do Anabell? Daj spokój... dopiero bym się stresował i wychodziłoby jeszcze gorzej, niż teraz - odrzekł i westchnął ciężko.
- No jak chcesz, ale przemyśl to jeszcze. Albo porzuć ten pomysł z piosenką. - Swashbucklerka wzruszyła ramionami.
- Nie, nie mogę porzucić. Postawiłem sobie za cel napisać i zagrać coś dobrego i muszę to zrealizować. Zobaczę, jak mi nie będzie szło, to może jednak pomyślę o Anabell... a co ciebie do mnie sprowadza? Też masz już dosyć mojego muzykowania?
- Nie... znaczy tak... znaczy nie przez muzykowanie tu jestem.
- Uśmiechnęła się do niego. - Jeśli dobrze liczyłam, to dzisiaj wieczorem powinieneś mieć swoją wachtę, czy tak?
- Nooo taaak...
- "Buźka" spojrzał nagle na półelfkę z niepokojem w oczach i zupełnie nieświadomie zaczął przeciągać słowa.
- Spokojnie, nie mam na myśli niczego strasznego. - Manea zaśmiała się. - Po prostu chciałabym, żebyś "wynajął" mi swój pokój na tę noc. Chciałabym spędzić trochę czasu sam na sam z Darvanem, wiesz, lubimy się bardzo i...
- To znaczy, że między nami nic nie będzie?
- Wyskoczył nagle z pytaniem Jasper.
- No niestety, ale nie - odparła Manea najdelikatniej, jak umiała.
- Rozumiem. Właściwie to miałem jeszcze nadzieję, ale lepiej postawić sprawę jasno. A co do pokoju, to nie wiem... wy macie swoją główną kwaterę sypialnianą, jak się Lanteri dowie, że ci oddałem klucz na noc, to mogę mieć kłopoty.
- Ale się nie dowie, obiecuję
- powiedziała Manea. - Zresztą, nie widziałam, żeby ona w ogóle pod pokład schodziła, albo wieczorami wychodziła ze swojej kajuty. Proszę cię, Jasper, to dla mnie ważne. - Manea spojrzała na niego, robiąc najbardziej uroczą minkę.

"Buźka" westchnął ciężko.
- No dobra, niech będzie - odparł. - Przyjdź do mnie przed wachtą, dam ci klucz. Tylko proszę mi nie grzebać w moich rzeczach i rano jak wrócę, chcę mieć wszystko tak, jak to zostawiłem. Czyli porządek - wcelował w nią palec wskazujący.
- Wierz mi, nie będziemy mieć czasu, by grzebać w twoich rzeczach, czy robić bałagan - odparła z szerokim uśmiechem Manea. - Dziękuję, Jasper, jesteś prawdziwym skarbem. - Półelfka chwyciła jego twarz w obie dłonie i złożyła pocałunek na czole chłopaka.
- No jestem, tylko niewielu to dostrzega - odrzekł szermierz. - Muszę wracać do swojej muzyki...
- A tak, jasne, już mnie nie ma
- Manea poderwała się z krzesła i ruszyła do wyjścia. - Gdyby ci nie szło, pamiętaj, że możesz pogadać z Anabell. Ona ci pomoże.
- Tak, wiem, pamiętam.
- Do zobaczenia później.
- Dziewczyna pożegnała go uśmiechem.
Nim zdążyła zamknąć drzwi, Jasper znów zaczął fałszować na flecie.


Wieczorem pierwszego dnia, gdy Jasper udał się na swoją wachtę i przekazał Manei klucz do swego pokoju, półelfka zaniosła tam butelkę wina i dwa kieliszki, ustawiła też kilka świec na stoliku i je odpaliła, by nadać miejscu klimatu. Potem wyszła na pokład, gdzie przy jednej z burt znalazła Darvana. Podeszła do niego i przytuliła się od tyłu, obejmując jego pierś obiema rękoma.
- Myślisz o czymś konkretnym? - Zapytała, uśmiechając się, gdy policzkiem przylgnęła do jego pleców. Czuła się jak najbardziej na miejscu.
Darvan, po ułamku chwili, potrzebnej na opanowanie zaskoczenia, położył dłonie na dłoniach dziewczyny.
- W tej chwili już tak - odpowiedział.
- No proszę, jestem fantastyczną nakierowywaczką twoich myśli na konkretne rzeczy. - Zaśmiała się. - A tak poważnie? Coś cię martwi? Czy po prostu napawasz się chwilą ciszy, wolną od kaleczenia muzyki Jaspera?
- Napawałem się pięknem krajobrazu... Te fale, słońce pogrążające się w morskich odmętach... Ale jesteś zdecydowanie ciekawsza, niż te krajobrazy…
- Widok rzeczywiście jest piękny - powiedziała, wciąż wtulając się w jego plecy. - Mam jednak dla ciebie niespodziankę, która przebije te widoki i uczucia, jakie im towarzyszą. - Wydobyła prawą dłoń spod jego dłoni i sięgnęła do kieszeni, po czym pokazała mu klucz. - To jest właśnie ta niespodzianka.
- Klucz do twego serca? - zażartował. Ujął jej dłoń i zbliżył do oczu, jakby chciał się lepiej przyjrzeć.
- Możliwe, że nawet do czegoś więcej, niż serca - szepnęła mu do ucha, po czym wyswobodziła się i chwyciła go za dłoń, ruszając pod pokład. - Chodź, pokażę ci.
Zachowanie dziewczyny było na tyle interesujące (i nasuwające różne skojarzenia), że Darvan bez chwili namysłu poszedł za Maneą.

Zeszli szybko pod pokład, jednak dziewczyna zamiast zaprowadzić go do części, w której spali, poszła w przeciwną stronę, w miejsce, gdzie mieściły się kwatery starszej stażem załogi. Podeszła do jednych z kilku drzwi po lewej stronie korytarzyka i szybko otworzyła je kluczem trzymanym w dłoni, po czym wciągnęła Darvana do środka i zakluczyła z powrotem drzwi, zostawiając klucz w zamku.
- Poprosiłam Jaspera, by pożyczył nam pokój na noc - powiedziała, uśmiechając się zalotnie. - Był trochę zmartwiony, że mu ze mną nie wyjdzie, ale jednak się zgodził na użyczenie pokoju. Dzięki temu możemy sobie tu… miło spędzić czas.
Odsunęła się i Darvan zobaczył łóżko pod ścianą, komodę, na której stały dwa kieliszki i wino, oraz stół, na którym znajdowało się kilka świec.
- Bo kto powiedział, że kobieta nie może przygotować czegoś dla mężczyzny, na którym jej zależy, czyż nie? - Puściła mu oczko i ruszyła do komody, by nalać wina.
- Zaiste, nikt - odparł Darvan, po czym, miast pozwolić Manei na zrobienie choćby kroku, chwycił ją w pół i przyciągnął do siebie.
- Jesteś wspaniała - powiedział cicho.
- No to jest nas dwoje - odparła, uśmiechając się i gładząc go dłonią po policzku. - Tyle się ostatnio działo, że postanowiłam nie czekać na jakiś odpowiedni moment i ukrywać swoich uczuć do ciebie, bo może się okazać, że albo ja albo ty nie dożyjemy tego “odpowiedniego momentu”. Trzeba czerpać z życia, póki się żyje.
Po tych słowach pocałowała go namiętnie, by ich języki złączyły się w tańcu pożądania.

Darvan co prawda nie byłby sam z siebie taki szybki (by pospieszne działania nie zniechęciły partnerki), ale nie miał nic przeciwko takiemu rozwojowi zdarzeń. Z zapałem odpowiedział na pocałunek. Całując się namiętnie i z ogromnym pożądaniem, poczęli się rozbierać, by jak najszybciej znaleźć się w łóżku i spędzić ze sobą przyjemne chwile. Manea miała problem ze sprzączką jego pasa, jednak Darvan szybko załatwił ten problem, a ona w tym czasie zrzuciła swoją koszulę, odkrywając w nikłym świetle świec dość spore piersi o brązowych, sterczących sutkach. Przylgnęła do niego, całując i podgryzając po szyi.
Aktywność Manei w niczym nie przeszkadzała Darvanowi, którego dłonie błądziły po ciele dziewczyny, zajmując się zarówno pięknym biustem, jak i kształtnymi pośladkami. Nadzy, szybko wylądowali w łóżku, nie odrywając się od siebie nawet na moment. Manea powędrowała dłonią między nogi Darvana, by zacisnąć dłoń na gorącej, sterczącej męskości zaklinacza. Poczęła ją masować, wciąż namiętnie go całując. Czuła, że sama zaczyna robić się mokra.

Darvan nie był egoistą i na pocałunki odpowiadał pocałunkami, a na pieszczoty pieszczotami, którymi obdarzał coraz bardziej wilgotne miejsce między udami dziewczyny, od czasu do czasu delikatnie wsuwając palce w głąb gorącej i ciasnej szparki. Manea oddychała szybko i płytko, czując palce Darvana wewnątrz siebie. W odpowiedzi przyspieszyła ruchy dłoni na członku, ale nie tak, by mężczyzna nagle doszedł. Drugą dłonią wbijała paznokcie w jego plecy, aż w końcu ułożyła się wygodnie na plecach i wprowadziła jego męskość do swojej wilgotnej kobiecości, nie odrywając się od ust zaklinacza. Zaklinacz już dość dawno nie był z żadną kobietą, ale starał się pamiętać o tym, że przyjemności należą się obu stronom. Dlatego też nie dążył do jak najszybszego finału i starał się dostarczyć Manei jak najwięcej przyjemności. Odwzajemniał też pocałunki, a jego palce błądziły po ciele dziewczyny, jakby w poszukiwaniu wrażliwych punktów.


Kochali się tej nocy kilka razy, nie mogąc nacieszyć się własnymi ciałami i za każdym razem szczytując. To był czas, gdy oddawali się swoim namiętnościom powoli, zgłębiając własne fantazje by uszczęśliwić partnera. Wiedzieli, że nieprędko to powtórzą, dlatego chcieli dać z siebie wszystko i spróbować wielu rzeczy, póki mogli. Czas zdawał się płynąć powoli, gdy ich zmęczone, spocone ciała były jednością i wciąż obopólnie chciały rozdawać rozkosz. W końcu jednak zasnęli, wtuleni w siebie a niedługo później musieli wstawać, gdy Julia rozbudziła ich, uderzając w dzwon na pokładzie. Niewyspani, niemal niekontaktujący z rzeczywistością wygrzebali się z łóżka, ubrali na szybko, ziewając, po czym powlekli z kajuty Jaspera na hamaki, gdzie spała reszta załogi. Manea jeszcze uśmiechnęła się tylko z radością i spełnieniem wypisanym na twarzy do Darvana, nim po prostu padła na swoje miejsce. Nie było szans, by ktoś ją wyciągnął na pokład w ciągu kilku najbliższych godzin. Musiała odespać, ale czuła się tak szczęśliwa i spełniona jak nigdy wcześniej. Zakochała się w tym zaklinaczu, nie miała już co do tego wątpliwości.


Kolejny dzień, nim dotarli na miejsce, był jakby oderwany od rzeczywistości. Manea czuła dziwne mrowienie poniżej serca, a gdy tylko widziała Darvana, co chwilę wymieniała z nim kilka słów, czy choćby szukała kontaktu ich dłoni. Poprzednia noc była tak magiczna, że niemal nierealna i półelfka musiała samą siebie przekonywać, że to wszystko była prawda i że to się naprawdę wydarzyło. Czuła sie bardzo szczęśliwa, bo wiedziała, że w końcu ma kogoś, kto pójdzie za nią, choćby się paliło. To bardzo pomagało patrzeć pozytywnie na każdy dzień i podbudowywało.

Po dotarciu do Przystani Umarlaka, wysłuchała Lanteri, zerkając z ukosa na mapę, którą przedstawiła. Gdy zostali sami, Anabell zaproponowała całkiem dobre rozwiązanie.
- Tak sobie myślę, a może by tak skorzystać z przecudnych zdolności Azy? Może jakieś potężne ptaki by przyzwała i by bas zaniosły po prostu na górę? Co wy na to?
- Dobry pomysł.
- Manea uśmiechnęła się i spojrzała na niziołkę. - Dasz radę zrobić coś takiego, Kochana?
 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 14-09-2019 o 09:01.
Tabasa jest offline