Pytanie szlachcianki najwyraźniej wstrząsnęło całym towarzystwem. Widać, że dowodzenie było wśród nich nowością. Sam mógłby oczywiście wybawić ich wszystkich od tego problemu, ale słysząc argument o doświadczeniu Maurera stwierdził, że nie jest to wcale zły pomysł.
Spokojnie kiwnął głową, zgadzając się z sugestią Felixa - Pasuje, świnko. Skoro się zna, czemu nie? - wzruszył ramionami i poprawił się w siodle, szykując się na długi dzień marszu. Poprawił pas z bronią, przygotował swoją rotellę, aby łatwiej było po nią sięgać, mocniej naciągnął na siebie pelerynę, wiedząc, że wilgotne o tej porze dnia listowie będzie niemiłosiernie moczyć w czasie jazdy.
Zajął miejsce na przedzie szyku, zamierzając co jakiś czas wypuszczać się z wierzchowcem do przodu, aby przepatrzyć teren. Co jakiś czas planował też obskoczyć boki, a czasem zajechać również od tyłu, aby nikt nie próbował śledzić całej tej radosnej zbieraniny. Co jak co, ale planował przyłożyć się do roboty, a chwilowo postanowił też ignorować wszelkie "dobre rady" wszelkiej maści ignorantów.