Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2019, 22:31   #118
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Anebell była osłupiała, że smok “po prostu” został rozbawiony i to wystarczyło. Z nadąsaną miną usiadła na łódce wcale nie ciesząc się z dokonania Azy. Co to będzie za opowieść jak niziołka ratowała ich z każdych perypetii? Cóż od czego było naginanie prawdy na potrzeby historii. Trzeba będzie nieco bardziej popłynąć z wydarzeniami, aby cała ballada była godna śpiewania a nie byłą fraszką.

- Tak, tak, dobrze się spisałaś - dodała od siebie do pochwał dla niziołki. Resztę czasu siedziała naburmuszona myśląc nie wiadomo o czym w ogóle nie przejmując się otoczeniem. Nawet radość Lanteri nie podniosła jej na duchu. Musząc sobie poradzić z burzącymi się emocjami bardka zaszyła się na statku na trochę w samotności.

Było godzinę po obiedzie, gdy Jasper podszedł do siedzącej na schodkach prowadzących na rufę Anabell.
- Hej, nie przeszkadzam? - Zapytał nieco niemrawo.
- Absolutnie! Co cię dręczy? - bardka wyrwała się z zamyślenia.
- Rozmawiałem z Maneą i ona podsunęła mi pewien pomysł... - "Buźka" usiadł obok rudowłosej i odchrząknął. Anabell poczuła od niego zapach gorzałki - czyżby młody bawidamek napił się trochę dla kurażu? - Mówiła, że ty miałaś zespół i że znasz się na muzyce... a ja właśnie jestem w trakcie pisania piosenki na cześć załogi i nie idzie mi to jakoś za dobrze. Dlatego pomyślałem, że może byś mi pomogła? - Spojrzał na nią, uśmiechając się lekko.

Kobieta uniosła wyżej głowę z miną przerysowanego oburzenia.
- A myślałam, że moje pogrywanie na skrzypkach i próba rozkręcenia tej załogi mówi sama za siebie! Oczywiście, że ci pomogę! Ba, nieskrycie powiem, że samej o czymś takim myślałam… ale bardziej od naszej strony. W czym masz problem?
- Ja właściwie nie chciałem zawracać ci głowy, ale zupełnie mi nie idzie, więc pozostajesz ostatnią deską ratunku - powiedział, uśmiechając się do niej. - Mam melodię w głowie i nawet początek metodą prób i błędów umiem zagrać, ale dalej nie daję rady. Ale jeśli mam ci to zademonstrować, to musimy iść do mojej kajuty, bo jak Gardax albo Julia usłyszą, że znowu fałszuję, to mnie wyrzucą za burtę. - Szermierz się skrzywił. - Więc jak? Idziemy?

- Prowadź i nie martw się. Coś wspólnie uda się nam sklecić - bardka uśmiechnęła się poklepując raźnie mężczyznę na po ramieniu.
Jasper wyraźnie się rozpromienił i ruszył wraz z Anabell na dół, do swojej kajuty. Wrzucił klucz w zamek i gdy ten szczęknął, weszli do środka. Pokój chłopaka był skromny, posiadał zaledwie łóżko stojące pod ścianą naprzeciw drzwi, komodę i okrągły stolik z dwoma krzesłami. Na blacie leżał flet. Nim jednak “Buźka” go zgarnął, podszedł do komody, gdzie stały dwa niewielkie kubki i butelka gorzałki. Podał jeden z kubków Anabell.
- Wódka z Port Peril. Ponoć jedna z najlepszych, nie trzeba przepijać - powiedział i polał jej oraz sobie. - Za realizację naszego celu, czyli nauczenie takiego beztalencia jak ja gry na flecie. A przynajmniej melodii, którą mam w głowie. - Uśmiechnął się, stuknął z bardką naczynkiem i szybko wychylił, krzywiąc się nieznacznie. Kobieta podobnie zareagowała, ale zaraz potem jej twarzy rozpromienił szeroki uśmiech. Nie potrzebowała przesadnie długo, aby ciepło spożytego alkocholu rozlało jej się po żołądku.
- Wyśmienita - szepnęła i bezceremonialnie podstawiła kubeczek po więcej.
Jasper nalał jeszcze po kolejce i gdy skończyli, podszedł do stolika i chwycił za flet. Przyłożył go do ust i już miał zagrać, ale sobie coś przypomniał i odsunął go nieco, patrząc na rudowłosą.
- Ale nie będziesz się śmiać. Obiecaj - powiedział, zastygając, niczym figura woskowa.

- Nie. Już raz to uczyniłam, ale teraz mam szczere intencje. W zasadzie to i tak chciałam ci pomóc, ale to później. Prosze uracz mnie tym co wymyśliłeś… chwila - rudowłosa sięgnęła po swoje skrzypeczki i kiwnęła Jasperowi, aby grał.
Ten przyłożył flet do ust i zaczął grać. Pierwsze nuty wypłynęły nieśmiało, jednak miały jakąś linię melodyczną, którą Anabell mogła wychwycić. Niestety, już po chwili był to tylko zlepek kakofoniczny, niepasujących do siebie dźwięków.
- Widzisz… - Westchnął ciężko Jasper i skrzywił się poirytowany. - Początek mam, ale potem wszystko się pieprzy. To ma iść mniej więcej tak…
Po tych słowach zaczął melodycznie deklamować, o co mu konkretnie chodziło.

Anabell zaczęła myśleć. Fakt, Jasper nie był najlepszy, ale to nie była jeszcze aż taka tragedia.
- Możemy z tym pracować, ale obawiam się, że będziesz musiał poświęcić każdą wolną chwilę, aby to ci zaczęło wychodzić. Flety, to nie moja działka za bardzo, ale to nic nie szkodzi.

Skrzypeczki były jednak niezbyt przydatne, banjo zaś jak najbardziej. Dlatego bez problemu bardka wyczarowałą sobie ten instrument. Gwiżdżąc pierwsze nuty zaczęła je powtarzać w kółko i szukając dźwięków. Chwilę to zajęło i choć to ona miała uczyć Jaspera sama najpierw musiała zrozumieć do czego dąży.
- Dobra, chyba mam. Jak dobrze znasz ten flet?
- Bardzo dobrze, w zasadzie. To prezent od… od mojej byłej dziewczyny - powiedział. - Dostałem go dawno temu, trochę coś tam sobie pogrywałem, ale doszedłem do wniosku, że pora zrobić z niego większy pożytek. Bardem nigdy nie będę, ale próbować coś zagrać nikt mi nie zabroni. Nawet Gardax.

- By spróbował przyjemniaczek. Wolność dla twórczości artystycznej! - Anabell zaśmiała się. - No dobrze, skoro znasz flet, to mam propozycję. Potrzebujesz kartki papieru i czegoś do pisania. Narysujemy sobie po kolei jakie dźwięki będziesz odgrywał jak już skomponujemy do końca melodię. Po tym nawet jak mnie nie będzie będziesz mógł trenować i nie zapomnisz co chciałeś zagrać. Ale najpierw melodia. Ja będę śpiewać po nucie a potem ty powtarzać dźwięk, a potem całość. Aż do skutku.

Jasper wyglądał na przerażonego tym, co powiedziała mu Anabell, ale bez słowa znalazł w komodzie kartkę papieru i ołówek, podał je kobiecie, po czym podszedł z powrotem do mebla i nalał sobie kolejkę, którą szybko wychylił. Nie chcąc być niegościnnym polał również rudowłosej i przyniósł jej do stolika.
- To będzie ciężki kawałek chleba. - Wypuścił z płuc powietrze, drapiąc się po głowie.
Tymczasem widać było, że kobieta na poważnie wzięła się do nauki i pomocy. Poświęciła nawet swoje czary, kiedy Jasperowi szło gorzej, aby mógł powtórzyć i odnaleźć melodię. Odpuściła dopiero jak mężczyzna umiał patrząc na kartkę, choćby niezdarnie i wolno, zagrać zapisaną melodię.
- Huff… na dzisiaj wystarczy - sapnęła o dziwo nie mniej zmęczona od swojego biednego ucznia.

“Buźka” przetarł oczy i odłożył flet. Wyglądał na padniętego.
- Myślałem, że mnie dzisiaj zabijesz tymi powtórzeniami - powiedział, uśmiechając się lekko. - Wymagająca z ciebie nauczycielka.
- Aaa… trochę tak. Nie poddałeś się jednak! Co znaczy, że ci zależy na tym, a to jest dla mnie wyznacznikiem. Wytrwałeś, powtarzałeś, obojgu już nam uszy odpadły ze trzydzieści razy, ale zobacz! Masz czego potrzebujesz. A jak ci się uda to zagrać bez błędu… a potem z pamięci… och jakaż jest z tego satysfakcja - kobieta wręcz mruknęła z zadowolenia na wspomnienie swoich bolączek w nauce. - To tak jakby całkowicie nowy świat się przed tobą otwierał. Stworzyłeś muzykę!

- Tylko dzięki tobie, Anabell - powiedział, uśmiechając się zalotnie. Ujął jej dłoń i poderwał kobietę z krzesełka, jednocześnie całując wierzch dłoni. - Dziękuję ci za poświęcony czas. Myślę, że teraz już kilka dni wystarczy, bym opanował melodię w zadowalającym mnie stopniu i zaczął pisać słowa. Jednak jest jeszcze coś… może oprócz nauki muzyki chciałabyś też coś więcej?
Skrócił dystans, niemal stykając się z nią klatką piersiową i wpatrując pewnie w jej oczy. Anabell poczuła nagle jego dłoń zaciskającą się na jej jędrnym pośladku.

Bardka tylko przez krótki moment uniosła brwi i się zaśmiała.
- Oo… czemu nie - uśmiech na twarzy kobiety był nawet drapieżny. - Ale muszę nalegać, że JA poprowadzę…
Jasper wyglądał na zaskoczonego, a konsternacja na jego twarzy mieszała się ze… strachem? Na pewno nie spodziewał się takiej odpowiedzi Anabell.
- Na-naprawdę? Znaczy się… myślałem, że dostanę po gębie za to, że cię złapałem za tyłek. Jesteś piękna, utalentowana i w ogóle. I pewnie ja nigdy bym z taką kobietą nie mógł…
Anabell położyła mu palec na ustach, w moment ucinając jego słowotok. Doskonale wiedziała, że się stresuje. Nie planował takiego rozwoju sytuacji. Dużo mówił, a gdy przychodziło co do czego, panikował. Bardka doskonale znała takich erotomanów-gawędziarzy.
- Po kubeczku na rozluźnienie? - spytała sięgając po butelkę - Albo lepiej, po łyku.
Nie odsuwając się od mężczyzny otworzyła butelkę. Zatrzymała ją tuż przed ustami aby zaakcentować, że zamierza to zrobić. Wzięła jeden powolny i spory łyk. Równie powoli odsunęła butelkę od warg sugestywnie spoglądając na wyższego od siebie mężczyznę. Z zalotnym uśmiechem podała mu naczynie.
- Miał być kubeczek, a nie walenie gorzały z gwintu, ale widzę, że to dla ciebie nie pierwszy raz, więc i mi się przyda - powiedział, podnosząc butelkę i dudniąc z niej dwa porządne łyki. Odstawiwszy ją od ust odbeknął od serca gdzieś w bok. - Przepraszam, wyrwało się księżniczce, jak to mawia Gardax. - Przetarł usta wierzchem dłoni, a lewą położył na pośladku Anabell, uciskając go lekko. - Jest taki… aksamitny…
- Ciii… nie psuj - kobieta szepnęła kładąc palec na ustach Jaspera. - To też musimy przećwiczyć… ale nie teraz. Póki co zamknij oczy. Pokażę ci coś.
- Pewnie jak zamknę oczy, to uciekniesz, ale dobrze… zamykam. - Po tych słowach zrobił, co kazała.

Anabell nie była jednak okrutna. Nie zamierzała go zostawić. Oddawanie się przyjemnościom było dla niej łatwe, nie potrzebowała wiele. Miała jednak swoje ambicje i wizje i teraz pomyślała, że mogłaby jedną z takich wizji urzeczywistnić. Musnęła palcami policzek mężczyzny i bardzo delikatnie powiodła nimi po jego ustach. Zaczęła go oswajać z swoim dotykiem. Zamierzała pokazać “Buźce” zupełnie inne podejście do sfery intymności. Sięgała coraz śmielej, zsuwając dłonie na jego szyję i tors, łapiąc go za jego dłonie i kierując je na siebie. Cały czas pilnowała, aby miał zamknięte oczy i jedyne czym mógł ją teraz poznawać to był dotyk.

- Usiądź i otwórz oczy - szepnęła mu w pewnym momencie wprost do ucha oddechem drażniąc płatek. - I teraz tylko patrz.
Słyszała, jak Jasper przełknął głośno ślinę, patrząc na nią. Pokiwał tylko energicznie głową, nie odzywając się nawet i tylko czekał, co dalej się wydarzy.
Uśmiechnęła się odsuwając jeden krok w tył. Szepcząc magiczne słowa przywołała dźwięk zmysłowej muzyki. Nie za głośnej, bo kobieta wcale nie chciała, aby dokładnie wszyscy wiedzieli co się dzieje. Wsłuchując się w rytm powoli zaczęła się do niego bujać aż w końcu zatańczyła. Powoli i niespiesznie wiła się przy ścianie zachowując się jakby traciła zmysły. Wodziła dłońmi po własnym ciele, ciągnęłą za własne włosy i zrzucała z siebie kolejne elementy ubioru. Oddając się emocjom wytańczyła całą nagromadzoną potrzebę ekspresji swojej sensualności i seksualności. Naga, dyszaca, stanęła nad Jasperem i powiedziała tylko jedno.
- Dotknij.
Jasper siedział jak zahipnotyzowany, oglądając zmysłowe przedstawienie. Biorąc pod uwagę wyraz jego twarzy, chyba nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżył. Anabell nie musiała powtarzać. Wyciągnął dłonie, kładąc je na jędrnych, dużych piersiach i przez chwilę ugniatał je delikatnie, a potem zjechał jedną niżej, przez pępek, aż do kobiecości bardki. Patrzył na jej nagie ciało jak na największy ze skarbów, a jego eksploracja dostarczała mu wspaniałych doznań.
- Jesteś taka piękna. - Wyszeptał, jakby mówił do bogini. Jego wzrok wciąż przeskakiwał między piersiami o łonem rudowłosej.
- Dziękuję. Ale myślę, że przyda się jak ty też się rozbierzesz. Zabawmy się - Anabell przyozdobiła twarz szerokim pożądliwym uśmiechem.
- Jasne - odparł szybko, podrywając się z krzesła. Migiem zrzucił z siebie koszulę oraz spodnie i Anabell ujrzała w końcu jego żylastą męskość w stanie najwyższej gotowości. Przylgnął do niej, całując łapczywie i obmacując pośladki, po czym zaczął zmierzać z nią w stronę łóżka, nie potrafiąc oderwać się od jej słodkich ust. Kobieta zaśmiała się pomiędzy pocałunkami. To było takie odżywcze, kiedy kochanek był taki pełen wigoru. Obojgu było bardzo przyjemnie, ale co tu dużo mówić Anabell prowadziła ten spektakt przyjemności. Zdominowała swojego kochanka w inicjatywie napawając się obrazem jego rozkoszy.

Po wszystkim Jasper bardzo typowo zasnął. Bardka pieszczotliwie pogładziła jego śpiące oblicze i zaczęła się ubierać. W puściła Fitza do pokoju i poczekała na początek warty mężczyzny, aby go obudzić. Pożegnała się z nim i udała do wspólnej sali, gdzie zasnęła zadowolona.

Następnego dnia nie mogła się opędzić od swojego nowego kochanka. Co rusz jej pomagał, zaczepiał i wyciągał na dalsze nauki. Rudowłosa aż się przestraszyła, czy nie popełniła błędu pozwalając sobie na przyjemność z Buźką. Zamiast się jednak spłoszyć stawiła czoła zalotom. Przy jednej z okazji, kiedy Jasper ponownie ją zaczepiał i za nią chodził zatrzymała ich oboje i spojrzała oceniająco na niego. Uniosła mu podbródek do góry, wyprostowała i zmieniła jego postawę, aby wyglądał na pewniejszego siebie.
- Lepiej. - skomentowała z uśmiechem i poszła zmienić sternika.
W tym czasie Fitzgerald robił za szpiega. Biegał niezauważony w okolicy kajuty pani kapitan i podsłuchiwał co tam tez pani kapitan wraz z Gardaxem rozmawiają. Niewiele się dowiedział. Dlatego też zamiast opowiadać bardce o tym co usłyszał wolał koncentrować się na tym jak wypadł jej występ przed Jasperem. Bo oczywiście podglądał jak na małpę przystało. Miał oczywiście wiele do powiedzenia, co doprowadziło Anabell do przybrania koloru twarzy podobnego jej włosom. Co jak co, ale nie spodziewała się, że jej chowaniec będzie AŻ TAK wnikliwym krytykiem. Dziękowała bogom, że nikt nie rozumie co Fitzgerald mówi. Bo to by było kompromitujące...

***

Po usłyszeniu ich kolejnego zadania bardka podrapała się po głowie. Spojrzała na Azę zastanawiając się głęboko nad tym co powiedzieć.

- Tak sobie myślę, a może by tak skorzystać z przecudnych zdolności Azy? Może jakieś potężne ptaki by przyzwała i by bas zaniosły po prostu na górę? Co wy na to? - zapytała mimo, że z chęcią by się poprzedzierała przez dżunglę.
 
Asderuki jest offline