| Konrad, Erika i Gerwazy uderzyli niemal natychmiast, posyłając strzałę, bełt i magiczny pocisk w grupkę przy ognisku. Przepatrywacz trafił szczuroczłeka siedzącego tyłem do nich w plecy, tego samego obrał sobie za cel czarodziej, poprawiając "żądełkiem" w grzbiet stwora, który wyciągnął się jak długi na kamiennej posadzce. Pocisk najemniczki ugrzązł w brzuchu tego, który opiekał dłoń, a kolejna strzała Konrada i bełt wypuszczony z opóźnieniem przez Heinricha dopełniły jego żywota. Przy ostatnim, całkowicie zaskoczonym skavenie, pojawił się niczym zjawa Rudiger i ciął z góry, trafiając przerośniętego szczura w głowę i odcinając mu jedno z uszu. Skaven pisnął z bólu, gdy z rany strzeliła jucha, a Schultz poprawił, zagłębiając ostrze w jego szyi i wysyłając go na tamten świat. Konrad w tym czasie krzyknął coś o "innym wyjściu" i ruszył w jego kierunku, podczas gdy Cassie i Gerwazy zajęli się skavenami śpiącymi pod ścianą. Z pierwszymi dwoma nastolatka nie miała żadnych problemów, przebijając ich gardła włócznią, jednak ostatni z nich obudził się na pisk zabijanego przez Rudigera pobratymca i okrzyk Konrada. Zupełnie zdezorientowany otrzymał cios magicznym żądłem Gerwazego, a Cassie z odrazą pchnęła włócznią, wbijając ostrze w prawe ramię stwora, który pisnął przeciągle. Wciąż żył, jednak szybko pojawili się przy nim Erika i Heinrich, którzy sprawnymi ciosami swych mieczy pozbawili go życia.
Rozejrzeliście się. Sześciu skavenów nie żyło, a wy nie ponieśliście przy tym żadnych strat. Ba, tamci nawet nie mieli szans, by stawić wam jakikolwiek opór. Nie ociągając się, ruszyliście za Konradem w stronę zionącego czernią załomu, który rzeczywiście okazał się kolejną częścią korytarza. Heinrich ruszył przodem, rozświetlając mrok i po kilku krokach on jako pierwszy spostrzegł biegnącą w poprzek przejścia cienką linkę, która z pewnością aktywowała jakąś ukrytą pułapkę. Nakazał pozostałym uważać i przeszliście ostrożnie ponad linką, kierując się wąskim korytarzykiem dalej na wprost.
Niedługo później dotarliście do prowizorycznych, skleconych na szybko z jakichś desek drzwiczek, które Heinrich ostrożnie pociągnął do siebie. Waszym oczom ukazała się kusza leżąca na czymś, co wyglądało na taboret, a grot bełtu skierowany był wprost w wylot korytarza. Przy spuście zawiązano linkę, która biegła gdzieś do ściany i niknęła w mroku. Ostrożnie obeszliście kuszę w drzwiach i weszliście do sporej groty oświetlonej tylko jedną pochodnią. Nie zdążyliście lepiej przyjrzeć się miejscu, gdy w rogu sali coś się poruszyło. Kolejny skaven! Ten jednak miał na pysku coś, co wyglądało jak kaptur i właśnie odkładał od szczurzych ust długą, metalową rurkę. Gerwazy natomiast chwycił się za kark i padł, tak jak stał. Sczuroczłek chwycił za dwa krótkie miecze i syknął: - Gupie ludziki... wy nie wiedzieć w co się wpakować... - Jego łamany reikspiel był niepokojąco ludzki. - Ja zginąć, ale wy już tego nie powstrzymać...
Chwilę później, pomimo tego, że mieliście przewagę liczebną, ruszył szybko w waszą stronę z uniesioną bronią. W półmroku dostrzegliście dziwną, zielonkawą substancję, którą wymazane były ostrza... |