Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2019, 14:00   #117
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I znów okazało się, że najważniejszym członkiem ich małej drużyny była Aza. To jej piękne słówka nastawiły pozytywnie smoka. A sądząc po wyglądzie "Kawalerzysty" bestia była groźna i nieskora do żartów i walka z nią mogłaby się bardzo źle skończyć. Oczywiście nie dla smoka...

- Muszę powiedzieć, Azo, że zdecydowanie już zapracowałaś na swój udział w łupach - powiedział Darvan. - Jak widać, potrafisz się dogadać ze wszystkimi stworzeniami dużymi i małymi - dodał już mniej poważnym tonem.

Lanteri cieszyła się jak dziecko, a w jej oczach i głosie płonęło coś, co śmiało można było nazwać gorączką złota.
Pytanie brzmiało, czy pani kapitan zechce dotrzymać słowa i podzieli się nim z "drużyną bojową", czy też dojdzie do wniosku, że jej to bogactwo bardziej się przyda. No i jak zareagują inni członkowie załogi, których udział w zdobytym skarbie byłby większy, gdyby Darvanowi i jego towarzyszom przytrafiła się seria nieszczęśliwych wypadków. Oczywiście już po zdobyciu tych wielkich bogactw.
Może o tym rozmawiali w zaciszu kapitańskiej kajuty Lanteri i Gardax? Bo w radosne igraszki tej dwójki Darvan jakoś nie wierzył.
A swoją drogą... Wizja dalszej współpracy z panią kapitan niezbyt mu odpowiadała, a to też mogło się Lanteri nie spodobać.


Dni podróży do Przystani Umarlaka minęły szybko i przyjemnie... a nawet zbyt szybko, jak na gust Darvana. No ale miłe wspomnienia nie mogły zniknąć, a miłe chwile wszak można było powtórzyć przy sprzyjającej okazji.

Noc spędzona z Maneą była cudowna i na zawsze utrwaliła się w pamięci zaklinacza.
Ale cóż... cudowności cudownościami, lecz skutki tego nocnego szaleństwa mogły być długofalowe i, z czego zaklinacz miał świadomość, różne. I nie tylko pozytywne.
To, co stało się w nocy, to nie były zwykłe obłapianki, po których uczestniczące w łóżkowych igraszkach osoby mówiły "Fajnie było" i rozchodziły się w różne strony.
I nie chodziło bynajmniej o to, że Darvan, gdy tylko Manea była w pobliżu, miał ochotę zaciągnąć ją w jakiś ciemny kąt i powtórzyć choćby część czynności, jakimi z zapałem zajmowali się poprzedniej nocy. To była świadomość tego, że sympatia, jaką czuł do dziewczyny od samego prawie początku, przekształciła się w coś więcej, w coś wykraczającego poza fizyczny pociąg i daleko wykraczającego poza takie uczucia jak przyjaźń czy lubienie się.
Na szczęście wyglądało na to, że i Manea nie uważa tej nocy za jednorazową przygodę.

Każdy jednak wiedział, że uczucia, nawet odwzajemnione, pociągały za sobą konsekwencje, nie tylko w stylu uzyskania odpowiedzi na pytanie "skąd się biorą dzieci".
Pozytywne uczucia i związki między osobami różnych płci wpływały na relacje wewnątrz grupy, a to, że ktoś stawał się ważniejszy od innych wpływało również na zachowania w stosunku do tejże osoby, której dobro stawało się ważniejsze, niż dobro pozostałych. A gdy się zaczynało dbać o czyjś tyłek bardziej, niż o własny, to mogło się to źle skończyć dla dbającego.
O takich drobiazgach jak głupie docinki nie warto było wspominać, ale zazdrość lub zawiść - to już było coś innego, znacznie groźniejszego. Co prawda nie wyglądało na to, by, na przykład, Jamash interesował się Maneą, ale... różnie to bywało. Niektórzy dopiero po jakimś czasie orientowali się, że jabłka w ogrodzie sąsiada są smaczniejsze. A szczęście jednych gryzło innych (przynajmniej niektórych) w oczy.
Najlepiej było nie afiszować się zbytnio z uczuciami (lecz jak to robić, gdy szybki pocałunek na dzień dobry to było dużo za mało, a ręce same wyciągały się do uścisków) i oddawać się myślom o Manei tylko wtedy, gdy nic nikomu nie groziło.


Co prawda nazwa wyspy nie brzmiała zachęcająco, ale kto by tam wierzył w magię nazw... Wszak z tego, że w Pierścieniu Kalizara spotkali smoka o tym imieniu nie znaczyło, że w Przystani będą jakieś truposze, prawda? Ale rzeczą jasną było, że należało uważać i rozglądać się nie tylko za jaszczuroludźmi. Co pokazywała wizja? Cyklopa? A to było mniej optymistyczne...
Na wszelki wypadek lepiej było trzymać się razem i trzymać broń w pogotowiu.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-09-2019 o 13:33.
Kerm jest offline