Konrad wzruszył ramionami.
- Gada, że w prawo i potem jeszcze raz w prawo – Konrad wzruszył ramionami.
Jak dla niego, była to wskazówka równie dobra, jak każda inna. Czy poszli w prawo czy w lewo, nie mieli żadnego pojęcia o podziemiach Grawitronu, a jeśli istniał cień szansy, że maszyna gadała prawdę. Oczywiście, równie dobrze mogła gadać byle co z powodu spięcia w porwanych kabelkach, jednak ostatecznie w takim wypadku znajdowaliby się w punkcie wyjścia, czyli nadal nie wiedzieliby, dokąd uciekać. Konrad postanowił zatem zaryzykować i zdać się na brednie maszyny. Lub też fakty, które robot próbował im przekazać w ostatnich momentach, kiedy posiadał jeszcze moc, w zależności od tego, jak na to patrzeć.
- Tego tutaj zostawiamy – rzekł, patrząc na nieprzytomnego strażnika. - Spadamy w zaułek, nie ma co gadać o reszcie
Bo i też nie było. Im dalej znajdą się od ogłuszonego strażnika, tym lepiej dla nich. Co do znalezienia wyjścia – miało się wkrótce okazać.
Pozostało zatem w prawo i potem w prawo. Cokolwiek to miało oznaczać. Konrad, mimo wszystko, postanowił nie zdawać się na ślepy los i mieć uszy i oczy otwarte. Przygasił światło latarki koszulą, używając go tylko wtedy, kiedy niezbędne. Snop światła mógł zwabiać oczy i uszy. Ewkę ogarnie się, kiedy tylko wydostaną się z podziemi. Jedyne, co mógł zaoferować tu i teraz, to pocieszające uśmiechy. Tylko tyle.
Dał znak reszcie, by poszli za nim. Nadstawiał uszu i nasłuchiwał kroków, których zapewne miało być wkrótce więcej. Oczami wodził po ścianach, szukając jakiegoś rozkładu. W prawo i jeszcze raz w prawo. W teorii, proste to było.