Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 07:22   #119
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jamash, zgodnie z ustaleniami, milczał podczas rozmowy ze smokiem, powstrzymując się przed komentarzami. Jego zadanie było inne, i miał zamiar się tego trzymać. Zastanawiał się nad tymi wizjami, o których wypaplał się Darvan - jak niejednemu kapłanowi, i undine zdarzało się otrzymywać w ten sposób wiadomości od swojej pani. Bogowie jednak zwykle byli w nich co najmniej zagadkowi, a zobaczenie wyraźnie kogoś, kogo miało się dopiero spotkać, po prostu się nie zdarzało.

Zadowolenie Lanteri było zrozumiałe - po raz kolejny dostała, co chciała, bez narażania się. Póki byli przydatni, mogli czuć się bezpiecznie w jej załodze, pytanie, co będzie po wszystkim? Jamash wolał się upewnić, dlatego przez następne dwa dni skorzystał z magii darowanej mu przez Besmarę, by niezauważenie zbadać aury załogantów - zawsze to jakiś sposób, by sprawdzić skłonność do wbijania noża w plecy. O ile nie zaskoczył go zupełny brak stabilnych, aksjomatycznych aur, to zdziwił się, jak wiele z nich promieniuje niebiańską jasnością, w kontraście do mroku widocznego u Lanteri. Co ciekawe, podobny ujrzał także w sercu "uroczej" Azy - nie było to dla niego wielkim zdziwieniem, a tylko potwierdzeniem przypuszczeń. To było nawet zabawne, najwyraźniej większości wystarczały pozory, by zbudować sobie o kimś opinię. A niewinny wygląd i wesołe usposobienie wygrywały z wzywaniem pomocy od boga morderców i trucizn.

Ostatniego wieczora przed dopłynięciem do Przystani Umarlaka, korzystając z tego, że reszta drużyny gdzieś zniknęła, Jamash zaczepił Azę.
- Masz chwilę, żeby porozmawiać na osobności? - zapytał, pokazując na zachętę butelkę grogu. Ruchem głowy wskazał dziób okrętu.
- Tak, trochę się wydarzyło, co? - mruknęła dziewczyna spoglądając na Jamasha i grog. Ruszyła wraz z nim na dziób.
- Ciekawi mnie od paru dni, skąd tak sprawnie potrafisz wzywać istoty z innych planów? To wrodzona magia, czy dary od Norgorbera? - zapytał nonszalancko, opierając się o reling.*
Niziołka milczała przez dłuższą chwilę, wyrwała butelkę z rąk mężczyzny wzięła głębszy łyk.
- Ahhh, dobrze piecze - otarła szatami twarz.
- Uwierzysz, jeśli powiem, że nie wiem? Może jedno lub drugie, może oba i coś jeszcze. Może nie mam zamiaru ci tego mówić - niziołka spojrzała spod kaptura z wyraźnym brakiem słodyczy.
- Chyba nie mamy zamiaru mieć konfliktu z powodu naszych wyznań, prawda? Tobie bardzo wyraźnie sprzyja twój, a mi mój bóg. Norgorber lubi wierzyć, że nie ma konfliktu z Besmarą, pomijając plotki mogące mówić inaczej - niziołka oparła się zawadiacko o reling.
Undine zaśmiał się cicho i pociągnął łyk grogu
- W żadnym wypadku! No, chyba że postanowisz zwinąć mi moją dolę. Morska Banshee ceni sobie pragmatyzm - a ty pokazałaś, jak cenna dla załogi jesteś. Nawet gdybyś czciła Iomedae, nie miałbym z tym problemu. Swoją drogą, nieźle sobie niektórych owinęłaś dookoła palca - podał jej butelkę.
- Ohh, ja? Ja już zwinęłam część twojej doli nim ją zdobyłeś - niziołka parsknęła i wyciągnęła monetę, którą dostała od mężczyzny.
- A tak na poważnie to w sprawie doli mniej raczej oko na orka i panią kapitan. Ostatnio za dużo czasu spędzają ze sobą. Mam wrażenie, że zarobimy bełta w plecy, gdy tylko przeforsujemy im drogę do skarbu.
Jamash spojrzał zdziwiony na monetę, ale wzruszył ramionami. Kwestia Lanteri była ważniejsza - Zauważyłem to. Kontrakt, o ile ma zamiar go przestrzegać, chroni nas do momentu znalezienia skarbu. Ale to dotyczy też i Lanteri - wyszczerzył zęby w nieprzyjemnym grymasie - Niech tylko spróbuje odwalić jakiś numer
Aza przytaknęła mężczyźnie i dokończyła groga. Nie myliła się co do niego.
- Lubię naszą grupę, są w niej bystre osoby, na których można polegać. Przebywanie z wami budzi we mnie nostalgię za dawniejszymi i prostszymi czasami. - niziołka wzruszyła ramionami odpędzając wspomnienia..
- Stare, dobre czasy? - zapytał undine, powstrzymując się od komentarzy na temat bystrości niektórych członków załogi.
- Stare, dobre czasy, gdy świat był barwny i wesoły cukiereczku - pokiwała głową niziołka widząc marynarzy zmierzających w ich kierunku. - Czasy, gdy młoda dziewczyna była ekonomiczniejsza w trunkach i mniej oporna, ahahaha - niziołka zaszczebiotała oddając pustą butelkę, spod jej kaptura błysnęły duże, szkliste brązowe oczy. Spojrzenie wystarczyło za tysiąc słów. Rozmowa miała pozostać tylko między nimi albo przy następnym nurkowaniu undine spotka Shannon.
Jamash uśmiechnął się lekko, widząc groźbę w oczach Azy. Nie miał zamiaru wydawać żadnych sekretów, bo i co by z tego miał?
- Dobrze czasem osuszyć flaszkę w miłym i dyskretnym towarzystwie - klepnął niziołkę po ramieniu w zgodnym geście - Może jeszcze to kiedyś powtórzymy -
Gdy mężczyzna dotknął ramienia przez materiał poczuł twardszą warstwę czegoś co powinno, a nie było mięciutką skórą.
- Powiadają, że czas leczy rany, grog otwiera usta, a przyjaźnią można obłaskawić największego potwora. Do zobaczyska, nie dawaj byle komu pyska, ahahahaha - Niziołka oddaliła się w pośpiechu. Undine odprowadził ją wzrokiem - odnosił wrażenie, że Azie przynajmniej na razie można zaufać, ale to równie dobrze mógł być efekt jej osobowości. Czuł że zdrapał dopiero pierwszą warstwę sekretów, którymi otaczała się niziołka.

***

Parę godzin przedzierania się przez dżunglę nie brzmiało zbyt zachęcająco, dlatego kiwnął głową na pomysł Anabell.
- Popieram. Jeśli nie ptaki, to może chociaż coś, co wlezie po tym klifie -
 
Sindarin jest offline