Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 12:28   #89
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Narada (Balzamon, Dhratlach, Lynx Lynx, MTM) 1/2

Była już późna pora, kiedy w domostwie starego Józefa rozległo się pukanie. Ciemna sylwetka w kapłańskich szatach pochylała się nad kołatką, co rusz zerkając na boki.
Drzwi otworzyły się ukazując starego Grolsch’a który skinął kapłanowi i odsuwając się bliżej za drzwi zrobił kapłanowi miejsce by mógł wejść.
- Szczęść boże - rzucił kapłan, przekraczając próg. Zaraz też zdjął nakrycie głowy i skinął do Horsta, by ten poprowadził go w głąb domostwa.
- Niech imię Stwórcy będzie chwalone na wieki - rzekł Józwa wstając by powitać kapłana. W końcu kolędy w jego chacie nie było od śmierci poprzedniego klechy, dlatego by oddać honory wielebnemu gościowi i zacnemu chłopowi jakim był Grolsch przygotował swoje ciemne piwo co trzymał na specjalne okazje, a do zakąszenia podał ostatnie wędzone kiełbasy jakie ostały się po zimie.

Po chwili ktoś ponownie zapukał do drzwi. Gdy je otworzono do wnętrza chaty wszedł Jeremi, na jego ubraniu widać było ciemne plamy od wilgoci i gdzieniegdzie gałązki i liście zaplątane w fałdy płaszcza. Kapłan mógł się zastanawiać co tu robi miejscowy owczarz. Horst był najbogatszym chłopem we wsi więc w “starszyźnie” miejsce mu się należało jak psu kość, Józef z kolei jako najstarszy też cieszył się szacunkiem. Ale Jeremi? Cóż takiego było w pasterzu że został zaproszony na to spotkanie? Ten zaś uścisnął się z Grolschem i skłonił głowę przed siwą czupryną gospodarza domu i zwrócił się do kapłana.
- Witajcie. Sporo mamy do obgadania a czasu mało. Bardzo mało. Wielebny jak wam sie podoba nasz nowy pan? - przeszedł od razu do rzeczy.
- Na początek lepiej usiądźmy wszyscy bo spraw do obgadania sporo, a ja mam już nie takie młode nogi- powiedział staruszek do zgromadzonych zachęcając ich gestem by siadali i częstowali się.
- Wielebny, przede mną jeszcze dziesięć mil drogi, normalnie u Horsta bym spał, ale tam tera miejsca brak. A mnie czasu na macanie kto tu przy pańskim a kto na chłopskim zydlu stoi. Tedy skażcie, chłopów dobro wam na sercu czy za pańskimi plecemi ostajacie? - niecierpliwie odparł pasterz, ale piwa sobie nalał. Następnie ułamał chleba i kiełbasy, urwał po kawałku i w kąt na talerzu położył, wylewając też nań trochę piwa.

Wielebny Niemysł zasiadł na swoim miejscu, jednak alkoholu nie tknął, jeno sięgnął po kromkę chleba, by mieć co ugniatać w dłoniach. Kiedy zebrani usiedli z nim przy stole mogli zwrócić uwagę, że klecha wydawał się bardziej wątły, niż kiedy jego autorytet dominował przed ołtarzem.
- Stwórca jest moim jedynym panem - zaczął Eugeniusz, pochylając się nad stołem i przeskakując starczym spojrzeniem z jednej twarzy na drugą. - I Stwórcy woli jestem posłuszny. On zaś troszczy się o maluczkich jak o najcenniejsze swe dzieci - dodał, ciągnąc swój typowy jak na klechę monolog. Jednak kiedy napotkał spojrzenie Jeremiego, jego mina przybrała zimniejszy wyraz. Nie złowrogi, po prostu bardziej skupiony. Jakby rozumiał, że pasterz nie da się “oczarować” jego wykładom.
- Przybyłem tutaj, by upewnić się, że nie dojdzie do niepotrzebnego rozlewu krwi. Nie chcę krzywdy ni waszej, ni pańskiej, jednak… - zasępił się Niemysł. - Krzywda już została zadana. Gawain Walters, ojciec młodego Alberta i wagabunda, Panie świeć nad jego duszą. Poniósł śmierć, kiedy próbował powstrzymać siepaczy Ottona z Karmanii - wyjawił, spuszczając smutne spojrzenie.

- Kurwie syny! - warknął Jeremi. - Nie będzie ani sprawiedliwości ani litości pod władzą Ottona, powiadam ci kapłanie. Z woli Stwórcy i króla nam nadany psia jego mać. Trza nam działać. Za mało nas zdolnych do walki, młodych na wojnie nam wytrzebili albo zaraza zabrała, a u niech miecze i pancerze. Ale trza coś robić. Otton nie długo tu, nie wie kto z kim żyje, nada bogatszym i zasobniejszym, tym co mają kogo do lasu posłać pod dach przyjąć tych co taka służba o śmierć przyprawi. Tak Józefie o tobie też mowa. We trzy dni nikt gospodarstwa nie obrobi, trza nam w kupie się trzymać. - zastanowił się przez chwilę - do siebie mogę przygarnąć tą dwójkę młodych, jak im tam Marysia i Patryk. Na tyle młodzi by za moje dzieci ujść. Co do reszty… Racimir i tak smali cholewki do Maryny, niech zamieszkają we młynie a weselicho wyprawią w bardziej odpowiednim czasie. Jeno trzeba ich do tego przekonać, w tym wasza sprawa. Co jeszcze możem zrobić? - spojrzał po reszcie i upił solidnie z kubka bo od mówienia w gardle zaschło.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline