Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 13:48   #90
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Dialog grupowy: (2/2) MTM, Balzamoon, Lynx Lynx, Dhratlach.

Horst milczał… milczał, aż w końcu odezwał się. Choć jego ton był trzeźwy to na pewien sposób gorzki.
- Zatem widzisz kapłanie. Niby wszyscy pod Stwórcą równi, ale kto u władzy ten skazę nosi w sercu. Nie wszyscy, acz większość. Możesz nam mówić o swojej posłudze, ale wiedz, że błądzisz. Prędzej czy później będziesz musiał obrać stronę. Zrób to nie z nakazu pańskiego, a podług własnego sumienia. Tylko wtedy odnajdziesz spokój. Póki tego nie zrobisz, póty będziesz cierpieć.
Zamknął oczy i westchnął ciężko.
- Gawain był dobry chłop, ale emocje zwiodą nas na manowce. - otworzył oczy - O zaślubinach warto myśleć, ale życie nas wszystkich jest w niebezpieczeństwie. Jeśli Sidhe uznają nas za wroga, jeśli Tylwyth Teg uniosą się złością, a tak będzie gdy las karczować pójdziem, nikt żyw nie ujdzie. Jeno ich nie drażnić. Oni straszliwsi niż Otton. Okrutni, tak, ale sprawiedliwi…
- Pan Harald za to wydaje się w porządnym człekiem. Może jak zobaczy co działania jego brata poczyniły z wioską to może go przekona aby trochę odpuścił. NIe da się ukryć taka pańszczyznę do odrabiania pogrąży wioskę dosyć prędki czas. Póki co zostało zacisnąć pasa i przeczekać, a niedole załagodzić pomysłem ożenków i łączeniem gospodarstw. Ich zwiększona liczba raczej nie będzie niespodziewana. Wszak my tu kapłana trochę czasu nie mieli.
- A tak to Horst, Jeremi wy kojarzycie chyba Pana jak tu latał za młodziaka? Czy za mali byliście?- spytał Józwa bo go na wspominki wzięło.
- Cuś tam pamiętam. To ten coś go z rzeki wyjął? Nada go było ostawić bo gorszego pana ciężko. - westchnął Jeremi - Na brata bym nie liczył, nie jemu ziemia nadana, nie jego prawo, a Otton nie widzi mi sie jako człek skory do rad przyjmowania. Insza rzecz że jak życie znam to w te trzy dni co nam ostawił to żołdactwo przyjdzie i do reperacji dworu zagoni. Horst skoro o zbrojnych mowa, pilnuj dziewcząt by same nigdzie nie chodziły, bo wianek im siłą zdejmą. Trza posłać słowo do wszystkich we wsi by tak robili. Zaś tobie wielebny powiem tylko jedno, o miłości Stwórcy mówisz, o tym że o biednych dba. Piknie dba! Głód, zaraza i wojna co jo z woli Stwórcy nam panujący prowadzili a z której wiele chłopa nie wróciło, a teraz z tego samego nadania i tej samej woli okrutnik za pana. Kościółowi dziesięcinę tyż trzeba oddać i nikt nie bedzie patrzył czy nam co na przednówku ostanie. Nie godoj zatem o miłości i dbaniu, bo z tego co widzim to Stwórca o szlachtę i kościół dba, a maluczkich to ciśnie jak każdy inny! - wiedzący przymknął oczy i zaciskając zęby starał się opanować emocje. - Co do Sidhe to nic zrobić nie możemy, nie nasza to siła by z nimi sie układać, a i przez kościół to zakazane. - spojrzał szwagrowi prosto w oczy po czym spojrzał na kapłana - Wy nie miejscowy wielebny i myślita że my tu bajem, ale zobaczycie sami co Las Mgieł kryje. Wtedy pogadamy. Józefie znajdzie sie u was jakieś łuczywo? Do domu mi trza wracać, młodemu nakazy dać a ciemnica już zapadła… chyba że Horście jeszcze do młodziaków sie przejdziem i do przenosin ich namówim. Nadzieja we mnie taka że rozsądek w tym usłyszą i sie zgodzo. - Jeremiprzegryzł chleba i kiełbasy, zapił piwem.
Horst pokręcił głową. Jeremi był dobry chłop, ale… miał swoje wady. Jak ta i ta druga co to właśnie wychodziła na wierzch. Miał nadzieję na sojusz z kapłanem, zaproszenie wszak przyjął. Po cóż antagonizować i emocjami szafować? Kwestie bezpieczeństwa swych kochanych dziewcząt przemilczał. Dostały niemalże bliźniacze słowa, acz ojcowskie, lecz z tym, by poza doma się nie ruszać jeśli nie jest to bezwzględnie potrzebne, a nawet jeśli to z bratem.
- Jeremi, to nie miejsce na emocje. Jesteśmy tu, by naradzić co począć i zminimalizować straty. Wielebny wiekowy i świat widział. Pewno myśl jakowąś ma.
Wielebny Niemysł siedział nieporuszony, kiedy Jeremi obrzucał go swoimi oskarżeniami. Minę miał iście kamienną, jak to ten cierpliwy ojciec, kiedy zbuntowana latorośl zaczyna mu protestować.
- Mówicie o niesprawiedliwości, a sami do zbrodni podżegacie - westchnął Eugeniusz w stronę pasterza. - Źle uczyniliście, rozkradając majątek włodarza. Gwain, niech mu ziemia lekką będzie, niepotrzebnie protestował, kiedy Otton próbował odzyskać, co mu prawem przysługuje. Do buntu wzywasz? Pragniesz ściągnąć na nas gniew króla? Posłać swoich braci i siostry na ścięcie? Nierozsądne to, bardzo nierozsądne - dodał, kręcąc głową. Odłożył kromkę chleba na bok i wsparł się na łokciach, splatając przed sobą dłonie.
- Nie urodziliście się wczoraj, znacie porządek tego świata. Otton, choć porywczy, daje nam wszystkim szansę. Idzie z duchem czasu, widzi w tym miejscu potencjał. Pomyślcie tylko, że być może za kilka lat Drzewce będą znane z najznakomitszych okrętów w całym królestwie Remy. Wasi synowie i córki z farmerów staną się rzemieślnikami. Czyż nie brzmi to lepiej, niż zginanie karku do końca życia w polu dla tego czy innego pana? - zagaił rozmarzony kapłan.
- Duchami i bożkami z lasów nie musicie mnie straszyć. Ogień Stwórcy pali wszelką herezję. Przynieście do mnie święte symbole a pobłogosławię je, by chroniły waszych synów i całe domostwa. Pochowajmy Gwaina, zaś co do ślubów, serce me się raduje, że będę mógł połączyć dwie dusze świętym węzłem - powiedział na zakończenie.
- Otton chce tylko drewna. Nie my będziemy budować statki, nie nam chwała. - powiedział stary Grolsch myślami będąc gdzie indziej - Wstępna obróbka… być może, ale nie wyśle swych chłopów w świat. Chyba, że dość się wzbogaci naszą krwią, łzami i potem. To nie te oczy kapłanie, a oczy nie kłamią.
Eugeniusz pokiwał głową, wysłuchując słów Horsta.
- Celna uwaga. Aczkolwiek jak sam zauważyłeś, będziemy potrzebowali tartaku, wozów, wołów i Stwórca wie jakich warsztatów. Z tego miejsca będziemy już mogli rozwijać się dalej. Co zaś do Ottona… młody, kipiący energią i złością. Ludzie jednak z czasem się zmieniają. Czasem przychodzi im rozum do głowy. Może kiedy już przełknie obrazę, jakim było zdemolowanie dworu, skupi się wyłącznie na swoich ambicjach, które przekujemy na nasze dobro.
- Kiedy żem o buncie mówił? Toć tylko narzekam, takie to chłopskie prawo, pracować aż krew z palców popłynie i narzekać. Co do planów naszego nowego pana to ostawcie marzenia wielebny, nam bedzie jeno trud i krwawy pot, a nie rzemiosło dla dzieci. Rzeka pod bokiem to drewno spławi bez problemów flisaków tanio najmując. On sobie to dobrze policzył i zaplanował. Jak sie wzbogaci to odejdzie i kupi sobie bogatszą i ważniejszą dziedzinę, w Drzewcach zostaną zaś tylko trupy zapracowanych na śmierć chłopów. Obaczycie. Czas już na mnie. Za gościnę podziękowania przyjmij [bJózefie[/b]]. Idziesz Horst? - owczarz skinął głową wielebnemu i gospodarzowi, następnie spojrzał na szwagra.
[/i]- Prawda, wracać w doma powinienem…[/i] - powiedział ten co go Wiedźmiarz zagadał. - Mój najstarszy, jak po mszy zaginął tak nie wrócił jak wyruszałem i nie ukrywam martwimy się o niego. Jednak nasz kapłan pewno miałby pytania jakoweś, a skoro luźno mówimy czemuż ich nie usłyszeć? Jeśli odpowiedź znamy, czemuż nie pomóc?
-Bywajcie powiedział tylko Józwa i wstał by pożegnać gości. Pogrążony był częściowo w myślach. Narada spełniła swe zadania. Narodzili się, to teraz rozejść się można.
- Pytań więcej poza losem i zdrowiem młynarzowych dziewcząt nie mam - odparł kapłan. - Wtrącę tylko, że wraz z waszymi synami, poślę mojego sługę Mieszko do pracy przy wyrąbie. Upewnię się, że będzie miał ze sobą wszystko co potrzebne, by ustrzec przed złymi mocami. Postaram się też dotrzeć do Ottona, kiedy wszystko się już w miarę ustatkuje i wywiedzieć, jakie naprawdę ma plany co do tego miejsca. Rozumiem dobrze, że nie zamierzacie się układać z okrutnikiem, ale prawda jest taka, iż nie mamy wielu opcji. Może gdyby jego brat, Harald okazał się bardziej przychylny, tak jak to waści Józef wspomniał, moglibyśmy zagwarantować sobie lepszą przyszłość - dodał Eugeniusz, wstając z miejsca. Kromkę, której ostatecznie nie ruszył, schował do kieszeni, jako iż zdążył ją już porządnie pougniatać w dłoniach. - Na ten moment mam do was jedną prośbę, byście miarkowali przed wszelkimi gwałtownymi zapędami. Pamiętajcie, że Ognisko jest po stronie wiernych. Jeśli nowy włodarz nie będzie przestrzegać praw przekazanych nam przez Mamoniasza, Konsylium będzie mogło wystąpić do Princespa o ekskomunikę - dopowiedział z poważnym wyrazem twarzy.
- To nasze jedyne wyjście. - odpowiedział Horst wstając z siedzenia - Zachować spokój i pokładać nadzieję. Oby nowy włodarz okazał się człowiekiem rozumu, jak wy Wielebny.
Spojrzał na Józefa i skinął mu głową. To samo uczynił ku kapłanowi.
- Wybaczcie, ale moje miejsce jest teraz z rodziną.
- Bywaj Horst, jutro wpadnę z rana. Będe robił za pomoc do Pana ala sołtys czy coś koło tego. No chyba, że ty chcesz się tym zajmować?
-Wielebny mógłbym prosić o pobłogosławienie mojego obejścia? Dawno już kapłana nie mieliśmy. Wiele chat od dawna święconych nie było.
Horst uśmiechnął się delikatnie i pokręcił przecząco głową.
- Wiesz dobrze, że to nie dla mnie. Nie mam wątpliwości, że doskonale się w tym sprawdzisz. Jeśli bym mógł jakoś pomóc, wystarczy słowo. Arnika i dzieci na pewno ucieszą się z odwiedzin.
- Z przyjemnością - odpowiedział Eugeniusz na prośbę Józefa. Zaraz też sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął poręczny katechizm. Przyłożył do niego prawą dłoń, przez chwilę mamrocząc coś pod nosem z przymrużonymi powiekami, po czym odezwał się już głośniej.
- Na święty płomień Stwórcy i moc przez Niego mi nadaną, niech Jego błogosławieństwo zstąpi na to domostwo oraz jego mieszkańców. Niech chroni domowników od głodu i wojny i pomnaża ich dobytek ku chwale Pana. A kiedy życia kres nastąpi, niech Jego dzieci zaznają wiecznego ukojenia w Królestwie Niebieskim, amen - przemówił uroczystym tonem. Kiedy skończył, skłonił się do gospodarza i założył swoją odzież wierzchnią.
- Dziękuję za gościnę. Niech Pan nad tobą czuwa - dodał kapłan z przyjaznym uśmiechem.
- Chwalmy Jego imię - powiedział na pożegnanie, a jak wszyscy już poszli ogarnął tylko obejście i poszedł spać jutro długi dzień.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline