Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2019, 19:28   #38
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Ależ zadupie… - mruknął Karl przejeżdżając pod ogromnym, zwalonym najpewniej przez jakiś piorun lub wichurę dębem. Pień pokryty mchem, podobnym do liszaju był ogromny niczym karczma na placu Sigismunda w Altdorfie i w podobnym stanie jak większość burdeli w południowych dokach. Rzezimieszek przez chwilę podziwiał skłębione niczym kudły dzikiego zwierza ostenmarskie runo leśne, pokrywające niemal każdą przestrzeń między ogromnymi pniami drzew. Wiszące mchy przypominały mu włosy dziewek, które myły je często przy miejskich studniach, szczebiocąc do siebie, i kręcąc swoimi obszernymi spódnicami. Karl otrząsnął się z zadumy. Las przywoływał wspomnienia, zbyt stare by były przydatne w tym ogromnym lesie ale nudy nie dało się opanować w inny sposób. Bywały czasy, kiedy rzezimieszek, wolno przemierzając gościńce Talabeclandu, klecił nawet rymy i piosenki, ale wolałby ich nie cytować przy pani Lautermann, choć przez chwilę nawet kusiło go aby to zrobić, i sprawdzić jej reakcję.

Ciemny i zimny ostenmarski las skutecznie potrafił jednak odciągnąć od dyrdymałów i myśleniu o przeszłości.
Wilgoć wciskała się w wełniane ubranie rzezimieszka, ale przezorny otulił się szczelnie peleryną, spod której wystawały jedynie rękojeści sztyletu i pałasza. Wysokie jeździeckie buty dobrze chroniły nogi, a szeroki kapelusz nie przepuścił ani kropli ze spadających z liści kropel rosy. Skóra i wełna były przyjaciółmi każdego podróżnika i rzezimieszek dobrze to wiedział, choć doświadczenie to okupił nie jeden raz rozcierając przy ognisku przemarznięte stopy.
“Przydałyby się rękawice” pomyślał rozcierając zgrabiałe nieco ręce które kurczowo trzymały wodze.Karl postanowił się nieco rozruszać i wprawić go w nieco żwawszy ruch, aby rozgrzać ręce i nogi, i nieco obudzić się po kacu, który ustąpił nieprzyjemnej suchości w trzewiach i ustach. Koń poszedł raźno, omijając przeszkody i zwinnie wdrapując się na pagórki i przeskakując nad niewysokimi przeszkodami szlaku. Przez chwilę rzezimieszek miał pewne obawy, czy rosły zwierzak da radę w tych ostępach i nie skręci sobie kostki na jakiejś króliczej norze, to jednak wierzchowiec dzielnie i sprytnie szedł na przód. Po pewnym czasie, Karl wypuszczał się już na swoim reiklandzkim koniku co jakiś czas do przodu, czasem na boki, a czasem zbaczał do tyłu, aby zorientować się czy ktoś ich nie śledzi. Lata praktyki zrobiły swoje. Karl miał przeczucie.

Pewne nieodparte przeczucie, kiedy mijając zieloną ścianę listowia przestawał słyszeć szczebioczące ptaki. Powietrze jakby gęstniało, a cały las jakby zamierał w bezruchu, jakby bał się jego obecności. Lub coś się tam czaiło. Przeczucie mogłoby pozostać przeczuciem, gdyby nie fakt, że trwało długo. Zbyt długo jak na jego gust i rzezimieszek przestał chwilowo myśleć o czymkolwiek innym, a skupił się na robocie.
Przeczucia mają jednak to do siebie, że mijają po pewnym czasie, a rzezimieszek miał spory dystans do objeżdżania swoim wierzchowcem, aby martwić się na zapas. Nawyki jednak zastały. Kiedy Franz zaordynował biwak, Karl wziął go na bok i przez chwilę rozmawiali, ściszonymi głosami.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 15-09-2019 o 20:25.
Asmodian jest offline