Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2019, 10:43   #121
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Eidolon, jak i przemiana Azy w podobną bestię zaskoczyła was wszystkich, a niektórych nawet lekko zaniepokoiła. Szeregowa załoga Lanteri wydawała się być nawet nieźle wystraszona, ale pewnie niziołka na taki właśnie efekt liczyła. Summonerka i jej towarzysz zaczęli transportować po kolei pozostałych, a gdy przyszła pora na Anabell, bardka widziała jeszcze, jak Jasper macha do niej i posyła całusy z otwartej dłoni. Najwyraźniej się biedaczek zakochał...

Wylądowaliście wszyscy na skraju gęstej dżungli, gdzie drzewa niemal dotykały siebie, sklepiając się pod ogromnym, zielonym baldachimem ze swych koron. W takiej sytuacji musieliście przedrzeć się przez puszczę, a szybki rzut oka na mapę uświadomił was, że do klasztoru nie mieliście aż tak daleko. Aza odesłała swego kompana i wróciła do swej normalnej postaci, a Jamash i Manea odnaleźli porządnie zakamuflowaną ścieżkę prowadzącą w głąb dżungli. Nie ociągając się, ruszyliście.


Puszcza złożona z drzew i krzewów wszelkiego rodzaju w kilka chwil otoczyła was szczelnie ze wszystkich stron, a światło zmieniło odcień ze złotego na szarawy. Ze zzieleniałych, powykręcanych niczym węże gałęzi zwieszały się liany, pośród drzew słychać było śpiew setek ptaków. Powietrze było tu gorące i lepkie, ciężko się oddychało. Prowadząca was ścieżka miała miękką, ale nie błotnistą ściółkę. Co chwilę widywaliście jakieś nadrzewne zwierzęta, które na wasz widok czmychały z pola widzenia, musieliście też oganiać się od zainteresowanych wami owadów.

Teren wznosił się stopniowo, gdy zanurzaliście się coraz głębiej i głębiej w tę zieloną, falującą otchłań. Po kilku minutach czujnego marszu wyszliście w końcu na niewielką, otoczoną dżunglą polankę, pośrodku której znajdowała się zrujnowana świątynia Gozreha. Budynek był w naprawdę opłakanym stanie, pochłaniany powoli przez okoliczną roślinność.


Czujni i uzbrojeni, weszliście po schodach i przekroczyliście łukowate wejście, by znaleźć się w dużym pomieszczeniu, które kiedyś musiało służyć za główną nawę. Strumień wody płynął z uszkodzonej, kamiennej fontanny w jej centrum a otaczała ją błotnista kałuża, przepływająca po waszej prawej stronie i zalewając małą boczną komorę. Po lewej stronie dostrzegliście dwie komnaty posiadające drzwi oraz wąskie przejście ze schodami. Na tej ścianie znajdowały się również wysokie, uszkodzone do połowy posągi, które miały przedstawiać jakąś humanoidalną postać. Po wschodniej stronie, przy wejściu do kolejnego pomieszczenia, dostrzegliście wysoki posąg starca z rozrzuconymi dziko włosami. Pod jego stopami leżał rozbity posąg, mający chyba przedstawiać jakąś kobietę.

Ledwo ruszyliście w głąb pomieszczenia, błoto przy fontannie zafalowało, zabulgotało i w kilka uderzeń serca ruszył ku wam humanoidalny, błotnisto-kamienny stwór mruczący coś pod nosem w niezrozumiałym języku. Z pewnością nie miał przyjaznych zamiarów...



 
Mroku jest offline