Stała przez moment odrętwiała zastanawiajac sie jak to możliwe, że tak po prostu odszedł. On zostawił ją już tam na polu bitwy, odrzucił jej wolę by z męska dumą (cóż za głupota!) stanąć do walki z Brujahem w szale.
Złożyła kartkę dwa razy na pół i wsunęła za dekolt mokrej sukni.
Jakby przez mgłę dotarły do niej słowa Marcela. -Ruszajmy. - rzuciła.
Jej słowa były chłodne i stanowcze. Razem z Leonardem uciekła z niej ta odrobina ciepła jaką w niej rozpalił.
"Zwiedziony pięknem bursztynu...".
Posmutniała.
Wsiadła do powozu nie mówiąc już nic więcej. Ułożyła ciało Renaulda na siedzeniu i sama ulokowała się naprzeciwko. Daleko jej było do rozmyślań o czającym się niebezpieczeństwie. |