Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2019, 19:46   #389
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Tylko w jej włosach zawibrowało złoto, pinezki od razu oderwały się od podłoża i pofrunęły po pokoju.
- To straszne, jak tak robisz - powiedziała Roux. - Boję się, że we mnie się wbiją… - zawiesiła głos.
Jednak dość szybko i zdecydowanie wbiły się w mapę. Jedna z nich uderzyła w Skutustadagigar. Punkt oznaczony na południowej stronie Myvatn. Kolejna w Hofdi. Trzecia w Dimmuborgir Guesthouse. Czwarta w samo jezioro Myvatn. Piąta w jaskinię Grjotagja, szósta w obszar geotermalny Hverir. Natomiast siódma oznaczyła Ptasie Muzeum Sigurgeira. Ósma wulkan Hverfjall. Dziewiąta wbiła się w sam północny skraj mapy, gdzie znajdowała się Elektrownia Krafla. Dziesiąta oznaczyła jakiś przypadkowy teren. Kiedy Alice sprawdziła w internecie, okazało się, że nic tam nie ma. Jednak i tak zapisała współrzędne. 65.613898, -16.779978. Kolejny taki punkt: 65.619254, -16.978012. Dwunasta pinezka była ostatnią. Wskazała jaskinie lodowe Lofthellir.
- Cholera, to miejsce jest przesycone Fluxem! - Roux wytrzeszczyła oczy przejęta. Dosłownie gdziekolwiek nie pójdziesz, tam jest coś paranormalnego…
Alice uspokoiła energię w swoim ciele i otworzyła oczy.
- Na to wygląda, że niczego nieświadomi detektywi wybrali się w najbardziej przeładowane Fluxem miejsce… - powiedziała, po czym wzięła telefon i zadzwoniła do Thomasa.
- Już nie śpisz? - zapytał Douglas, kiedy tylko doszło do połączenia. Wyglądało na to, że każdy posiadał swoją wizję, co do tego, co Alice robiła w wolnym czasie. Thomas domyślił się słusznie planów Harper, jednak to wersja Roux z przeszukiwaniem map okazała się słuszna.
- Dobrze przynajmniej, że nie zostało zaznaczone to miejsce, w którym jest Jenny - mruknęła Abby, patrząc na otwartą mapę w przeglądarce, kiedy to Alice identyfikowała położenie blondynki.
- To nie zmienia faktu, że jest w najbardziej zafluxowanej dzielnicy Islandii… - odezwała się do Abby.
- Wybacz Thomasie, czy możesz proszę zaprosić detektywów i siebie i Arthura do mnie? Musimy coś ustalić i omówić - powiedziała.
- Pójdź proszę po Bee - zwróciła się do Abigail.
Alice na chwilę została sama. Dosłownie na chwilę. Minęła może minuta, kiedy ktoś zapukał do jej drzwi i je sam otworzył.
- Twoja koleżanka powiedziała mi, że to twój pokój - powiedział Ismo. - Czy chcesz obejrzeć Aladyna? Tata ma ten film na swoim laptopie, bardzo go lubię. Możemy razem śpiewać piosenki. Albo z podziałem na role - uśmiechnął się nieśmiało.
W prawej ręce z trudem utrzymał otwartego laptopa, a w lewej miał plątaninę kabli ładowarki.
Alice spojrzała na Isma i zrobiło jej się przykro.
- Ismo… Właśnie będę miała spotkanie przed wyjazdem w bardzo groźne miejsce… - powiedziała i spojrzała na laptop.
- Chętnie obejrzałabym z tobą Aladyna, ale niedługo jedziemy na lotnisko i lecimy ratować ludzi… - powiedziała do chłopca.
Ismo w pierwszej chwili zasmucił się, ale potem pokiwał głową.
- Wiem, że jesteś bardzo zajęta i pewnie nie będziesz miała czasu - spróbował uśmiechnąć się, żeby Alice nie zobaczyła, że jest mu przykro. - To mogę ci jakoś pomóc? Może dam ci mój medalik z Matką Boską - zaproponował. - Może ktoś będzie cię chciał postrzelić, ale kula trafi akurat w niego i się odbije i przeżyjesz - rzekł, jak gdyby już wszystko sobie zaplanował. Choć raczej zobaczył to w jakimś filmie. Postawił komputer na ziemi. - Może po to Akka mnie tu ściągnęła - rzekł i zaczął rozpinać łańcuszek, który oplatał jego szyję.
Alice było jeszcze bardziej przykro…
- Wejdź Ismo. Może nie możemy razem obejrzeć filmu, ale chodź. Zaśpiewamy razem piosenkę, chcesz? - zaproponowała mu.
- Ale jaką? Jaka jest twoja ulubiona? - zapytał chłopiec. Spojrzał na komputer, ale uznał, ze jest tu na razie bezpieczny i podszedł bliżej.
- Niee, zaśpiewamy twoją ulubioną. No i myślę, że Matka Boska powinna bronić ciebie. W końcu kiedyś będziesz moim najzdolniejszym obrońcą - powiedziała i uśmiechnęła się do chłopca.
- Nie kłóć się ze mną. To ja tu jestem szamanem - powiedział i włożył do jej dłoni medalik i zacisnął jej palce na nim. - Choć pewnie większą wartość miałoby, gdybym zrobił jakąś szamańską rzecz, ale nie wiem co takiego. Zwłaszcza że jestem z daleka od rodzinnej ziemi - chłopiec dość niestandardowo nazwał w ten sposób ojczyznę.
Alice założyła na szyję jego medalik.
- Też ci coś dam w takim razie, żeby cię broniło. A co do szamanienia, cóż. To nie tak, że jeśli szaman wyjedzie poza swój kraj, to jego zdolności go opuszczają. Możesz mnie zawsze jakoś pobłogosławic zaklęciem i jeśli dość dobrze je stworzysz, powinno zadziałać, czyż nie? - zauważyła i uśmiechnęła się. Rudowłosa usiadła na łóżku. Drzwi do jej pokoju pozostały uchylone, bo wiedziała, że niedługo przyjdzie reszta.
Ismo usiadł obok i zastanowił się.
- Wszystkie moje ulubione piosenki są dość smutne, myślę nad czymś wesołym. Chociaż… znasz Take Me Out? - zapytał. - Zespołu Franz Ferdinand. Lubię, jak w środku piosenki zmienia się melodia - uśmiechnął się.
Harper zaczęła się zastanawiać, po czym wzięła wdech i zaczęła śpiewać.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=iS_ufDJl24U[/media]

Jej wersja była nieco wolniejsza, ale miała to co było kwintesencją Take me out. W pewnym momencie rytm znacząco się zmienił. Zaciskała palce tak, jakby chciała grać na gitarze, ale rzecz jasna nie miała żadnej przy sobie, poza tym przez swoje dłonie, nigdy więcej nie będzie mogła tego uczynić.
Ismo dołączył się do chwili, kiedy rozbrzmiał werset “I know I won’t be leaving here with you”. Kiedy doszło do refrenu wskoczył na łóżko i znacznie przyspieszył tempo piosenki, Alice nie zgubiła rytmu i przyspieszyła wraz z nim, lekko uśmiechając się. Melodia w ten sposób przestała być melancholijna i stała się wesoła, a nawet zadziorna.
- I say don’t you know! - Ismo zaśpiewał głośno i czysto. Skoczył na łóżku.
- You say you don’t know! - odśpiewała mu Alice, która w międzyczasie podniosła się i zabrała mapy na stolik, by nic im się nie zadziało.
- I say… - Ismo kontynuował i nawiązał kontakt wzrokowy z Harper, żeby zsynchronizowali się przed trzema kolejnymi słowami. Oczywiście, że powinni zaśpiewać je razem.
- Take me out! - zaintonowali pięknie oboje. Ta piosenka miała niezwykle przyjemny rytm. Poprawiał jej nastrój.
Ismo w tej chwili wystrzelił w góre ręce i zaśmiał się głośno. Aż upadł na łóżko. Nawet nie dokończyli piosenki, kiedy w drzwiach pokoju pojawili się ludzie.
- Nie wiem czy to słodkie, czy lekko przerażające - powiedziała Fanny. - I nie wiem, czy tego spodziewałam się po Konsumentach. No właśnie. To bardzo w ich stylu? - zapytała, spoglądając na komputer pozostawiony na wejściu. Ismo zatrzymał film na pierwszym kadrze ukazującym disneyowski pałac. - Czy może właśnie kompletnie nie? - przesunęła wzrok na Alice śpiewającą z Ismem. Choć teraz to już tak właściwie przestali śpiewać. - Czy to twój syn?
Brandon wyjrzał zza niej.
- To przecież ten chłopiec z Helsinek! - uśmiechnął się. - Ismo Pajari, prawda?
Oczy małego otworzyły się szeroko.
- Jestem słaaawnyyy….? - zapytał. Jednocześnie wzdychając, co brzmiało dość interesująco.
- Jak bardzo! Przecież współpracowałeś z nami w… jak to się nazywało… w tym mieście… czytałem wpis w Zbiorze Legend, ale…
- Seinajoki! - wykrzyknął Ismo.
- Tak, Seinajoki - Baird uśmiechnął się ciepło.
Bee i Abby próbował coś dostrzec wewnątrz pokoju, ale Brandon był zbyt wysoki. Choć wcale nie był specjalnie wysoki.
- Ismo to mój przyjaciel, pomagaliśmy sobie bardzo w Helsinkach. Chciał obejrzeć ze mną film, ale jako iż wylatujemy, zaproponowałam, że razem zaśpiewamy - wyjaśniła.
- Proszę, wejdźcie do środka wszyscy. Mamy coś bardzo istotnego do omówienia… - poleciła tonem już bardziej pasującym do kobiety, która trzyma w dłoni jakąś władzę.
- Ismo, zgarniesz swój laptop? - poprosiła chłopca z nieco bardziej ciepłym tonem.
Baird kucnął, podniósł go, a potem podał go Ismowi. Na ten akt uprzejmości chłopiec zarumienił się lekko i zawstydził.
- Teraz też pomagasz Alice? - zapytał.
- Dałem jej medalik z Matką Boską, żeby kula odbiła się od niego i żeby przeżyła - chłopiec poinformował ją.
- O. A ja głupi noszę kamizelką kevlarową - Brandon odgiął się do tyłu i zaśmiał się.
- Czy mamusia cię nie szuka? - Fanny również się lekko uśmiechnęła, ale potem pomyślała o praktycznych kwestiach. Mówiła wolno, jak gdyby dzieci były niepełnosprawne intelektualnie. A może chodziło o to, że Pajari był bez wątpienia Finem i angielski nie był jego głównym językiem. Choć posługiwał się nim znakomicie.
- Moje mamy nie żyją - powiedział Ismo.
- Och… To już nie będę pytała się o tatę w takim razie - odparła Brice.
- Tata ma się dobrze.
Fanny zmarszczyła brwi, próbując ogarnąć rodzinną konfigurację chłopca. Czyżby nie był adoptowany przez parę zmarłych lesbijek? Mogła się tylko domyślać.
- Przepraszam, nie chciałam być nietaktowna - powiedziała ostrożnie.
- W porządku. Przynajmniej my jesteśmy za to taktowni - Ismo obejrzał się z uśmiechem na Alice.
Kiedy nikt się nie zaśmiał, Pajari spuścił wzrok.
- Miałem na myśli, że dobrze czujemy takty i rytmicznie śpiewamy piosenki… - wytłumaczył żart.
Baird głośno roześmiał się na zawołanie.
Alice parsknęła.
- No dobrze. Ismo zostanie, ponieważ wylądował na Islandii z potencjalnego powodu ratowania nas przed czymś złym. Dlatego sądzę, że może posłuchać, mimo, że nie leci na miejsce z nami. Wejdźcie wszyscy i zamknijcie drzwi… - ponagliła, bo chciała już przejść do sedna.
- Na pewno chłopiec jest na tyle dojrzały, że może uczestniczyć w takich operacjach - powiedział Brandon, jak kontrując niewypowiedziane myśli Fanny.
Ta spojrzała na niego z miną “ale przecież nic nie mówiłam”.
- A czemu z nami nie poleci? - kontynuował Baird. - Może być przydatny, czyż nie?
Ismo tak szybko obrócił kark z niego na Alice, że rudowłosa aż przestraszyła się, że przypadkiem skręci go sobie.
- Ponieważ jest na wyjeździe ze swoim ojcem i siostrą. Przecież go nie porwiemy, nie mam ochoty zamartwiać jego ojca jego zniknięciem… Rzecz jasna możemy iść zapytać, ale ten człowiek mnie nie zna, nie sądzę, by oddał nam Ismo pod opiekę - powiedziała i spojrzała przepraszająco na Isma. Potem jej wzrok padł na Fanny.
- Fanny, Ismo jest szamanem, który uczył się pod okiem haltii w Helsinkach. Ma kontakt z boginią, która miała ścisły związek z rozwiązaniem sprawy tych wakacji, a dodatkowo on sam był przy kilku bardzo skomplikowanych akcjach tegorocznych wydarzeń. Może i jest jeszcze młody, ale niezwykle bystry i uzdolniony - zabrzmiała tak, jakby chciała powiedzieć, że ufa mu w jego kompetencjach bardziej niż jej, bo o niej jeszcze nic nie wiedziała.
- Nie twierdzę, że jest inaczej… - Fanny zawiesiła głos. Miała wrażenie, że Brandon i Alice zawarli jakiś niewypowiedziany pakt.
Teraz Alice poczekała, aż jej bracia, Abby i Bee wejdą do środka. Minutę później już wszyscy byli w środku. W tym czasie Ismo odezwał się.
- Chciałbym pomóc, ale nie chciałbym kłopotać taty - westchnął. - Chyba naprawdę muszę zostać - powiedział.
- To lepiej - powiedziała Brice. - Będziesz tutaj bardziej bezpieczny.
Zerknęła na Bairda lub Harper, czy będą się kłócić z tą prawdą. Przynajmniej detektyw nie zamierzał.
- Zdecydowanie tak… Przejdźmy więc do rzeczy… Tak jak planowałam… Sprawdziłam mapę. Podejdźcie proszę do stolika i rzućcie na to okiem. W razie pytań, proszę zadawać je od razu, bo niektórzy, głównie myślę tu o naszych gościach, nie wiedzą na co będą patrzeć… - powiedziała i poczekała. Odsunęła nieco stolik od ściany i weszła za niego, tak, by reszta mogła stanąć wokół niego i wszyscy wspólnie mogli patrzeć na mapę.
- Tak, to ten obszar - przyznała Fanny. - Wokół jeziora Myvatn. Czy zbieraliście wywiad przez telefon? W tych miejscach widziano naszych detektywów? - próbowała wyciągnąć wnioski, choć z góry jej wysiłki były skazane na niepowodzenie.
- Ale do kogo by dzwonili? Na policję? - Brandon zmarszczył brwi. - Nie sądzę…
- Cholera, ile tych pinezek - mruknął pod nosem Thomas, a Arthur uśmiechnął się krzywo.
Bee i Abby spoglądały na Alice.
Harper westchnęła.
- Zaznaczone na mapie miejsca, to punkty o podwyższonym poziomie Fluxu do stopnia, w którym jestem w stanie je wykryć. Wiem, że Oculus pozwala na odczytywanie miejsc z podwyższonym poziomem energii… Ja jestem nieco bardziej szczegółowa, jeśli chodzi o przebywanie na danym terenie. Oto Islandia moi drodzy, a wasi znajomi wpakowali się w centrum rozrywki. Wesołe miasteczko przeładowania PWF… To jest duży problem… Duży, bowiem jesteście na nie wrażliwi, a więc może wam zaszkodzić… Nie sprecyzuję na czym dokładnie polegają moje zdolności, bo to nie jest ich kwintesencja, ale aby zrozumieć powagę sytuacji, musiałam wam przedstawić tego asa ze swojego rękawa - powiedziała.
- Czy któreś z was próbowało się kontaktować z Jenny? Od pół godziny przebywa tym samym punkcie - powiedziała, zerkając na komórkę, czy położenie Jenny się zmieniło.
- Nie… - odparła Bee. - Przynajmniej ja nie posiadam dostępu do AHISP-CC.
- Tylko ty masz ją zainstalowaną - powiedziała Abby. - No i ja miałem ten pendrive.
- A dzwoniłaś do niej? - zapytał Thomas.
- Przydatna moc… - mruknął Brandon. - A czy wiesz, co znajduje się w tych miejscach, w których są pinezki? - zapytał. - Czy wiesz, że jest tam tylko coś specjalnego?
- Jeszcze nie, ale od tego mamy mapy google… - wyjaśniła i bez najmniejszego problemu odpaliła na telefonie mapy i zaczęła sprawdzać miejsca, które zostały zaznaczone, jednocześnie przekazując informacje reszcie. A następnie, wybrała program, by spróbować zadzwonić do Jenny.
- Ach, czyli wbijasz pinezki na chybił trafił, jak wróżka? - zapytała Brice z pokerową miną twarzy. - To nie tak, że masz wizję danego miejsca i stąd wiesz, że należy je zaznaczyć? Tylko pytam, bo chcę zrozumieć. Szczegóły nie mają znaczenia, skoro wiem już teraz, że potrafisz takie rzeczy. To argument za tym, żeby powiedzieć mi wszystko, tak dla wyjaśnienia - uśmiechnęła się lekko, jakby żartując.
- Tylko te miejsca z podwyższonym fluxem, najwyraźniej ściągają moje zainteresowanie, jako potencjalne punkty do skonsumowania - wyjaśniła.
- Tak? Cześć Alice - powiedziała Jennifer w słuchawce telefonu.
- Jenny? Wszystko ok? - zapytała lekko zmartwionym tonem.
- Kurwa, nie! Wyobrazisz sobie, że można przebić oponę na pieprzonym okruchu… lodu…? - zawiesiła znacząco głos. - Czekam na odholowanie. Mój wynajęty samochód trafił szlag - warknęła do słuchawki.
- I co, wszystko w porządku? - Abby wyczekująco zawiesiła głos.
- Dostałam informację, że od dłuższego czasu przebywasz w jednej lokacji i wolałam się upewnić, że wszystko w porządku, zwłaszcza, że całe to jezioro nad które się wybierasz to jak Lunapark dla konsumentów… Prawdopodobnie czegokolwiek nie dotkniesz, to się najesz… Jeśli wiesz co mam na myśli. To jak drugie Isle, tylko że tu widzę dokładnie punkty, które są najbardziej energetyczne. Weź daj znać, jeśli tylko cokolwiek niepokojącego się wydarzy, dobra? My niedługo jedziemy na lotnisko - powiedziała i poczekała chwilę na odpowiedź.
- To naprawdę ładny teren. Chciałabym tu kiedyś przyjechać ze znajomymi, których nie mam… Cholera, mam chyba was. No to przyjechać z wami, ale rekreacyjnie z bagażnikiem pełnym alkoholu i głośnikami z dobrą muzyką. Tyle że w lecie, a nie w zimie. Choć nie wiem, jak ciepło jest tutaj w lecie. Poza tym jeżeli zdarzy się coś naprawdę niepokojącego, to pewnie nie będę mogła poinformować - zaśmiała się. - Swoją drogą, natknęłam się w tym hotelu na tego małego skrzata z Helsinek. Czy już zawraca ci dupę?
Ismo poruszył się, jak gdyby słyszał słowa Jennifer z głośników. W sumie mógł, bo był najbliżej Harper, choć rozmowa pozostałych mogła zagłuszyć telefon.
- Chyba powinniśmy już wychodzić… - Abby mruknęła do Bee. - Jest piętnasta pięćdziesiąt.
- Może jeszcze dziesięć minut - mruknęła Barnett.
- Może do czegoś się wreszcie przydasz bracie - Thomas tymczasem poklepał Arthura po plecach. - Przebiegniesz się mentalnie po tych wszystkich punktach i będziesz szukał trupów detektywów.
Fanny spojrzała na niego spode łba, po czym wróciła do rozmowy z Brandonem.
- Mam nadzieję, że jak tam trafimy, to nie podniesie nam się znowu PWF.
- Zależy, jak długo tam będziemy. Jeżeli zostaniemy porwani i przetrzymywani to może być kiepsko.
- Jak do tego dojdzie, to będzie kiepsko bez względu na nasze PWF.
Baird pokiwał głową.
 
Ombrose jest offline