Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2019, 19:50   #393
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Minuty upływały w milczeniu.
- Czy możemy jej wierzyć? Może jedynie jej się przewidziało? - zapytała Fanny. - Była pewna tego, co widziała? Czy mogły to być tylko cienie?
Najwyraźniej cały czas rozmyślała na ten temat.
- Nie mam bladego pojęcia. Mogło jej się przewidzieć. Mogło nie. Mogła być szalona. Jednak znając moje szczęście, prawdopodobnie w tej historii mogła być odrobina prawdy, więc warto na to zważać - odpowiedziała Alice. Miała nadzieję, że wyczerpała temat. Chciała nieco odpocząć, skoro czekało ich jeszcze tyle drogi. Przymknęła oczy.


- Teraz jest ci wystarczająco ciepło? - Thomas mruknął po jakimś czasie, kiedy znudził się milczeniem.
Nikt nie odpowiedział na początku.
- Komu? - zapytała Bee. - Mi? Och… tak, już w porządku - odpowiedziała. - Dziękuję - uśmiechnęła się do niego lekko.
Abby zerknęła na Douglasa.
- Podkręciłam ogrzewanie. Oczywiście, że jest jej ciepło - mruknęła pod nosem.
Alice milczała. Nie komentowała ich wymiany zdań. Zdawali się lekko spięci, ale nie dziwiła im się. Wszyscy byli. Oparła się nieco wygodniej i spróbowała zdrzemnąć, by reszta drogi minęła jej szybciej. Czekanie było najgorsze…
O dziwo udało jej się zasnąć. Śnił jej się dziwny sen. Znajdowała się już w Obserwatorium. Spacerowała plażą, na którą zabrał ją niegdyś Kirill. Jednak tym razem nie zobaczyła Fluksa. Zamiast niego, coś zabulgotało na powierzchni morza. Zaczęło się bardzo szybko przybliżać. Aż wyszło na brzeg. Ujrzała czarny szlam, pełzający powoli w jej stronę. Zaczęła uciekać. I kiedy tak uciekała, uświadomiła sobie, że nie jest już w ciąży. Urodziła dziecko wiele lat temu, ale ten szlam je pochłonął. Kiedy spało, pokrył ciało małej, słodkiej dziewczynki. Strawił ją niczym kwas.
- ...Alice? - poczuła dłoń Arthura, który potrząsał ją za ramię. - Wszystko w porządku? - zapytał z troską.
Harper wybudziła się i szarpnęła, jakby to Arthur był zagrożeniem. Oddychała płytko kilka sekund, po czym rozejrzała się, chcąc upewnić gdzie była. Przez kilka chwil dochodziła do siebie.
- Tak… Już… Już tak… Miałam… Zły sen - powiedziała tylko i sięgnęła po swoją wodę, by napić się. Ręka jej lekko drżała. Nie znosiła najlepiej koszmarów, kiedy te ją nachodziły. Czy to z powodu tej opowieści, którą sprzedała jej tamta starsza kobieta? Czy straciła swojego syna, czy może nie? Nie wiedziała, ale nie podobał jej się ten sen. Oparła dłoń na swoim brzuchu i pogładziła, jakby uspokajała dziecko, nie siebie. To jednak koiło i jej nerwy. Kiedy wyjrzała przez okno, dostrzegła spokojny, prosty krajobraz. Wzgórza nieporośnięte drzewami ani krzakami. Nikt nie mógł ukryć się w gęstwinie. Islandia była szczera i nie chowała tajemnic, przynajmniej w tym jednym skrawku, na którym obecnie znajdowała się Alice.


- Nigdy bym nie pomyślała, że przywódczyni Kościoła Konsumentów może miewać koszmary - powiedziała Fanny.
- No koniec końców Konsumenci to też ludzie. Większość z nich to skurwysyny… ale w sumie ogólnie rzecz biorąc większość ludzi to skurwysyny - mruknął Brandon.
- Tyle że ona nie jest człowiekiem - powiedziała Brice. - Ani ona, ani nikt w tym samochodzie poza mną i tobą. Nie twierdzę, że nie ma w was człowieczeństwa, dlatego nie obrażajcie się… ale nie jesteście już ludźmi.
- Ale to nie zmienia faktu, że każdy miewa koszmary… Założę się, że nawet bogowie, czy elfy, czy wróżki, czy mityczne stworzenia… Wszystko… Więc to żadna wyjątkowa cecha ludzka. Uwierz mi… - powiedziała Alice. Zjadła batonika. Zerknęła na mapę ile zostało jeszcze do celu.
Znajdowali się mniej więcej w połowie. Nagle poczuła, że chętnie skorzystałaby z toalety. Mimo że zrobiła to na poprzedniej stacji. Mimo że wcale nie była w zaawansowanej ciąży, to i tak częściej oddawała mocz od kilku tygodni.
- A czy psychopaci miewają koszmary? - zapytała Fanny.
- Sugerujesz, że jest psychopatką? - odparł Bran.
- Nie, to tylko młode dziewczęcie, które Bóg, a może Szatan umieścił w tej pozycji. Jeszcze kilka miesięcy temu śpiewałaś sobie w Portland na scenie i byłaś detektywem, tak jak my - mruknęła Brice.
- W sumie jesteście dokładnie tacy, jak Alice - powiedział Thomas. - Detektywi, którzy stali się Konsumentami.
W samochodzie rozbrzmiała cisza.
- Nie stali się konsumentami, tylko nam towarzyszą. Poza tym, to nie mi mają towarzyszyć, a Kirillowi, więc no cóż. Ominie ich to doświadczenie stania się Konsumentem - rzuciła i zerknęła po swoich konsumentach. Dobrze wiedzieli co konkretnie miała na myśli.
- I dobrze. Nigdy nie byłem fanem konsumpcjonizmu - powiedział Baird. - Hedonistyczny materializm, brr… - mruknął.
Fanny zerknęła na niego znużona. Wcale nie uważała to za dobry żart.
Tymczasem dojeżdżali do niewielkiej mieściny Fossholl. Przejeżdżając ulicą, Alice spostrzegła kolejną stację N1.
- To tutaj pierwotnie chciałam się zatrzymać - powiedziała Abby. - Ale znalazłam...
- Zatrzymaj… - poprosiła Harper.


Alice skorzystała z toalety, do której wejście znajdowało się na zewnątrz budynku. Wyszła z niego i rozprostowała się. Zrobiła kilka kroków w stronę samochodu… kiedy zamarła. Spostrzegła na ścianę budynku. Znajdowały się na niej dwie kamery. Kątem oka ujrzała, że śledziły ją… Ale kiedy na nie spojrzała, to się zatrzymały. A może zatrzymały się dlatego, bo ona stała w tym samym miejscu…
Harper milczała. Podniosła dłoń do ust i udała, że ziewnęła, a zerknęła na kamery przypadkiem ruszyła dalej, jednak kątem oka dalej obserwowała kamery. Czy faktycznie ją śledziły?
Tak. Ruszyły za nią. Jakie to było dziwne. Znajdowała się na kompletnym pustkowiu, z dala od całego świata. Kiedy tylko wreszcie dotarła do najmniejszej namiastki cywilizacji, od razu zaczęła być inwigilowana przez tutejsze kamery...
- Wszystko okej? Wyglądasz niemrawo… - mruknął Thomas, wychodząc ze stacji. Trzymał w dłoni opakowanie chipsów. - Chcesz jednego? - zaproponował i wyciągnął przed siebie rękę z otwartą paczką.
- Mhm… Jasne… - poczęstowała się chipsem. Miała nadzieję, że nie zauważono, że była świadoma tego, że jest obserwowana. Wolała, by obserwator sądził, że nie była świadoma. Z drugiej strony, czy dawało jej to jakąś przewagę? Wątpiła w to.
- Chodźmy. Wszyscy są w aucie? - zapytała tylko i ruszył do jeepa. Cały czas obserwowała kątem oka kamery.
- Tak. Jedźmy już - powiedział Douglas, wsiadając do środka.
Alice też to uczyniła. I z każdym krokiem kamery podążały tylko i wyłącznie za nią. Z drugiej toalety wyszedł jakiś przypadkowy mężczyzna, ale nie zwróciły na niego uwagę. A więc zdawało się mało prawdopodobne, że posiadały fotokomórkę reagującą na ruch. Ktoś zdalnie sterował nimi. I chciał widzieć tylko ją.
Rudowłosa zatrzymała się przed wejściem do samochodu, spojrzała centralnie w kamery, po czym ze wszystkich dostępnych gestów, posłała do nich buziaka. Przyłożyła dłoń do ust i teatralnie wyprostowała. Była ciekawa, czy to wywoła jakąś inną reakcję kamer, czy też uparcie będą skupione na niej. Stresowały ją, a ona użyła techniki, którą tłumaczyło się dzieciom, a o której zapominali dorośli… ‘Zaśmiała się’ w twarz swemu lękowi.
Kamery zaczęły na to kręcić kółka, jak gdyby oszalały od tej miłości, którą wysłała im Alice. To było takie psychodeliczne. Czy na pewno miało miejsce? Harper zamrugała i te były nagle wyprostowane i wcale niewycelowane w nią. Tymczasem Alice usłyszała, że Abby w międzyczasie włączyła radio.
- ...to był Train ze swoją piosenką Hey, Soul Sister. A teraz mamy kolejne zamówienie. Dla pięknej rudowłosej od tajemniczego wielbiciela opatrzonego inicjałem “Z”. Czy to miłość unosi się w powietrzu? - zapytał po islandzku speaker radiowy. - Zaśpiewa The Police z piosenką Every Breath You Take.
I tak też się stało.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=OMOGaugKpzs[/media]

Harper spojrzała do wnętrza samochodu i wyprostowała się. Nikt w aucie nie wiedział. Nikt. Wiedziała tylko ona. I wiedział ‘Z’... I ona teraz wiedziała, że on jednak siedział po drugiej stronie tej kamery… A on, że ona też była tego świadoma. Spięła się i potarła policzek, po czym wsiadła do auta.
- Jedźmy… - poleciła i zerknęła na kamery, a potem na radio. Wahała się między wyłączeniem audycji, a zostawieniem jej. Słowa piosenki były charakterystyczne. Czy kpił sobie z niej? ‘Piosenka Stalkera’, tak się o niej żartowało… Czy chodziło tylko o ten żart, czy chodziło o coś jeszcze? Wolała, by nie chodziło o nic więcej, poza żart i kpiny. Skrzyżowała ręce i wyjrzała przez okno.

Jechali jakiś czas. Znowu utonęli na Islandzkim pustkowiu. Piosenka jeszcze jakiś czas grała, a Alice czuła na plecach czyjś wzrok. To nie było wcale zaskakujące, jako że w jeepie siedzieli za nią ludzie. Jednak dopiero teraz zaczęło jej to przeszkadzać.
- O, jakieś miasteczko - rzucił Abby, patrząc na ulicę po lewej stronie drogi.
- Miasteczko to dużo powiedziane - mruknęła Bee. - To nawet nie jest wioska.
- Jak na islandzkie standardy, to jest to rzeczywiście miasteczko - Thomas uśmiechnął się pod nosem.


- W każdym razie oznacza to, że niedaleko już to jezioro. Jak ono się nazywało? - zapytał Arthur. - Nie Myvatn. Myvatn to to duże, a to małe… Marsatn? Nie, jakoś inaczej trochę…
- Masvatn - poprawiła Alice. Zerknęła na GPS, ustawiony na miejsce docelowe w postaci punktu, gdzie zniknęła Jenifer. Zaczęła stukać palcami o ramię, zaczynała się denerwować. Miała nadzieję, że nie zastaną na miejscu ciała Jennifer. Chciał, żeby poszła wraz z nim. Na pewno więc jej nie zabił, prawda? Harper miała taką nadzieję.
- Tak, Masvatn - przyznał Arthur.
W tych okolicach zima panowała jakby bardziej. Jak gdyby sama natura chciała odpowiednio ustosunkować się do nastroju panującego w tych terenach.
- Jesteśmy już praktycznie u celu - uświadomił sobie Brandon. - Teraz tylko czekać, aż coś będzie chciało nas zaatakować - mruknął.
- Nawet nie żartuj sobie tak - szepnęła Fanny.
- To wcale nie był żart - Baird zmarszczył brwi.
Jechali jeszcze przez chwilę.
- Abby, może włącz długie światła, będziemy więcej widzieć - zaproponował Thomas.
- Nie mów mi, co mam… - zaczęła Roux, ale ugryzła się w język i rzeczywiście to uczyniła. Lepiej było rozświetlić panujący wokoło mrok.


Harper wyciągnęła swoją zakupioną latarkę i czekała, aż znajdą się dokładnie w wyznaczonym miejscu. Potem czekało ją trochę do przejścia, bo ostatni rejestr nie był centralnie przy samej drodze. Czekała, by móc wysiąść i jako pierwsza poszukać gdzie zniknęła Jenny. Zamierzała do tropienia śladu użyć zdolności Łowcy. Aż ją skóra do tego mrowiła.
Alice ujrzała, że śnieg wokół był praktycznie idealnie równy. Ale w taki dziwny sposób… uznała, że najprawdopodobniej został wygładzony. Poza tym minęło kilka godzin odkąd była tu Jennifer i w tym czasie zdołało spaść trochę śniegu. Ale mimo to ujrzała w śniegu wyraźny ślad stóp. Ktoś szedł przez zaspę w stronę samego jeziora, odchodząc od głównej drogi.
- Widzisz coś? - zapytała Bee, wychodząc na zewnątrz. Zapinała właśnie swój płaszczyk.
Alice rozglądała się za samochodem Jennifer. Powinien tu być, czyż nie? Jednak ruszyła za śladami kroków, które prowadziły w stronę jeziora. Wyostrzyła zmysł słuchu, węchu i wzroku. Zaczęła iść pospiesznie, zapinając swój płaszcz i poprawiając szalik i rękawiczki. Szukała tropów. Jej oczy świeciły na złoto, podobnie jak końcówki jej włosów. Nie zapaliła na razie latarki, bo tylko by ją to oślepiło i przeszkodziło.
Bee, Thomas i Brandon ruszyli za nią. Abby jako kierowca nie ruszyła się, na wypadek gdyby musieli prędko odjechać. Fanny nie chciała wychodzić na mróz, choć nie powiedziała o tym głośno. Arthur został na wszelki wypadek, gdyby Brice próbowała czegoś głupiego względem Abby, choć wcale nie spodziewał się niczego takiego po niej.

Alice szukała śladów. I ślady znalazła.
Tuż nad jeziorem rosły dwie wysokie brzozy. Alice ujrzała, że uśmiechały się do niej. I to był najbardziej przerażający uśmiech, jaki w życiu widziała. Kilka metrów nad ziemią na obu zostały zawieszone dwa nagie, kobiece ciała. Poniżej rozpięto sznur układający się pomiędzy obydwoma drzewami w kształcie litery U. Powieszono na nim pięć kobiet. Wszystkie były bardzo podobne. Kompletnie nagie. Ich biała, alabastrowa skóra świeciła jasno w świetle księżyca. Miały nisko zwieszone głowy, tak że nie widziała ich twarzy. Włosy jednak były idealnie widoczne. Niektóre miały kręcone, inne falowane, lecz wszystkie… długie i rude. Dłonie miały złożone w taki sposób, jakby chciały okryć nimi swoją płeć. Przybito do nich drewniane tabliczki. Na każdym zostało umieszczone jedno słowo. Czytane od góry, od lewej do prawej strony...
CZY
TY
TEŻ
BĘDZIESZ
GOTOWA
BY
MÓWIĆ?
Kiedy podeszła nieco bliżej, odkryła, że na głowach kobiet zostały umieszczone erotyczne uprzęże, przez które ich usta były szeroko rozwarte.
Harper zamarła i patrzyła na ‘uśmiech’. W uszach zaczęło jej piszczeć. Czy to była wiadomość do niej? Zdecydowanie była… Rudowłose kobiety… To nie mógł być zbieg okoliczności. Mimo chłodu na około, zrobiło jej się najpierw bardzo gorąco, a potem dramatycznie zimno. Podeszła do drzew i spróbowała sprawdzić, czy któraś z tych kobiet… W ogóle jeszcze żyła.
Kiedy podeszła bliżej, odkryła, że jedna… piąta powieszona na sznurze, lekko trzęsła się z zimna. A to znaczyło, że żyła.
Bee natomiast, kiedy podeszła bliżej, dużo bliżej… Jej oczy nie były tak wyczulone na światło księżyca, jak oczy Alice… Stanęła w bezruchu. Następnie głośno krzyknęła w monstrualnym przerażeniu. Była Konsumentką, ale w życiu widziała bardzo niewiele nieżywych osób. A tym bardziej nie brutalnie zamordowanych… przez psychopatę… Bo to musiał być psychopata...
Słysząc jej krzyk, Brandon i Thomas przyspieszyli.
 
Ombrose jest offline