- Jak było w szkole?
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. No, prawie…
Po apelu lekcje minęły bardzo rutynowo. Jedyne, co przykuło uwagę całej paczki, to fakt, że gdzieś zniknął Stefan. Nikt go nie widział i budziło to spore wątpliwości, a nawet lekką obawę. Wszak jego zniknięcie można było wiązać tylko z jednym - wtopą.
O dziwo przez kolejne lekcje i przerwy nie wydarzyło się nic niepokojącego. Żaden z członków Martwego Śmieciarza, nie był ani wezwany do dyrektora, ani żaden z nauczycieli nie przyglądał się mu z jakimś większym zainteresowaniem niż zazwyczaj.
Słowem - dzień, jak co dzień.
Kotłownia
Gdy tylko członkowie paczki zanurzyli się w cuchnące rozkładem i rdzą podziemiach kotłowni od razu odetchnęli z ulga. Tutaj czuli się bezpiecznie i swobodnie.
Na próbę nikt nie miał zbytniej ochoty. Wydarzenia ostatniej nocy, jak i poranny apel nadal tkwiły mocno w ich głowach. Poza tym mieli o wiele ważniejsza rzecz do zrobienia.
S.T.U. 3000 potrzebował ich pomocy i to teraz było najważniejsze.
- Dobra! To, co robimy? - zapytał Konrad siadając w poszarpanym i pozbawionym jednego podłokietnika, fotelu.
- Trzeba przywrócić STU do życia - odparł Darek, kładąc ostrożnie głowę na stole zrobionym z dużej szpuli po drucie.
- No Amerykę żeś odkrył - dogryzła mu Lilka - Geniusz!
- Odwal się - burknął Darek poprawiając okulary. Po czym zaczął przyglądać się dokładnie głowie robota.
Nie przypominała ona robotów, jakie znali. Te, które chodziły po ulicach Stalinogrodu były szare, kanciaste i jakieś takie ponure i groźne.
Głowa STu nie tylko mieniła się feerią barw, ale była też skonstruowana w bardzo wymyślny sposób. Przypominała skomplikowaną układankę lub abstrakcyjny portret owada. Gdyby nie okoliczności w jakich ją znaleźli, to każdy z paczki mógłby przysiąc, że na stole leży zabawka prosto z Pewexu lub przesłana prosto od wujka z Ameryki, którego żadne z nich nie miało.
- Ja mam książki - powiedziała Ewka wyciągając z plecaka pożyczone od sąsiadki grube tomiszcza - Może tutaj znajdziemy jakaś wskazówkę, co zrobić z tym robotę.
- Pieprzyć książki - warknęła Lilka - Nie jesteśmy w szkole. Lepiej czegoś posłuchajmy.
Dziewczyna stanęła przy dwukasetowym jamniku i zaczęła przeglądać kasety zebrane w kartonowy pudle. Mało, która z nich z nich była oryginalna. Większość stanowiły przegrywki z własnoręcznymi wykonanymi okładkami.
- Może to - mruknęła pod nosem wkładając do magnetofonu kasetę.
Dźwięki przesterowanych gitar i prostych werbli wypełniły starą kotłownię. Konrad i Lilka wrzeszczeli razem z wokalistą “Na zawsze punk, takim chce być” Wśród tego ryku wokalisty Darek i Ewka przeglądali książki o robotach i elektryce. Darek z pomocą małego śrubokrętu, który zawsze nosił przy sobie, odkręcił metalową płytę z tyłu głowy robota. Oglądał kable i styki na płytce.
Po dłuższej chwili namysłu w końcu rzekł:
- Wiem! Potrzebujemy akumulator. Taki samochodowy z kwasem w środku. Wiecie jaki?
- Jasne, że wiemy. Za kogo ty nas masz? - oburzyła się Lilka.
- Tylko skąd my taki weźmiemy? - zastanawiał się na głos Konrad.
- Nie bój żaby - Lilka klepnęła Konrada w ramię - Choć skombinujemy ten akumulator, a mózgowcy niech dalej kombinują.
***
Dwie godziny później głowa STU była już podpięta grubymi kablami do samochodowego akumulatora.
- Uwaga! - ostrzegł Darek podpinając ostatni zacisk.
Iskry wystrzeliły pod sufit, a wraz z nim ostry i drażniący swąd spalenizny. Wszyscy już milczeli, gdy oczy STU zabłysły błękitnym światłem.
- Jestem S.T.U. S.T.U. S.T.U.S.T.U.S.T.U.
Robot wyraźnie się zaciął, więc Darek uderzył otwartą dłonią w tylną płytę.
- S.T.U. 3000
- To wiemy - odparł Darek i z wrażenia, aż przykucnął przy głowie - Powiedz, jak ci możemy pomóc.
- Awaria. Dłoninógniema. Nie ma. Misja nie wykonana. Nie wykonana. Nie wykonana. Wielkie zagrożenie, wielkie, wielkie zagrożenie. Awaria. Awaria.Awaria.