Nagle nad waszymi głowami rozpętała się największa burza jaką kiedykolwiek widzieliście. Jeszcze sekundy temu niebo było krystalicznie niebieskie bez ani jednej chmury, gdy dosłownie w mgnieniu oka zakryć się potężnymi, ciemnymi i ciężkimi chmurami burzowymi. Wśród chmur co chwilę rozbłyskały pioruny z taką częstotliwością, że z góry było wiadomo, że to nie jest zjawisko naturalne.
Bezimienny przypomniał wam o swojej obecności.
Nagle lunął deszcz. Ale nie taki, który wita się z otwartymi ramionami. Ten deszcz był inny. Padało tak potężnie, że momentalnie zrobiło się tak ciemno, że ledwo widzieliście postać obok. Krople wody, ogromne, ciężkie, pełne soli i piasku, wlewały się wam do oczu, uszu i nozdrzy. Wasze ubrania momentalnie stały się mokre, zaś ulewa była tak potężna, że pod waszymi nogami chlupała woda sięgająca już kostek. Solna ziemia momentalnie zamieniała się w solne bagno utrudniając wam poruszanie.
Elf kontynuował ataki na Cha'klach'cha. Mimo niesprzyjających warunków jego ciosy były pewne i precyzyjne. Ale znowu, jego silne ciosy nie wyrządziły najmniejszej krzywdy modliszce.