Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2019, 21:37   #2
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Minęły dwie długie noce zanim coś się zadziało. Do ich domu przyszedł Misza. Tym razem pierwszy raz obydwoje zobaczyli go w formie ogromnego brunatnego niedźwiedzia. Stał na linii kręgu wydeptanego przez Maksima. Czyżby krąg nie wpuszczał właściciela chaty do jej wnętrza?

- Pójdziesz z nim porozmawiać? - zapytał Maksim, który stał bez koszulki w salonie.

- Tak, choć głupio mi traktować Rishi jak chłopca na posyłki… - Żenia wcisnęła się w buty i otuliła kocem nim wyszła z chaty z uśmiechem.


- Witaj, Michaił - Zenia ukłoniła się przed misiem. - Wszystko dobrze?
Niedźwiedź zmienił się w człowieka. Powoli. Z dziwnym patosem. Rishi miał w sobie coś dziwnego. Przy przemianie dziewczyna mogła się dokładnie przyjrzeć mocno zarysowanym mięśnia mężczyzny. Choć mógłby być jej dziadkiem, to zapewne w młodości cechowała go muskulatura równie imponująca jaką teraz mógł pochwalić się Maksim.

Stała owinięta w koc, w ciężkich butach na śniegu, w który się zapadała. Naprzeciw niej w pół klęku znajdował się nagi starzec. W końcu wstał.

- Twój przyjaciel będzie tu w ciągu tygodnia - powiedział spokojnie po ukraińsku. Wzrokiem potoczył po linii kręgu. Przez dwie noce śnieg praktycznie go zasypał, ale Rishi zdawał się wyraźnie go widzieć.
- Mam nadzieję, że nie spodziewacie się, że ktoś inny mógłby tutaj przybyć.

- Dziękuję - Zeńka podała koc Rishiemu - wejdziesz na herbatę?

Obejrzala się tam gdzie spoczywał wzrok Michaiła:
- To zabezpieczenia paranoików. Maksim sypia przez to lepiej…

Kiwnął głową ze zrozumieniem. Przekroczył nad niewidocznym kręgiem i podziękował za koc.
- Jestem stąd. Taka zima, to nie zima.
Weszli do domu, gdzie mężczyźni wymienili ze sobą chłodne powitania.
- Czarny przesyła pozdrowienia. Nie mówiłem mu, że chronicie się u mnie, ale powiedziałem, że w ciągu jednego dnia mogę przekazać informację, gdyby potrzebował. Nie uwierzył, ale zaakceptował moje kłamstwo. Co zaś do Burego Kła… Czarny niechętnie przekaże mu wiadomość. Są między nimi animozje, które dla mnie pozostają niezrozumiałe.
Wciągnął powietrze nosem.
- Może mógłbym napić się herbaty z miodem?
- Jak najbardziej. - brunetka otworzyła drzwi i wpuściła Michaiła pierwszego - Czarny ma się dobrze?
- Jak wszyscy próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mamy spory krach ekonomiczny. Rosja odcięła się od wszystkich. Import wyłączony. Polska, Niemcy, Norwegia, Finlandia, cała masa państw, popada w kryzys, bo kilkadziesiąt procent towarów eksportowała do Rosji. Gorzej jest w drugą stronę. Rosja eksportowała gaz do całej europy. USA nie jest w stanie pokryć zapotrzebowania na to. Terminale LNG pękają w szwach, ale to nie wystarcza. Problem energetyczny na światową skalę.

- Jest. Jeszcze bliski wschód i alternatywne źródła energii… - Żenia słuchała o konsekwencjach działań Rosji a w pustawej pamięci grzebała za czymś innym - Michaił… Co Jest w Kazachstanie co mogłoby interesować konkurencję Zakonu?
- To Zakon ma konkurencję? - spojrzał z zaciekawieniem na dziewczynę. - Chyba Watykan, a w Kazachstanie… w Kazachstanie to nie ma chyba nic.

- Dziwne zatem… nie ma tam wampirów, garou lub innych zmiennokształtnych? Jakieś placówki naukowe?

- Wiem, że w 2014 były tam tysiące wilczych krewniaków. Ale czy nadal tam są, czy ich nie wytępiono… musiałbym zasięgnąć języka wśród duchów. Dlaczego tak cię to zainteresowało dziecko?

- Mam wrażenie, ze jest tam coś, co do tej pory umykało każdemu. - Żenia na słowa Rishi otworzyła szerzej oczy. Tysiące krewniaków. Armia. Armia Smoka… - jeżeli krewniacy tam są nadal to będą teraz w niebezpieczeństwie.
- Dowiem się. Pojutrze przyniosę wam gazety, żebyście dowiedzieli się co i jak. Myślisz, że Zakon ruszy na Kazachstan? I co z herbatą?
Tym razem to Dragan podsunął kubek z herbatą Michaiłowi. Riszi pociągnął nosem i Sonia szybko zauważyła, że po jego twarzy przebiegł cień niezadowolenia. Czyżby czekała go herbata a la karton?
- Ta juz wystygla - Żenia gorączkowo capnęła Maksimowy poczęstunek. Zakrzątnęła się i podała Rishi ostatecznie nowy, dymiący kubek naparu. Nie zapomniała o kopiatej łyżeczce miodu. W międzyczasie kontynuowała:
- Myślę, ze Zakon ma tam jakieś zasoby. Do tych zasobów chce dotrzeć konkurencja. Może Watykan. Moze Stany. Nie wiem. To ledwo intuicja. Ale ja zwykle dobrze wychodzę słuchając intuicji…

Pokiwał głową z satysfakcją. Próżno było zastanawiać się, czy ze względu na słuchanie intuicji przez dziewczynę, czy ze względu na aromat miodu jaki roznosił się wokół herbaty.
- Dowiem się. Nie mogę niczego powiedzieć od razu. Wiesz, to nie jest miasto. Nie piszemy maili, nie dzwonimy z telefonów satelitarnych. Wszystko trwa.
Zanurzył usta w kubku.

- Nam się nie spieszy jakoś specjalnie. Możemy poczekać aż się dowiesz. Widzisz Michail? Uczę się cierpliwości - Sonia wyszczerzyła się niesfornie.

- To dobrze. Brakuje ci tego. A przy dziecku może się przydać. Bardzo - znów łyknął herbatę. Siedział nago i popijał herbatę, podczas gdy Maksim kręcił się po domu bez wyraźnego celu. Właśnie wyszedł sprawdzić czy ma dość duże zapasy drewna w drewutni.

- Przykro mi, że tyle nienaturalnych istot jest w was. Czuję, że jesteś wypaczona Żmijem. On jest synem Tkaczki. Nie wiem jak to się rozwinie w czasie, ale tak wielkie kontrasty mogą owocować wielkim tarciem między wami.
- Moze to zatem dobrze, ze tworzymy coś pośredniego co da nam powód to złagodzenia tarć - odparła dziewczyna gdy Rishi dopił herbatę. Odstawił kubek i wstał nie komentując więcej:
- Niedługo zacznę sen zimowy. Wtedy będziecie zdani głównie na siebie.
- Gdyby coś się wydarzyło podczas twojego snu zostawimy wiadomości dla ciebie. Ale postaram się siedzieć na czterech literach. Wiec powinno byc spokojnie.

Położył jej rękę na ramieniu. Pokiwał głową i uśmiechnął się niczym dziadek. Po czym ruszył na śnieg przechodząc obok Dragana wymachującego siekierą przy drewutni. Po kilku krokach opadł na cztery łapy, zawarczał i ruszył w głąb lasu.


***


Kolejne dni mijały równie leniwie. Dziewczyna nie miała już nudności z rana. Teraz przytłaczały ją tylko, gdy Dragan zbliżał się do kuchenki. Kolejne dni owocowały rozluźnieniem. Świadomość przybycia Burego Kła uspokajała burzę hormonów.

Piętnastego grudnia nagle zerwał się Maksim. W trzech susach doskoczył po siekierę i z urokiem drwala stał przy drzwiach i nasłuchiwał. I wtedy ona też usłyszała. Jakiś silnik. Ktoś jechał po lesie i wyraźnie się zbliżał.

Po jakichś dziesięciu minutach przed budynkiem pojawił się skuter śnieżny. Poza oświetleniem pojazdu dwie osoby, które na nim przyjechały miały za paskami poupychane pałeczki chemiluminescencyjne. Obie osoby były grubo ubrane, a ich twarze zasłaniały kominiarki i okulary. Zeszli ze skuteru poza kręgiem ochronnym. Jeden ruszył pewnym krokiem całkowicie ignorując krąg. Druga postać zawahała się i przechodząc nad barierą zrobiła wyraźnie większy krok.
Rozległo się pukanie do drzwi. Maksim ścisnął mocniej stylisko siekiery i otworzył drzwi.
Do środka wpadł wielki podróżny plecak oprószony śniegiem. W dłoni postaci była kominiarka i okulary. W kapturze, okolona syntetycznym futrem uśmiechała się twarz z ciemnym zębem.
- Na swoich? Z siekierą? No wiesz?
Siekiera opadła na podłogę, a Maksim się rozluźnił.
- Bury Kieł, dobrze cię widzieć! - w głosie Dragana dało się słyszeć entuzjazm. Kolejna zmiana wywołana rodzicielstwem?

Żenia doszła do wniosku, że Maksim musi być znudzony bardziej niż ona. Fakt, że prasę od Michaiła znał już niemal na pamięć był kolejną wskazówką. Dziwne. Nigdy nie mieli okazji po prostu nic nie robić i być tylko sami. Ewidentnie nie wychodziło im to?

Stała z nieśmiałym uśmiechem na twarzy gdy mężczyźni się ściskali. Przyjechał. Jej Kieł przyjechał. Ulga obmywała ją od czubka głowy po końce palców. A wadera kładła uszy po sobie, podwijała ogon i oblizywała nos. Cała była oczekiwaniem aż niemal drżała z niecierpliwości.
Przywiózł ze sobą szamana? Czarny odpada. Dal raczej nie zostawiłby Harada i nie raczył usiąść z Wojtkiem na jednym skuterze. Więc kto? Magda? Renia?

- Przywiozłeś prezenty? - wychynęła nieco zza Smoka jakby chcąc się dopchać do przybyłego.

Wojtek roześmiał się.
- Tak, mam coś w plecaku. Najpierw powiedz, czy to co słyszałem jest prawdą - spojrzał na brzuch dziewczyny, który po częstych wymiotach był płaski i w żadnym wypadku nie wskazywał na odmienny stan.

- Nie wiem co słyszałeś, ale zapewniam Cię, że wszystko to najprawdziwsza i szczera prawda. - Żenia uśmiechnęła się szerzej i w końcu władowała się Wojtkowi pod ramię, przytulając się ciasno. Bodnęła go przez grubą kurtkę zwracając na siebie uwagę starszego wilkołaka, gdy ten ruszył do przodu oglądając kolejne pomieszczenia. W tym czasie druga osoba odstawiła skuter.
- Ładne gniazdko sobie tu urządziliście.

- Tak. Mamy pokoik dla Ciebie też. A co… - Żeńka obserwowała ronina. W porównaniu z ostatnim ich spotkaniem wyglądał dużo lepiej i był rozluźniony - Rychu przysłał obstawę?

- Maksim, nastaw wodę na herbatę - poprosiła.
- Nie. Rycha zaatakowałaś i próbowałaś zabić. Jest ze mną zabójca, który ma przynieść twoją głowę.
Maksim w drodze do kuchni odruchowo sięgnął po siekierę.
- Eh, chyba za dużo fakenewsów. Jest ze mną Kamila.
Wojtek zdjął z siebie kurtkę i chwycił dziewczynę w ramiona.
- No to gratuluję ci, młoda.
Ściskał ją mocno. Jakby nie widzieli się od roku, lub jakby mieli się zaraz rozstać.

- Zostaniesz, prawda? - szepnęła tak że tylko on mógł ją słyszeć, zakopana w ramionach wilkołaka. Czemu akurat z nim czuła się jak w domu, blisko swojej wadery? - Nie wiem czy to ogarnę. Musisz zostać.
- Jasne, że zostanę. Prawdę powiedziawszy znudził mi się Poznań. Za gorąco tam. Choć tutaj też macie całkiem cieplutko - zerknął w stronę kominka.
- Jest ciepło. Mamy choinkę, zapasy i dużo spokoju. Michaił załadował cały bunkier. Żyć nie umierać. Tylko jesteśmy totalnie odcięci. Znaczy dla 99% wszystkich. - Żenia w końcu rozluźniła się jakby klocki powpadały na swoje miejsce. - Zrobię nam herbaty a wy opowiecie co z Kamilą i co w wielkim świecie… - brunetka wspięła się na palce i cmokneła Kła w policzek ocierając się swoim policzkiem o szorstki zarost.
Wojtek siadł na kanapie i poprawił sobie poduszki pod plecami. Albo strategicznie przeniósł je tak, żeby zyskać kontrolę nad zgromadzonymi środkami rażenia.
- Słyszeliście o Japonii?

- No ogólnie coś słyszeliśmy. To taki kraj z kwitnącymi wiśniami, nie? - Żenia wyszczerzyła się, szykując kubki - Coś konkretniej z Japonią?
- Czyli nic nie wiecie. Japonia od dawna była jedynym państwem, na którego terytorium w ramach ataku zdetonowano ładunek jądrowy. A od tego tygodnia może się pochwalić trzema atakami. Hiroshima, Nagasaki i Osaka - Wojtek patrzył z uwagą na dziewczynę i Maksima. Tymczasem Kamila skończyła szarpanie się ze skuterem i zbliżała się już do drzwi.

- Kiedy? - pytanie Żenii mieszało się z parą z ciężkiego czajnika - Wiadomo kto za tym stoi?
- Atak terrorystyczny. Nikt nic nie wie. Mówi się, że to zemsta Rosji. Ciężko powiedzieć. Rosja nie odpowiada na żadne komunikaty dyplomatyczne. Stała się czarną dziurą. Sygnał wchodzi i nigdy nie wraca. Więc z ich strony nie ma żadnych wyjaśnień.
Kamila pojawiła się w wejściu, a Dragan natychmiast pomógł jej z plecakiem i pakunkami. Nie dało się ukryć, że miała ze sobą karabin maszynowy, który natychmiast odstawiła w korytarzu. Cóż, najlepszy znak tego jak niebezpieczne czasy nastały.
- Z drugiej strony to może być ściema, żeby wywołać coś grubego. Widzisz, za atakiem na Putina podobno stała korporacja Shinzou. Japońska. W trzy doby po zamachu wydali oświadczenie, że nie mają nic wspólnego z ludźmi stojącymi za zamachem. Rosja oficjalnie przyklasnęła temu. Ale jakby nie było, wszystko wskazuje na to, że bomba wywaliła w jednej z siedzib Shinzou właśnie.

Kamila z wyraźnym trudem wyrwała się z grubej kurtki, zdjęła czapkę, rozrzuciła długie włosy i uściskała Maksima. Dość szybko. Zależało jej na powitaniu z Żenią, ale nie chciała przerywać relacji Burego Kła.
Żenia kiwała głową w miarę opowieści starszego przyjaciela i usilnie starała się nie dać po sobie niczego poznać. Oleg jednak dopiął swego. Cokolwiek by nie było wiadome Shinzou i Zakonowi, ludzka część populacji będzie widziała jedynie wierzchnią historię. Czy Shinzou ma wpływy w rządzie Japonii? Jeśli tak to jakie? Czy rząd Japonii oleje jawny przejaw agresji na swoje terytorium szczególnie w kontekście historycznych zatargów z Rosją?

- Witaj, Dzikie Serce - Żeńka podała kubek herbaty i miód Wojtkowi i ruszyła przywitać serdecznie wilkołaczkę - Dobrze Cię widzieć choć niespodziewanie. Jesteście głodni?

Gdzieś w biegu krzątania się, spotkała się spojrzeniem ze Smokiem.
- Jestem głodny jak wilk - powiedział bez wahania Wojtek. Na co Kamila zareagowała czymś co mogło uchodzić za ciche warknięcie.
- Cóż, nasz szef uznał mnie za najbardziej niepotrzebną na miejscu - mówiła z uśmiechem, ale coś podpowiadało dziewczynie, że w jej słowach jest nieco prawdy, a szamani faktycznie mieli się bardzo przydać w najbliższym czasie.

- Będziesz miała coś przeciwko temu, że zmienię formę? Od czterech dni udaje człowieka i mam już dość - rozpięła luźną termiczna bluzę odsłaniając przyległą termiczną bieliznę i wygięła kark, jak człowiek po całym dniu spędzonym w samochodzie.
- Nie, nie mam nic przeciwko. Dragan znajdziesz coś na legowisko dla Dzikiego Serca? Niech się w końcu wygodnie wyciągnie przy ogniu.

Żenia sama w końcu klapnęła grzejąc dłonie na kubku. Ostatnia herbata czekała na Dragana.
- A jak reaguje rząd Japonii? - Żenia wróciła do tematu - Bo to pachnie jak prowokacja.
- Dla całego świata pachnie to jak prowokacja. Dlatego Japończycy zapowiedzieli szczegółowe dochodzenie. I tyle… od dwóch dni jesteśmy bez zasięgu internetu. Nie wiem co im się udało ustalić. Nie wiem czy nie planują dla wszystkich atomowej zimy. Choć oficjalnie nie posiadają arsenału atomowego. Ale prawda jest taka, że jesteśmy na skraju Apokalipsy.
W tym czasie Kamila już zmieniła się w wilczycę i zaczęła chodzić w kółko udeptując sobie legowisko.
Maksim dołączył do nich siadając w fotelu naprzeciw Dzikiego Serca, na lewo od Burego Kła.

- Apokalipsy? W sensie biblijnym?
- Tak… archanioły będą nosić głowice między rydwanami władców różnych państw. No daj spokój, młoda. Nie spodziewam się siedmiu trąb, które zatrąbią i powiedzą “pora spierdzielać” jeżeli o to pytasz.

- Ah. Dlatego przyjechałeś, hm? Zakopać się w bezpiecznym gniazdku - dziewczyna uśmiechnęła się z rozbawieniem - Wojtuś, wiesz coś na temat Kazachstanu?
- Ciekawy kraj. Taki pierwotny. Zupełnie nie dla mnie. A co? Spodobało się mieszkanie na odludziach? - odpowiedział, po czym zaczął sączyć herbatkę. Zerknął na Maksima, a ten rozłożył się wygodnie w fotelu i rozluźnił. Żenia skorzystała z okazji i wspięła się na jego kolana, by zapaść w objęciach.
- Tak, zakopałem się. - kontynuował Wojtek po odstawieniu kubka - Sprzedałem całą firmę medyczną. Ze stratą, choć niewielką. Posłałem twojego szefa na bezrobocie, ale teraz angażuje się w zamieszki na Słowacji. Więc to musiało paść. Zwłaszcza, że obracał aktywami firmy, żeby zdestabilizować ich gospodarkę. Gdy nowy właściciel się zorientuje, to pewnie będą chcieli zamknąc Rycha.
- Nowy właściciel to Harad? - Zenia schowała twarz w kubku - a co do Kazachstanu to chodzi mi raczej o tysiące krewniaków zamieszkujących tamże. Nic nie wiesz o.tym pewnie, co?
- Skąd Harad miałby mieć pieniądze? Rychu zmiażdżył oszczędności jego rodziny. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby stary Harad musiał sprzedać swoje koszule, żeby stać było go na jedzenie. Nie muszę tłumaczyć, że chłopaki w związku z tym nie są swoimi serdecznymi przyjaciółmi. Co powoduje dodatkowe tarcia z Czarnym. Cóż, skubany jeszcze sobie radzi, ale ten okręt, którym steruje może iść na dno w każdej chwili.
Dzikie Serce zaskomlała i dalej mierzyła ich wzrokiem.
- Wierzę w Czarnego. A jak reszta watahy? - Żenia spojrzała na wilczycę - Czy to oznacza, że wkrótce mamy spodziewać się pozostałych?

Wilczyca zerwała się i zmieniła się w wielkiego Crino przewracając jeden z regałów. W czasie gdy rozgrzebywała rzeczy w plecaku zmieniała się w formę praczłowieka wyciągając zawiniątko z plecaka. Naga Kamila podeszła z zawiniętym pakunkiem wielkości bagietki.
- Masz - patrzyła na zebranych, jakby nic takiego się nie stało.
- Co się mówi? - pouczył ją Wojtek.
- Przepraszam - wycharczała ściśniętym gardłem Kamila, po czym ruszyła w stronę regału.
Dragan podniósł Żenię i usadził w fotelu by pomóc wilkołaczce poukładać rzeczy na regale.

- No, to w sprawie watahy, to zapewne paczka od Rycha. Twój miecz-kompas. - wyjaśnił Wojtek.

- Aha - Żenia zamościła się w fotelu czując jak humor jej nieco siada - Dzięki. To z pewnością się przyda.

Powinna być bliżej wydarzeń. Tymczasem… była tutaj. Nie wiedziała co dzieje się z jej bratem, który został sam. Na jego miejscu wróciłaby do roli Mike’a i czekała na rozwój wypadków. Nie wiedziała co z watahą, co z Czarnym i watahą Kojota…

- Nie wiem… co dalej. Na razie jesteśmy tu. I zrobimy kolację.
Wojtek skinął głową.
- Kamila będzie wracać za kilka dni. Ja zostaję.

W połowie przygotowywania kolacji Wojtek dołączył w kuchni do Maksima. Popróbował kilku rzeczy. Zachowywał niemal pokerową twarz, po czym poprosił Maksima, żeby wrócił usiąść do dużego pokoju z wielkim, ociekającym krwią kawałkiem mięsa dla Kamili. Smok tak też zrobił.

Minęło dziesięć minut i z kuchni zaczęły dochodzić zapachy po których chciało się nie tylko jeść, ale znowu żyć. Na talerzach wylądowały kopiaste porcje makaronu z jakimś beżowym sosem. Aromat grzybów sugerował, że właśnie one były podstawą sosu. To z kolei przyciągnęło Żenię, która zaczęła się w milczeniu krzątać przy nakładaniu porcji. Uśmiechała się błogo do Burego Kła, ciesząc szczerze z jego towarzystwa.

- Słyszałem, że ciężarne nie powinny jeść grzybów. Myślę, że to jakiś spisek. Nie wierz w to - powiedział Wojtek gdy zasiedli do posiłku, a Maksim zmierzył go takim spojrzeniem jakby chciał wbić mu widelec w oko, a potem wyrwać krtań. Żenia parsknęła sosem w talerz:
- Ostrożnie. Maksim nie ma poczucia humoru jeśli chodzi o fasolę. Lepiej nie drażnić - zagarnęła jednak talerz zaborczo i pochyliła nad nim.
- Ale ja o grzybach, nie o fasoli… - powiedział Wojtek patrząc na czerwieniejącego Maksima.
- Ah, że wy tego ten - wskazał widelcem płaski brzuch brunetki - mówicie na nie fasola, tak? Że dziewczynka?
-Nie, że wielkość - Żenia mówiła z pełnymi ustami - Smakuje Ci, Dragan?
Dopiero po tych słowach Dragan zanurzył widelec w porcji i zaczął jeść. Po chwili z jego ust wydobyło się coś co można było uznać za “dobre”.
Wojtek uznał to za dobrą wróżbę i rozluźnił się wyraźnie.
- Macie już apkę, która mówi wam jakiej wielkości jest młode, w którym tygodniu? - powiedział w końcu.

Teraz to Żenia zmarszczyła brwi i zjeżyła się.
- Nie mamy - wyobraźnia podpowiadała jej smoczego cerbera klikającego w apkę co 5 min i wyskakującego z coraz to nowszymi obostrzeniami. Rzuciła groźne spojrzenie na Maksima:
- Tu nie ma neta a my nie mamy komórek.
- No tak. To wiele wyjaśnia. Na kiedy termin porodu? - Wojtek bombardował pytaniami.
- Osiem miesięcy czy coś koło tego - Zenia droczyła się z Maksimem. - Nie mamy jeszcze imion. Ale mamy wujka. Nawet dwóch.
- Ok. A co się z tobą działo po spektakularnym zniknięciu i zostawieniu srebrnego ostrza w nerce Rycha?
- Skoczyłam z Maksimem spotkać się z bratem, potem wpadliśmy do Japonii spotkać się ze znajomymi Maksima, potem pływaliśmy trochę z dronami, potem miałam kilka spotkań z CIA, potem się okazało, że jestem w ciąży i ruszyliśmy do Michaiła. Do domu…
- CIA? Rozwiń ten motyw. - rzucił wyraźnie zaciekawiony.
- Chciałam się dogadać w kwestii dokumentów dla nas i obywatelstwa. Ale nie wyszło. Ale za to wiem, że CIA ma jakieś coś w Kazachstanie i że na rękę im było wyeliminowanie Putina. Dlatego potrzebuję nieco info na temat tego kraju.. - Zenia przeskoczyła na kolejny temat.
Wojtek spokojnie wyjął telefon z kieszeni spodni. Otworzył przeglądarkę. Wiedziała, że chciał jej otworzyć stronę w internecie na temat Kazachstanu. Taki miał styl w końcu… ona z nim pogrywała, to i on miał zamiar żartować…
Plan spalił na panewce, gdy po około minucie zmarszczył brwi i położył telefon na ławie.
- Nie ma zasięgu, nie mogę wczytać wiki o Kazachstanie. Będziesz ze mną normalnie mówić, czy jak ten Jan do Hrabiego po dwóch latach. “Co nowego?” “Burek zdechł” - kończył udając dwa głosy.
Zenia uśmiechnęła się zlizując sos z ust.
- Burek? - spojrzała pytająco. Zapowiadało się na świetną historię.
- “No. Nażarł się padliny, to i zdechł” “Jakiej padliny?” - kończył Wojtek, najwyraźniej rozbawiony ideą dowcipu. - “No konie padły w pożarze stajni, to i padlina była” “W jakim pożarze? Stajnia się paliła?” “Ano spaliła się doszczętnie” “Jak to?” dopytywał oburzony hrabia.
Wojtek wyraźnie wczuł się w grę aktorską.
- “No zajęła się od pałacu, no to się spaliła”. “To pałac też się spalił?” “Tak, spłonął doszczętnie” “Ale jak do tego doszło? Piorun?” “Nie, panie. Hrabina. Sąsiad przyszedł, a gdy jej dogadzał, to przewrócili kandelabr, no i się pałac zajął”. Rozumiesz? Nie chce pieprzenia o Burku. Przejdźmy do hrabiny i kandelabru.

“Mam nadzieję, ze nie pyta o detale dogadzania Maksimowi”.

- Przecież się domyślasz sporej części, Wojtek - Żeńka westchnęła.. Odsunęła talerz, siorbnęła herbaty i zaczęła krótkie streszczenie wydarzeń ostatnich miesięcy. Nie wdawała się w szczegóły układu z Bratwą czy planu obudzenia Żmija. Stawiała więcej na Shinzou i informacji zdobytych o dronach na łodzi Olega. Przejęcia Ukrainy i wykorzystania brata do naszczucia czarnych spiral na Pentex… Sama zdziwiła się, że tego było tyle…

Dzikie Serce strzygła uszami z uwagą. Dragan posprzątał i pozmywał. Potem dosiadł się do Żenii i obejmował ją, gdy snuła historię. Wojtek kiwał głową i słuchał. Czasem dopytywał, ale nie nachalnie. Odniosła wrażenie, że Oleg był mu znaną osobą, ale nie ciągnął tego tematu. Shinzou było wiele ciekawsze dla starego Ronina. Poświęcił prawie godzinę na dopytywanie o szczegóły ich wyposażenia. O ich zdolności i szczegóły walki z rekinami.

Około pierwszej Maksim wstał i zapowiedział, że musi iść do drewutni donieść drewna, bo płomień za chwile zgaśnie. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że powinni jednak już iść spać i nie powinien się fatygować. Wojtek skwitował to nawet stwierdzeniem, że na zewnątrz mogłyby go wilki zaatakować.

Po chwili Dzikie Serce i Wojtek zajmowali swoje pokoje. W domu nadal były jeszcze dwie wolne sypialnie. I kolejne cztery łóżka w podziemnej części budynku.

Nim zasnęli, Żenia wtulona w Dragana cmoknęła go w policzek:
- Dziękuję, że go ściągnąłeś.
Wcisnęła się ciaśniej w Smoka, by odpłynąć w jego ramionach niespecjalnie czekając na odpowiedź.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 30-09-2019 o 09:51.
corax jest offline