Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2019, 21:46   #72
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 19 Brauzeit 2518 KI, obóz w Gryfoniej Kniei


Podeszła do oprycha, dobierając zakrzywioną igłę i dość grubą dratwę.

- Siedź spokojnie. Nie mam wódki. - uklęknęła w brudnej ziemi przed umięśnionym torsem.
- Szyj, nie pierdol - odburknął.

Usatysfakcjonowana aprobatą Hansa Hansa, czarownica szybko przystąpiła do polowego zabiegu szycia. Wpierw przemyła ranę octem, a następnie to samo uczyniła z paluszkami lewej dłoni.
- Chciałabym sprawdzić czy nie pozostała w tobie żelazna drzazga i czy na ostrzu nie było jakiegoś paskudztwa. Wiesz takie zbiry czasem smarują miecze własnym gównem, po trochu żeby osłabić przeciwnika, taka rana zacznie się jadzić za dzień, dwa i ciało może zacząć gnić, albo może to być taka zemsta zza grobu. - wskazała podbródkiem ofiary oprycha.
- Gównem? Pfe, obrzydliwe. Ja tam zawsze tylko sikałem na ostrze. Kiedyś, hue hue, jeden z moich kompanów też chciał tak zrobić, tylko nawalony jak szpadel był, to sobie dureń, hue hue, wacka odciął, ha ha ha… ała, kuźwa, co robisz?! Ochujałaś?! - obrzydliwy rechot Hansa został przerwany przez palec Olivii, wciskający się właśnie w ranę w poszukiwaniu resztek.

Z ust dziewczyny wydobył się tylko ściszony pojedynczy - Hi. - Naprawdę delikatnie badając ranę w ciele mężczyzny, nie mogła odegnać myśli co by to było, jak by naprawdę paluszki zmieniły jej się w męskie penisy. Olivia Penisopalca. Niestety perwersyjna penetracja musiała dobiec końca, Olivia wyciągnęła palec z rany i najpierw sprawdziła lepkość łącząc i rozdzielając dwa opuszki, podsunęła pod własny nos zawieszoną między nimi czarną w świetle płomieni ogniska nitkę żywej jeszcze krwi osiłka. Kiedy upewniła się, że nie wyczuwa niczego śmierdzącego dotknęła końcem języka. Tak ledwo muskając. Uśmiechnęła się i pokiwała główką z aprobatą.

Z pietyzmem przewlekając igłę przez skórę pacjenta, na tyle blisko, by nie ściągnąć zbyt wiele skóry i na tyle daleko od zranienia, żeby szwy nie puściły, kontynuowała.

- Nie patrz mi na ręce i tak będzie blizna. Ale tamtym mógłbyś uważnie się przyglądnąć, żal by było, żeby przytulili twoje dudki, ciężko na nie zapracowałeś. - zdała sobie sprawę, że zmarszczyła nos i przypomniała sobie Ametystową czarodziejkę, zła na siebie, że wpada już w jej dominancką manierę, ukłuła Hansa Hansa dotkliwiej - tylko się skrzywi, w końcu to twardziel.


-Szczęściem wyhodowałeś ostatnio trochę sadełka, ktoś tu przygotowuje się do zimy.
- Sadełka? Na pewno nie na diecie, którą serwują w lochach u twojego… Kimkolwiek tam Brumstein dla Ciebie jest. A łupami po tych śmieciach zainteresuje się, spokojnie, jak tylko skończysz ze mną. W przeciwieństwie do reszty tutaj, Twój krewny nie zamierza mi zapłacić za tę wycieczkę.

Wyznanie Hansa Hansa mimowolnie wzbudziło do niego sympatię Olivi, jakby brak metalowych monet w mieszku wymazał świadomość, że wyciągnięto go z lochu, czemu zupełnie nie zaprzeczał.

- Te, Smark. Ta Pani Katerina. - zaczął Hans ściszonym głosem, ewidentnie sugerując, żeby następująca rozmowa została między nimi.
- To jest jakaś tam wiedźma, tak? Czyli żadna z niej szlachcianka i raczej roboty na dłużej u niej szukać nie ma co?
- Trudno powiedzieć, dla ciebie wiedźma, ale w miastach nazywają takich jak ona “Ametystowymi Czarodziejami”, są poważani, często bardziej niż nobile. Warto jej nie zawieść, choć nie liczyłabym na wyjątkowe podziękowania. Tacy jak ona są blisko śmierci. - popatrzyła mu w oczy i bardzo cicho, szeptem, którego sama się obawiała, dodała.

Dla Hansa Hansa
- Będę szczęśliwa jak zachowam życie podczas tej wycieczki. Dlatego cieszę się, że choć nie musisz mnie lubić to można na ciebie liczyć.


- Dobra, nie zesraj się z tej wdzięczności i kończ to już - odpowiedział Hans w typowy dla siebie prostacki sposób, wyraźnie niezadowolony z odpowiedzi jakiej otrzymał na temat Kateriny Lautermann.

Zakończywszy szycie, a nie mogąc znaleźć żadnego czystego materiału na opatrunek wyjęła z własnej sakwy dość obszerne płócienne majty, już z uśmiechem wywróciła oczami w kierunku Hansa Hansa. - Oddasz mi później.
- A nosiłaś je? Bo jeszcze później mogą mi się, hue hue hue, przydać! - pochwalił się już, tym razem na cały głos, zostawiając domysłom czarodziejki o jakie plany może chodzić.

Choć dziewczyna prześwidrowała półnagiego mężczyznę ostrym spojrzeniem, pozostało dla niej tajemnicą do czego mogłaby się jeszcze przydać Hansowi jej bielizna.

- Mimo wszystko uważaj na siebie, szycie jest świeże, nie forsuj się.

Poskładała narzędzia i udała się w kierunku namiotu, w połowie drogi jednak zrezygnowała, uznając, że oddanie igieł i nici, będzie nazajutrz odpowiednim powodem, by o sobie przypomnieć. Ognisko płonęło już wysoko i zdawało się, że nikt poza czarodziejką, która skryła się w namiocie, nie jest skory do odpoczynku. Hans zbliżył się do mężczyzn liczących srebra i rozprawiających nad zdobycznym orężem, jakby był sztandarem książęcych pancernych, albo krasnoludzkim wynalazkiem. Sama czuła zmęczenie i co dziwne odprężenie. Zawinęła się w koc i zbliżyła do wciąż poruszonej Valdis. Usiadła nieopodal i wpatrzyła w płomienie.

- Coś ci już powiedzieli, dlaczego.. Jak to się stało, że te draby podeszły tak blisko. - wypowiedziała wciąż zahipnotyzowana ogniem, ale tak by dziewczyna ją usłyszała.

Pisane wspólnie z Klejnotem Nilu. Dzięki.

Deklaracja: Jakoś się zainteresuje mała czarownica monetami i mieczem. Wydobywać niczego z pomiędzy rozoranych głów nie będzie, ale nie wystraszy się ubrudzić dłoni.

 
Nanatar jest offline