Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2019, 14:11   #71
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Noc 19 Brauzeit 2518 KI, biwak w Gryfoniej Kniei

Następnych kilka godzin upłynęło pod znakiem niespokojnego uprzątania pobojowiska. Nie odkładając zbyt daleko swej broni, członkowie świty pani Lautermann zwlekli stygnące ciała napastników w jedno miejsce, w pobliże strzelającego wielkimi jęzorami ognia stosu, który rozpaliła Saxa.

Młodziutka służka wciąż próbowała opanować drżenie dłoni, bo kiedy emocje krwawego boju z niej opadły, pod dziewczyną ugięły się kolana. Nigdy wcześniej nikomu nie odebrała życia, nigdy nikogo poważnie nie zraniła. Gdy Olivia wręczyła jej wyciągniętą z oczodołu leśnego zbója strzałę, Saxa przyjęła ją jedynie przez wzgląd na odnowiony szacunek względem krewniaczki sędziego. Krążące na temat Olivii plotki okazały się prawdą, bo Hochberg dowiodła tego, że władała czarodziejskimi mocami. Jeśli zaś potrafiła utkać z bluźnierczej mocy ułudę pod postacią dźwięków nadjeżdżającej odsieczy, czego jeszcze mogła dokonać?

Saxa nie odważyła się odmówić prezentu z rąk młodej wiedźmy, lecz kiedy ta odeszła w stronę próbującego zatamować krwawienie Hansa Hansa, dziewczyna czym prędzej odłożyła naznaczoną plamkami krwi strzałę na swoją podróżną sakwę. Felix musiał dostrzec emocje wymalowane na obliczu służki i błyszczące w jej szeroko otwartych wielkich oczach, bo nim oddał jej wyciągnięty z ciała innego rzezimieszka sztylet, starannie wytarł lepkie od krwi ostrze o płaszcz zabitego.

- Dzielnie się spisałaś - powiedział do dziewczyny ściszonym głosem, w którym dźwięczała nuta szczerego uznania - Nigdy bym nie pomyślał, że tak szybko przerośniesz strzelczym kunsztem swego nauczyciela. Trudno wręcz uwierzyć, żeś go powaliła strzałem prosto w oko. Błogosławieństwo Taala z tobą, zaprawdę ci powiadam.

- Ona mnie obwąchała - odszepnęła Saxa spoglądając wymownie w stronę Olivii - Węszyła jak myśliwski ogar tropiący jakieś zwierzę. To wiedźma, Felixie!

- To czarodziejka - odpowiedział równie cicho Mayer, oglądając się dyskretnie w stronę krewniaczki sędziego - Tak samo jak ta szlachcianka. Musimy mieć na nie obie wielkie baczenie, ale i nie okazywać lęku. Im prędzej ta podróż dobiegnie końca, tym lepiej, a potem będziemy się od nich trzymać tak daleko jak to tylko możliwe. Nie musisz się niczego lękać, ze mną u boku nie spotka cię żadna krzywda.

- Tego znam - do uszu młodych ludzi dobiegł znienacka podniesiony głos Kateriny Lautermann. Czarodziejka Ametystowego Kolegium stała w rozkroku nad jednym z wyciągniętych w pogniecionej trawie ciał - Przewodnik z Reitwein. Natrętnie namawiał mnie do skorzystania z jego usług, kiedy się tam zatrzymałam na nocleg. Musiałam go widać wielce urazić odmową, skoro poszedł moim śladem wraz z kompanami.

Krzywiąc swe piękne usta w grymasie głębokiego niesmaku, czarodziejka trąciła ramię martwego mężczyzny noskiem swego skórzanego buta i potem podeszła bliżej wielkiego ogniska wpatrując się z zamyśleniem w jego płomienie.

- Nie mają śladu mutacji, wasza miłość - oświadczył Karl Peter wyrastając z półmroku u boku Lautermann - Na tyle, na ile prosty mąż potrafi to stwierdzić. Żadnego futra na brzuchach, trzecich rąk i zaostrzonych zębów. Wyglądają mi prawdziwie na zbrodzieniów, którzy zwęszyli w Reitwein łatwą zdobycz i puścili się jej śladem nie wiedząc, że ta w Remer wynajmie godną swego żołdu eskortę. Być może jest jakaś nagroda za ich głowy.

- Nie dbam o takie sprawy - machnęła ręką kruczowłosa adeptka magii - Rzeczoną nagrodę możecie sobie zatrzymać, zasłużyliście na nią. Wracam do namiotu odpocząć, o świcie ruszamy w dalszą drogę. Śmiem wątpić, aby ktoś jeszcze poważył się nas napastować, ale oczekuję, że będziecie trzymać warty aż do wschodu słońca.

Nie dodając nic więcej czarodziejka zniknęła we wnętrzu swego namiotu, z którego Franz wywlókł wcześniej zwłoki zabitych przez Lautermann zbójów i który pan Niers z grubsza zreperował zszywając sznurkiem rozcięty przez napastników materiał.

- Jak ona może po czymś takim zmrużyć oko? - szepnęła zapatrzona w plecy Kateriny Saxa, bezwiednie ściskająca długimi wąskimi palcami ramię stojącego obok Felixa - Ja chyba nie zasnę przez następnych kilka nocy...
 
Ketharian jest offline  
Stary 29-09-2019, 21:46   #72
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 19 Brauzeit 2518 KI, obóz w Gryfoniej Kniei


Podeszła do oprycha, dobierając zakrzywioną igłę i dość grubą dratwę.

- Siedź spokojnie. Nie mam wódki. - uklęknęła w brudnej ziemi przed umięśnionym torsem.
- Szyj, nie pierdol - odburknął.

Usatysfakcjonowana aprobatą Hansa Hansa, czarownica szybko przystąpiła do polowego zabiegu szycia. Wpierw przemyła ranę octem, a następnie to samo uczyniła z paluszkami lewej dłoni.
- Chciałabym sprawdzić czy nie pozostała w tobie żelazna drzazga i czy na ostrzu nie było jakiegoś paskudztwa. Wiesz takie zbiry czasem smarują miecze własnym gównem, po trochu żeby osłabić przeciwnika, taka rana zacznie się jadzić za dzień, dwa i ciało może zacząć gnić, albo może to być taka zemsta zza grobu. - wskazała podbródkiem ofiary oprycha.
- Gównem? Pfe, obrzydliwe. Ja tam zawsze tylko sikałem na ostrze. Kiedyś, hue hue, jeden z moich kompanów też chciał tak zrobić, tylko nawalony jak szpadel był, to sobie dureń, hue hue, wacka odciął, ha ha ha… ała, kuźwa, co robisz?! Ochujałaś?! - obrzydliwy rechot Hansa został przerwany przez palec Olivii, wciskający się właśnie w ranę w poszukiwaniu resztek.

Z ust dziewczyny wydobył się tylko ściszony pojedynczy - Hi. - Naprawdę delikatnie badając ranę w ciele mężczyzny, nie mogła odegnać myśli co by to było, jak by naprawdę paluszki zmieniły jej się w męskie penisy. Olivia Penisopalca. Niestety perwersyjna penetracja musiała dobiec końca, Olivia wyciągnęła palec z rany i najpierw sprawdziła lepkość łącząc i rozdzielając dwa opuszki, podsunęła pod własny nos zawieszoną między nimi czarną w świetle płomieni ogniska nitkę żywej jeszcze krwi osiłka. Kiedy upewniła się, że nie wyczuwa niczego śmierdzącego dotknęła końcem języka. Tak ledwo muskając. Uśmiechnęła się i pokiwała główką z aprobatą.

Z pietyzmem przewlekając igłę przez skórę pacjenta, na tyle blisko, by nie ściągnąć zbyt wiele skóry i na tyle daleko od zranienia, żeby szwy nie puściły, kontynuowała.

- Nie patrz mi na ręce i tak będzie blizna. Ale tamtym mógłbyś uważnie się przyglądnąć, żal by było, żeby przytulili twoje dudki, ciężko na nie zapracowałeś. - zdała sobie sprawę, że zmarszczyła nos i przypomniała sobie Ametystową czarodziejkę, zła na siebie, że wpada już w jej dominancką manierę, ukłuła Hansa Hansa dotkliwiej - tylko się skrzywi, w końcu to twardziel.


-Szczęściem wyhodowałeś ostatnio trochę sadełka, ktoś tu przygotowuje się do zimy.
- Sadełka? Na pewno nie na diecie, którą serwują w lochach u twojego… Kimkolwiek tam Brumstein dla Ciebie jest. A łupami po tych śmieciach zainteresuje się, spokojnie, jak tylko skończysz ze mną. W przeciwieństwie do reszty tutaj, Twój krewny nie zamierza mi zapłacić za tę wycieczkę.

Wyznanie Hansa Hansa mimowolnie wzbudziło do niego sympatię Olivi, jakby brak metalowych monet w mieszku wymazał świadomość, że wyciągnięto go z lochu, czemu zupełnie nie zaprzeczał.

- Te, Smark. Ta Pani Katerina. - zaczął Hans ściszonym głosem, ewidentnie sugerując, żeby następująca rozmowa została między nimi.
- To jest jakaś tam wiedźma, tak? Czyli żadna z niej szlachcianka i raczej roboty na dłużej u niej szukać nie ma co?
- Trudno powiedzieć, dla ciebie wiedźma, ale w miastach nazywają takich jak ona “Ametystowymi Czarodziejami”, są poważani, często bardziej niż nobile. Warto jej nie zawieść, choć nie liczyłabym na wyjątkowe podziękowania. Tacy jak ona są blisko śmierci. - popatrzyła mu w oczy i bardzo cicho, szeptem, którego sama się obawiała, dodała.

Dla Hansa Hansa
- Będę szczęśliwa jak zachowam życie podczas tej wycieczki. Dlatego cieszę się, że choć nie musisz mnie lubić to można na ciebie liczyć.


- Dobra, nie zesraj się z tej wdzięczności i kończ to już - odpowiedział Hans w typowy dla siebie prostacki sposób, wyraźnie niezadowolony z odpowiedzi jakiej otrzymał na temat Kateriny Lautermann.

Zakończywszy szycie, a nie mogąc znaleźć żadnego czystego materiału na opatrunek wyjęła z własnej sakwy dość obszerne płócienne majty, już z uśmiechem wywróciła oczami w kierunku Hansa Hansa. - Oddasz mi później.
- A nosiłaś je? Bo jeszcze później mogą mi się, hue hue hue, przydać! - pochwalił się już, tym razem na cały głos, zostawiając domysłom czarodziejki o jakie plany może chodzić.

Choć dziewczyna prześwidrowała półnagiego mężczyznę ostrym spojrzeniem, pozostało dla niej tajemnicą do czego mogłaby się jeszcze przydać Hansowi jej bielizna.

- Mimo wszystko uważaj na siebie, szycie jest świeże, nie forsuj się.

Poskładała narzędzia i udała się w kierunku namiotu, w połowie drogi jednak zrezygnowała, uznając, że oddanie igieł i nici, będzie nazajutrz odpowiednim powodem, by o sobie przypomnieć. Ognisko płonęło już wysoko i zdawało się, że nikt poza czarodziejką, która skryła się w namiocie, nie jest skory do odpoczynku. Hans zbliżył się do mężczyzn liczących srebra i rozprawiających nad zdobycznym orężem, jakby był sztandarem książęcych pancernych, albo krasnoludzkim wynalazkiem. Sama czuła zmęczenie i co dziwne odprężenie. Zawinęła się w koc i zbliżyła do wciąż poruszonej Valdis. Usiadła nieopodal i wpatrzyła w płomienie.

- Coś ci już powiedzieli, dlaczego.. Jak to się stało, że te draby podeszły tak blisko. - wypowiedziała wciąż zahipnotyzowana ogniem, ale tak by dziewczyna ją usłyszała.

Pisane wspólnie z Klejnotem Nilu. Dzięki.

Deklaracja: Jakoś się zainteresuje mała czarownica monetami i mieczem. Wydobywać niczego z pomiędzy rozoranych głów nie będzie, ale nie wystraszy się ubrudzić dłoni.

 
Nanatar jest offline  
Stary 30-09-2019, 09:25   #73
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Noc 19 Brauzeit 2518 KI, obóz w Gryfoniej Kniei
- Coś ci już powiedzieli, dlaczego.. Jak to się stało, że te draby podeszły tak blisko. - usłyszała Valdis która co skupiła się na ich palenisku, dorzucaniu do ognia, wstawieniu na nowo wulkanu. A w między czasie pochowała starannie swoje dwie strzały i sztylet. Gotowe do użytku choć dziewczyna miała nadzieję że noc nie ma dla nich już więcej atrakcji.
- Mnie nic,...- Odpowiedziała służka, przy tym spojrzała na młoda czarodziejkę swoimi niebiesko szarymi oczyma. - ...choć pewnie oni byli odpowiednio cicho a my zbyt głośno.
Valdis wyciągnęła swoje dłonie w stronę ogniska. Teraz kiedy emocje opadały ogarnął ją dziwny chłód. Co jakiś czas zerkała w stronę trupów. W jej spojrzeniu był strach ale i lekka ciekawość. Nie spodziewała się po sobie takich myśli...ale ona żyła..ci byli martwi toteż ich doczesne przyziemne potrzeby jak ich rzeczy raczej potrzebne nie były.
“ Może ich sakiewki niosą ze sobą wystarczającą ilość błysków by nam to choć trochę wynagrodzić.”
- Chyba wypadało by pomóc ich przeszukać? - Zasugerowała Saxa, to że przeszło jej to przez myśl nie oznaczało jeszcze że ma tyle odwagi by zrobić to sama.
 
Obca jest offline  
Stary 30-09-2019, 17:17   #74
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Felix opanował się nieco kiedy złowrogi cień wraz z nienaturalną, fioletową poświatą zniknął i nastał znów jakże przyjemny półmrok. Rzuconą przez szlachciankę głowę, młody łowca odruchowo kopnął dalej od siebie. Szlachciankę? Może powinien ją określać mianem magiczki, którą bez wątpienia była? Oczywiście nie bezpośrednio, ale zawsze...



Pogrążony w myślach wysłuchał jednym uchem co ich pracodawczyni ma do rozkazania i mechanicznie wziął się do roboty. Oczywiście więcej zbirów nie kryło się bezsensownie po krzakach, wiec dość szybko Felix zabrał się do konkretniejszej pracy. Podniósł swój łuk i ostrożnie sprawdził za śladami uszkodzeń, postarał się odzyskać strzałę którą trafił jednego z atakujących i z resztą zabrał się do obdzierania trupów z ich skromnego dobytku.

Szybko zainteresował się skórzaną kurtą jednego z poległych, która ocalała niemal nieuszkodzona po tym jak zbir zakończył żywot od toporka w głowie. Nawet pasowała na Felixa, zostawiając nieco luzu na cieplejsze ubrania. Idealne znalezisko. Oczywiście garstka srebrników też drogą nie chodziła i łowca z pewnością przy podziałach miał zamiar walczyć o swoje.

- Ale trzeba by zaciągnąć trupy na powrót do miasteczka żeby sprawdzić jak to z tymi nagrodami. I to teraz bo po paru dniach w lesie to je zwierzęta rozwleką po okolicy. Szczególnie przed zimą. Nie jeden lis się połasi na kawałek o wilkach i inszych nie wspominając. - Nieprzekonany łowca spojrzał jeszcze raz na brudne, zarośnięte trupy. - Pieprzone zwierzęta. Nie. Gorzej niż zwierzęta. - Splunął na jednego i do spółki z resztą uprzątnął obozowisko.



Po skończonej pracy przysiadł obok nieco wstrząśniętej Saxy i sam westchnął zmęczony. Gdy adrenalina opadła już całkowicie pozwalając drżeć dłoniom, zacisnął je parę razy w pięści i wystawił w stronę ognia celem ogrzania.

- Trzymasz sie? Odpocznij coś jeszcze dzisiaj bo jutro długi dzień przed nami. Droga przez puszcze dopiero się zaczeła. Choć spróbuj, a ja postoje teraz na warcie. - Zaproponował uśmiechając się słabo do dziewczyny.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 30-09-2019, 17:44   #75
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Karl był z siebie zadowolony. Nie to, aby specjalnie spieszyło mu się do potyczki w tych chaszczach, choć prawie zdążył a z jednym zbirem nawet udało mu się ściąć.
Potem jednak reszta wpadła na pomysł ukradzenia jego konia, który dobrze wyszkolony, nie dawał się ukraść i bezczelnie stanął dęba. Karl słyszał jednak jego rżenie, a zbir mógł łatwo okiełznać ogiera i puścić go galopem w las. To, że w ciemności i w tym lesie zbir musiałby być mistrzem jeździectwa by nie skręcić karku Karla obchodziło tyle, co nic. Ot, kolejny wariat zabity przez drzewo lub jakiś wykrot. Gorzej jednak, gdy koń złamałby nogę, o co było bardzo łatwo w tak gęstym lesie.

Strzała Saxy uratowała jednak sytuację i Karl kiwnął głową, dotykając palcami ronda kapelusza w stronę służącej, która ocaliła jak się wydawało tym jednym strzałem całkiem sporą część majątku rzezimieszka. Majątek ów stał bezczelnie koło drzewa, targał łbem i rżał, jakby go do klaczy mieli przypuścić.

Karl usłyszał słowa wiedźmy, bo jednak szlachcianka okazała się wiedźmą i to chyba najgorszego rodzaju jaki stąpał po ziemi. Przesłuchiwanie trupów sensu nie miało najmniejszego, choć przeszukanie mogło przynieść nieco rezultatów. Karl ochoczo zabrał się do roboty, wyciągając ciała zbirów daleko poza zasięg ognia. Rzezimieszek był pewien, że wkrótce ściągną w to miejsce wszelkiej maści ścierwojady. Kruki najpierw, a ich krakanie nie da nikomu zasnąć, potem przyjdą wilki, znęcone zapachem krwi. Rzezimieszek miał nadzieję, że Franz zechce poprowadzić ich dalej już następnego ranka, i fetor ciał zostanie im miłosiernie oszczędzony. Trupy śmierdziały niemiłosiernie już dzień po, i Karl nigdy nie mógł przyzwyczaić się do tego mdlącego smrodu.
Dokładnie sobie ich obejrzał i jak na jego gust, wyglądali na zwykłych zbrodniarzy. Ot, kolejną zgraję kurwich synów, znęconych łatwym łupem w postaci samotnie podróżującej szlachcianki. Przeczucie go nie omyliło, i z łatwego łupu stali się pułapką, w której zginęli rozbójnicy.
Jednego łupu nie zamierzał jednak oddawać ani krukom, ani wilkom. Zaśmiał się w duchu na myśl, że on, zabijaka i rębajło, którego szukało całkiem sporo gliniarzy i strażników dróg, teraz bawi się sam w hycla i łowcę skór.

- Jebany w dupę Ranald i cholerna, rzeźnicka robota...no dobra psubraty, pora do Morra... - zaklął pod nosem i opuścił miecz, odcinając głowę zbira. Potem kolejnego. Niektóre szyje, wykręcone, najpewniej z przetrąconymi karkami nie dawały się odciąć od razu, i szły na dwa uderzenia. Ostrze przecinało jednak gładko kręgi, zagłębiając się z cichym zgrzytem w miękką ziemię. Z każdym ciosem, być może zarabiały się złote korony. A być może tracił jedynie czas. Ale tak się składało, że miał czas. Miał mnóstwo czasu.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 30-09-2019, 21:31   #76
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Noc 19 Brauzeit 2518 Ki, obóz w Gryfoniej Kniei


Choć Olivia nie miała najmniejszej ochoty rozstawać się z ciepłem ogniska, postanowiła wejść między wrony i pokrakać chwilę. Spojrzała jeszcze w stronę koni, czy są należycie spokojne i owinięta w koc powlokła się za Valdis. Niełatwo byłoby rozpoznać martwych po twarzach zważywszy na pozostawione przez topór Felixa obrażenia. Używając sztyletu należącego do jednego z nieboszczyków, wąskiego przez częste ostrzenie, zajrzała na ramiona i pod pachy zbirów, szukając znamion lub tatuaży, świadczących o przynależności do sekty, lub grupy przestępczej, ale znalazła tylko liszaje i wrzody. Kiedy Karl zabrał się do rzeźnickiej roboty, oddaliła się bezpiecznie.

- Chętnie wezmę miecz. Ten. - wskazała i dalej krzywiąc się na widowisko - Przyjmę tyle monet ile uznacie za stosowne. Przypilnuję zwierząt, a jak ktoś wróci do ognia chętnie zamknę oczy. - Powiedziała pospiesznie, czując że powinna wrócić już bliżej ognia i zachować czujność. Odchodząc próbowała złowić spojrzeniem Mauera, by zadać mu pytanie - Jak to się stało, że podeszli tak blisko? - ale tamten skutecznie skrył się na skraju cienia, Karl zaś odprawiał swą krwawą ceremonię.

Uspokoiła jeszcze zwierzęta i zawinęła się nieopodal ognia, na wpół śpiąc i śniąc, jak opowiada czarodziejce swe nieprawdopodobne perypetie.

Zaśmiał się Karl i jego koń,
Srokacz uderzył w kopyta,
Felix po kostki w wodzie,
Nie zauważył strumyka,

Po łące biegła Saxa bosaka,
Plotła wianuszki pachnące,
Składała wszystkie
w dłonie łucznika,

A Katerina na swego konia,
Wsadziła Hansa, ten zaś,
Głosem najczystszym,
Śpiewał rubaszne piosenki

Zawołał z przodu Frantz w niebogłosy
Rozległ się rumor okrutny,
Zwaliło się niebo, oszalał las,
To zbudziło magiczke


Świat był czarno szary, było zimno, ledwo otworzyła zlepione oczy, długo oddychała nim odważyła się poruszyć. Koniecznie musiała doprowadzić się do jako takiego ładu. Potrzebowała odrobiny ciepłej wody, by umyć twarz i pupę.
 
Nanatar jest offline  
Stary 30-09-2019, 22:58   #77
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Noc z 19 na 20 Brauzeit 2518 KI, obóz w Gryfoniej Kniei

Ściągnięta z trupa czarna kurta pasowała na tors i ramiona Felixa jakby ją wykonano pod jego własną miarę. Elastyczna pomimo swej grubości, nabita mosiężnymi guzami, zaopatrzona w pętle do zawieszania użytecznych drobiazgów, miała jedynie ten mankament, że śmierdziała odorem dawno niemytego ciała, ale myśliwy z ochotą przymknął na to oko. W duchu obiecał sobie, że porządne wyszorowanie skórzni będzie pierwszą czynnością, jaką uczyni po wjeździe do Herrendorfu.

Radość z pozyskanego walecznie łupu nieco przygasła, gdy chwilę później przy ognisku rozgorzała zaciekła sprzeczka o to jak podzielić między świtę pani Lautermann znalezione przy zwłokach monety. Kiedy obrażony na cały świat Hans Hans doszedł w końcu do porozumienia z panem Niersem, Saxa Valdis spała już niczym niewinne dziecko pod naciągniętym aż pod brodę kocem - wbrew swym wcześniejszym zapewnieniom, że do świtu oka nie zmruży.

Felix przyglądał się jej przez większość swej warty, błądząc pełnym uczuć spojrzeniem po zarysowanej pod kocem sylwetce dziewczyny, po zakrywającej jej śliczną twarzyczkę burzy czarnych loków. Brutalne wydarzenia mijającej nocy wzmocniły nikłą nić więzi jak się powoli rodziła pomiędzy młodym myśliwym i służką z "Siedmiu Świec". Gdyby siostry Felixa miały sposobność zapytać go o wypełniające serce uczucia, Mayer pewnie oblałby się rumieńcem, ale siedząc w dzikiej głuszy przy trzaskającym płomieniami ognisku miał nieodparte wrażenie, że było to coś bardzo dla niego ważnego, coś ogromnie wzniosłego.

Inne zgoła emocje odczuwał, gdy jego prześlizgujące się po ciałach śpiących kompanów oczy padały na zawiniętą we własny koc Olivię Hochberg. Młoda wiedźma, adeptka uroków, na dodatek dziwacznie żądna bliskości Saxy. Felixowi spokoju nie dawało zwłaszcza wspomnienie Saxy o tym jak Olivia ją obwąchiwała. Myśliwy zachodził w głowę, cóż takie zachowanie mogło oznaczać, ale na myśl przychodziły mu same niepokojące wnioski. Nie był głuchy i po wielokroć słyszał w karczmach snute przy piwie opowieści o chuciach zdegenerowanych czarodziejów, o orgiastycznych ucztach, jakie mieli w zwyczaju wyprawiać w swoich magicznych wieżach. Kto wiedział, do czego mogło w ostateczności doprowadzić takie pozornie niewinne wąchanie nozdrzami młodej wiedźmy?

Po kilku godzinach Karl Peter przejął w końcu wartę i znużony już ponad wszelką miarę Felix wślizgnął się na własne posłanie tuż obok oddychającej leciutko Saxy. Zasnął w jednej chwili, odpłynął w mrok błogiej nieświadomości.

Gdy poczuł na sobie jakiś ciężar, otworzył szeroko oczy, lecz nie zdołał się podnieść z posłania ani wydać z siebie żadnego dźwięku. Siedząca na nim okrakiem Saxa uśmiechnęła się kącikami ust, mrugnęła porozumiewawczo. Blask bijący od ogniska migotał w jej cudownych oczach. Powolnym ruchem cofnęła swe wąskie palce od ust Felixa, pozwoliła mu zaczerpnąć płytki oddech.

- Co ty... - wyszeptane pośpiesznie pytanie uwięzło w ustach Felixa, kiedy dosiadająca go niczym kuca dziewczyna uniosła się wyżej ukazując szeroko otwartym oczom myśliwego swe kształtne piersi. Dopiero wtedy Mayer uświadomił sobie, że Saxa była zupełnie naga, przykryta jedynie zarzuconym na ramiona podróżnym kocem. Na widok jej stwardniałych sutków młodzieniec jęknął z niedowierzaniem i zachwytem, a wówczas służka pochyliła się nad nim gwałtownie i wcisnęła jeden z sutków prosto w rozchylone usta kochanka.

- Ssij - szepnęła przyciskając jego głowę do swej piersi, błądząc wsuniętymi we włosy młodzieńca palcami. Uczynił to natychmiast i bez pomruku protestu, czując jak jego męskość tężeje i napiera na sztywny materiał nogawicy. Poruszająca delikatnie biodrami Saxa musiała to wyczuć, bo jęknęła cichutko, wciąż przyciskając swa głowę do głowy Felixa, wodząc po jego skórze noskiem, węsząc.

Węsząc? Skonfundowany Felix przestał ssać sutek dziewczyny, przekręcił w bok głowę chcąc uwolnić oczy spod lawiny kruczych włosów.

- Czujesz jego zapach? Tę cudowną rozkoszną woń piżma?

Mayer zesztywniał w jednej chwili na podobieństwo swego przyrodzenia. W mgnieniu oka rozpoznał ten ochrypły, wibrujący szaleńczą żądzą głos. Włosy Saxy zsunęły się z jednego oka młodzieńca i jego spojrzenie padło na stojącą obok posłania Olivię.

Krewniaczka sędziego nie miała na sobie żadnego odzienia, stała w rozkroku masując jedną dłonią swe łono, drugą zaś szczypiąc piersi. W jej oczach płonęła jakaś nieludzka gorączka, a usta złożone miała w drapieżnym uśmiechu.

- A teraz go poliż - do uszu Felixa dobiegły kolejne słowa wiedźmy. Jęknął zdjęty dreszczem lęku, lecz nim spróbował się podnieść mimo ciężaru siedzącej na nim Saxy, dziewczyna wepchnęła mu w ucho swój język, a wtedy w umyśle młodzieńca rozpaliło się wrażenie niewiarygodnie przyjemnych spazmów.

- Mam go ugryźć? - wyszeptała Saxa unosząc się w górę, wodząc czubkami swych chłodnych palców po podbródku i policzkach Felixa.

- Nie, szkoda na to czasu - odparła Olivia - Same się zaraz będziemy gryźć, w nasze najskrytsze miejsca i ku obopólnej rozkoszy. Weź to.

W ręce Olivii pojawił się nagle podłużny przedmiot, w którym oszołomiony Felix rozpoznał pochodzącą z kołczana służki strzałę.

- To twoja szczęśliwa strzała - wyszeptała radośnie Olivia wciskając pocisk w wyciągniętą ku sobie dłoń Saxy - Nie pozwól, aby jej moc zgasła. Nakarm ją.

- Pośpieszcie się, nie mamy czasu - zza pleców Olivii wychynął Karl Peter Niers, podobnie jak Saxa i młoda wiedźma zupełnie pozbawiony stroju. Na jego widok Felix jęknął w wyrazie dławiącej gardło paniki, ponieważ noszący cały czas szczelnie zakrywające odzienie najmita teraz prezentował w całej okazałości porastającą jego tors, ramiona i uda gęstwę ciemnych sztywnych włosów. Z gęstwy tej sterczała niemożebnie okazała męskość pana Niersa, celująca prosto w wykrzywioną grymasem trwogi twarz Mayera.

Lecz to nie iście królewskie rozmiary przyrodzenia Karla Petera wywołały zgrozę młodzieńca, lecz zdobiące je rekwizyty w postaci przywiązanych za włosy do owej męskości odrąbanych głów rzezimieszków.

- Chcę jego czaszkę - powiedział Niers, a wtedy Saxa uniosła w górę dzierżoną w dłoni strzałę i z orgiastycznym okrzykiem ekstazy wbiła jej grot w oko Felixa.

Młodzieniec wrzasnął na całe gardło - wrzasnął jak nigdy dotąd w swoim życiu. Wciąż krzycząc zerwał się z posłania, zaplątał nogami o swój koc i runął wprost na mokrą od porannej rosy darń wiatrołomu.

- Felixie, cóż ci to?! - krzyknęła przestraszona Saxa, skacząca na równe nogi na swoim posłaniu.

- Mnie się widzi, że on się we śnie zesrał - oznajmił z niewzruszoną pewnością siebie wartujący przy ognisku Hans Hans - Już to kiedyś widziałem u jednego takiego druha. Domyć go nie można było.

Toczący wokół siebie szaleńczo wzrokiem Felix ujrzał znajomy wiatrołom, siadających na posłaniach druhów i dogasające płomienie ogniska. Pomiędzy koronami drzew sączyło się blade światło przedświtu, a liście szumiały cicho odwieczną melodię prastarej kniei.


Szanowni, powyższa scenka nie jest rzecz jasna żadnym majstersztykiem, ale układałem ją w głowie przez pół dnia, z najlepszą z żon się pokłóciłem, bo nie pomogłem jej sprzątać piwnicy, a dziecko wysłałem do łóżka bez kolacji, żeby tylko mieć więcej czasu na pisanie - więc mam nadzieję, że mi to poświęcenie wynagrodzicie i jeśli Wam ta scenka przyniosła choć odrobinę uśmiechu, sięgniecie po swe wirtualne portfele i sypniecie mi reputkami - bo ja tu portfolio sobie buduję!


 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 01-10-2019 o 06:31. Powód: Dodanie spoilera
Ketharian jest offline  
Stary 01-10-2019, 09:39   #78
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Noc z 19 na 20 Brauzeit 2518 KI, obóz w Gryfoniej Kniei

Franz nie brał udziału w kłótni o zdarte z trupów dobra. Wział to co mu pozostało. Trzymał się z boku, po pierwsze bo nie chciało mu się gęby otwierać do nikogo. Niechże Niers opowiada wszystkim co sie stało w knieji: o tym jak wypatrzyli bandę rozbójników, którą nieomal wzięli za stado zwierzoludzi. Jak szli ich tropem w stronę obozu, niezdolni we dwóch, ani ich ubiec, ani zaatakować, bo siła była zdecydowanie ich.

Drugim powodem były buty. Co prawda, odłożył sobie już całkiem niezgorszy, poręczny topór, kaftan i dwa sztylety. Ale najważniejszą zdobyczą były buty. Jego para była już niemiłosiernie znoszona, a nowe kosztowały nielichą fortunę. I choć buty rozbójników nosiły już wyraźne ślady długiego użytkowania, to i tak były zdecydowanie lepsze niż dziurawa i rozpadająca się juz niemal para Franzowych kaloszy. Dla kogoś, kto spędzał mnóstwo czasu błądząc po leśnych duktach, porządne trepy były rzeczą nieodzowną. Mauer w końcu zadowolony cmoknął, a na jego obliczu pojawił się nawet cień usmiechu, gdy jedna z par zgrabnie wsunęła się na okutane w onuce stopy trapera i nie piła tak jak inne, które dotąd przymierzył.

Uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił, gdy tylko Franz kątem oka dostrzegł leżące w trawie, półnagie trupy. Wzdrygnął się automatycznie. Nie z powodu trupów, bo te były jedynie stygnącymi ciałami, ale z powodu mglistych juz wspomnień, które wracały za każdym razem, gdy traper znajdywał się ferworze walki. Pewnych rzeczy nie potrafił zapomnieć, a te przynosiły nieznośny niepokój i melancholie.

Podróżni układali się juz do snu, co powinien też był uczynić i Mauer. Ale wiedział, że sen nie przyjdzie tej nocy, a jesli to dopiero nad ranem. Straż wzieli pierwsi Felix i Hans. Mauer bez słowa obszedł najbliższą okolicę obozowiska, pamiętając, że tuż obok, skalnego załomu powinien był być niewielki jar. Znazł go szybciej niż sie spodziewał, zaledwie kilkanaście kroków za skrajem okręgu wytyczonego przez płomienie ogniska. Potem mozolnie w samotności poznosił tam wszystkie trupy i pozrzucał do dołu. Tak jak mu niegdyś przykazano, nastrugał kołków i poprzebijał nimi martwe serca bandtytów, po czym nasikał do dołu. Słyszał niegdyś, że kołki i sikanie powodowało, że umarli nie wstawali z grobów, a Franz wolał byc przezorny. Potem nazrzucał w dół tyle kamieni ile mógł, aby przykryć zwłoki.

Dopiero potem udał się na spoczynek, sprawdziwszy wcześniej, czy wartujący Hans i Felix nie przysypia na swojej wachcie. Sen przyszedł szybciej niż się spodziewał. Strudzone ciało poddało się objęciom nocnych mar, które przychodziły czasem do Mauera, przynosząc niespokojne wspomnienia bitewnych pól i pobojowisk. Przebudził go Felix, gdy kończył swoje stróżowanie, Mauer przyjął wyrwanie się z koszmarów z niejaką ulgą.

Do świtu kręcił się w pobliżu obozu, patrolując teren i odganiając złe myśli.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 01-10-2019 o 15:49. Powód: literówki
8art jest offline  
Stary 01-10-2019, 17:15   #79
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Gdy naga Saxa miała już wbić strzałę w jego oko, Felix zerwał się ze swojego posłania z krzykiem, który jednak urwał się po krótkiej chwili. Wokoło było ciemno i dość spokojnie. Zrywająca się ze swego posłania, całkiem ubrana Saxa. Komentujący zajście Hans i ani śladu nagiej Olivii z Karlem. A więc sen...

Felix z sapnięciem opadł na swoje posłanie wlepiając wzrok w nocne niebo i leżąc tak chwile nieruchomo.

- Felixie, cóż ci to?! - Myśliwy myślał dłuższą chwilę nad odpowiedzią dla zaniepokojonej Saxy.

- Zły sen. Po prostu zły... - Odpowiedział zdawkowo i usiadł ponownie, przecierając dłonią twarz. - Musze się przejść odetchnąć. - Powiedział dziewczynie wstając zwrócił się do Hansa. - I nie. Nie zesrałem się. -

Gdy był już na nogach odszedł parę kroków poza zasięg słabego światła z ogniska i zamknął oczy wsłuchując się w las. Śniące się trupy i krew by zrozumiał, ale to? Dziwaczne widziadło, pewnie napędzone niestworzonymi historiami opowiadanymi o magikach przez prostych wieśniaków rządnych rozrywki. Jakby którykolwiek z plotkarzy miał z magikami kontakt. Mayer wzdrygnął się jeszcze raz na wspomnienie obciętych głów i Saxie wbijającej w jego oko strzałę. Nagiej Saxie wbijającej w jego oko strzałę. Sam nie wiedział czy wspominać senną marę, czy możliwie szybko o niej zapomnieć.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 01-10-2019, 18:58   #80
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Pogadanki ciemnym świtem,

Ranek 20 Brauzeit 2518 KI, obóz w Gryfoniej Kniei

Valdis spałą snem płytkim, owszem padła na swoje posłanie i przykryła się kocem niby zbroją która oprócz świata zewnętrznego miała ją chronić od złych myśli. Na szczęście kiedy śni się płytko to nie ma snów. Często tak spała jako dziecko, kiedy musiała schować się pod łóżkiem. Wtedy musiała, albo spanie w kryjówce podczas kiedy jej matka miała “gościa” albo spanie w zimnej stajni. W czasie takiego wyboru stękanie dwojga ludzi i trzeszczenie łóżka nie jest tak nieprzyjemne jak zimny wiatr wdzierający się przez szpary w ścianach obejścia dla zwierząt przejezdnych.

Sen płytki był najsłabszą formą wypoczynku ale czasami był jedyną na jaką można było sobie pozwolić. Może gdyby nie on Saxa nie obudziłaby się na dźwięk krzyczącego Felixa. Ta noc po prostu nie chciała się skończyć! Najpierw bandyci a teraz złe sny. Niepokojące było że dziewczyna nigdy by nie pomyślała że Felix by się czegokolwiek bał. Zmartwiło ją to na tyle że kiedy ten wyszedł w mrok poza obóz sama wstała i poszła za nim. Zabierając swój bukłak. W końcu zaczęła się poranna szarówka nie było sensu już się kłaść...choć na pewno dziewczyna to odpokutuje podczas dzisiejszego marszu.
- Felix? - Szepnęła by nie zmącić ciszy jaka na nowo nastała w obozie. - Jesteś tu…?

- Tutaj. - Odparł łowca z niedaleka. - Już wracam. -

Kiedy się obejrzał dziewczyna była już przy nim patrząc tymi swoimi zasmuconymi szarymi oczyma. - Co ci tak zmąciło sen? - spytała sięgając dłonią ku jego licu. Policzek, a potem czoło chciała się upewnić że myśliwy nie zapadł teraz w jakąś gorączkę.


- Nic mi nie jest
. - Odparł Felix uśmiechając się nieznacznie. - Po prostu... Po prostu jeszcze nie walczyłam w tak dużej potyczce jak dzisiaj i widać bardziej mnie to ruszyło niż myślałem. - Wydusił z siebie w nagłym przypływie szczerości. - Ale nic to. Przejdzie. - Zapewnił z całą stanowczością jaka był w stanie zebrać. - Już jest lepiej. - Delikatnie ściągnął dłoń Saxy z czoła lecz jeszcze jej nie puszczał.


- D..dobrze…-
Odpowiedziała dziewczyna spuszczając wzrok. - Martwiłam się o ciebie…- Widać było, że sama nie wie co powiedzieć jak kontynuować. W końcu druga dłoń wyciągnęła bukłak wypełniony ciemnym piwem przed siebie z takim impetem że w ciszy słychać było ciche *pum*. - Myślałam żeś spragniony.


- Nie inaczej.
- Felix odpowiedział już zupełnie dla niego normalnie z lekko rozbawionym tonem i przyjął bukłak. Po dużym łyku oddał odkorkowane naczynie Saxie. - Napijesz się ze mną?


- Próbujesz mnie upić w środku lasu Panie Mayer? -
Saxa sama wymusiła na sobie swój zadziorny ton. Skoro myśliwy pokazywał że zamierza dzielnie zebrać się do kupy to ona uważała że powinna zrobić to samo przynajmniej by nie być dla niego ciężarem. No i dla innych ...ale głównie by nie być ciężarem dla Felixa. - Oddawaj! - Powiedziała stanowczo i upiła duży łyk trunku.


- Oczywiście.
- Odpowiedział zadowolony z reakcji dziewczyny Felix. - Posiedzimy tu jeszcze chwile? Tak cicho i spokojnie. - Przysiadł na obalonym pniu drzewa i poklepał miejsce obok siebie. - Chwila i wracamy. - Zapewnił.


- Szelma…- Mruknęła dziewczyna przysiadając się koło niego.
Długo milczeli, w końcu to Valdis oparła głowę na jego ramieniu. Cisza nadal się przedłużała by być przerwana słowami służki niczym trzepotem skrzydeł spłoszonego bażanta.- Chyba z tymi strzałami to miałam więcej szczęścia niż rozumu co by było gdybym zamiast tego zbira trafiła konia? Albo...Oliwie?!

- Byli by trafieni? -
Zapytał w odpowiedzi myśliwy. - Ale nie trafiłaś, bandyta nie ukradł konia i nic nie zrobił Olivii. Dobry strzał i tyle. Też mi czasem wychodzi. - Zażartował. - W walce nie ma czasu na rozmyślania. Trzeba robić tak, jak podpowiada instynkt. -


Znowu chwilowa cisza zanim padła odpowiedź dziewczyny. - Na pewno masz racje...po prostu...to wszystko było … to wydarzyło się tak szybko...i teraz się zastanawiam czy coś mogłam zrobić lepiej...szybciej...co jeśli znowu będziemy musieli walczyć...zab…- Nie dokończyła, zadrżała czy to z chłodu czy to z niepokojących myśli. Przytuliła się mocniej do chłopaka by odpędzić to cokolwiek wprawiło ją w to drżenie.

Felix objął ją ramieniem przelotnie wspominając nagie ciało, które przyśniło mu się dosłownie parę chwil wcześniej. - Poradziłaś sobie świetnie i nic ci się nie stało, więc wszystko zrobiłaś dobrze. Zbiry śledziły naszą magiczke od dłuższego czasu, więc jak wszystko dobrze pójdzie to już nic poważniejszego się nie wydarzy. -

- Nie mów tak o niej! -
Powiedziała pośpiesznie dziewczyna i obejrzała się w stronę obozu gdzie stał namiot szlachcianki. - A jeśli ona wie że nie mówisz o nie ‘Wasza Miłość’?! Jeszcze cię w coś zmieni z Oliwią za brak szacunku. -


- A! "Wasza Miłość." Wiedziałem, że coś mi z głowy wyleciało, tylko nie mogłem sobie przypomnieć co. - Odparł Felix. - Ale z tego co pamiętam mieliśmy się tak zwracać DO niej, a z nią teraz nie rozmawiam, więc powinienem być bezpieczny.

- Drwisz sobie. - Mruknęła nie do końca zadowolona, Felix nie wiedział jak niebezpieczny potrafi być urażony szlachcic. Ona nie wiedziała na pewno co może zrobić urażony szlachcic miotający tajemnymi mocami, ale wyobraźnia podpowiadała jej że dużo nieprzyjemnych rzeczy. - Ale dobrze jak sobie chcesz. Tylko nie truchtaj do mnie jak cię zmienią w dzika czy inne zjadliwe zwierzę z lasu.

- A wygonisz mnie jak zostanę na resztę życia łasicą? - Zapytał przymilnie. - Będę ci przynosił najlepsze gołębie! I orzechy. - Zapewnił. - To może jeszcze po łyku tego dobrego piwa? To może być mój ostatni... -

- Nie będę skazańcowi odmawiać…
- Powiedziała teatralnie Valdis i podała mu piwo. Sama też upiła łyk.

- Robi się widno chyba nie ma co się kłaść. Wrócę i zacznę przygotowywać śniadanie, coś pożywnego po tak nieprzespanej nocy będzie nas głód gonił … wracasz ze mną? -


- Zawsze. -
Odparł Felix, jednak nie ruszył się ze swojego miejsca czekając na ruch Saxy. Idąc za nią będzie miał z pewnością lepszy widok niż jakby miał iść obok. - Będę zaraz za tobą. Ścieżka wąska. - Uzasadnił zupełnie poważnie.


- Dobrze.
- Saxa wstała i zabrała jeszcze dobrze wypełnione naczynie. Ruszyła z powrotem ale po dosłownie po trzech krokach zatrzymała się i odwracając głowę na tyle na ile pozwalała jej ludzka szyja odezwała się. - Nie bój się ...nie pozwolę by cię w coś zmieniły. -

Jej kroczki na ściółce na nowo rozległy się.
Zatrzymały się dopiero przy ognisku, gdzie dziewczyna na nowo roznieciła płomienie. Po chwili powoli podgrzewały się na nich kawałki mięsa wyjęte z zapasów. Obok, na budzących się towarzyszy czekały pokrojone już pajdy chleba.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 01-10-2019 o 19:38.
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172