WÄ…tek: [WFRP 2ed] Pan Wron
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2019, 17:44   #75
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Karl był z siebie zadowolony. Nie to, aby specjalnie spieszyło mu się do potyczki w tych chaszczach, choć prawie zdążył a z jednym zbirem nawet udało mu się ściąć.
Potem jednak reszta wpadła na pomysł ukradzenia jego konia, który dobrze wyszkolony, nie dawał się ukraść i bezczelnie stanął dęba. Karl słyszał jednak jego rżenie, a zbir mógł łatwo okiełznać ogiera i puścić go galopem w las. To, że w ciemności i w tym lesie zbir musiałby być mistrzem jeździectwa by nie skręcić karku Karla obchodziło tyle, co nic. Ot, kolejny wariat zabity przez drzewo lub jakiś wykrot. Gorzej jednak, gdy koń złamałby nogę, o co było bardzo łatwo w tak gęstym lesie.

Strzała Saxy uratowała jednak sytuację i Karl kiwnął głową, dotykając palcami ronda kapelusza w stronę służącej, która ocaliła jak się wydawało tym jednym strzałem całkiem sporą część majątku rzezimieszka. Majątek ów stał bezczelnie koło drzewa, targał łbem i rżał, jakby go do klaczy mieli przypuścić.

Karl usłyszał słowa wiedźmy, bo jednak szlachcianka okazała się wiedźmą i to chyba najgorszego rodzaju jaki stąpał po ziemi. Przesłuchiwanie trupów sensu nie miało najmniejszego, choć przeszukanie mogło przynieść nieco rezultatów. Karl ochoczo zabrał się do roboty, wyciągając ciała zbirów daleko poza zasięg ognia. Rzezimieszek był pewien, że wkrótce ściągną w to miejsce wszelkiej maści ścierwojady. Kruki najpierw, a ich krakanie nie da nikomu zasnąć, potem przyjdą wilki, znęcone zapachem krwi. Rzezimieszek miał nadzieję, że Franz zechce poprowadzić ich dalej już następnego ranka, i fetor ciał zostanie im miłosiernie oszczędzony. Trupy śmierdziały niemiłosiernie już dzień po, i Karl nigdy nie mógł przyzwyczaić się do tego mdlącego smrodu.
Dokładnie sobie ich obejrzał i jak na jego gust, wyglądali na zwykłych zbrodniarzy. Ot, kolejną zgraję kurwich synów, znęconych łatwym łupem w postaci samotnie podróżującej szlachcianki. Przeczucie go nie omyliło, i z łatwego łupu stali się pułapką, w której zginęli rozbójnicy.
Jednego łupu nie zamierzał jednak oddawać ani krukom, ani wilkom. Zaśmiał się w duchu na myśl, że on, zabijaka i rębajło, którego szukało całkiem sporo gliniarzy i strażników dróg, teraz bawi się sam w hycla i łowcę skór.

- Jebany w dupę Ranald i cholerna, rzeźnicka robota...no dobra psubraty, pora do Morra... - zaklął pod nosem i opuścił miecz, odcinając głowę zbira. Potem kolejnego. Niektóre szyje, wykręcone, najpewniej z przetrąconymi karkami nie dawały się odciąć od razu, i szły na dwa uderzenia. Ostrze przecinało jednak gładko kręgi, zagłębiając się z cichym zgrzytem w miękką ziemię. Z każdym ciosem, być może zarabiały się złote korony. A być może tracił jedynie czas. Ale tak się składało, że miał czas. Miał mnóstwo czasu.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline