Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2019, 15:15   #32
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Kwiatuszek, jak wyjaśnił im Ruud pochodzący z Marienburga, był imieniem lepszym i bardziej uniwersalnym dla statku. W każdym porcie miał po jednym takim kwiatuszku, a każdy z nich myślał, że jest tym jedynym. Nim jednak weszli wieczorem na pokład, spędzili większość dnia na załatwianiu spraw.

Cena za konie i wóz zaproponowana w wozowni była żałośnie niska, ale jej właściciel dobrze ocenił stan towaru i pośpiech sprzedających. Dobrze też ocenił możliwość utraty zarobku i na pierwsze wspomnienie Bladina o sprzedaży świątyni błyskawicznie zareagował nową, odrobinę lepszą ofertą. I tak słowo po słowie, obie strony doszły do kwoty nie zadowalającej żadną z nich. Konrad odetchnął z ulgą, nie miał doświadczenia w takich negocjacjach z prostaczkami, a sakiewka z funduszami robiła się już niepokojąco lekka.

Po sprzedaży Gladenson odwiedził rzeczywiście wspomnianą świątynię. Stary kapłan, Grunner, tylko popukał się w głowę na pytanie o podróż rzeką.

- Jakby Ojciec i Matka chcieli, żeby krasnoludy pływały, mielibyśmy skrzela i płetwy. Co za świat... łódki... tfu... – Splunął z obrzydzeniem i zmienił temat. – Snorri was znalazł jak słyszę. Błąkał się bez konkretnego celu, to wysłałem go do was. On pomoże tobie, a ty jemu. Nie przynieście zawodu przodkom i wstydu swojej rasie. Niech Gnimnir prowadzi wasze topory prosto do celu.

Snorri tymczasem bez żadnych kłopotów trafił do tawerny, na szyldzie której namalowano jakąś rybę. Samotny gość w takim miejscu zazwyczaj prosił się o kłopoty, ale jego nikt nie zaczepiał. Ludzie dobrze wiedzieli, że krasnoluda z taką fryzurą nie warto ruszać, jeśli ceni się stan swojego uzębienia. Piwo rzecz jasna było paskudnie rozwodnione, ale było takie w całym Imperium. Od kiedy Snorri zszedł z gór, nie trafił na dobre piwo.

Kwiatuszek był niewielką łódką z pojedynczym żaglem. Gdy wchodzili po trapie na pokład, Ruud z dwoma pomocnikami, Karlem i Johannem, byli już gotowi do wypłynięcia. Żeglarze odwiązali liny cumownicze, odepchnęli się wiosłami od nabrzeża i skierowali łódź na środek nurtu. Mijali inne łódki i statki, pozdrawiając żeglarzy machnięciami rąk. W pogłębiających się powoli ciemnościach nabrzeżne budynki i te, które widzieli poza nimi zamieniały się w groźnie wyglądającą mroczną masę przypominającą poszarpany górski łańcuch. W miejscu gdzie Talabec łączył się z Reikiem woda burzyła się lekko i kotłowała, Kwiatuszek podskakiwał na falach. Potem – ku uldze nie tylko krasnoludów – rzeka była już spokojniejsza. Ruszyli na południe, w górę Reiku zwanego czasem kręgosłupem Imperium, ku Nuln, gdzie wiodło ich przeznaczenie.

Łódka nie była duża, pod pokładem znajdowała się ciasna ładownia, w niej jakoś upchnęli się żeglarze. Dla podróżnych przygotowano posłania na pokładzie, pod baldachimem z nasączonego rybim olejem płótna. Zarówno baldachim, jak i żagiel były ciemne, a w pobliżu miejskich murów Ruud zgasił lampę umieszczoną na burcie, przytykając jednocześnie palec wskazujący do warg, a Johann i Karl wyciągnęli z wody wiosła. Wszystko wyjaśniło się, nim zdążyli się spytać, o co chodzi. Choć Ruud próbował jakoś ominąć patrol rzeczny, nie udało mu się.

- Hej, wy tam, opuśćcie żagiel! – Strażnicy podpłynęli bliżej. – Gdzie się tak wybieracie nocną porą, co?

- Ay! Szlachetnie urodzony pan miał życzenie wypłynąć na nocną wycieczkę wraz ze swymi towarzyszami.


Łódź strażników zetknęła się burtą z Kwiatuszkiem, dowódca patrolu uniósł wyżej swoją lampę oświetlając pokład i wszystkich pasażerów.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline