Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2019, 11:45   #219
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z bliska budynek Instytutu nieco różnił się od dotychczas widzianych budynków, przez które przewaliła się apokalipsa. Wydawał się raczej opuszczony, zapomniany. I nieco tylko nadgryziony zębem czasu.
Wystarczyło jednak przekroczyć próg by się przekonać, że nie tylko czas ponadgryzał tu to i owo. Ktoś chciał tu za wszelką cenę wejść, a inny ktoś się temu przeciwstawiał.
Kto ostatecznie wygrał - trudno było ocenić. Zwycięzcy nie powitali gości chlebem i solą, a kości tych, co oddali życie w walce o Instytut, mówić nie potrafiły.
Prawdę mówiąc David nie byłby zachwycony, gdyby nagle trupie czachy zaczęły kłapać szczękami, próbując podzielić się wspomnieniami z osobami, które nie były świadkami wydarzeń sprzed lat.

- Chyba wojskowi się tutaj bawili w wojnę - powiedział David, oglądając porozwalane drzwi i podziurawione odłamkami ściany. - Ale można by sądzić, że to, co było najcenniejsze, znajdowało się gdzieś za barykadą. I tam bym proponował ruszyć.

Oczywiście mogła to być próba oszustwa... Coś w stylu "tu się bronimy, a w rzeczywistości nasze skarby są gdzie indziej", ale David nie sądził, by wojskowych stać było na taką finezję.

Już miał, nie zważając na burzę, ruszyć w stronę jednego z przejść, które ktoś uprzejmie zrobił w barykadzie, gdy nagle świat zwalił mu się na głowę.

* * *


Gdy ponownie otworzył oczy stwierdził, że sufit, jakimś cudem, nie zwalił mu się na głowę. I że w ogóle ma głowę, chociaż - nie da się ukryć - w pierwszej chwii tego pożałował.
Miłym zaskoczeniem było też to, iż Sigrun i Koichi również przeżyli.
Powiadano co prawda, iż człowiek człowiekowi wilkiem, ale ta dwójka wcale nie była taka zła, a w tych paskudnych czasach warto było mieć koło siebie kogoś znajomego, niż samemu włóczyć się po strefie.

Odszukał swój plecak i wyciągnął butlę wody. Przepłukał usta i wypluł, dopiero potem pociągnął spory łyk. I kolejny. A następnie przyjacielskim gestem podał butelkę towarzyszom niedoli.

Chwilę później nie było już czasu ani na uprzejmości, ani na dalsze doprowadzanie się do porządku.
Stwór, jakiego przyuważył Koichi, nie wyglądał na domowe zwierzątko. No i gabaryty miał dość spore...

- Chodźmy za barykadę - powiedział cicho, po czym, nie czekając na "tak" lub "nie", chwycił plecak i ruszył w stronę najbliższej przerwy w zasiekach.
Uznał, że (po pierwsze) nie ma czasu na dyskusje, i że (po drugie) nawet jeśli stwór postanowi zwiedzać budynek Instytutu, to pójdzie tam, gdzie nic nie będzie mu stało na przeszkodzie).
 
Kerm jest offline