Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2019, 22:30   #240
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Upuszczając widmowe ostrze uniósł ramiona ku sklepieniu krypty i wydał z siebie pełen bólu okrzyk mogło się wydawać że pomieszczenie aż zadrżało, następnie ponownie spojrzał się na zebranych przytomnym wzrokiem, łzy złożone z pyłu spływały po widmowym obliczu.
- Zabierzcie Pieczęć daleko stąd... do mego dziecka... nie jest już tutaj bezpieczna… ja nie jestem już godzien jej strzec… -mówiąc to duch wskazał na ścianę tuż obok wejścia do krypty po czym wydał z siebie zbolały okrzyk a jego sylwetka rozpadła się w pył.
- W moich stronach widma się tak nie zachowują przynajmniej dopóki się ich nie usiecze… - rzuciła zdezorientowana ulfenka próbując pojąć co właśnie się stało.
- Eee to ja chyba tak wpływam na ludzi. Jestem troszkę konfundująca… - potem dotarło do niej paladyn i dodała - Szybko! Pieczęci szukajmy!
Maguska niepewnie ruszyła do środka, by czym prędzej mieć całą sprawę za sobą, choć miała niemiłe wrażenie, że choć widmo zniknęło to niebezpieczeństwo nadal czyhało nad drużyną.
- Uważajcie pod nogi… mogą tu być jakieś pułapki.
Hotarubi rozejrzała się w poszukiwaniu pułapek.
- Oby faktycznie wystarczyło odnieść pieczęć do pani Ameiko.
Początkowo poszukiwania nie były owocne. Poza śladami walki w przedsionku obydwa skarbce były ogołocone. Pomimo wysiłków wydawało się, że nie znajdą nic godnego uwagi. Dopiero gdy zwrócili uwagę na ścianę wskazaną przez widmo, Hotarubi dostrzegła bardzo dobrze zakamuflowane drzwi oraz mechanizm otwierający. Drzwi otwierały się na krótki korytarz kolejna gładka ściana także kryła mechanizm. Przejście otworzyło się na niewielką ciemną salę trzecią kryptę, która nie została jeszcze odkryta przez grabieżców. Właściwie pomieszczenie było niewykończone wschodnia ściana była pozostałością groty która musiała się tu znajdować, w równym rzędzie stały trzy kufry z ciemnego drewna okute brązem. Wszystkie zamki wyglądały na solidną robotę przy których otwarciu będzie trzeba się trochę napracować. Jednak gdy tylko weszli do niewielkiej sali zamek w środkowym kufrze zazgrzytał, po czym wieko z impetem odskoczyło uderzając o szorstką ścianie, wewnątrz znajdował się tylko jeden przedmiot.
Niewielkie kwadratowe pudełko o szerokości około dwudziestu centymetrów i podobnej wysokości wykonane z lakierowanego drewna, na czerwonym tle wymalowane były wizerunki wijących się wężo-podobnych smoków. Niewielki pojemnik wyglądał osobliwie spoczywając samotnie pośrodku znacznie większego kufra...



Kenji podszedł powoli, pełen trwogi i podniecenia, do maleńkiego kuferka i wziął go w swoje ręce - Czyli to pozwoli nam wybudzić Ameiko?- spytał bardziej siebie niż innych - Dobrze, weźmy je do niej. Mam nadzieję, że się już wybudzi, martwię się o nią… - stwierdził, biorąc skarb w swe dłonie.
- Obejrzyjmy tylko, co jest w tych dwóch skrzyniach. -zaproponowała Hotarubi. - Może być tam coś przydatnego.
- Hm… mruknął Kenji nieprzytomnie. Obecnie był zbyt przejęty potencjalnym rozwiązaniem problemów Aiko by zwrócić uwagę na cokolwiek innego.
- Tak Rubi, tylko pułapek się strzeż, te wężesmoki to znamionują coś cennego.
- W porządku…- skinęła głową. Spróbowała wypatrzeć w skrzynce cokolwiek podejrzanego, co mogłoby wskazywać na istnienie pułapki w pudełku.

W czasie gdy Hotarubi zajmowała się badaniem trzyczęściowego pudełka Zaiobe zacierając ręce zbliżyła się do pozostałych kufrów niestety żaden nie był otwarty co wyraźnie zirytowało harpię ku uciesze Keldy.
-”Długo będzie oglądać to pudełko mogłaby je w końcu otworzyć i pokazać co jest w środku lub te kufry…” - skomentowała mentalnie nie zadowolona z braku skarbów a raczej dostępu do nich.

Hotarubi skończyła oglądanie pudełka stwierdziła że nie było w nim nic podejrzanego żadnych pułapek ani też zamków, ot poszczególne elementy były odpowiednio dopasowane by zapewnić szczelne zamknięcie. Uchyliła pokrywę pierwszej przegrody która okazała się pusta nie zrażona tym sprawdziła następną, tam jej oczom ukazała się niewielka kamienna rzeźba przedstawiająca smoka…



Wizje Jadeitu

Zebranych w skarbcu ogarnęło nagłe zamroczenie chwilę później nie znajdowali się w podziemiach zamku, a na polanie na skraju rozległego lasu, nagłe rozpętała się straszliwa burza a spośród drzew wyłoniła się wielka armia złożona z różnych stworzeń odzianych w dziwne zbroje i dzierżących egzotyczne bronie prowadzona przez złe duchy przyodziane w śmiertelne ciało o płonącej skórze, błyszczących ślepiach i ostrych kłach. Potworna armia jak grom z jasnego nieba spadła na niczego niespodziewającą się niewielką Tiańską osadę, rozpoczynając krwawą rzeź, Pięć Sztormów dotarło do Minkai...

Wizja rozmyła się lecz nie zakończyła teraz ujrzeli młodego mężczyznę odzianego w szaty cesarskie stojącego przy niewielkiej prostej studni u jego boku stał zaufany przyjaciel w samurajskiej zbroi. Zmartwiony atakiem cesarz Shigure władca Minkai za późno dostrzegł że sylwetka jego przyjaciela urosła prawie trzykrotnie przywdziewając zbroję z jadeitu, postać dobyła miecza i jednym zdradzieckim uderzeniem zakończyła żywot cesarza strącając ciało do studni i triumfalnie unosząc skrwawioną katanę nad głową. Także i ten obraz ustąpił miejsca kolejnemu…

Tym razem znaleźli się bliżej rodzinnych stron w sporym Ulfeńskim mieście choć nigdy tu nie byli wiedzieli że znajdują się w Kalsgardzie na północ od Varisi. Młody Tiańczyk w którym rozpoznali Rokuro Kaijitsu a wcześniej zwany Amatatsu Tsukoku trzymał w dłoniach bogato zdobioną katanę ostrze rodowe Sushen, przed nim stał ulfeński kupiec odziany w zacne szaty. Fynn Snaevald podziękował Rokuro za dobry interes odbierając od mężczyzny ostrze i w zamian wręczając mu sakwę wypełniona kosztownościami które warte były niemały majątek…

W końcu dziedziczka rodu Amatatsu, Ameiko Kaijitsu zbudziła się lecz nie znajdowała się na niewielkim łóżku pośród varisiańskiej karawany a w pałacowej sali siedziała na jadeitowym tronie odziana w szaty godne cesarzowej. Oparła się na jednej z poręczy spoglądając w lustro a postać w lustrze zrobiła to samo. Szybko zorientowali się że nie było to odbicie kobieta w zwierciadle nosiła mniej krzykliwe szaty niż Ameiko, na jej twarzy dało dostrzec się rodzinne podobieństwo, Ameik nie była ostatnia z rodu…
- Hej co jest z wami ?! - wizje zakończyły się i ponownie znajdowali się w sekretnym skarbcu przed pod zamkiem Brinewall z odrętwienia wyrwały ich słowa Keldy która wyglądała na zdenerwowaną.
- W końcu na parę sekund zesztywnieliście jak jakieś posągi już myślałam że to jakaś klątwa…
- Mieliśmy… widzenie. - powiedział Kenji. Ciężko mu było powiedzieć co znaczyła ta wizja, zwłaszcza jej ostatnia część. Czy mieli szukać siostry Ameiko? Pomóc jej w zostaniu Cesarzową? Czy Ameiko już się wybudziła?
- Czy to co widzieliśmy przed chwilą pochodziło z pudełka? - Hotarubi zamrugała parokrotnie, by zwalczyć resztki odrętwienia.
“Jakiś dziwny ten smok” pomyślała Arabel, a potem ogarnęła ją wizja. Może powinna się przyzwyczaić.
- Ale o co chodzi? Siostra Ameiko na tronie… Te potwory? Czemu sprzedano ostrze… No na pewno, aby założyć Brinewall….. Ale nic nie rozumiem? Czemu osoba na tronie wygląda jak Ameiko i jest jej siostrą? Czy Ameiko jest… - wstrzymała oddech.
-Chodźmy z pieczęcią do Ameiko. - zdecydował Kenji. Teraz, gdy pierwszy szok po wizji minął, wiedział, co musi zrobić, by ją uzdrowić.
- Wizje mają to do siebie, że wiesz kiedy się sprawdziły dopiero po fakcie… - podsumowała Hotarubi- A to pudełko lepiej nie otwierać, ale musimy je zabrać dla bezpieczeństwa ogółu.

Zabierając ze sobą dwie wciąż zamknięte kufry ruszyli w drogę powrotną do obozowiska by przekonać się czy w końcu udało im się zbudzić Ameiko. W drodze powrotnej Lajos mógł zauważyć że harpią była wybitnie milcząca i nad czymś zamyślona.

W obozie na spotkanie wyszedł im Sandru który wyraźnie był w dobrym humorze.
- Ameiko niedawno się wybudziła i zgaduję że maczaliście w tym palce. Powiedziała że musi z wami porozmawiać. Choć najpierw Koya przymusiła ją by coś zjadła i odzyskała siły, powinna na was czekać w swoim wozie.

Pozostawiając kufry na jednym z wozów udali się do Ameiko która właśnie kończyła dopijać herbatę pilnowana prezes Koyę.
- Więcej już nie zmieszczę i naprawdę nie musicie nade mną tak skakać mówiłam że czuję się dobre.
-Tak, tak… ale jak by się ci pogorszyło to daj znać i nie nadwyrężaj się.
- staruszka odparła na protesty dziewczyny po czym zgarniając talerze i opuszczając towarzystwo.
- Naprawdę, człowiek zapadnie w śpiączkę na parę dni, a wszyscy zachowują się jakby ktoś umierał. - Ameiko zaśmiała się po czym zakaszlała upijając jeszcze trochę z kubka powiedziała poważniejszym głosem.
- Cóż wygląda na to że rodzinna tajemnica okazała się większa niż przypuszczałam ale o tym już raczej wiecie. Musimy poważnie porozmawiać o tym co dalej… Zamierzam wyruszyć do Minkai nie mogę tak tego teraz pozostawić gdy wiem. Oczywiście po tym jak uporządkuję swoje sprawy tutaj. Oczywiście to wasza decyzja czy będziecie chcieli wyruszyć ze mną. Jeszcze nic nie mówiłam Sandru ani Koyi, nie oczekuję że będziecie chcieli wyruszyć w taką podróż od tak… No i zgaduję że sami też macie parę pytań.
- Aiko, z Tobą ruszę wszędzie - odparł Kenji. Nie wyobrażał sobie zostawienia przyjaciółki, zwłaszcza w takiej sytuacji - Ale mam jedno pytanie - czy masz siostrę?
- Od dawna podejrzewałam, że pani Ameiko pochodzi ze szlacheckiego rodu. - zapewniła Hotarubi. - Skoro wybieracie się do Minaki to przyda się więcej osób, które stamtąd pochodzą jak ja. Choćby dlatego pójdę z wami - przyłożyła rękę do piersi.
Jakkolwiek powrót do ojczyzny jej się nie uśmiechał, to podejrzewała, że co jak co za panią Ameiko pójdzie większość drużyny. Ktoś powinien im pomóc. Zwłaszcza Arabelli przy jej pobudkach do czynienia szlachetnych czynów.
Arabel gdy tylko zobaczyła, że Ameiko jest zdrowa pobiegła i chciała ją wyściskać, ale z biegu nagle przeszła na przyklęknięcie na jedno kolano. Wyciągnęła miecz rękojeścią do kobiety
- Lady Ameiko, proszę o przyjęcie mnie na twoją dozgonną służbę!
- Tym sposobem dorobiłam się osobistego rycerza…Oj Arabel co ja z tobą pocznę… - zaśmiała się Ameiko po czym pomogła wstać paladyn po czym zwróciła się do reszty.
- Co tylko uznasz za stosowne. - rzekła paladyni nie zauważając jak to brzmiało.
- Dziękuję za zaufanie, zrozumiałabym gdybyście zdecydowali się tu pozostać co do pytania o siostrę… to skomplikowane. Kobieta z wizji to Amaya Kaijitsu z Westcrown mamy wspólnego ojca… spotkałam ją tylko dwa razy. Dlatego możecie się domyślić, że nasze relacje są dość specyficzne. Chociaż po pogrzebie ojca utrzymywaliśmy kontakt listowny. Właściwie wspominała, że chce odwiedzić rodzinne włości w Magnimarze chociaż ostatniego czasu kontakt się urwał. Dziwne, że pojawiła się w wizji. Choć teoretycznie biorąc pod uwagę, że mamy wspólnego ojca, to teoretycznie jest druga w kolejce do tronu. Nawet jeśli nie z prawego łoża. Chyba powinnam się z nią skontaktować w bardziej bezpośredni sposób… zastanawiam się czy i ona otrzymała jakieś widzenie skoro wszyscy ją widzieliśmy w wizji.
- Jak rozumiem zawsze miałyście dobre relacje…? - spytał nieśmiało Kenji. Wolał się upewnić.
- Trudno powiedzieć czy można mieć dobrą relację z siostrą którą spotkałam dwa razy i o której istnieniu dowiedziałam się po śmierci ojca… próbujemy się dogadać. - odparła Ameiko wzruszając ramionami.
- Z tego co wiem chował ją w rodowej posiadłości w Magnimarze w tajemnicy przed resztą rodziny po jego śmierci przyjęła nazwisko i wyniosła się do Westcrown w Cheliax potem spotkałyśmy się jeszcze raz i próbowałyśmy utrzymać kontakt. Tak jak mówiłam wspominała coś o wizycie, ale potem nie otrzymałam żadnych listów, więc coś się stało lub po prostu straż graniczna Cheliax zaczęła bardziej interesować się cudza korespondencją.
- Wasza nawyższość, ma przysięga rozciąga się również na wyniesioną rodzinę waszej najwyższości.
- Tak to już jest, gdy rodzina powstaje z obowiązków i polityki, a nie z miłości, czy szacunku. Coś o tym wiem… - Hotarubi zmarszczyła brwi, gdy pomyślała o swoim dzieciństwie. - Słyszała o rodzicach, którzy zapewniali swojemu potomstwu Bardzo Traumatyczne przeżycia. Zawsze sobie powtarzałam, że mogłam mieć gorzej. Że przynajmniej otrzymałam korzystną edukację i szkolenia. Ale… Ojca nie znam, a matka nie należała do czułych… Nie wyróżniała mnie spośród innych dzieci z klanu. Może fakt, że urodziłam się z ogonem miał coś do rzeczy, a może od początku miałam być po prostu ogniwem do ciągłości rodu?
Cóż jeśli ruszę z wami Pani Ameiko może będę mieć okazję o to zapytać? Jeśli nie, to trudno, ale ja za wami o Pani idę. Przyda się ktoś więcej z Mikan.

Arabel popatrzyła na Rubi skonsternowana. Nie myślała, że jej najlepsza przyjaciółka mogła mieć kłopoty z rodziną. Porozmawia z nią o tym!

- Oj Arabel... - Ameiko mogła tylko przewrócić oczami gdy paladyn zaczęła ją tytułować “najwyższością”.
- Tak czy inaczej naszym następnym celem podróży powinien być Kalsgard który w pewnym sensie jest handlową stolicą na Ziemiach Królów Linnormów. Sandru już tam bywał więc nie powinno być problemu z dotarciem na miejsce. Więcej problemów będziemy mieli z dotarciem do Tian Xia. Większość handlu odbywa się drogą morską, a sezon na przeprawy przez Koronę Świata już się zakończył. Choć o tym byśmy musieli porozmawiać już z samym Sandru. Chociaż opowiadał, że niektóre karawany podróżują poza sezonem, więc może zna jakichś przewodników którzy by nam z tym pomogli? Wpierw powinniśmy skupić się na odnalezieniu Flynna Snaevalda i odzyskaniu Suishen, zakładając, że po tych wszystkich latach wciąż jest w jego posiadaniu lub wciąż żyje… Dopiero wtedy będziemy mogli planować dalszą podróż.
-Z Tobą wszędzie Ameiko.- Kenji znów potwierdził swoje oddanie przyjaciółce.
- Służba Waszej Miłości będzie sensem mej egzystencji. Od tej pary zobowiązuje się zgadywać wszystkie wasze - o moja niebiańskość - rozkazy nawet te niewypowiedziane i niepomyślane. Będę strzec Waszej Doskonałości w absolutnie każdym momencie egzystencji, a każdy, komu choćby przyjdzie na myśl nieokazanie odpowiednio absolutnego respektu o żywa bogini krocząca po tym padole łez zostanie ukarany z totalną i bezwzględną surowością!
- Ten Flynn Snaevalda brzmi jak dobry trop. Wiadomo cokolwiek o jego miejscu pobytu? - spytała kunoichi.
- Naprawdę wolała bym gdybyś nie tytułowała mnie cały czas jej wysokością… - Ameiko wróciła się do Arabel, tego że zaczynało być to męczące i lekko irytujące wolała na głos nie mówić.
- Co do kupca to wiem z wizji tyle co wy czyli to że powinniśmy go szukać w Kalsgardzie, jeśli był znanym kupcem to zapewne wpadniemy na jakiś trop.
- Ależ ja mogą tytułować was waszą wspaniałością, doskonałością, najlepszejszością arcydobrością, muzykosferością, co tylko zapragniesz nadcesarskość. Gdzie jest ten Karlsgard? jak dużą a armię o monarchności moja? Życzysz sobie te miasto spalone, złupione czy podbite. - oczy beli się świeciły.
- To jak sobie życzycie, żeby was tytułować Pani Ameiko? - spytała Hotarubi. Uznała, że po za potrzebną grzecznością lepiej nie zarzucać współrodaczki uprzejmościami. Bo skoro sobie tego nie życzy. Tylko ją przytłoczy, a tytuł “Pani Ameiko” chyba wystarczy? - Jak daleko stąd do Kalsgardu?
Kenji chrząknął wymownie, a następnie przewrócił oczami, słuchając Belli.
-”Bogowie, co z nią jest nie tak?” spytał sam siebie w myślach, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.
-Dajcie mi moment, Arabel chodź no tutaj… - Ameiko rzekła zmęczonym głosem gestykulując w kierunku paladyn, gdy tylko ta się przychyliła została pacnięta w czoło przez minkankę.
- Nikt niczego nie będzie palił i jaka armia ? Ochłoń trochę bo zaczynam się martwić zwłaszcza że jak pamiętam jesteś paladynem więc zachowuj się odpowiednio. Jak tak bardzo chcesz być moim rycerzem to powinnaś mnie odpowiednio reprezentować. Przeszło ci już ? - wyszeptała po czym zakasłała i zwróciła się do reszty.
- Jak dobrze się orientuję z Brinewall do Kalskardu jest kawał drogi i jak byśmy wyruszyli teraz to dotarcie tam zajęło by około dwóch tygodni, Sandru zapewne nie będzie trudno namówić ale będzie zapewne chciał odpowiednio zaopatrzyć karawanę. Sama też muszę załatwić kwestię rodzinnego majątku, huty szkła no i Rdzawego Smoka by przekazać to w odpowiednie zaufane ręce. Więc rozsądnie byłoby wpierw powrócić do Sandpoint zwłaszcza że zgaduję że wy też macie jeszcze własne sprawy w okolicy lub przynajmniej chcecie się pożegnać z bliskimi lub poinformować kogoś o tej wyprawie zamiast znikać z powierzchni ziemi bez słowa.
- Przepraszam wasza… Ameiko Po prostu… Zawsze byłaś ozdobą Sandpoint. Chyba po prostu zawsze wszyscy czuliśmy, że jesteś cesarzową.
- Ja osobiście wolałbym wyruszyć tak szybko jak się tylko da, ale oczywiście jestem w stanie poczekać na resztę. I fakt, jeśli mamy wyruszać na inny kontynent to powinniśmy się przygotować i załatwić wszystkie nasze sprawy. - wyznał Kenji.
- Nie pozostawiłam niczego specjalnie ważnego w Sandpoint. Jak dla mnie możemy wyruszyć jak tylko zrobimy zapasy. - oświadczyła Hotarubi z ręką na piersi. Potem zwróciła się do paladynki: - Myślę, że pochodzenie pani Ameiko da się rozwiązać po drodze. Czy raczej w tej chwili nic w tej sprawie nie zrobimy.
- Nie wybiegajcie tak bardzo w przyszłość jeszcze muszę rozmówić się z Sandru raczej nie wszyscy w jego karawanie mogą się pisać na taką wyprawę. Poza tym musicie mi jeszcze opowiedzieć co się działo od chwili gdy straciłam przytomność chyba nie myśleliście że wam odpuszczę tą opowieść. - bardka uśmiechnęła się na myśl o przygodach jakie mieli i jakie wkrótce ich czekają.

Ameiko z zainteresowaniem wysłuchała ich relacji z wyprawy do nie do końca opuszczonego zamku i starciu z obłąkanym samozwańczym władcą którego arogancja doprowadziła do zguby i zdrady przez uskrzydloną kochankę. Ten ostatni kawałek zainteresował bardkę która zaczęła coś notować mamrocząc pod nosem że mogłaby być z tego dobra pieśń lub sztuka. Wysłuchała też relacji z ostatniej wyprawy gdzie starli się z ukrytym demonicznym pomiotem w podziemiach zamku i w końcu odkryli przyczynę ataku który doprowadził do zguby osady oraz jej dziadka. Ameiko nie umknęła ironia tego że nieprzyjaciel zaatakował z drugiego kontynentu tylko by nie odnaleźć pieczęci ukrytej tuż pod ich nosem a na dodatek zawieść w zniszczeniu jej rodu.

Tak jak Ameiko przypuszczała Sandru wcale nie opierał się gdy przedstawiła mu propozycję wyprawy choć zapewne sama musiała być zaskoczona tym z jakim entuzjazmem przyjął ten pomysł. Varisianin zaczął już snuć wizję tego jaki prestiż mógłby zyskać gdy ta wyprawa osiągnie sukces, mogłoby to oznaczać powstanie nowego szlaku handlowego z odległymi krainami gdzie obecnie dominował jedynie handel drogą morską. Koya także wydawała się nagle odmłodnieć o co najmniej dziesięć lat fizycznie i dwadzieścia duchowo. Stwierdziła że chciała odbyć ostatnią podróż nim przyjdzie stanąć jej po śmierci przed obliczem patronki wędrowców ale fakt że nadarzyła się jej taka okazja musiała chyba być błogosławieństwem od samej Desny. Shalelu do całej propozycji podeszła z charakterystycznym dla siebie dystansem choć wspomniała że słyszała o plemionach śnieżnych elfów nieustannie przemierzających tereny Korony Świata i z chęcią spotkałaby się ze swymi pobratymcami, napomknęła też o fantastycznych historiach jakoby w samym Tian Xia miało istnieć niezależne królestwo elfów o kulturze i zwyczajach zupełnie odmiennych od ich Avistańskich kuzynów.

Niestety nie wszyscy byli tak entuzjastyczni wobec wizji wyprawy w dalekie strony. Kilku pracowników Sandru miało tutaj swoje rodziny i sprawy których nie mogli ot tak pozostawić. Także Lajos ku zaskoczeniu niektórych zdecydował się pozostać wspominając że mogą do odstawić przy Riddleporcie gdzie chętnie wesprze lokalną kaplicę, no i miasto tak specyficzne może miej mieć problemów z obecnością harpii. Sama Zaiobe była dość zamyślona i dużo czasu spędzała z Lajosem i Koyą prowadząc debaty teologiczne i ku zaskoczeniu obojga harpia była dość otwarta na nowe idee być może też doznała jakiegoś objawienia w podziemiach zamku gdy odkryli pieczęć.

Arija nie wykazywała entuzjazmu na daleką wyprawę w obce strony by w końcu stwierdzić że zamierza oddzielić się od karawany w okolicach Zatoki Roderica gdzie będzie mogła łatwo znaleźć statek zmierzający do do Magnimaru.

Następny dzień po triumfalnym powrocie zszedł na zwijaniu obozowiska oraz przygotowaniach do drogi, Koya i Lajos zajęci byli przygotowywaniem do re-konsekracji zamkowej kaplicy i oczyszczeniu okolicy z plugawych śladów bytowania pomiotu Pazuzu. Gdy wrócili towarzyszyła im Spivey która była zachwycona spotkaniem innej kapłanki Desny i chętnie pomogła im w ich sprawunkach przy okazji stwierdzając że po tym jak zamek został oczyszczony jej obecność tutaj i stanie na straży cmentarza było raczej bezcelowe. Koya chętnie zaproponowała jej miejsce w karawanie nie pozostawiając reszcie zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii.

W tym samym czasie Hotarubi mogła spokojnie rozpracować zamki dwóch kufrów wyniesionych z ukrytego skarbca gdzie odnaleźli pieczęć rodową. Po kilkunastu minutach metodycznej pracy udało się jej otworzyć kufry odkrywając dawno zapomniane skarby. Oczywiście inni też byli zainteresowani ich zawartością więc całe otwarcie przerodziło się w niewielką uroczystość.

Pierwszym godnym uwagi skarbem była pełna zbroja płytowa przyozdobiona złoto-szkarłatnymi zdobieniami przedstawiającymi symbolikę związaną z kultem Sarenrae. Obok pancerza spoczywał też ozdobny tabard zapewne stanowiący komplet do pancerza. Sama zbroja nie nosiła wyraźnych śladów używania lub udziału w bitwie, być może miała pełnić funkcję ceremonialną lub też poprzedni właściciel nie miał okazji nosić go w bitwie. Dokładniejsze oględziny mogły sugerować to drugie jako że rynsztunek był zaklęty magią ochronną a ponadto adekwatnie do nauk Jutrzenki noszący mógł magicznie rozświetlić okolicę rzucając światło z samego pancerza lub dotkniętego przezeń przedmiotu, magia pozwalała też uchronić konającego przed śmiercią jeśli takie było życzenie noszącego. Ciekawy był też fakt że pancerz był w dokładnym rozmiarze Arabel o czym się mogła przekonać po przymierzeniu, pasował na nią jak ulał.

Hotarubi zwróciła uwagę na jedwabne zawiniątko wewnątrz którego znalazła ozdobny krótki łuk wykonany z czarnego drewna. Cięciwa zdawała się być wykonana z czystego srebra jednak nie był to metal. Gdy wzięła go do ręki wokoło rozległ się złowieszczy chichot któremu towarzyszyły niewielkie świetliste kule, które równie szybko zniknęły. Po ostrożnych oględzinach mogli stwierdzić, że nie była to jakaś klątwa lecz zaklęcia zawarte w łuku poza uczynieniem go bardziej śmiercionośną bronią pozwalały na życzenie emitować różne odgłosy oraz przywoływać kilka tańczących świateł podobnych do ogników. Ponadto te kuglarskie sztuczki mogły być wplecione w wystrzeloną z łuku strzałę, najprawdopodobniej ktoś stworzył ten oręż z myślą o dywersji lub miał też wybitnie spaczone poczucie humoru i wykorzystywał łuk do straszenia wędrowców imitując stado błędnych ogników w towarzystwie niepokojących odgłosów.
- Po ostatnich wydarzeniach stwierdziłam, że przydałby mi się łuk. Znalezienie zwykłego byłoby wystarczająco łaskawym gestem od bogów, ale zaczarowany to dopiero. - stwierdziła po oględzinach broni.- Znajdę dla jego broni dodatkowe zastosowanie w dywersji godnej wojowników cienia. - zapowiedziała.

Drugi kufer również zawierał kolekcję magicznych przedmiotów oraz klejnotów. Kenji zainteresował się kolekcją ładnie oprawionych zwojów które emitowały specyficzną magią, zawartość szczegółowo opisywała parę zaklęć z dziedziny iluzji oraz zauroczeń i jak dobrze rozumiał funkcjonowały one podobnie do magicznych grymuarów. Po długim i dokładnym studiowaniu oraz stosowaniu się do zalecanych ćwiczeń ktoś z wrodzoną magią mógł przyswoić sobie wiedzę na temat czarów tak jak czynią to czarodzieje akademiccy. Oczywiście tak jak w przypadku grymuarów proces ten pochłaniał wplecione w zwoje magię zmieniając ję w kolekcję ciekawych lecz nie magicznych traktatów o magii. W drodze powrotnej i okresie przygotowań powinien mieć dość czasu na dokładne przestudiowanie interesujących go fragmentów...
Arija też znalazła coś dla siebie. Zgarnęła ładnie podszyte srebrną nicią rękawice i parę świecidełek. Lajos wybrał dla siebie ozdobny kufel na piwo oraz ładny naszyjnik ze szmaragdem, który wkrótce zapewne znajdzie nową właścicielkę.


Droga powrotna minęła w spokoju dzięki czemu udawało im się utrzymać odpowiednie tempo podróży i zgodnie z planem dotarli do Riddleportu gdzie pożegnali się z Lajosem oraz Zaiobe w przebraniu. Jednak wracając do obozowiska natknęli się na zdenerwowanego Sandru.
- Dlatego omijam to miasto, zbliżysz się z karawaną i już ktoś się zacznie interesować za bardzo. - tutaj spojrzał w stronę niewielkiego zagajnika gdzie po wysileniu wzroku dostrzegli sylwetkę zakapturzonego jeźdźca. - Już chyba od godziny nas obserwuje, prawdopodobnie czatuje dla któregoś z gangów więc możemy spodziewać się kł…
Przerwał gdy zauważył ruch, jeździec zaczął się zbliżać do karawany tylko by w pewnym momencie się zatrzymać i zsiąść z konia. Podchodząc pieszo postać odsłoniła kaptur ukazując prawie, że znajome im oblicze na widok którego Ameiko rozdziawiła usta.


- Amaya ?!
- Witaj siostro, najwyraźniej nie mogłam sobie wybrać lepszego momentu na wizytę.
- To nie tak że się nie cieszę na twój widok ale skąd się tutaj wzięłaś ? - Ameiko doszła do siebie by w końcu zadać nurtujące ją pytanie.
- Przeczuwałam, że jak na was poczekam to w końcu was spotkam na szlaku w tych okolicach, w Sandpoint powiedzieli mi że wyruszyłaś na wyprawę wpierw miałam zamiar poczekać na twój powrót, ale coś mnie ruszyło by ruszyć za tobą. Z tego co słyszałam mieliście ciekawą podróż, Wilcze Ucho to taka przyjazna osada… Niestety mieli problem z gangiem “przemytników” którym zamarzyło się przejęcie kontroli poprzez zamach na starszyznę. Na szczęście nie udany. Zapewne wcale nie miało to związku z tym że przez parę dni moim śladem podążała para nieciekawych typów lub wyciem w nocy. Wpierw chciałam zatrzymać się w Zatoce Roderica, ale też zdecydowałam się poczekać na granicy “cywilizowanej varisi” jak niektórzy mawiają o Riddleporcie. Osobliwe miasto dość niebezpieczne, kontrolowane przez gangi. Wiedzieliście, że jest cała dzielnica kontrolowana przez gang o którym krążą plotki że wszyscy jego członkowie są szczurołakami ? Jakoś po wizycie w tym rejonie już nie widziałam tej podejrzanej parki która tylko przypadkiem za mną podążała.
Arabel była skonsternowana. Ta zbroja… Pamiętała swoje wizje gdy umierała, więc ta zbroja i jej moc… Co bogowie planowali?
A potem spotkała siostrę Ameiko…
“Dwie Ameiko. Dwie Ameiko. Dwie Amieko… Dwimieko duamiko.” - odbijało się ehem w jej głowie.
W końcu zamknęła usta i uśmiechnęła się i podeszła do Amayę i uścisnęła ją z całej siły.
- To cudownie poznać siostrę Ameiko. Jest jedną z moich najdroższych przyjaciółek I wiesz, byliśmy w waszej starej siedzibie i tam okazało się, że Ameiko jest cesarzową Minkan i jedziemy odzyskać jej tron. - puściła ją - Idziesz z nami?
Hotarubi zlustrowała zazdrośnie zbroję Amayi. Przydałaby się jej taka. Chyba i Arabeli podobała się- trudno było kunoichi ocenić- czy bardziej zbroja, czy posiadaczka. Dlatego pragnienie zdobycia nowej zbroi wzrosło u Hotarubi. Przykryła dłonią usta, gdy usłyszała wypowiedź paladynki. Jej przyjaciółka widocznie nie brała pod uwagę, że odnalezione rodzeństwo Pani Ameiko równe jest kolejnemu pretendentowi o tron. Przesadna poufałość względem potencjalnego rywala była według niej niewskazana.
Po lekkim skłonie uśmiechnęła się jednak uprzejmie do przybyłej:
- Miło mi poznać Panią Amayę. Również towarzyszę Dostojnej Ameiko. Możecie mi mówić Hotarubi.
-Witam. Kenji Yoshida, zaklinacz. - przywitał się prosto, nie wiedząc jeszcze co sądzić o siostrze Ameiko. Musiałby poświęcić na rozgryzienie jej osobowości trochę czasu, ale póki co wydawała się być miłą osobą.
Amaya mogła jedynie krótko jęknąć gdy znalazła się się w żelaznym uścisku Arabel, lecz z ulgą złapała powietrze gdy była już wolna.
- Amaya Kaijitsu z Westcrown, skromna wydmuchiwaczka szkła. - przedstawiła się gdy już zebrała się w sobie po mocnym powitaniu przez paladyn.
- No patrząc na ciebie to biznes musi być bardziej opłacalny niż prowadzenie karczmy. - Ameiko sarkastycznie odparła mierząc wzrokiem siostrę i jej rynsztunek. Ta przez chwilę milczała po czym uśmiechając się odparła.
- Tak, bycie posłuszną obywatelką korony mogło działać w Westcrown, ale w tych stronach raczej mało kto mnie zna, a wyglądanie na bezbronnego podróżnika raczej by się nie sprawdziło. Powiedzmy, że moje poglądy i działania nie spodobały się paru osobom w Cheliax. Raczej nie powiązali osoby skromnej wydmuchiwaczki szkła z pewnymi wydarzeniami. Jednak na wszelki wypadek i dla bezpieczeństwa innych zdecydowałam się przyśpieszyć moje odwiedziny, może i lepiej? Przynajmniej nie miałam wymówek, by bardziej to odwlekać, naprawdę chciałam cię zobaczyć.
Ameiko bez słowa zbliżyła się do siostry po czym uściskała ją serdecznie mówiąc.
- Dobrze cię widzieć. - Amaya odwzajemniła uścisk choć patrząc na siostry można było odnieść wrażenie że uścisk był trochę niezręczny a obie kobiety trochę zagubione w tej sytuacji.
-To co to było mówione o cesarzowej i wyprawie do Minkan ?
-Umm…
-Ciekawe czy to ma związek z tym dziwnym snem, a raczej wizją którą miałam kilka dni temu.
- Tak właściwie to nawet dobrze że przyjechałaś. Łatwiej będzie to wszystko wytłumaczyć no i nie będę musiała wysyłać listu z wyjaśnieniami po których uznałabyś mnie za obłąkaną. - odpowiedziała Ameiko zapraszając ją gestem dłoni w kierunku karawany.
- Rzeczywiście jak by nie patrzeć niezwykły zbieg okoliczności… W sumie przez całą drogę zastanawiałam się co mogło cię skłonić do tak nagłej wyprawy.

Amaya została przedstawiona reszcie karawany po czym obie siostry odbyły długą rozmowę o rodzinnych tajemnicach i dziedzictwie. Amaya odwdzięczyła się opowieścią, że swojej podróży ich śladem oraz opisem swojej wizji, która była prawie identyczna poza ostatnim elementem gdzie z jej perspektywy to Ameiko była postacią w lustrze przy tronie. Jak sama stwierdziła przyjechała z rodzinną wizytą, a po ostatnich wydarzeniach nie śpieszyło się jej z powrotem do Cheliax. Ani nie miała zobowiązań, które by ją tutaj trzymały tak więc zgodziła się na wyprawę śladami rodzinnych tajemnic.

Droga powrotna przebiegała bez większych nieprzyjemności, czy niespodzianek. W Zatoce Roderica pożegnali się z Ariją, która zamierzała tutaj znaleźć sobie nowe zajęcie. Po dotarciu do Sandpoint Ameiko zajęła się sprawami związanymi z jej majątkiem, parę razy zażartowała, że czuła się jakby spisywała własny testament. Rdzawy Smok miał przejść w ręce Bethany Corwin zaufanej przyjaciółki i pracownicy Ameiko która w sumie była przekonana, że to tylko tymczasowe rozwiązanie i do czasu jej powrotu “przechowa” dla niej interes. Rodzinna huta szkła oryginalnie miała przejść w ręce Amayi jednak ta swoją niespodziewaną wizytą i dołączeniem do wyprawy pokrzyżowała te plany. Sama zasugerowała też siostrze by nie rozpędzała się z przekazywaniem rodzinnych włości i majątku zakładając, że wszystko dobrze się skończy jedna z nich zapewne wróci w te strony. Jej rozwiązanie zakładało przekazanie tymczasowe przekazanie majątku w ręce miasta oraz pracowników zakładu tak by nie pozbawiać nikogo pracy, a w przypadku braku życia z ich strony w okresie kilku najbliższych lat przejąć nad nim pełna kontrolę.
W tym samy czasie gdy siostry zajmowały się kwestiami prawno-majątkowymi, Sandru skupił swoją energię na organizowaniu swojej karawany znajdowaniu nowych osób. Takich które byłyby zainteresowane taką wyprawą poza głównym sezonem. Na tym polu udało mu się odnieść niemały sukces kilku kupców z Magnimaru, a także osób prywatnych z Loży Poszukiwaczy było zainteresowanych sponsorowaniem karawany. W końcu dowiedzenie, że podróż szlakiem lądowym była też możliwa i opłacalna poza głównym sezonem było opłacalną inwestycją.

Wkrótce wszystko było gotowe i ponownie ruszyli znajomym już szlakiem w okolice Brinewall. Potem jeszcze dalej ku Ziemiom Królów Linnorm gdzie czekały na nich kolejne przygody i niebezpieczeństwa oraz tajemnice…

kONIEC ROZDZIAŁU I
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 05-10-2019 o 18:57.
Rodryg jest offline