Rusłanowi ostatnio nie szło. A raczej szło, tyle że na opak. Ot, stepowy los. Ale potem najwyraźniej się odwrócił.
- Piękna robota. I godny dar. Ale niezasłużony. Każdy by to zrobił na naszym miejscu, kiep ten, kto na stepie odmawia pomocy - obyczaj nakazywał przynajmniej początkowe nieprzyjęcie prezentu. Ostatecznie oczywiście przyjmowało się go i stepowy jeździec z przyjemnością oglądał swój nowy łuk. Nawet lepszy niż poprzedni.
Humor poprawił mu się jeszcze bardziej gdy Yari wrócił ze zdobnym siodłem i uprzężą. Każdy dodatkowy kamień wagi to wierzchowiec wolniejszy o piędź na uderzenie serca. Więc tym łatwiej będzie go pokonać w wyścigu jakby co.
I tylko pytanie krasnoluda wybiło go z dobrego humoru.
- Jaskinia w takim miejscu, że wojnę znajdziemy tam i tak. Przygotować nam się trza na to - stwierdził i ruszył w końcu kupić co potrzebne. Paszę dla konia, kilka jabłek i marchewek, nowe zgrzebło, jedzenie dla siebie, a i rozejrzał się za jakąś bronią ręczną, w rozliczeniu oddając znalezioną.