05-10-2019, 20:01
|
#84 |
Dział Postapokalipsa | Późne popołudnie, 20 Brauzeit 2518 KI, obrzeża Gryfoniej Kniei
Młody myśliwy starannie przeczesał pobojowisko, przyglądając się zarówno znaczącym ciała goblinów ranom jak i połamanej zgniecionej trawie, rozbryzgom krwi oraz innym pozostawionym na polance śladom. Przez dłuższą chwilę kucał w kilku miejscach, które go szczególnie zaciekawiły, marszcząc czoło w głębokiej zadumie.
Potem powrócił ku wciąż siedzącej w siodle czarodziejki, w palcach jednej dłoni obracając nadżarte rdzą prymitywne ostrze z ciemnego żelaza. Był to kiepsko obrobiony nóż o kościanej rękojeści, wyszarpnięty ze sztywnej ręki bezgłowego goblina zaszlachtowanego pośrodku polany na podobieństwo gotowej do uboju świni.
- To musiała być duża grupa, wasza miłość, mała nie podołałaby tak licznej bandzie. I jak Franz powiada, to najpewniej byli ludzie. Świetnie władający orężem rębacze, widać po tym jak chwacko wyrżnęli te paskudy. Nie myślę, aby kogokolwiek ze swoich stracili, wokół jeno goblińską juchę widać. Nie obozowali na tej polanie, najpewniej jedynie ją przecinali w drodze na południe. Tak, poszli na południe, z grubsza w tę samą stronę, co my. I mieli konie, chociaż nie wiem, ile, bo ślady są mocno zniszczone.
Katerina Lautermann podziękowała Felixowi kiwnięciem głowy, przeniosła spojrzenie na widoczny skraj lasu i pieszczony wiatrem step rozciągający się poza ostatnimi drzewa.
- Nazbierajcie chrustu na opał, na równinie będzie brakowało drewna - poleciła - I nadal miejcie oczy szeroko otwarte. Tutaj nie jest bezpiecznie.
|
| |