Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2019, 09:21   #44
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Dźwięk gwizdka sprawił, że Lilka i Konrad na chwilę się zawahali. Znajdowali się mniej więcej w połowie jezdni. Kilkanaście metrów przed nimi, tuż obok drzwi do sklepu spożywczego stał korpulentny milicjant z przekrzywionej na bok czapce. To właśnie on dmuchał z całych sił w gwizdek i wymachiwał groźnie wzniesioną w górę biała pałką.
- Stać hultaje! - krzyknął.

- M-hmm, bryndza - syknął Konrad. - Ferajna, rozdzielamy się, jak złapie jednego, to nie wszystkich.

I pospieszył w boczną uliczkę.

Lilce nie trzeba było więcej mówić. Rzuciła się natychmiast w prawo i pognała co sił w nogach przed siebie. Konrad uczynił podobnie tyle, że ruszył w lewo. Ominął bramę do której wbiegli Ewka i Darek i zanurzył się w następnej, po drodze przewracając stalowy kosz.
Wpadł na niewielkie podwórko z którego na pierwszy rzut oka nie było innego wyjścia niż to którym tutaj wbiegł. Konrad wiedział jednak, że klatki poszczególnych budynków łączyły się ze sobą i można było nimi przejść na inne podwórko.
Przez chwilę chłopak oceniał, która klatka będzie najwłaściwsza. I wtedy to dostrzegł siedzącego na małym zydlu pod ścianą naprzeciwko bramy staruszka. Dziadek uśmiechnął się i machnął Konradowi na powitanie laską. Dźwięk milicyjnego gwizdka rozległ się niebezpiecznie blisko.
- Tutej! - krzyknął staruszek wskazując palcem niewielkie okienko umieszczone tuż przy ziemi. Niewątpliwie prowadziło ono do piwnicy.

Konrad zlustrował staruszka wzrokiem. Oby tylko nie był z partii. Z partii są najgorsi.
Lider Martwego Śmieciarza zlustrował wzrokiem staruszka. Nie chciał wpaść z deszczu pod rynnę. Żyli w zniewolonym kraju i wielu było takich, którzy czy to ze strachu, chęci przypodobania się władzy, czy też ze zwykłego kunktatorstwa donosili na sąsiadów, kolegów z pracy, czy też całkowicie sobie obcych ludzi. Dziadek wydawał się nie być jednym z nich. Miał miłą twarz i szczere spojrzenie. Konrad postanowił, więc zaryzykować. Szybkim krokiem podszedł do staruszka.
- Wskakuj młody zanim się tutaj ten hycel zjawi.
Nie zwlekając więcej Konrad wczołgał się do piwnicy przez małe okienko. Skryl się w kącie piwnicy i czekał na dalszy rozwój wypadków.

Po kilku chwilach usłyszał odgłos ciężkich buciorów stukających o bruk.
- Witajcie obywatelu.
- Daruj sobie Zdenek - burknął w odpowiedzi dziadek.
- Obywatelu! - pogroził milicjant Zdenek - Pamiętajcie, że jestem na służbie.
- To nie służba, a hańba. Tfu - staruszek splunął z obrzydzeniem - Służyli to chł;opcy z AK i NSZ, a nie ty kundlu czerwonych.
- Panie Kołaciński, niechże się pan zachowuje, bo będę musiał na pana złożyć raport.
- A składaj sobie kundlu. Co ty myślisz, że ja się ciebie i twoich kacapskich przełożonych boję. Paszoł won!
- Zapewne nie widział pan tutaj takiego wysokiego chłopaka. Wbiegł w tą bramę przed chwilę.
- A żebyś wiedział, że widziałem.
- I gdzie pobiegł?
- Tego to ja już nie widziałem , he he - zaśmiał się rubasznie staruszek.
- A idz pan w chu… do diabła.

Po tych słowach Konrad usłyszał, jak milicjant się oddala.
- Możesz już wyjść chłopcze. Ten kacapski kundel juz sobie poszedł.,
Konrad wyszedł z piwnicy. Otrzepał spodnie i kurtkę i spojrzał na staruszka. Uczciwy i odważny był z niego człowiek.
- Uważaj młody. Nie wiem, co zrobiłeś, ale uważaj. Pełno tutaj milicjantów i zomobotów. Ponoć był nalot na mieszkanie Tomaszewskiego. Cały czas czegoś tam szukają. Tomaszewskiego złapali, ale jego syn Mikołaj ponoć im zwiał.

- Dziękuję - rzekł Konrad. - To bardzo miło z pana strony, że pan mnie ukrył. - Niech mi pan powie, pan Tomaszewski mieszkał tutaj, na Markiefki? Czy wie pan może, pod jakim numerem mieszkał? Szukam takiego chłopca, chyba przed chwilą stał na tamtym dachu… Szybki jest.
- MIeszka naprzeciwko. Markiefki dwadzieścia jeden. Trzecie piętro. Ostatnie drzwi po lewej, o ile mnie pamięć nie myli. A żadnych chłopców poza tobą to nie widziałem. Późno już w sumie jest, więc większość poszła już na kolację. Na ulicach zostały tylko takie hultaje, jak ty, co to się milicją ganiają. - zakończył dziadek i puścił do Konrada porozumiewawcze oczko.

- Dobrze - Konrad skłonił się w pas. - Dziękuję za tą akcję z milicjantem, gdyby nie pan, to już bym w areszcie siedział. Albo gorzej! W każdym razie, byłoby ze mną krucho. Będę musiał kiedyś o panu zagrać jakąś piosenkę albo.

Konrad jeszcze raz podziękował i skierował się w stronę trzeciego piętra. Trzecie piętro? Dwadzieścia jeden? To pokrywałoby się z tym, co było na kartce. Musiał znaleźć resztę kumpli z paczki i zajrzeć do tego pokoju za wszelką cenę. Co tam mogło być?
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline