Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2019, 09:57   #87
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Wieczór 20 Brauzeit 2518 KI, trawiasta równina Veldtu

Ciemna ściana Gryfoniej Kniei znalazła się tak daleko za wędrowcami, że przypominała już tylko czarną kreskę powleczoną wzdłuż krawędzi północnego widnokręgu. Przed oczami Remerczyków rozciągała się w zamian pozornie bezkresna trawiasta równina, z rzadka naznaczona łagodnymi pagórkami i zielonymi zagajnikami. Podmuchy nadciągającego od strony Gór Krańca Świata wiatru wprawiały morze traw w niekończące się falowanie, a szelest ich wysokich źdźbeł tworzył w uszach podróżnych miarową melodię odwiecznej natury.

Uwolnieni od zasłaniającej wzrok gęstwy, od podstępnie wykręcających kostki korzeni i chłoszczących po ciele krzewów, ludzie i konie z miejsca ruszyli raźniejszym tempem, ale po kilku godzinach znowu dało im się we znaki zmęczenie. Bezkres stepu sprawiał wrażenie tkwienia w miejscu, odbierał poczucie pokonywania drogi. Jakim cudem Franz Mauer odnajdywał w takim miejscu właściwy kierunek i czy aby na pewno się w swoich szacunkach nie mylił, tego Olivia nie wiedziała, ale nie miała innego wyjścia jak tylko brodatemu przewodnikowi zaufać.

Olivia miała wcześniej sposobność oglądać mapy Ostermarku, co prawda kiepskiej jakości, ale wciąż pozwalające jej umiejscowić senne puszczańskie Remer względem innych geograficznych lokalizacji. Wiedziała, że gdzieś za południowym widnokręgiem trawiastą równinę przecinały wody rzeki Brunwasser, łączącej się na wysokości Elbingu z nurtem Dolnego Talabeku. Wiedziała, że na zachodzie, po przeciwnej stronie wielkiej rzeki, rozciągały się Jałowe Wrzosowiska przecięte prastarą krasnoludzką Drogą Kadrinu. Tam właśnie tętniły życiem miasteczka i wioski prowincji, lecz towarzyszący pani Lautermann Remerczycy zmierzali w stronę wschodu, coraz bardziej oddalając się od względnie cywilizowanego serca Ostermarku. Krok za krokiem posuwali się ku budzącym groźny szacunek Górom Krańca Świata, wciąż jeszcze niewidocznym dla ich oczu, ale czającym się w żywej wyobraźni Olivii tuż poniżej horyzontu.

Step wydawał się wyjałowiony z rozumnego życia. Raz wędrowcy ujrzeli niewielkie stado dzikich koni, które pomknęło w głąb trawiastego morza spłoszone widokiem ludzi. Parokrotnie drogę przecięły im równie płochliwe zające. Melodyjne pokrzykiwania stepowych ptaków, ukrytych w bezpiecznych trawach, dawały jawnie do zrozumienia, że pozornie pusty Veldt żył naturalnym rytmem zazdrośnie skrywając przed oczami przypadkowych wędrowców swe sekrety.

Kiedy krwiście czerwona tarcza słońca dotknęła zachodniego widnokręgu, Ametystowa Czarodziejka nakazała rozbicie nocnego obozu. Idąca większość czasu tuż przy jej strzemieniu Olivia przyjęła tę decyzję ze skrywaną ulgą, bo do zmęczenia powodowanego forsownym marszem doszło jeszcze znużenie konwersacją z panią Lautermann. Adeptka Kolegium zadawała dziewczynie pytania związane z jej edukacją w Bechafen, a czyniła to w irytujący sposób sugerujący, iż nie przywiązuje do dotychczasowych osiągnięć Olivii większej miary. Pamiętna przestróg sędziego Brunsteina i ostrożna w doborze słów kierowanych do tak wpływowej persony, młoda Hochberg musiała ustawicznie lawirować w gąszczu pytań i odpowiedzi, co tylko pogłębiło jej paraliżujące członki zmęczenie.

Idący przodem Franz Mauer obrał za miejsce popasu niewielki liściasty zagajnik, mogący posłużyć za doskonałą kryjówkę przed wścibskimi spojrzeniami. Gęste krzewy i pnie drzew pozwalały żywić nadzieję, że płomienie nocnego ogniska będą słabo widoczne z głębi stepu, a nadto oferowały dość opału, by wędrowcy nie musieli się ubiegać jeno do tego zapasu chrustu, który nazbierali w Gryfoniej Kniei.

- Co tam wisi na drzewach? - odezwała się w pewnej chwili idąca pełnym znużenia krokiem Saxa - Widzicie to? Czarne takie?

Franz uniósł prawicę nakazując zwolnić kroku reszcie wędrowców, bo i on zauważył niewielkie czarne kształty uwieszone do niższych gałęzi niektórych drzew, kołyszące się delikatnie na wietrze. Nie bacząc na ten ostrzegawczy gest, dźgnięta uczuciem ożywczej ekscytacji Olivia wyminęła brodatego przewodnika i zbliżyła się do krawędzi zagajnika spoglądając szeroko otwartymi oczami na czarne kształty.

- Czy to... - za plecami usłyszała głos młodziutkiej służki - Na łzy Shallyi, cóż to może znaczyć?!

Muszę Wam coś zdradzić - tak się nakręciłem kreując w wyobraźni tę mroczną straszną scenę, że sam siebie przestraszyłem i teraz muszę się uspokoić, więc chwilowo nic więcej nie napiszę!


 
Ketharian jest offline