Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2019, 13:33   #105
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Eugeniusz ostatnio nie odzywał się za często, co jako pierwszy zauważył Mieszko. Stary kapłan przestał nawet pouczać chłopaka, kiedy ten w czasie nabożeństw nierówno rozstawiał relikwie względem ołtarza lub kiedy krzywo składał szaty liturgiczne.

Sługa martwił się o swego pana. Wielebny Niemysł włóczył się po plebani, z rzadka zwracając się do Mieszka. Większość czasu spędzał w swojej celi na gorliwych modlitwach albo przechadzając się po przyświątynnym cmentarzu.

Niedawne wydarzenia w parafii przybiły Eugeniusza, co do tego chłopak nie miał wątpliwości. Przybycie włodarza miało wywrócić wszystko do góry nogami, ale zwiastowało również nadzieję. Oto los Drzewiec mógł się odwrócić, wprowadzając je w nową erę. Zapewniając chłopom pracę i pozbywając ich więzi ze starymi bożkami, jaką utrzymywał Las Mgieł. Zamiast tego dwoje mieszkańców zginęło. Nie, nie zginęło, zostało zamordowanych.

Pierwszy odszedł Gwain, który broniąc swojego dobytku, naraził się siepaczom Ottona z Karmanii. Następna była Nawoja, piękna wieśniaczka, która nie umknęła spojrzeniu Mieszka, uduszona przez nieznanego sprawcę. I na domiar złego Światożar, po którym słuch zaginął.

Niedoszły mnich próbował pocieszyć kapłana, jednak nie potrafił się przebić przez ścianę, jaką ten się otoczył. Szybko zrozumiał, że wielebny potrzebuje czasu na kontemplację i modlitwę. Z braku dodatkowych zajęć, jakie zazwyczaj narzucał mu opiekun, Mieszko postanowił dopilnować, by pogrzeb odbył się bez przeszkód. Upewnił się, że o ciała zmarłych odpowiednio zadbano, a następnie własnoręcznie wykopał dwa doły. Dwa, gdyż nadal wierzył w powrót Światożara.

Kiedy para otworów ziejących z gleby niczym oczodoły samej śmierci została ukończona, Mieszko zebrał drewno na opał. Kościelnym zwyczajem było wrzucenie ciał do dziury w ziemi a następnie spalenie ich, by na końcu pochować szczątki pod glebą.


Nadchodził już wieczór, kiedy prace nad grobami ustały. Mieszko siedział z nogami zwisającymi w jednym otworze. Drewno wcześniej schował pod zadaszenie. Miał je ułożyć dopiero w dzień pogrzebu, tak by nie nasiąknęło wilgocią od ziemi.

Chłopak wpatrywał się w zachód słońca, gładząc dłonią trzonek wysłużonej siekiery. Zastanawiał się. Nie mógł pojąć, dlaczego Stwórca do tego doprowadził. Dlaczego pozwolił, by Albert stracił ojca, porządnego człowieka, który zwyczajnie szukał dla siebie i swojego syna miejsca na ziemi, gdzie mogliby spędzić resztę życia. Dlaczego Stwórca nie ochronił Nawojki przed dusicielem, zamiast tego obserwując, jak z niewinnej dziewczyny uchodzi życie.

Eugeniusz często mówił o zaufaniu bogu, o poddaniu się jego woli. Ponoć ten tam na górze miał plan dla nich wszystkich. Jeśli to była prawda, Mieszko tak jak i cała reszta byli tylko pionkami na jego planszy. Cierpieli i przeżywali katusze według jego upodobania. Taki stan rzeczy skłaniał młodego sługę do nieprzyzwoitych myśli.

- Dlaczego mnie tam nie było, by ich ocalić - szepnął Mieszko, zaciskając dłoń na toporku.

Wychował się na opowieściach o wielkich rycerzach i nieustraszonych bohaterach, jakie snuli nietrzeźwi bajarze w jego wiosce. Jako młody chłopak zawsze chodził ze swoim kijkiem przy boku, wyobrażając sobie, że kiedy urośnie sam zostanie takim wojownikiem.

Niestety proza życia szybko pozbawiła go marzeń. Jako trzeci i ostatni syn miał zostać oddany do klasztoru, za co nienawidził Jontka, średniego brata, któremu przewidziano służbę w wojsku. Pracując na rozpadającym się gospodarstwie i opiekując się wdową matką, wspaniali bohaterowie w głowie chłopca rozpłynęli się. Został po nich tylko stygnący żar.

- Wszystko się układało do przyjazdu tego przeklętego Ottona - warknął Mieszko.

Chłopak żywił gorącą niechęć do szlachcica. Po części było to wytłumaczalne, biorąc pod uwagę nastawienie do chłopstwa, z jakim włodarz się obnosił. Jednak w głównej mierze chodziło o uprzedzenie, jakiego się nabawił w młodości. Wiedział, że był bękartem jakiegoś arystokraty. Szui, która zwiodła jego matkę, dając jej nadzieję na lepsze życie, a zamiast tego tylko ją wykorzystując.

Mieszko odziedziczył po nieznanym ojcu urodę wysoko urodzonego, jednak sam nigdy nie miał zamieszkać na dworze. Czy wraz ze szlachecką krwią przyszły marzenia i pragnienie niesienia pomocy? Tego nie wiedział.


Kiedy słońce schowało się za horyzontem, chłopak wstał i otrzepawszy się, ruszył na plebanię. Należało przygotować wieczerze. Mieszko mógł się nie zgadzać z wyrokami Stwórcy, ale wiedział, że Eugeniusz to dobry człowiek. Wspierając go, pomagał wszystkim wiernym. W tak ciężkich czasach musieli trzymać się razem.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline