| Marysia, Jeremi, Horst: Niedziela, późny wieczór, chata Marysi. Jeremi wraz z Horstem podeszli do chaty w której mieszkała Marysia z bratem. Wiedźmiarz zastukał w drzwi i odsunął się tak aby osoba wyglądająca przez okno mogła go bez problemu dostrzec.
Po chwili drzwi się otworzyły, a stojąca za nimi dziewczyna przywitała gości lekkim uśmiechem. - Witajcie panowie, wejdźcie - powiedziała, gestem ręki zapraszając do środka. Sądziła, że może lepiej byłoby uniknąć stania na widoku.
- Witaj. Szczęście temu domowi niech zesłane będzie. - odpowiedział Jeremi wchodząc do środka. Poczekał aż jego szwagier również wejdzie i zwrócił się do dziewczyny. - Ze sprawą przychodzim. Nowy pan chce abyśmy cztery dni pańszczyzny pracowali i z każdego gospodarstwa jedna osoba ma sie stawić. Nam zaś widno że ni ty, ni twój brat takiej pracy nie podźwigniecie, bo on połaman a jeszcze gospodarstwo obrobić trzeba. Tedy żeśmy z Józefem i wielebnym uradzili co by siły łączyć, co by mniej gospodarstw było. Tedy powiem ci tak, co byście sie z bratem do mnie przenieśli. U mnie jeden otrok jest Horstowy syn na naukach, ja do lasu pracować pójde a wy we troje gospodarstwem sie zajmiecie. Tak począwszy i głodu w zimie nie zaznamy i pańszczyzna odpracowana będzie. Co na to rzekniesz? - zapytał. Marysia nigdy się od pracy nie wzbraniała. Jednak perspektywa straty większości tygodnia, aby pracować dla kogoś obcego zamiast za siebie, budziła wiele kontrowersji. - Trudna to decyzja - odpowiedziała, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją. - Z jednej strony to doskonałe rozwiązanie problemu jaki zgotował nam nasz nowy pan - zauważyła. - Z drugiej jednak, musielibyśmy z Patrykiem zostawić nasz dom, i stodołę i kurnik, o ogrodzie nie wspomnę. A nie wiadomo w czyje łapy wpadnie dobytek, jak puste tu zostanie - powiedziała z wyraźnym żalem, rozglądając się dookoła. - Co ty o tym sądzisz, Patryk? - spytała leżącego na kojce brata. - Nie wiem Maryś - mruknął chłopak smutnym głosem. - Ty zdecyduj - powiedział. Dziewczyna westchnęła zamyślona. - Może zobaczmy jak to będzie. Ja się pracy nie boję i mogę pracować póki Patryk ranny - powiedziała. - Mam nadzieję, że będziemy mogli tak zrobić w przyszłości? - spytała, spoglądając badawczo na rozmówców.
- Trza wam decydować tera, póki jeszcze pańscy pachołkowie wsi nie znajom i ludzi nie policzyli. Potem wstrenty robić bedo, bo mniej gospodarstw to mniej luda do pracy. Wieści po wsi roześlem co by każdy tak robił póki się da. A siepacze Ottona do rozlewu krwi skorzy, Gawaina ubili jak nie chciał poddać chłoście i żadnej kary za to nie poniosą. Tedy czas nagli. Pewno że żal ostawić co żeście zbudowali, ale lepsze to niż mieliby ci siłą wianek zdjąć czy życie twemu bratu odebrać za to że w twej obronie rękę na pańskiego pachołka podniósł. W kupie siła jak złe czasy nastajom, a tera takie som. - odpowiedział poważnie Jeremi. - Decyzja jest wasza i tylko wasza decyzja. - powiedział milczący do tej pory Horst - Tym bardziej, że Gawain nie był jedyną ofiarą tego dnia. Nawojka nie żyje, sprawcy nieznani. Marysię naprawdę dotknęła ta wiadomość. - Stwórco miej ich w swojej opiece - powiedziała po chwili. - Sprawy źle się mają, to nie powinno tak wyglądać. Szlachetny pan się tak nie zachowuje - zauważyła dziewczyna, kręcąc głową ze zmartwieniem. - Wracając do tematu. Niestety, i może też trochę na szczęście, los podjął decyzję za mnie - powiedziała. - Był tu ten łysy wieprz. Tort, e, intendent impotent, czy jak mu tam. Wiedzą już, że mam własne gospodarstwo, więc dla mnie już za późno - wyjaśniła. - Ale oznacza to, że jest miejsce dla kogoś innego. Proszę, ratujcie kogo się da. Jak coś to pomogę w przeprowadzce - powiedziała.
- Niech to piorun strzeli, mówiłem głupiej co by do lasu nie szli! Potem o tym pogadamy. A ten łysy, ciekaw żem jak tu trafił tak szybko. Horst ktoś we wsi za dużo szczeka ottonowym, trza sie dowiedzieć kto i mordę zamknąć. Może być że to Luba, wdowa po strzecharzu, bo u niej gęba sie nigdy nie zamyka, ale obaczym. Chciałem rozpowiedzieć żeście rodzina mojej zmarłej żony, ale tera to już pewno za późno. - Jeremi zacisnął zęby. - Nie wiem czy zgodzisz sie na fortel, ale zawsze można powiedzieć że w konkury żem przyszedł a tyś sie zgodziła. Jeno ze ślubem trzeba poczekać bo tera pogrzeby bedo i sie nie godzi żałoby przerywać. Ogień miłości zaś płonie i nie lza go gasić toś sie do mnie przeniosła co by blisko być, a brat twój ma pilnować co by po prawie wszystko sie stało i bym ci wianka przed ślubem nie zdjął. Jak cie nachodzi jeden z ottonowych ludzi już tera to za dni kilka bedzie jeszcze gorzej. Jak wszyscy do lasu pójdo to kto w twej obronie stanie jak w kilku zajadom? - dodał po chwili zastanowienia. - Nie tylko nasz “Miłujący Pan”, orientuje się bardzo dobrze w Drzewcach, ale i nasz “Światły Wielebny” również. - odpowiedział spokojnie Horst jakby komentował pogodę - Przyznasz Jeremi, że mamy mało opcji. Pomyślmy jak wykorzystać te które mamy… prawda Marysiu? - Yyy, tak - odpowiedziała wyrwana z zamysłu dziewczyna, która przez dłuższą chwilę starała się zrozumieć znaczenia gwary Jeremiego. - Jeśli o mnie chodzi, to zapewne też wybierać się będę do lasu. - powiedziała, co wedle niej rozwiązywało problem ewentualnego najazdu rycerzy na jej osobę. - Obserwując zachowanie Ottona zaczynam mocno wątpić aby nasz król to akurat jemu powierzył opiekę nad nami - zauważyła. - Może powinniśmy wysłać kogoś potajemnie, albo dwóch czy nawet trzech, aby potwierdzić lub zaprzeczyć tej decyzji - zaproponowała całkiem poważnie. - I złożyć skargę - dodała jeszcze. Jeremi popatrzył na dziewczynę z wyraźnym niedowierzaniem. Po chwili się opanował i westchnął ciężko.
~ Młode to, życia jeszcze nie zna i wierzy kapłańskim bajaniom o sprawiedliwości i dobrej woli ~ pomyślał gorzko. Jeszcze raz wziął głęboki oddech i powiedział.
- Zapomnij o tym co wielebni gadajom o sprawiedliwości i dobroci. Kogo mamy pytać i do kogo skargi składać? Nad szlachcicem jeno król sądy sprawuje a króla los chłopa nie obchodzi a jeno czy podatek zapłacony, a do tego dobry pan nie jest potrzebny tylko taki co chłopstwo silną ręką trzyma. Nie ma o czym gadać. Widać że dobrej rady nie przyjmiesz, jeno po swojemu chcesz robić. Nam jeno nadzieję mieć że nic ci sie nie stanie. Ostań ze stwórcą. - skinął głową i skierował się do wyjścia. - Nadal jednak zaczynam wątpić w prawdziwość odczytanego listu. Ale skoro nie do króla, to co powinniśmy zrobić? - Marysia zwróciła się do Horsta. - Zbuntować się... i co? Zabić ich wszystkich? - Powiedziała z niedowierzaniem i dezaprobatą.
Horst pokręcił przecząco głową. - Zbyt wiele niewiadomych Marysiu. - odpowiedział Grolsch - Otton i nasz wielebny zbyt dobrze orientują się w to kim i kto gdzie jest w tak krótki czas po przybyciu. Kto podniesie głos o buncie tego stracą jeszcze tego samego dnia. Zasady gry się zmieniły Marysiu, trza tylko patrzeć i uważać. Gramy w karty, które są znaczone, ale nie przez nas. -
__________________ "Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 13-10-2019 o 16:11.
Powód: Justowanie tekstu.
|