Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2019, 13:33   #101
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Grymas niezadowolenia pojawił się na twarzy Marysi, gdy uświadomiła sobie jak bardzo dziad się do niej przystawia.
- Mój brat musi teraz odpocząć - zauważyła, delikatnie odsuwając rękę intendenta. Dzięki użyciu do tego trzonka siekierki, nie musiała dotknąć go osobiście, a jednocześnie przypomniała mu że jest uzbrojona.
- Poza tym, - zaczęła odsuwając się od intruza, niby po to aby ustawić kawałek drewna na pieńku, - abyś miał posyłać mojego brata do szkoły musielibyśmy być rodziną, a nią nie jesteśmy - zauważyła, mając nadzieję że rozmówca da się złapać w jej konwersacyjną pułapkę i podejmie ten temat.

- Pewne przysługi robi się nie tylko w rodzinie… - odparł intendent, z kwaśną miną spoglądając na trzonek topora. Chyba zaczynało do niego docierać, że wieśniaczka jest odporna zarówno na groźby, jak i zachęty. I absolutnie nie poprawiało mu to humoru. Odsunął się kilka kroków.
- Dobrego dnia! - rzucił nie skłoniwszy się tym razem. Wcześniejsza dworność gdzieś wyparowała, zastąpiona przez wymalowaną na twarzy frustrację i poirytowany ton głosu. W spojrzeniu Gaudentego czaiło się coś nieprzyjemnego. Coś, co podpowiadało Marysi, iż zyskała wroga.


Dobrze to nie wróżyło na najbliższą przyszłość, nie mniej jednak dziewczyna nie miała dużego wyboru. Matka dobrze ją wychowała i Marysia wiedziała że słusznie postąpiła. Nie należało ulegać tej opasłej świni, temu knurowi w średnim wieku, który tak się do niej przystawiał.
Wzięła solidny zamach i przepołowiła palik drewna, w myślach wyobrażając sobie jak rozłupuje pustą czaszkę zbereźnego natręta... Zawsze spokojna i pogodna, nigdy nie zetknęła się z takim zachowaniem i nie bardzo wiedziała jak poradzić sobie z nagromadzoną złością. Po prostu rąbała dalej drewno i przy odpowiednich myślach dała usóst swoim uczuciom. Okazało się to dobrym rozwiązaniem - samemu intendentowi już dawno zabrakłoby kończyn, a tak nikt nie ucierpiał a ona się uspokoiła.
Oczywiście nie pracowała z rodzinnym naszyjnikiem na sobie. Dość szybko go umyła i wytarła, a następnie odłożyła tam gdzie jego miejsce - zawinięty w białą chustkę, w wiklinowym koszyku na półce.
 
Mekow jest offline  
Stary 30-09-2019, 17:11   #102
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Czas przed naradą.

Jak można się tego było spodziewać, Racimir opuszczał karczmę z nietęgą miną. Nie od razu dostrzegł Horsta - wpierw rzucił tęskne spojrzenie w stronę lasu. Być może przez moment rozważał ruszenie we mgłę na własny rachunek? Z rozmyślań wyrwał go jednak stary Grolsch.
- Błagałem i zaklinałem go na wszystkie sposoby, żeby ruszyli na poszukiwania… - oznajmił smętnie. - Tacy rycerze to przecie w tropieniu wprawiani od maleńkości. Ale jaśnie pana dziedzica nic obchodzą moje dziatki. Nieugięty pozostał.
Młynarz na moment jakby zatonął w myślach. W końcu odparł, spoglądając tępo w ziemię:
- Nie wiem czy to pora na gorzałkę, stary druhu. Córki i syna powinienem szukać. Choćby sam i choćby po omacku.
Horst spojrzał smutno na Racimiła. To nie był czas by mówić o Nawojce. Nie chciał dawać mu nadziei, ani tym bardziej jej brutalnie zabierać...
- Po ciemku nic nie zdziałasz, sam się zgubisz. To Las Mgieł. Nie bez powodu go tak zowią. - powiedział z troską - Chodź. Usiądziemy na chwilę, Arnika zobaczy i ziółka przygotuje. Na bezsenny sen. Obydwoje wiemy, że są Tobie potrzebne.
Racimir zamyślił się na chwilę. Spojrzenie młynarza wyrażało przede wszystkim bezradność. W końcu skinął niechętnie głową, przystając na propozycję Horsta.
Horst uśmiechnął się smutno i skinął Racimirowi głową. Po tym poszli do jego domostwa. Zatrzymał się przed drzwiami i spojrzał na ma mężczyznę przepraszająco.
- Wybacz stary przyjacielu, ale… sam niewiele wiem, ale się dowiem. Obiecuję. - powiedział z nieukrywanym bólem. Po tych słowach otworzył drzwi.
Wnętrze rozświetlało jedynie palące się palenisko… na bocznym stole leżała Nawojka. Co prawda przykryta beżowym prześcieradłem, ale jednak. Jej dziewczęcy kształt choć zakryty, był widoczny.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 30-09-2019, 20:28   #103
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Dom Grolschów

Racimir spojrzał pytająco na gospodarza, gdy dostrzegł przykryte prześcieradłem zwłoki. Z początku nie miał zielonego pojęcia o co chodzi. Chwilę później nie chciał wiedzieć. Niemo spoglądał na dziewczęce kształty rysujące się pod beżowym materiałem i czuł przeszywające ukłucie w piersi.
- Co to ma... znaczyć? - wymamrotał niewyraźnie młynarz. Miało się wrażenie, że lada moment zasłabnie. Tak się jednak nie stało. Gdy tylko mężczyzna opanował dezorientację, podbiegł i odkrył materiał.

Horst sam był ojcem, więc zapewne nietrudno było mu wyobrazić sobie, co przeżywa Racimir. Nieszczęśnik wyglądał tak jakby chciał zemdleć, ale końskie zdrowie mu na to nie pozwalało. Bezsilnie wpatrywał się w spokojne oblicze martwej Nawoji. Do uszu Grolscha dochodziło ciche szlochanie oraz cicho powtarzane "nie... nie... nie..."
- Jej szyja... Co zaszło? Przecie to nie wilk ją... Ją...
Zabił. Tego słowa nie potrafił wypowiedzieć młynarz.




Franciszka

Franciszka z trudem zapadła w sen. Kiedy obudziła się późnym rankiem, zorientowała się, że dziewczynki nie ma już w chacie.




Drzewce

Kolejne dni były ponure. Nawoja nie żyła. Gawain nie żył i osierocił syna. Światożar zaginął. Eugeniusz miał zatem dwa pogrzeby do przeprowadzenia i jeden w dalszej perspektywie...

Chwilowo wyrąb lasu został odroczony. Nie znaczyło to jednak, że chłopów omijała pańszczyzna - miała po prostu inny wymiar. Kmiecie zobowiązani byli doprowadzić do porządku pański dwór, tak by wreszcie rycerska rodzina miała gdzie zamieszkać. Bez wątpienia było to też w najlepszym interesie Grolschów - bez własnej siedziby, panowie szlachcice zajmowali całą karczmę i nie życzyli sobie obecności jakichkolwiek chłopów. Chyba że z darami lub pilnymi sprawami.

Jeremi nie mógł mieć jednak wątpliwości, że prędzej czy później postanowią naruszyć spokój Lasu Mgieł. Mimo pospiesznie złożonej ofiary z myszy, nie otrzymał jasnej odpowiedzi. Wydawało mu się tylko, że pośród szumu wiatru słyszał "Więcej... więcej... więcej..."

Szeptano też po wsi o sprawie, która budziła wielkie emocje. Mówiono, że Racimir zgłosił się do Ottona i domagał się sprawiedliwości. Wielkopańskiej sprawiedliwości. Jednym słowem: sądu. Nikogo przy tym nie oskarżył, ale dla niego sprawa była jasna: ktoś udusił mu córkę i ukrył ciało syna. Zrozpaczony ojciec chciał, by dziedzic wskazał winowajcę i przykładnie ukarał. Kwestią otwartą pozostawało czy Otton zamierzał przystać na tę prośbę. Póki co należało pogrzebać ciało nieszczęsnej dziewczyny oraz Gawaina...
 
Bardiel jest offline  
Stary 04-10-2019, 12:51   #104
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nastały smutne dni w Drzewcach. Niby nadeszła wiosna, ale potworne wydarzenia ostatnich dni sprawiły, że w wiosce było ponuro jak w najbardziej zimny i deszczowy jesienny czas.

Przybycie panów do wioski przyniosło na nią nieszczęścia. Znachorce przyszło to do głowy, bo półświadoma Czeremcha wciąż ich za to obwiniała, odmawiając zjedzenia do końca gulaszu, bo zaczęła kręcić się po swojej chacie, jakby czegoś w niej usilnie próbowała znaleźć.

W dniu kiedy śmierć przedwcześnie zabrała Nawojkę, Arnika czuwała nad roztrzęsionym Racimirem. Przygotowała dla biedaka napar z dodatkiem silnych kropli na uspokojenie. Taka tragedia spotkała tego nieszczęsnego człowieka. Nawet nie chciała myśleć jak straszliwe jest stracić żonę, a teraz też i dwójkę dzieci... Po cichu więc zamartwiała się o dobrobyt własnych synów i córek oraz o jej ukochanego męża. Szczególnie zaniepokojona była stanem Luthera. Chłopak był w szoku po tych wydarzeniach. Starała się jak mogła by znanymi jej środkami pomóc mu ukoić nerwy, ale wiedziała, że już tylko czas mógł go postawić na nogi.

Pani Grolsch nakazała córkom by nie wychodziły z domu po zmroku i trzymały się z dala od lasu o każdej porze dnia. Również miały same nie chodzić po wsi, by nie napotkały przypadkiem kogoś z ludzi Ottona, bo jaki pan taki kram...
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-10-2019, 13:33   #105
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Eugeniusz ostatnio nie odzywał się za często, co jako pierwszy zauważył Mieszko. Stary kapłan przestał nawet pouczać chłopaka, kiedy ten w czasie nabożeństw nierówno rozstawiał relikwie względem ołtarza lub kiedy krzywo składał szaty liturgiczne.

Sługa martwił się o swego pana. Wielebny Niemysł włóczył się po plebani, z rzadka zwracając się do Mieszka. Większość czasu spędzał w swojej celi na gorliwych modlitwach albo przechadzając się po przyświątynnym cmentarzu.

Niedawne wydarzenia w parafii przybiły Eugeniusza, co do tego chłopak nie miał wątpliwości. Przybycie włodarza miało wywrócić wszystko do góry nogami, ale zwiastowało również nadzieję. Oto los Drzewiec mógł się odwrócić, wprowadzając je w nową erę. Zapewniając chłopom pracę i pozbywając ich więzi ze starymi bożkami, jaką utrzymywał Las Mgieł. Zamiast tego dwoje mieszkańców zginęło. Nie, nie zginęło, zostało zamordowanych.

Pierwszy odszedł Gwain, który broniąc swojego dobytku, naraził się siepaczom Ottona z Karmanii. Następna była Nawoja, piękna wieśniaczka, która nie umknęła spojrzeniu Mieszka, uduszona przez nieznanego sprawcę. I na domiar złego Światożar, po którym słuch zaginął.

Niedoszły mnich próbował pocieszyć kapłana, jednak nie potrafił się przebić przez ścianę, jaką ten się otoczył. Szybko zrozumiał, że wielebny potrzebuje czasu na kontemplację i modlitwę. Z braku dodatkowych zajęć, jakie zazwyczaj narzucał mu opiekun, Mieszko postanowił dopilnować, by pogrzeb odbył się bez przeszkód. Upewnił się, że o ciała zmarłych odpowiednio zadbano, a następnie własnoręcznie wykopał dwa doły. Dwa, gdyż nadal wierzył w powrót Światożara.

Kiedy para otworów ziejących z gleby niczym oczodoły samej śmierci została ukończona, Mieszko zebrał drewno na opał. Kościelnym zwyczajem było wrzucenie ciał do dziury w ziemi a następnie spalenie ich, by na końcu pochować szczątki pod glebą.


Nadchodził już wieczór, kiedy prace nad grobami ustały. Mieszko siedział z nogami zwisającymi w jednym otworze. Drewno wcześniej schował pod zadaszenie. Miał je ułożyć dopiero w dzień pogrzebu, tak by nie nasiąknęło wilgocią od ziemi.

Chłopak wpatrywał się w zachód słońca, gładząc dłonią trzonek wysłużonej siekiery. Zastanawiał się. Nie mógł pojąć, dlaczego Stwórca do tego doprowadził. Dlaczego pozwolił, by Albert stracił ojca, porządnego człowieka, który zwyczajnie szukał dla siebie i swojego syna miejsca na ziemi, gdzie mogliby spędzić resztę życia. Dlaczego Stwórca nie ochronił Nawojki przed dusicielem, zamiast tego obserwując, jak z niewinnej dziewczyny uchodzi życie.

Eugeniusz często mówił o zaufaniu bogu, o poddaniu się jego woli. Ponoć ten tam na górze miał plan dla nich wszystkich. Jeśli to była prawda, Mieszko tak jak i cała reszta byli tylko pionkami na jego planszy. Cierpieli i przeżywali katusze według jego upodobania. Taki stan rzeczy skłaniał młodego sługę do nieprzyzwoitych myśli.

- Dlaczego mnie tam nie było, by ich ocalić - szepnął Mieszko, zaciskając dłoń na toporku.

Wychował się na opowieściach o wielkich rycerzach i nieustraszonych bohaterach, jakie snuli nietrzeźwi bajarze w jego wiosce. Jako młody chłopak zawsze chodził ze swoim kijkiem przy boku, wyobrażając sobie, że kiedy urośnie sam zostanie takim wojownikiem.

Niestety proza życia szybko pozbawiła go marzeń. Jako trzeci i ostatni syn miał zostać oddany do klasztoru, za co nienawidził Jontka, średniego brata, któremu przewidziano służbę w wojsku. Pracując na rozpadającym się gospodarstwie i opiekując się wdową matką, wspaniali bohaterowie w głowie chłopca rozpłynęli się. Został po nich tylko stygnący żar.

- Wszystko się układało do przyjazdu tego przeklętego Ottona - warknął Mieszko.

Chłopak żywił gorącą niechęć do szlachcica. Po części było to wytłumaczalne, biorąc pod uwagę nastawienie do chłopstwa, z jakim włodarz się obnosił. Jednak w głównej mierze chodziło o uprzedzenie, jakiego się nabawił w młodości. Wiedział, że był bękartem jakiegoś arystokraty. Szui, która zwiodła jego matkę, dając jej nadzieję na lepsze życie, a zamiast tego tylko ją wykorzystując.

Mieszko odziedziczył po nieznanym ojcu urodę wysoko urodzonego, jednak sam nigdy nie miał zamieszkać na dworze. Czy wraz ze szlachecką krwią przyszły marzenia i pragnienie niesienia pomocy? Tego nie wiedział.


Kiedy słońce schowało się za horyzontem, chłopak wstał i otrzepawszy się, ruszył na plebanię. Należało przygotować wieczerze. Mieszko mógł się nie zgadzać z wyrokami Stwórcy, ale wiedział, że Eugeniusz to dobry człowiek. Wspierając go, pomagał wszystkim wiernym. W tak ciężkich czasach musieli trzymać się razem.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 08-10-2019, 00:33   #106
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Doma było dobrze. Ojce do roboty nie gnali, a matula dogadzała jak mogła. Niechby jeszcze tych miszkulancjów pić nie kazała i by się Lutherowi jako pączku w maśle dzień następny spędzało. Czemu zaś dzień ów był taki przyjemny, Luther postanowił nie pamiętać. I całkiem nieźle mu to wychodziło. Jadł, pił jakby nigdy nic. Ze rodzeństwem gadał i wypytawał jako to było jak onego Gawaina zbrojni usiekli, a temat lasu zbywał i ucinał szybko. Ojce zresztą napewno pochwalą, że pleść głupstw nie ma co skoro sam Luther tak do końca to już nie wiedział co mu się uwidziało, a co prawdą było. Dopiero nocą ignorowana przezeń prawda upomniała się o piwowarczyka sen mu zsyłając.

Wiodła go pani dziedziczka pod dąb ony co by się razem pomodlili żarliwie. Modilł się więc z nią, bo jak tu odmówić i patrzył na ten dąb. A wymalowane wcześniej znaki Światka jakoś tak ruszać się zaczęły i układać we sceny. Na jednej żołnierz dźgał kogoś nożem w brzuch raz za razem. Na następnej brat siostrę dusił życie z niej wyciskając. Pani dziedziczka zaś ni trochę modlić się nie przestała a wręcz żarliwiej powtarzała pacierze. Trzecia więc się scenka z symboli utworzyła gdzie syn matkę na sznurze na drzewie zawieszonym wiesza. I niby to proste żłobienia były, a jednak Luther był pewien, że to prawdziwe zdarzenie, a nie bohomaz jaki widzi. Nie rozumiał tego i bał się znowu. Chciał wrócić do wioski, ale dziedziczka go za rękę złapała i rzekła. "Módl się ze mną Luther. Módl się za mą duszę przeklętą, bom czarownica". I gdy na niego spojrzała już wiedział, że to nie dziedziczka pani, a Nawojka jak żywa ino z szyją posiniałą. Krzyknął, a młynarzówna rzuciła się wtedy na niego. "Uratowałeś mnie ze lasu. Twoja teraz jestem! Na zawsze twoja! Módl się za mnie!". Znów krzyknął, ale nie mógł ni opędzić się od jej zimnych rąk ni jej z siebie zrzucić. Jakby sił nie miał. Krzyczał więc głośniej i głośniej... aż w końcu mokry od potu zbudził się w księżycową jasną noc...

Księżyc wysoko był z rzadka tylko chmurami się okrywając, gdy piwowarczyk przemykał między chałupami w kierunku domu młynarzy. Wiedział kto gdzie śpi to i bez trudu żadnego okno najbliżej posłania Bogny znalazł i dalej do środka "Pssst!" wołać... Żadnego odzewu nie posłyszawszy zbliżył się jeszcze i żurawia do środka zapuścił. Nika pode pierzyną dziewuch nie było. Zdziwił się i do okna podle głównej izby ruszył. Tym razem się nie omylił. Żyrko chrapał na złożonych ławach, Racimira takoż była zza zapiecka słychać, a u paleniska tobołek leżał zwinięty z rudą czupryną.
- Pssst! - syknął na dziewczyną. Nie ruszyła się - Pssst!!
Tym razem Żyrko zachrapał niespokojniej i obróciwszy się na bok ucichł. Podniósł więc Luther kamyk z ziemi i rzucił ku tobołku, co tym razem efekt przyniosło i sirotka uniosła główkę ślepiąc w ciemnościach.
- To ja. Luther. Musim pogadać Boguśka... O Nawojce... Wyjdziesz tera? Pod lipą poczekam...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 08-10-2019 o 10:35.
Marrrt jest offline  
Stary 11-10-2019, 16:47   #107
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Maryna dzieliła teraz czas pomiędzy dwa domy. Musiała wszak zadbać o Racimira w tak trudnej dla niego chwili. Szczęśliwie pasierbice były już w wieku w którym mogły zająć się domem.

Racimir palił ogień przed domem aby dusza jego córki znalazła ukojenie zanim przejdzie do zaświatów. Zbliżała się ceremonia pogrzebowa.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 12-10-2019, 14:52   #108
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
-Tyle śmierci... Tyle śmierci- mamrotał Józwa starając się jakoś trzymać. Pracował, wykonywał obowiązki, ale światła już nie widział za bardzo. Nie czuł już tego jak kiedyś.

Zadawał sobie pytanie.
- Dlaczego? O Stwórco dlaczego?! Dlaczego ja dalej tu, a tylu młodych zbierasz?

Odpowiedzi nie uzyskiwał. Czuł jednak iż ma coś jeszcze do zrobienia. Musi odnaleźć kogoś kto zastąpi starego Józwę. Tylko kto się do tego nada?
-Trza poszukać zanim pójdzie do Stwórcy. powiedział se staruszek i ruszył posłuchać co nowego Pan mu powie.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 13-10-2019, 16:10   #109
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Marysia, Jeremi, Horst: Niedziela, późny wieczór, chata Marysi.

Jeremi wraz z Horstem podeszli do chaty w której mieszkała Marysia z bratem. Wiedźmiarz zastukał w drzwi i odsunął się tak aby osoba wyglądająca przez okno mogła go bez problemu dostrzec.
Po chwili drzwi się otworzyły, a stojąca za nimi dziewczyna przywitała gości lekkim uśmiechem.
- Witajcie panowie, wejdźcie - powiedziała, gestem ręki zapraszając do środka. Sądziła, że może lepiej byłoby uniknąć stania na widoku.
- Witaj. Szczęście temu domowi niech zesłane będzie. - odpowiedział Jeremi wchodząc do środka. Poczekał aż jego szwagier również wejdzie i zwrócił się do dziewczyny. - Ze sprawą przychodzim. Nowy pan chce abyśmy cztery dni pańszczyzny pracowali i z każdego gospodarstwa jedna osoba ma sie stawić. Nam zaś widno że ni ty, ni twój brat takiej pracy nie podźwigniecie, bo on połaman a jeszcze gospodarstwo obrobić trzeba. Tedy żeśmy z Józefem i wielebnym uradzili co by siły łączyć, co by mniej gospodarstw było. Tedy powiem ci tak, co byście sie z bratem do mnie przenieśli. U mnie jeden otrok jest Horstowy syn na naukach, ja do lasu pracować pójde a wy we troje gospodarstwem sie zajmiecie. Tak począwszy i głodu w zimie nie zaznamy i pańszczyzna odpracowana będzie. Co na to rzekniesz? - zapytał.
Marysia nigdy się od pracy nie wzbraniała. Jednak perspektywa straty większości tygodnia, aby pracować dla kogoś obcego zamiast za siebie, budziła wiele kontrowersji.
- Trudna to decyzja - odpowiedziała, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją. - Z jednej strony to doskonałe rozwiązanie problemu jaki zgotował nam nasz nowy pan - zauważyła. - Z drugiej jednak, musielibyśmy z Patrykiem zostawić nasz dom, i stodołę i kurnik, o ogrodzie nie wspomnę. A nie wiadomo w czyje łapy wpadnie dobytek, jak puste tu zostanie - powiedziała z wyraźnym żalem, rozglądając się dookoła.
- Co ty o tym sądzisz, Patryk? - spytała leżącego na kojce brata.
- Nie wiem Maryś - mruknął chłopak smutnym głosem. - Ty zdecyduj - powiedział. Dziewczyna westchnęła zamyślona.
- Może zobaczmy jak to będzie. Ja się pracy nie boję i mogę pracować póki Patryk ranny - powiedziała. - Mam nadzieję, że będziemy mogli tak zrobić w przyszłości? - spytała, spoglądając badawczo na rozmówców.
- Trza wam decydować tera, póki jeszcze pańscy pachołkowie wsi nie znajom i ludzi nie policzyli. Potem wstrenty robić bedo, bo mniej gospodarstw to mniej luda do pracy. Wieści po wsi roześlem co by każdy tak robił póki się da. A siepacze Ottona do rozlewu krwi skorzy, Gawaina ubili jak nie chciał poddać chłoście i żadnej kary za to nie poniosą. Tedy czas nagli. Pewno że żal ostawić co żeście zbudowali, ale lepsze to niż mieliby ci siłą wianek zdjąć czy życie twemu bratu odebrać za to że w twej obronie rękę na pańskiego pachołka podniósł. W kupie siła jak złe czasy nastajom, a tera takie som. - odpowiedział poważnie Jeremi.
- Decyzja jest wasza i tylko wasza decyzja. - powiedział milczący do tej pory Horst - Tym bardziej, że Gawain nie był jedyną ofiarą tego dnia. Nawojka nie żyje, sprawcy nieznani.
Marysię naprawdę dotknęła ta wiadomość.
- Stwórco miej ich w swojej opiece - powiedziała po chwili.
- Sprawy źle się mają, to nie powinno tak wyglądać. Szlachetny pan się tak nie zachowuje - zauważyła dziewczyna, kręcąc głową ze zmartwieniem.
- Wracając do tematu. Niestety, i może też trochę na szczęście, los podjął decyzję za mnie - powiedziała. - Był tu ten łysy wieprz. Tort, e, intendent impotent, czy jak mu tam. Wiedzą już, że mam własne gospodarstwo, więc dla mnie już za późno - wyjaśniła. - Ale oznacza to, że jest miejsce dla kogoś innego. Proszę, ratujcie kogo się da. Jak coś to pomogę w przeprowadzce - powiedziała.
- Niech to piorun strzeli, mówiłem głupiej co by do lasu nie szli! Potem o tym pogadamy. A ten łysy, ciekaw żem jak tu trafił tak szybko. Horst ktoś we wsi za dużo szczeka ottonowym, trza sie dowiedzieć kto i mordę zamknąć. Może być że to Luba, wdowa po strzecharzu, bo u niej gęba sie nigdy nie zamyka, ale obaczym. Chciałem rozpowiedzieć żeście rodzina mojej zmarłej żony, ale tera to już pewno za późno. - Jeremi zacisnął zęby. - Nie wiem czy zgodzisz sie na fortel, ale zawsze można powiedzieć że w konkury żem przyszedł a tyś sie zgodziła. Jeno ze ślubem trzeba poczekać bo tera pogrzeby bedo i sie nie godzi żałoby przerywać. Ogień miłości zaś płonie i nie lza go gasić toś sie do mnie przeniosła co by blisko być, a brat twój ma pilnować co by po prawie wszystko sie stało i bym ci wianka przed ślubem nie zdjął. Jak cie nachodzi jeden z ottonowych ludzi już tera to za dni kilka bedzie jeszcze gorzej. Jak wszyscy do lasu pójdo to kto w twej obronie stanie jak w kilku zajadom? - dodał po chwili zastanowienia.
- Nie tylko nasz “Miłujący Pan”, orientuje się bardzo dobrze w Drzewcach, ale i nasz “Światły Wielebny” również. - odpowiedział spokojnie Horst jakby komentował pogodę - Przyznasz Jeremi, że mamy mało opcji. Pomyślmy jak wykorzystać te które mamy… prawda Marysiu?
- Yyy, tak - odpowiedziała wyrwana z zamysłu dziewczyna, która przez dłuższą chwilę starała się zrozumieć znaczenia gwary Jeremiego.
- Jeśli o mnie chodzi, to zapewne też wybierać się będę do lasu. - powiedziała, co wedle niej rozwiązywało problem ewentualnego najazdu rycerzy na jej osobę.
- Obserwując zachowanie Ottona zaczynam mocno wątpić aby nasz król to akurat jemu powierzył opiekę nad nami - zauważyła. - Może powinniśmy wysłać kogoś potajemnie, albo dwóch czy nawet trzech, aby potwierdzić lub zaprzeczyć tej decyzji - zaproponowała całkiem poważnie. - I złożyć skargę - dodała jeszcze.
Jeremi popatrzył na dziewczynę z wyraźnym niedowierzaniem. Po chwili się opanował i westchnął ciężko.
~ Młode to, życia jeszcze nie zna i wierzy kapłańskim bajaniom o sprawiedliwości i dobrej woli ~ pomyślał gorzko. Jeszcze raz wziął głęboki oddech i powiedział.
- Zapomnij o tym co wielebni gadajom o sprawiedliwości i dobroci. Kogo mamy pytać i do kogo skargi składać? Nad szlachcicem jeno król sądy sprawuje a króla los chłopa nie obchodzi a jeno czy podatek zapłacony, a do tego dobry pan nie jest potrzebny tylko taki co chłopstwo silną ręką trzyma. Nie ma o czym gadać. Widać że dobrej rady nie przyjmiesz, jeno po swojemu chcesz robić. Nam jeno nadzieję mieć że nic ci sie nie stanie. Ostań ze stwórcą. - skinął głową i skierował się do wyjścia.
- Nadal jednak zaczynam wątpić w prawdziwość odczytanego listu. Ale skoro nie do króla, to co powinniśmy zrobić? - Marysia zwróciła się do Horsta. - Zbuntować się... i co? Zabić ich wszystkich? - Powiedziała z niedowierzaniem i dezaprobatą.
Horst pokręcił przecząco głową.
- Zbyt wiele niewiadomych Marysiu. - odpowiedział Grolsch - Otton i nasz wielebny zbyt dobrze orientują się w to kim i kto gdzie jest w tak krótki czas po przybyciu. Kto podniesie głos o buncie tego stracą jeszcze tego samego dnia. Zasady gry się zmieniły Marysiu, trza tylko patrzeć i uważać. Gramy w karty, które są znaczone, ale nie przez nas. -
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 13-10-2019 o 16:11. Powód: Justowanie tekstu.
Balzamoon jest offline  
Stary 13-10-2019, 21:09   #110
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
HORST & RACIMIR


Horst podszedł do Racimira i położył dłoń na jego ramieniu w geście wsparcia.
- Nie wiem, stary przyjacielu. - powiedział łagodnie - Kochałem ją jak własną synową, a i z Arniką myśleliśmy by porozmawiać z Tobą o ożenku. Luther też ją kochał. Wierz mi, ktokolwiek wyrządził jej krzywdę nie był żadnym z nas. Nawojka to dobra dziewczyna, nikt by nie podniósł na nią ręki. Nikt kto ją znał. Nikt przy zdrowych zmysłach.
Racimir nie był w stanie wydusić z siebie słowa przez dłuższy czas. Stał załamany nad ciałem, wpatrzony w martwe oblicze córki. Jakie znaczenie mogły mieć słowa Horsta w obliczu takiej tragedii? W tej chwili nic nie liczyło się dla młynarza poza utratą Nawoji.
- Proszę… Poślij kogoś do młyna. Niech mój syn przyjedzie z wozem. Chcę zabrać córkę do domu…
Choć mówił do Grolscha, nie przestawał patrzeć na nieżywe dziewczę.
- Mads… - Stary Grolsch zwrócił się z wyraźnym smutkiem do syna stojącego z boku - ...pójdź do młyna. Wiesz co robić.
Wiedział, że Mads był kumaty. On nie powie o śmierci Nawojki bez pozwolenia, lecz tyle, że młynarz-ojciec potrzebuje na cito wóz i syn jego ma zabrać… tak, to był dobry chłopak.
- Przyjacielu… - zwrócił się łagodnie do młynarza -... zawsze masz nasze wsparcie. Pamiętaj o tym, tak?
Racimir kiwnął głową na znak zrozumienia, jednak wyraźnie uniknął nawiązania kontaktu wzrokowego z Horstem. Pojedyncze łzy od czasu do czasu spływały po pełnym bólu obliczu młynarza. O rzewnym płaczu nie było mowy. Młynarz był twardym mężczyzną, przywykłym do bólu. Po stracie żony - przywykłym również do cierpienia psychicznego. Co jak co, ale utrzymywanie kamiennego oblicza miał dobrze opanowane.
- Pozwolisz, że zostanę sam z córką? - zapytał, kiedy poczuł nagle przypływ słabości. Nie chciał płakać jak młodzik przy Grolschu, a długo już nie uda mu się utrzymywać pokerowej twarzy…
- Oczywiście. - odpowiedział Horst. Wiedział co Racimir miał na myśli. Łzy uzdrawiały… Po tym słowie ruszył na zewnątrz nadając gestem znać rodzinie by “zrobiła miejsce” młynarzowi. Sam miał zamiar zapalić…
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172