Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2019, 11:29   #152
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dziękuję, Tabaso :*

Podróż na grzbietach hipokampów miała wszystkie wady rejsu statkiem... i żadnej z jego zalet. Co prawda morskie rumaki nie były narowiste i nie próbowały zrzucić swych jeźdźców, tudzież były bardzo szybkie, ale poza trzymaniem się ich grzyw niewiele można było zrobić, cienia nie było nawet na lekarstwo, drzemka groziła wylądowaniem w morskiej toni, a romanse trzeba było ograniczyć do słów.


Płynąc obok siebie na hipokampach, z nieco większym odstępem od pozostałych, Manea zagadnęła zaklinacza.
- Powiem ci, że mam nadzieję, że to wszystko szybko się skończy z pozytywnym finałem dla nas, bo mam ochotę wynająć jakiś pokój i spędzić w nim gorącą noc z tobą. - Uśmiechnęła się szeroko. - Brakuje mi trochę tego, co żeśmy robili u Jaspera w pokoju. A tobie?
Pewnie zaskoczyła go swoją bezpośredniością, ale nie zamierzała ukrywać, że chciałaby znów się z nim pokochać.
Darvan odpowiedział uśmiechem, który miał powiedzieć wszystko. Ale na wszelki wypadek, by nie pozostawiać wątpliwości, udzielił również odpowiedzi słownej.
- A ja mam nadzieję, że nie będziemy musieli tak długo czekać - odparł. - Szkoda tylko, że te końskie grzbiety są niewygodne. - Przesłał jej buziaka.
- Oj tak, też na to liczę - powiedziała wesoło. - A co do hipokampów, to nie jest tak źle, ale rozumiem, że dla ciebie może być niewygodnie. Na pewno niedługo znajdziemy się na wyspie Brightglass i będziesz mógł dać trochę odpocząć tyłkowi. - Zaśmiała się do niego, również przesyłając buziaka w powietrze.
- Nie do końca to miałem na myśli - odparł z uśmiechem. - Tu jest trochę za mało miejsca dla dwóch osób, chcących się oddać przyjemnościom.
- Ja wiem, do czego zmierzałeś, po prostu chciałam zepchnąć rozmowę na trochę inny tor, bo jednak kochać się, gdy Aza i Jamash są gdzieś obok… I tak, wiem, moglibyśmy trochę odpłynąć i w ogóle. Ale jednak niewygodnie na takie rzeczy i jakoś tak niekomfortowo. Poczekamy, wynagrodzę ci to. - Wyszczerzyła się.
Darvan ponownie przesłał jej buziaka, po czym powiedział:
- Podobno oczekiwanie zwiększa namiętność. Mam zamiar wykorzystać każdą chwilę sam na sam z tobą - obiecał. - Ale we w miarę komfortowych warunkach i bez wścibskich oczu i uszu.
Co prawda był przekonany (choć w tej materii doświadczenia nia miał), że Aza i Jamash razem wzięci nie zdołaliby im zakłócić miłych chwil, ale ogólnie musiał przyznać, że Manea miała rację.
- Ja również mam zamiar wykorzystać każdą chwilę. I ciebie. Rzucę się jak wygłodniały zwierz, możesz być pewien. - Zaśmiała się. - I chcę mieć do tego warunki, gdzie nie będę musiała się spieszyć, bo ktoś może coś zobaczyć, albo usłyszeć. Chcę to zrobić tak, żeby było nam obojgu przyjemnie i naturalnie. To będzie coś pięknego. - Puściła mu oczko. - Grunt, to mieć dobry plan, prawda? - Nie mogła opanować śmiechu.
- Dokładnie... ale zostawimy odrobinę miejsca na improwizację... w trakcie realizacji naszych namiętności - zaproponował żartem.
- Zostawię ci masę miejsca na improwizację. Będziemy mieć całą noc. Z dala od tych wszystkich dziwnych sytuacji z Lanteri, o ile oczywiście przeżyjemy, ale zakładam, że jednak Besmara się nad nami ulituje. - Wyszczerzyła się.
- Mam nadzieję, że nie będzie to jedna noc... Zamówimy śniadanie do łóżka... - zaproponował.
- I przy kolacji do łóżka, wciąż tam będę obok ciebie. - Rozwiała jego wątpliwości.
- Brzmi to tak zachęcająco, że już pomyślałem o powtórce. - Roześmiał się.
- Ja też, ale niestety nie da się. Znaczy da, ale nie na takich zasadach, jak chcemy. Więc się nie da. - Zrobiła teatralnie zatroskaną minkę.
- Kiedyś się uda... - błysnął optymizmem. - Stawmy czoła każdemu wyzwaniu... w każdej dziedzinie
- Damy radę. Bo jak nie my, to kto? - Zaśmiała się. - Nigdy nie sądziłam, że przeżyję z wami takie przygody, płynąc na Festiwal Rumu i spotkam mężczyznę, który… - Zawiesiła się na chwilę. - Wiele dla mnie znaczy.
- Mniejsza o przygody. Cieszę się, że pojawiłaś się na ścieżce mego życia. I mam nadzieję, że nie znikniesz jak sen.
- Och, pięknie to powiedziałeś. - Manea uśmiechnęła się do niego uroczo. - Nie zniknę, nie chcę. Dobrze się dogadujemy, dobrze nam w naszym towarzystwie, więc dlaczego miałabym to zrobić? Ostrzegam tylko, że pewnie będziesz musiał mi pomóc z Carriganem, ale pewnie jesteś na to przygotowany. - Uśmiechnęła się. W tym uśmiechu Darvan widział uczucie. Takich rzeczy nie można było tak łatwo ukryć.
- A gdy odzyskasz swój statek, to pożeglujemy zwiedzać świat. Co ty na to? - spytał.
- Zdecydowanie. Żadnego piratowania, napadania na statki czy inne takie. Skoro mam przy sobie człowieka, który znaczy dla mnie bardzo wiele, nie zamierzam angażować się w jakieś złe rzeczy. Ale Carrigana dopaść musimy - powiedziała z pewnością w głosie.
- To nie będzie zła rzecz - zapewnił. - Pozbycie się go będzie zyskiem dla całego świata. I chętnie ci w tym pomogę.
- Dziękuję, bardzo wiele dla mnie znaczy ta deklaracja - powiedziała, patrząc na niego i uśmiechając się ciepło. W końcu nie była sama na tym świecie i zamierzała mu to powiedzieć. - W końcu nie jestem sama z tym wszystkim.
- Dałbym ci buziaka na potwierdzenie, ale wtedy nasze rumaki mogłyby mieć do nas pewne pretensje i wylądowalibyśmy w wodzie... Wyobrażasz sobie, jak by Jamash narzekał? - Roześmiał się.
- [i]Hipki mogłyby narzekać bardziej, ale byśmy ich nie zrozumieli.[i] - Nie opuszczał jej uśmiech i dobry nastrój. - Na pocałunki jeszcze będziemy mieć czas, jak się gdzieś zatrzymamy. A teraz… goń mnie! - Klepnęła piętami boki swojego wodnego wierzchowca i odbiła w lewo, oddalając się szybko od Darvana w akompaniamencie perlistego śmiechu.
Zaklinacz pokręcił głową, po czym klepnął po szyi swego rumaka, który popłynął za swym pobratymcem niosącym ukochaną Darvana.
W końcu nie wiedział, czy to, że tamtą parę dogonił, zawdzięczał swemu jeździeckiemu kunsztowi, czy raczej dobremu sercu Manei.
Ale zabawa była przednia.


Nocleg wypadł na malutkiej wysepce, na szczęście nieco większej od pudełka od zapałek, tak że Manea i Darvan znaleźli zaciszne miejsce, z dala od pozostałych, gdzie oddali cielesnym uciechom.

W następną noc nie stworzyła im już takich możliwości. Stworzona przez Jamasha tratwa nie zapewniała nawet odrobiny prywatności i Darvanowi musiało wystarczyć przytulenie się do dziewczyny.
Co i tak było lepsze, niż nic.


Wygląd "Kruka" i zachowanie załogi sugerowało, że Lanteri i jej zaufany przydupas powędrowali w głąb wyspy, po skarb. Darvan przypuszczał, iż pani kapitan miała zamiar wspomniany skarb zdobyć, a potem oszukać resztę załogi, okłamując marynarzy i pomniejszając wartość zdobytych bogactw. Gdyby przytargała dwie, trzy skrzynki złota, to by się okazało, że plotki o wielkich bogactwach kapitan Jemmy Redclaw były tylko płotkami.
Ale to były przypuszczenia. Teraz musieli odpowiedzieć na pytanie, co zrobić ze statkiem i jego załogą, oraz co zrobić z Lanteri i Gardaxem.
Darvan miał swoje zdanie na ten temat i zaproponował rozwiązanie całkiem inne, niż to, które przedstawił Jamash.

- Julia pierwsza powie "Nie!", bo za nami nie przepada. A załoga może, ale nie musi opowiedzieć się po naszej stronie. Kto wie, jaką bajeczkę wcisnęła im Lanteri. A po powrocie naszej zdradzieckiej pani kapitan kłopoty zaczęłyby się od nowa. Proponowałbym rozwiązać sprawę w inny sposób i definitywnie - ruszyć lądem w ślad za Lanteri i pozbyć się jej, gdy będzie wracać. Jak poprzesz słowa o zdradzie rzucając głowę Lanteri na pokład "Kruka", to załoga będzie bardziej chętna do współpracy.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 07-10-2019 o 11:48.
Kerm jest offline