Wszystko potoczyło się dosyć szybko, a Kelsan nawet nie zdążył przedstawić Flizzego pozostałym członkom załogi jak już musieli lecieć. Pojawił się niezidentyfikowany statek, do tego trzy bombowe i parę innych statków.
Niech to holender kopany - przeklnął w myślach rudzielec. Wszyscy wiedzieli co mają robić, a Templar był gotowy do odlotu, gdy nie to, że nieznany myśliwiec postanowił, że uderzy w nich torpedami.
-Jakby wiedział, że mamy problem z tarczami - powiedział bardziej do siebie niż do kogoś z załogi. Pociągnął drążek do siebie podnosząc maszynę do góry, wykonując wymijający manewr. Torpedy uderzyły w podłoże, a Kelsan ruszył z osiemdziesięcio-procentową mocą reaktora, by nie spalić go całkowicie. Przyspieszenie wbiło go w przedni fotel pilota, stacja 'Wolność i Swoboda' uległa zniszczeniu. Kelsan natomiast znów poczuł rozgrywający ból w czaszce, przez co na chwilę stracił czucie w dłoniach i zrobił się blady jak ściana. Dopiero piskliwy głosik Flizzego wyrwał go z zamyślenia i podał przybliżone koordynaty do skoku. Po czym Kelsan popchnął dźwignię do przodu i ruszyli. Wtem spojrzał w lewo, gdzie z łapami na deskę rozdzielczą wpieprzył się kapitan.
-Nic. Wszystko w porządku. Tylko się zamyśliłem - skłamał Kelsan. To już nie pierwszy raz jak go boli głowa, gdy zjawia się Inkwizytor.
Pójdę do skrzydła szpitalnego - pomyślał i wstał z krzesła uprzednio poklepał Drauga po ramieniu i chwycił się za głowę idąc w stronę pomieszczenia.
-A, przy okazji. To jest Flizzy. Flizzy to jest Draug, RA-7 i….. - tu się zawiesił, iż nie mógł sobie przypomnieć nazwiska kapelusznika. Uniósł tylko kciuk w górę na potwierdzenie i udał się do skrzydła szpitalnego.