Legionista zamarł. Deszcz z wiatrem smagały go po twarzy, a on przez dobrych kilka chwil w ogóle się nie ruszał. Nadal naprężona choć już nie z takim naciskiem jak wcześniej, lina, ocierała się o jego zdartą dłoń.
W końcu zamrugał oczami i poczekał na podciągnięcie się Cedmona by podać mu rękę i wciągnąć z powrotem na śliski szlak.
- W górę! - zawołał do czekających wyżej Kibrii i Torstiga.
Nie było sensu schodzić teraz na dół. To była za duża wysokość.