04-10-2019, 21:32 | #41 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin Ostatnio edytowane przez Marrrt : 04-10-2019 o 21:41. |
05-10-2019, 07:52 | #42 |
Reputacja: 1 |
|
07-10-2019, 14:06 | #43 |
Reputacja: 1 | Śliska, zmoczona deszczem skóra nie zapewniała dobrego chwytu. Porywisty wiatr targający wiszącą nad przepaścią kobietą również sprawiał, że Zahija wolno, milimetr po milimetrze osuwała się ku zgubie. Ianus podjął desperacką próbę rozhuśtania liny, tak by wisząca nad przepaścią dwójka znów trafiła na skalny stopień. Lina trzeszczała, a Thoer nadludzkim wysiłkiem, jedną ręką trzymający się głazów, drugą wolno poruszał to w jedną, to w drugą stronę. Na samej górze, już w bezpiecznym miejscu, Livia przyglądała się walce ze śmiercią i żywiołem. Nie mogła nic zrobić, poza zagryzaniem zębów i obserwowaniu zaczepionej między kamieniami liny. Torstig był gotów. Wystarczyłoby, żeby naciął sznur, a znajdująca się poniżej trójka skończyłaby rozpłaszczona u podnóża płaskowyżu. Nie zdążył ciąć… Nagły błysk pioruna zbiegł się z wyjątkowo potężnym podmuchem wiatru, który cisnął Cedmona i Zahiję na ścianę. Znajdowali się w maksymalnym, możliwym do zrealizowania przez legionistę wychyleniu. Cedmon aż jęknął, gdy uderzenie w skałę wydusiło z niego powietrze. Poniżej niego wiedźma uderzyła o jego nogi. Wystarczył moment utraty koncentracji. Lina wyślizgnęła się z dłoni Gmanagha. Ręka Zahiji wyślizgnęła się z jego ręki. Oboje runęli w dół. Z tym, że Cedmon zdołał się chwycić końcówki liny dyndającej na wietrze i zawisł samotnie. Zahija, z połami szaty rozwianymi niczym skrzydła czarnego, gigantycznego ptaka i przeszywającym wrzaskiem poleciała na spotkanie gruntu. Kolejny piorun wydobył z ciemności jej nieruchome ciało leżące w wykrzywionej pozie na kamieniach u stóp wzniesienia. |
07-10-2019, 14:52 | #44 |
Administrator Reputacja: 1 | Deszcz, wiatr, pech... Cedmon jęknął z bólu, gdy skalna ściana objawiła swą twardość. A potem po raz kolejny, gdy złapał za linę, a ziemia z całej siły pociągnęła go ku sobie. Ale utrzymał się, cudem jakimś, i nie runął w dół, w ślad za Zahiją, na spotkanie ze śmiercią. Chwycił linę drugą ręką i przez moment wisiał, dziękując wszystkim bogom za okazaną łaskę i obiecując, przy najbliższej okazji, złożyć hojną ofiarę Wielkiej Klaczy. A potem powoli zaczął się wspinać. |
07-10-2019, 15:07 | #45 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
07-10-2019, 16:40 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
07-10-2019, 20:58 | #47 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Mimo pojawiającej się myśli o konieczności grzebania zmarłych Torstig kontynuował mozolną wspinaczkę. Obiecał sobie w duchu, że zejdzie odnaleźć ciało Zahiji jak tylko pogoda się poprawi. |
11-10-2019, 08:03 | #48 |
Reputacja: 1 | Znów w górę. Po wypadku jeszcze wolniej i ostrożniej. I tym razem już pojedynczo. Kibria pierwsza, cała ociekająca wodą dotarła na szczyt i wyczerpana padła na kamienie. Złapała oddech i dopiero wtedy rozejrzała się wokół siebie. Znajdowała się wśród resztek łukowato sklepionej bramy, stanowiącej wejście do otoczonego zrujnowanym, w wielu miejscach zredukowanym do stert gruzu i kamieni, kompleksu równie zniszczonych budowli. Burza nad ruinami osiągnęła swoje apogeum. Jako, że Oko Sheloha było najwyższym miejscem w okolicy, to ono stanowiło punkt, w który biły pioruny. Kolejne grzmoty zlewały się w jeden, niemilknący huk. Momentami na płaskowyżu było jasno jak w dzień. Co rusz błyskawice uderzały w grunt i kamienne budowle, wprawiając ziemię w drżenie. Na tle skąpanych w blasku błyskawic ruin wyróżniała się jedna budowla. Dwa masywne pylony spinały wejście do budynku o zapadniętej, pokruszonej kopule. W narożniku budowli wznosiła się kiedyś wieża, z której pozostała jedynie cała pierwsza kondygnacja i postrzępione resztki muru drugiego piętra. Pylony pokryte były rusanamańskim skryptem, ale widać było, że cytaty ze świętych ksiąg zostały wyryte na czymś wcześniejszym. Znak, że chram nie był oryginalnie poświęcony Jedynemu Bogu, Fahimowi. Drugą konstrukcją jaka przykuła wzrok awanturników, były resztki budynku niemal zawieszonego nad przepaścią. Z mechanizmów nie ostało się nic, ale otwory w ścianach, które niegdyś mocowały kołowroty i sam kształt konstrukcji, wyraźnie wskazywały, że była to winda, umożliwiająca wciągnięcie na górę zapasów, ludzi i koni, bez konieczności korzystania ze śmiercionośnej, zdradliwej ścieżki. |
11-10-2019, 09:34 | #49 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko Thoer zobaczył co przy każdym uderzeniu rozświetlały pioruny, bez słowa dobył miecza i ruszył powoli w stronę ruin świątyni. Nie wyglądał jakby miał ochotę przedyskutowywać plan działania. W ogóle nie wyglądał jakby miał ochotę na jakąkolwiek rozmowę. Otarłszy z czoła strugi lejącej się po nim wody, zamachnął się i cisnął mieczem w kierunku świątyni. Następnie obserwując jego lot, ruszył szybkim truchtem przed siebie pomiędzy walącymi piorunami, by go podnieść i schronić się w resztkach budynku.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
11-10-2019, 09:44 | #50 |
Administrator Reputacja: 1 | Cedmon zdołał w końcu wdrapać się na samą górę, ale czuł, że chęć zdobycia skarbów wyparowała z niego ładnych parę metrów przed szczytem. Prawdę mówiąc, już jakiś czas temu by zawrócił, gdyby nie to, prościej i szybciej było iść dalej, niż się cofnąć. To, co ujrzał, nie napawało optymizmem. Ruiny, ruiny i sterty kamieni, których nawet ruinami nie można było nazwać. - Schowamy się tam przed deszczem? - spytał, wskazując resztki wieży, lecz widząc, dokąd pobiegł Ianvs podążył jego śladem. Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-10-2019 o 09:46. |